Orzecznictwo (103)
Złożenie wniosku o unieważnienie znaku towarowego jako nadużycie prawa
Napisał Adam Bijak30 maja 2013 r. trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie w kwestii podobnych znaków towarowych, o nieidentycznej budowie, ale tym samym brzmieniu.
Sprawę wniosła niemiecka spółka Ultra Air GmbH. 29 marca 1999 r. inna niemiecka spółka, Ultrafilter GmbH, obecnie Donaldson Filtration Deutschland, złożyła w OHIM zgłoszenie do rejestracji jako wspólnotowy znak towarowy oznaczenie słowne „Ultrafilter international”, między innymi dla towarów takich, jak filtry do suszenia, oczyszczania i chłodzenia powietrza, gazów i płynów. Decyzją z dnia 19 stycznia 2001 r. ekspert odrzucił zgłoszenie na takiej podstawie, że sporny znak towarowy miał charakter opisowy i że był pozbawiony charakteru odróżniającego. Zdaniem eksperta, znak ten opisywał wprost oznaczane nim towary. W następstwie odwołania wniesionego przez właściciela znaku Druga Izba Odwoławcza OHIM uchyliła tę decyzję i potwierdziła, że sporny znak towarowy uzyskał charakter odróżniający w niemieckojęzycznych i angielskojęzycznych państwach członkowskich. 27 września 2005 r. sporny znak towarowy został zarejestrowany.
5 maja 2009 skarżąca, Ultra Air GmbH, złożyła w OHIM wniosek o unieważnienie prawa do spornego znaku towarowego, ze względu na brak jakiegokolwiek odróżniającego charakteru tego znaku. W rezultacie, OHIM unieważnił prawo do spornego znaku towarowego, od której to decyzji właściciel unieważnionego znaku wniósł odwołanie. Izba Odwoławcza OHIM uwzględniła odwołanie, uchyliła decyzję Wydziału Unieważnień i oddaliła wniesiony przez skarżącą wniosek o unieważnienie prawa do znaku. Zdaniem Izby Odwoławczej wniosek o unieważnienie prawa do znaku stanowił nadużycie prawa i powinien być odrzucony jako niedopuszczalny. Izba Odwoławcza uznała w tym względzie zasadniczo, że składając swój wniosek o unieważnienie prawa do znaku, skarżąca sama zmierzała w rzeczywistości do używania nazwy „Ultrafilter” jako znaku towarowego (pojedynczo lub w kombinacji z innymi wyrażeniami). Dążyła ona zatem do celów innych niż cele interesu publicznego przewidziane przez prawo wspólnotowe. Ultra Air GmbH udała się więc do Trybunału Sprawiedliwości.
W swoim wyroku Trybunał uznał, iż wbrew temu, co orzekł OHIM, fakt, iż wnioskujący o unieważnienie prawa do znaku może złożyć swój wniosek w celu późniejszego umieszczenia przedmiotowego oznaczenia na swych towarach, odpowiada właśnie ogólnemu interesowi dostępności i swobodnego używania chronionemu w przepisach, a nie monopolizowaniu znaku. W konsekwencji, w przeciwieństwie do tego, co uznała Izba Odwoławcza, tego rodzaju okoliczność nie może w żadnym wypadku stanowić nadużycia prawa. Co więcej, nawet przy założeniu, iż wniosek o unieważnienie prawa do znaku stanowi część globalnego planu konfrontacyjnej strategii handlowej obejmującej również metody nieuczciwej konkurencji, wykreślenie z rejestru mającego charakter opisowy lub pozbawionego charakteru odróżniającego znaku towarowego jest konsekwencją prawną nałożoną odpowiednimi przepisami, a właściciel tego znaku nie uzyskuje prawa do utrzymania w mocy jego rejestracji ze względu na fakt, że wnioskujący o unieważnienie prawa do znaku popełnia ponadto czyny nieuczciwej konkurencji.
W konkluzji, Trybunał stwierdził, iż Izba Odwoławcza naruszyła prawo, uchylając decyzję Wydziału Unieważnień OHIM i odrzucając wniosek o unieważnienie prawa do znaku jako niedopuszczalny na podstawie zarzucanego „nadużycia prawa”.
Czynnikiem, który nierzadko decyduje o rejestracji znaku towarowego, jest jego zdolność odróżniająca. Nie będzie zarejestrowany taki znak, który przykładowo opisuje opatrzone nim towary lub usługi. W wyroku z 7 maja 2013 r. na ten temat wypowiedział się również Trybunał Sprawiedliwości UE.
W 2011 r. niemiecka spółka Unister GmbH wniosła do Urzędu Harmonizacji Rynku Wewnętrznego (OHIM) o rejestracje znaku towarowego "fluege.de", między innymi dla transportu i organizowania podróży. Ekspert OHIM oddalił jednak wniosek o rejestrację znaku, a jego decyzja została podtrzymana, po odwołaniu się przez zgłaszającego, przez Pierwszą Izbę Odwoławczą OHIM. Urząd twierdził bowiem, że zgłoszony znak towarowy stanowi opis usług i jest pozbawiony charakteru odróżniającego.
Zgodnie z argumentacją OHIM, zgłoszony znak towarowy miał charakter opisowy. Choć słowo „fluege” jest konstrukcją słowną nieznaną w języku niemieckim, występuje w nim zawierające podobnie wymawianą literę „ü” słowo „Flüge” ("loty"), co powoduje, że ze względu na wymowę słowa te są do siebie bardzo zbliżone. Izba Odwoławcza uznała, że przy badaniu elementu „fluege” należało wziąć pod uwagę okoliczność, iż właściwy krąg odbiorców jest przyzwyczajony do szczególnego sposobu zapisywania adresów stron internetowych. Tytułem przykładu dla takiego szczególnego sposobu zapisywania Izba Odwoławcza wskazała, że adresy internetowe zazwyczaj zapisywane są małymi literami, że znaki specjalne takie jak litery „ä”, „ü”, „ö” oraz „β” bywają często zastępowane literami „ae”, „ue”, „oe” i „ss” oraz że ze względów technicznych używanie tych znaków specjalnych nie było lub nie jest możliwe. Izba Odwoławcza uznała w rezultacie, że właściwy krąg odbiorców, świadomy takich szczególnych cech, nie będzie postrzegał ich jako odbiegających od przyjętych obyczajów językowych.
Do tej opinii przychylił się również Trybunał. Stwierdził również, iż dołączenie do słowa stanowiącego opis i pozbawionego charakteru odróżniającego elementu odpowiadającego domenie pierwszego stopnia (np. domenie pierwszego stopnia „.de”) nie powoduje, iż uzyskane w ten sposób oznaczenie, które właściwy krąg odbiorców będzie odruchowo identyfikować jako nazwę domeny, a więc odwołanie do adresu strony internetowej, nabędzie charakteru odróżniającego. Sędziowie podkreślili również, że sama nazwa domeny odwołuje się jedynie do strony internetowej, jeżeli taka strona istnieje, nie zaś do pochodzenia handlowego towarów lub usług od określonego wytwórcy lub usługodawcy.
Trybunał zgodził się ze stanowiskiem, iż zgłoszony znak towarowy będzie odruchowo postrzegany przez właściwy krąg odbiorców jako odwołanie do adresu strony internetowej z zakresu lotnictwa i lotów, a wiec znak ten ma charakter opisowy i pozbawiony jest charakteru odróżniającego. Jako taki, znak nie mógł zostać zarejestrowany.
„Dwa kurczaki”, będące zarejestrowanymi znakami towarowymi, trafiły przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Chodzi o znaki towarowe, które wykazywały podobieństwo mogące wprowadzić potencjalnych konsumentów w błąd.
W wyroku z dnia 14 maja 2013 r. Trybunał rozważał sprawę dwóch znaków graficznych wykazujących częściową zbieżność w zakresie wskazanych klas towarowych i usługowych. Oba znaki graficzne przedstawiały rysunkowego kurczaka umieszczonego w centralnym punkcie kompozycji znaku, zwróconego w kierunku odbiorcy tą samą stroną. Zwierzęta trzymały po swej prawej stronie kolbę kukurydzy, natomiast jeden z nich posiadał na głowie kapelusz, drugi imitującą kapelusz czerwoną wypustkę. Ponadto oba znaki utrzymane były w tonacji czerwonej. Jeden ze znaków (kurczak I), został zgłoszony do rejestracji jako wspólnotowy znak towarowy, drugi ze znaków (kurczak II) był już zarejestrowany jako krajowy znak towarowy w Hiszpanii na rzecz spółki Sanco.
Po opublikowaniu zgłoszenia rejestracji znaku – kurczaka I, w Biuletynie Wspólnotowych Znaków Towarowych, spółka posiadająca prawa do znaku towarowego – kurczak II, wniosła sprzeciw wobec rejestracji konkurencyjnego znaku towarowego.
Urząd Harmonizacji Rynku Wewnętrznego, jak również podzielające jego stanowisko Izby Odwoławcze OHIM, uwzględniły częściowo sprzeciw spółki Sanco, w pozostałej części go odrzucając. Nieuwzględniona część dotyczyła usług z klasy towarowej 35 – a mianowicie „usługi reklamowe, przedstawicielstwa handlowe, usługi franczyzy, eksport i import” oraz „usługi transportu, składowania i dystrybucji kurczaków”, które zdaniem Izy Odwoławczej nie wykazywały podobieństwa do towarów oznaczonych wcześniejszym znakiem towarowym, a mianowicie do „mięsa, drobiu i dziczyzny, ekstraktów mięsnych” oraz „żywych zwierząt”. Z braku podobieństwa między towarami i usługami oznaczonymi kolidującymi ze sobą oznaczeniami, Izba Odwoławcza wywiodła brak prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd w przypadku zgłoszonego znaku towarowego i wcześniejszego graficznego krajowego znaku towarowego, nie uznając przeprowadzenia porównania spornych oznaczeń za konieczne.
Trybunał na samym początku przytoczył utrwalone orzecznictwo w temacie podobieństwa znaków, a dokładniej kryteriów, które powinny być brane pod uwagę podczas dokonywania analizy spornych znaków. „Należy uwzględnić wszystkie istotne czynniki charakteryzujące wzajemny stosunek tych towarów lub usług. Czynniki te obejmują w szczególności charakter tych towarów lub usług, ich przeznaczenie, sposób używania, podobnie jak to, czy towary lub usługi te konkurują ze sobą, czy też się uzupełniają. Pod uwagę mogą być brane także inne czynniki, na przykład kanały dystrybucji danych towarów.” Samo natomiast prawdopodobieństwo wprowadzenia w błąd odbiorców, należy określać analizując krąg odbiorców, użytkowników mogących skorzystać zarówno z towarów lub usług oznaczonych wcześniejszym znakiem towarowym, jak i z towarów i usług, do których odnosi się zgłoszony znak towarowy.
Sąd w części potwierdził stanowisku Izb Odwoławczych OHIM, dotyczące uznania, że nie zachodzi prawdopodobieństwo między mięsem i drobiem a usługami reklamowymi. Wskazał jednak, że „komplementarności towarów i usług w kontekście prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd nie ocenia się na podstawie istnienia w odczuciu właściwego kręgu odbiorców związku między rozpatrywanymi towarami i usługami z uwagi na ich charakter, sposób używania czy ich kanały dystrybucji, lecz na podstawie istnienia ścisłego związku między tymi towarami i usługami, to jest nieodzowności lub istotności jednych do użycia drugich, mogącego skłaniać konsumentów do uznania, że za produkcję tych towarów lub za świadczenie tych usług odpowiedzialne jest to samo przedsiębiorstwo.” W związku z powyższym Trybunał uznał, iż Izb Odwoławcza zaniechała dokładnego badania w tej materii i popełniła błąd w ocenie komplementarnego stosunku między towarami oznaczonymi wcześniejszym znakiem towarowym a usługami reklamowymi, przedstawicielstwa handlowego, franczyzy oraz eksportu i importu, do których odnosi się zgłoszony znak towarowy.
Trybunał, analizując kolejną przesłankę stwierdził, iż między usługami transportu, składowania i dystrybucji kurczaków, oznaczonymi zgłoszonym znakiem towarowym a kurczakami, objętymi rejestracją wcześniejszego znaku towarowego, istnieje ścisły związek, gdyż kurczaki (żywe i jako mięso) są niezbędne do usług transportu kurczaków. Konsument czy profesjonalista może uznać, że to samo przedsiębiorstwo ponosi odpowiedzialność za dostarczanie tych towarów i za świadczenie usług związanych z ich transportem. Sąd uznał, iż należy stwierdzić nieważność zaskarżonej decyzji również w zakresie dotyczącym ustalenia, że towary oznaczone wcześniejszym znakiem towarowym nie wykazują żadnego podobieństwa do usług transportu, składowania i dystrybucji kurczaków, do których odnosi się zgłoszony znak towarowy, w związku z błędem metodologicznego popełnionym przy dokonywaniu oceny podobieństwa rozpatrywanych towarów i usług, wynikającego z nieodpowiedniego uwzględnienia komplementarności tych towarów i usług.
Trybunał Sprawiedliwości UE w niedawnym wyroku z dnia 18 kwietnia 2013 r. rozstrzygał skierowane do niego zagadnienie prawne dotyczące interpretacji sformułowania „rzeczywiste używanie” zawartego w Rozporządzeniu Rady w sprawie wspólnotowego znaku towarowego. Pytanie prejudycjalne dotyczyło możliwości powoływania się na „rzeczywiste używanie” w przypadku, gdy zarejestrowany znak towarowy używany jest wyłącznie za pośrednictwem złożonego znaku towarowego, którego element on stanowi. Ponadto wątpliwość pojawiła, czy wykładnią pojęcia można również objąć używanie zarejestrowanego znaku towarowego, który jest używany wyłącznie w połączeniu z innym znakiem towarowym, przy czym połączenie tych dwóch znaków jest także zarejestrowane jako znak towarowy.
Spór powstał między dwoma producentami odzieży - spółką Levi Strauss oraz spółką Colloseum. Linie odzieży należące do spółki Levi Strauss sygnowane były powszechnie znanym znakiem towarowym LEVI'S, charakteryzującym się „wszywkami” koloru czerwonego umieszczanymi w górnej części tylnej kieszeni spodni czy spódnic, z napisem LEVI'S. Wszystkie oznaczenia (znak słowny LEVI'S, znak słowno-graficzny – LEVI'S umieszczony w czerwonym prostokątnym elemencie, znak słowno-graficzny w postaci prostokątnej „wszywki” w kolorze czerwonym, umieszczanej u góry prawej tylnej kieszeni) stanowiły wspólnotowe znaki towarowe zarejestrowane na rzecz spółki Levi Strauss.
Spółka Colloseum, wprowadziła na rynek linie odzieży - spodni – do których tylnych kieszeni doszywane były prostokątne czerwone elementy, umieszczane u góry lewej kieszeni, na których widniała nazwa marki.
Spółka Collosem przegrała sprawę z powództwa spółki Levi Strauss, w wyniku której zakazano Colloseum oferowania, sprzedaży i przechowywania w tych celach tego rodzaju spodni. Po wniesieniu kilku odrzuconych apelacji, sąd niemiecki skierował pytanie do Trybunału Sprawiedliwości. Główną kwestią w nim poruszoną była wątpliwa wykładnia pojęcia „rzeczywiste używanie”, co było podnoszone w treści apelacji przez spółkę Colloseum.
Trybunał podkreślił na wstępie, iż pojęcie „rzeczywiste używanie” jest kluczowe, jeżeli spojrzeć na kwestie zachowania praw przez właściciela zarejestrowanego znaku towarowego. W przypadku braku rzeczywistego używania znaku przez pięć lat podlega on sankcjom wskazanym w prawie pochodnym.
Trybunał poruszył następnie kwestie mocy odróżniającej znaku, w których to rozważaniach skład sędziowski kolejny raz wskazał, iż podstawową funkcją znaku towarowego jest zagwarantowanie konsumentom, że dane towary pochodzą z danego przedsiębiorstwa. Cecha odróżniająca znaku „może być wynikiem zarówno używania jako części zarejestrowanego znaku towarowego jednego z jego elementów, jak i używania innego znaku towarowego w połączeniu z zarejestrowanym znakiem towarowym. W obu tych przypadkach wystarczy, by w następstwie tego używania zainteresowany krąg odbiorców faktycznie rozpoznawał towar lub usługę oznaczone wyłącznie znakiem towarowym, o którego rejestrację wniesiono, jako pochodzące z określonego przedsiębiorstwa.”
Trybunał, wracając do rozważań w temacie używania znaku, odróżnił używanie, które ma miejsce przed rejestracją znaku oraz rzeczywiste używanie, już po jego rejestracji.
Zdaniem Trybunału, aby dane używanie mieściło się w pojęciu rzeczywistego używania w rozumieniu rozporządzenia, zarejestrowany znak towarowy, który jest używany wyłącznie jako część innego złożonego znaku towarowego lub w połączeniu z innym znakiem towarowym, dalej musi być postrzegany jako wskazanie pochodzenia danego towaru.
W konkluzji Trybunał doszedł do wniosku, że w przypadku gdy zarejestrowany znak towarowy, który uzyskał swój charakter odróżniający w następstwie używania innego złożonego znaku towarowego, którego element stanowi, jest używany wyłącznie za pośrednictwem tego innego złożonego znaku towarowego lub w przypadku gdy jest on używany wyłącznie w połączeniu z innym znakiem, a połączenie tych dwóch znaków jest ponadto także zarejestrowane jako znak towarowy, wymóg rzeczywistego używania znaku towarowego może zostać spełniony.
Dwie luksusowe marki związane z modą i najnowszymi trendami nie szczędzą energii na walki o prawa do znaków towarowych. Mowa o włoskim domu mody – Gucci, który stwierdził naruszenie swojego prawa do zarejestrowanego znaku towarowego przez amerykańską firmę Guess. Cała sprawa dotyczyła literki „G”, kojarzonej i rozpoznawanej wśród klientów z logiem luksusowej marki Gucci, która była również wykorzystywana do sygnowania kolekcji obuwia przez konkurencyjną firmę – Guess. Oczywiście, sprawa trafiła do sądu. Firma Gucci w 2009 r. złożyła pozwy do sądów w Nowym Jorku i Mediolanie, zarzucając spółce Guess czyn nieuczciwej konkurencji i używanie zastrzeżonego znaku towarowego, w szczególności charakterystycznego „G” umieszczanego na obuwiu pochodzącym z ich kolekcji. Spółce Guess zarzucono nie tylko naruszenie prawa do znaku towarowego, ale również podrabianie elementów kojarzonych z Gucci.
W 2012 r. zakończyła się nowojorska sprawa, w której wyroku sąd uznał roszczenia powoda, zobowiązując Guess do zapłaty odszkodowania w wysokości 4,7 miliona dolarów (prawnicy Gucci'ego twierdzili, iż Guess sprzedał towar z użyciem logotypów naruszających prawa do znaku towarowego za 221 milionów dolarów), które jednak ostatecznie zostało zmniejszone do wysokości 456 tysięcy dolarów. Natomiast sąd mediolański orzekł w maju tego roku na korzyść marki Guess, nakazując jednocześnie unieważnienie kilku włoskich znaków towarowych zastrzeżonych przez dom mody Gucci, w tym charakterystyczny symbol podwójnego „G”. Sąd argumentował swoją decyzję powszechnością podobnego znaku w przemyśle modowym. Tym samym marka Guess została oczyszczona ze wszystkich zarzutów.
Nie ulega wątpliwości, iż sprawa nie została jeszcze definitywnie rozstrzygnięta. Spółka Gucci oświadczyła, iż zamierza złożyć odwołanie od wyroku mediolańskiego sądu. Twierdzenia, które są podnoszone przez prawników włoskiego domu mody, skupiają się na argumencie niewzięcia przez sąd pod uwagę, iż użycie przez oskarżoną firmę znanych i cenionych na całym świecie znaków towarowych Gucci jest bezprawne i pasożytnicze. Guess chce żerować na symbolach i całym wizerunku domu mody Gucci. Aby dowiedzieć się, jakie będzie ostateczne zakończenie sporu, z pewnością przyjdzie nam poczekać kolejne kilka lat.
8 maja 2013 r. Naczelny Sąd Administracyjny rozstrzygał spór o znak towarowy "Peek&Cloppenburg". Konflikt, sięgający 1911 r., toczy się pomiędzy dwiema spółkami o tej samej nazwie Peek & Cloppenburg, które mają siedziby w dwóch różnych niemieckich miastach.
Na terenie Polski spółki działają jako Peek & Cloppenburg Sp. z o.o. oraz Van Graaf Sp. z o.o., chociaż ta ostatnia jeszcze do niedawna działała jako Van Graaf Grupa Przedsiębiorstw Peek & Cloppenburg w Hamburgu.
Początki sporu sięgają 1869 r., kiedy Johann Theodor Peek i Heinrich Cloppenburg powołali do istnienia spółkę, której siedzibą byl Rotterdam, a której nadali nazwę od połączenia swoich nazwisk. W 1901 r. spółka została przeniesiona do Düsseldorfu i działała tam bez większych problemów, dopóki po dziesięciu latach jeden z członków rodziny Cloppenburg nie założył odrębnej spółki Peek & Cloppenburg w Hamburgu.
Obecnie spółki na terenie Niemiec działają jako P&C North z siedzibą w Hamburgu i P&C West z siedzibą w Düsseldorfie.
W Polsce spółki również toczyły spór, który miał się zakończyć w kwietniu 2012 r. wyrokiem Sądu Najwyższego. Sąd utrzymał wówczas w mocy orzecenie zakazujące spółce Van Graaf korzystania ze znaku towarowego "Peek & Cloppenburg" oraz z oznaczenia "Grupa Przedsiębiorstw Peek & Cloppenburg w Hamburgu". Sąd obawiał się bowiem, iż klienci mogli poddać się wrażeniu, że podobnie oznaczone sklepy obu spółek należą do jednego przedsiębiorcy lub sieci handlowej.
Swój udział w sporze miał również Urząd Patentowy RP, który zarejestrował w 2010 r. znak towarowy "Peek & Cloppenburg" na rzecz Van Graaf sp. z o.o., chociaż wcześniej w tym roku taki sam znak towarowy został zarejestrowany na rzecz konkurencyjnej spółki Peek & Cloppenburg. Urząd swooją decyzję umotywował rejestracją znaków dla innych towarów – z jednej strony były to odzież i obuwie, z drugiej – torby, paski i inne wyroby skórzane. Odmienność towarów miała wykluczyć możliwość wprowadzenia klienteli w błąd.
Spółka Peek & Cloppenburg nie zgodziła się jednak z taką argumentacją twierdząc, iż w rzeczywistości towary te sprzedawane są razem i w podobny sposób co stwarza ryzyko, że konsumenci pomylą jednak sklepy obu producentów. Ze spółka zgodził się Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, który uchylił decyzję o rejestracji znaku wydaną przez Urząd Patentowy. Wyrok ten został zaskarżony przez konkurencyjną spółkę do Naczelnego Sądu Administracyjnego.
NSA nie dokonał jednak rozstrzygnięcia sporu, ale nakazał WSA ponowne rozpatrzenie sprawy. Spór o znak sklepów z odzieżą "Peek & Cloppenburg" nie został więc jeszcze zakończony.
7 maja 2013 r. Trybunał Sprawiedliwości wydał kolejne orzeczenie dotyczące wspólnotowych znaków towarowych.
W 1998 r. spółka MIP Metro Group Intellectual Property GmbH&Co. KP zgłosiła do rejestracji w OHIM wspólnotowy znak towarowy słowno-graficzny MAKRO, na który to znak zostało udzielone prawo ochronne w klasach towarowych 9, 35, 36 i 41. W 2003 r. skarżąca spółka Macros Consult GmbH wniosła o rejestrację znaku słownego MAKROS, kwalifikując go w klasach towarowych 35, 36, 41. Znak został zarejestrowany w OHIM w 2005 r. Interwenient, posiadacz zarejestrowanego znaku towarowego MAKRO, wniósł w 2005 r. sprzeciw wobec rejestracji zgłoszonego znaku towarowego dla wszystkich usług określonych we wniosku rejestracyjnym dla tego znaku.
W 2007 r. skarżąca złożyła wniosek o unieważnienie prawa do spornego znaku MAKRO, obejmujący wszystkie towary i usługi, dla których ten znak został zarejestrowany. OHIM zawiesił postępowanie w sprawie sprzeciwu złożonego przez interwenienta, do czasu zakończenia rozpatrywanego postępowania w sprawie unieważnienia prawa do znaku. Wniosek o unieważnienie prawa złożony przez skarżącą został w 2009 r. oddalony przez Wydział Unieważnień, który uznał, iż istnienie wcześniejszego prawa opartego na firmie spółki skarżącej nie zostało dowiedzione z powodu niewykazania przez nią, iż to oznaczenie było używane w obrocie handlowym w dniu zgłoszenia spornego znaku towarowego. Mimo wniesienia przez skarżąca – spółkę Makros Consult GmbH – odwołania od decyzji Wydziału Unieważnień, jej wniosek został również oddalony przez IV Izbę Odwoławczą OHIM.
Sąd uznał, iż powoływanie się na kopie zgłoszenia krajowego znaku towarowego z 1998 r. nie pozwalało stwierdzić rozpoczęcia z tym dniem działalności gospodarczej, tym bardziej, że skarżąca nie dokonała procedury rejestracji. Do uznania istnienia wcześniejszego prawa nie było to wystarczające bez przytoczenia faktu rejestracji działalności handlowej w roku 1998 r. oraz okazania w tym celu stosownych dokumentów. Skarżąca powoływała się ponadto na niemiecką ustawę o ochronie znaków towarowych i innych oznaczeń, w celu dowiedzenia, iż posiada wcześniejsze prawo do znaku towarowego MACROS CONSULT, zgodnie z którą, gdy zachodzi używanie w działalności gospodarczej szyldu czy oznaczenia firmy, można korzystać z ochrony danego oznaczenia na podstawie niemieckiego prawa krajowego.
Sąd w swoim wyroku wskazał na cztery przesłanki, których łączne spełnienie pozwala uzyskać unieważnienie do wspólnotowego znaku towarowego, w przypadku istnienia innego niż znak towarowy oznaczenia. Znak taki musi być używany w obrocie handlowym i mieć znaczenie większe niż lokalne; prawo do tego oznaczenia powinno być nabyte zgodnie z prawem państwa członkowskiego, w którym oznaczenie było używane przed dniem dokonania zgłoszenia wspólnotowego znaku towarowego; uprawniony do tego oznaczenia powinien mieć przyznaną możliwość zakazania używania późniejszego znaku towarowego.
Sąd zauważył ponadto, iż w przypadku istnienia wcześniejszego prawa krajowego do znaku to na wnioskodawcę został nałożony ciężar przedstawienia OHIM nie tylko szczegółowych danych wykazujących, że spełnia on przesłanki wymagane zgodnie z ustawodawstwem krajowym, o którego zastosowanie wnosi, lecz również szczegółowych danych określających treść tego ustawodawstwa.
Sąd oddalił skargę, uznając, iż Izba Odwoławcza nie popełniła błędu słusznie uznając, iż wcześniejsze prawo do znaku nie przysługuje skarżącej.
Nie wykorzystasz renomowanego znaku towarowego dodając literkę
Napisał Adam Bijak18 kwietnia 2013 r. został wydany wyrok w głośnej sprawie milionowego sporu sądowego pomiędzy spółką Viacom i portalem YouTube. Początek konfliktu sięga aż 2007 r.
Viacom żądał od najbardziej znanego portalu z muzyką i filmami odszkodowania w wysokości 1 miliarda dolarów. Spółka twierdziła, że YouTube narusza prawa autorskie do należących do niej ponad 60 tysięcy filmów, jako że bezprawnie znalazły się one na YouTube, co powodowało utratę zysków z nich przez Viacom i powstanie nowych zysków YouTube. Portal ten zarabia bowiem na wyświetlaniu przed lub podczas oglądania filmików reklam.
Zyski portalu musiały więc być niemałe, ponieważ wszystkie filmy zostały razem obejrzane około 500 milionów razy.
W finalnym wyroku w sprawie nowojorski sąd orzekł, iż YouTube chronią zapisy Digital Millennium Copyright Act, jednej z ustaw mających za przedmiot prawo autorskie. Co ciekawe, bo to raczej sądy uznawane są za nieidące z duchem czasu, sąd twierdził również, że Viacom jest w swoim pozwie anachroniczny.
Viacom nie był oczywiście zadowolony z oceny sędziego. Przedstawiciel spółki stwierdził, że sąd w swoim orzeczeniu zignorował wyroki sądów wyższych instancji oraz iż takim postrzeganiem prawa autorskiego lekceważy prawa artystów.
To może jednak nie być jeszcze definitywny koniec sporu, gdyż przegrana spółka zapowiedziała wniesienie apelacji od niezadowalającego ją wyroku. Viacom będzie składał apelację od wyroku, wieloletni spór więc nie dobiegł końca.
5 marca 2013 r. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wydał interesujące orzeczenie z zakresu znaków towarowych. Sprawa dotyczyła znaków towarowych PUPKA – służącego do firmowania akcesoriów pielęgnacyjnych dla dzieci, takich jak chusteczki nawilżające dla niemowląt czy pieluszki dla dzieci i PUPA – oznaczenia sygnującego wyroby kosmetyczne i perfumeryjne.
Właściciel znaku towarowego PUPA, zarejestrowanego również jako wspólnotowy znak towarowy, wnosił o unieważnienie prawa ochronnego przyznanego na znak towarowy PUPKA, powołując się na argument podobieństwa znaków, możliwości wprowadzenia w błąd odbiorców towarów, identyczności kanałów dystrybucji rzeczonych produktów jak również deprecjacji renomy marki PUPA.
Właściciel znaku towarowego PUPKA na odparcie zarzutów podnosił, iż nie zachodzi podobieństwo między znakami przede wszystkim w zakresie kręgu odbiorców, jak również odmienność punktów sprzedaży, to jest w przypadku produktów oznaczonych znakiem PUPKA, sprzedaży wysyłkowej i braku sprzedaży detalicznej.
Urząd Patentowy orzekł o częściowym unieważnieniu prawa ochronnego na znak towarowy PUPKA, w zakresie towarów takich jak "chusteczki nasączane płynami kosmetycznymi do użytku dla dzieci i dla niemowląt" oraz "środki dezynfekcyjne do celów higienicznych w postaci kremów, chusteczek nasączanych płynami dezynfekcyjnymi i preparatów do pielęgnacji skóry". Urząd utrzymał prawo ochronne w zakresie towarów "pieluszki niemowlęce z papieru lub celulozy, pielucho - majtki dla dzieci i niemowląt z papieru lub celulozy".
Rozpatrujące sprawę Kolegium Odwoławcze zauważyło podobieństwo między znakami stwierdzając, iż chusteczki nasączane dla dzieci i niemowląt zawierają także środki kosmetyczne, w związku z czym są wysoce podobne do szeroko pojętych „kosmetyków”. Kolegium ponadto stwierdziło, iż produkty są oferowane do sprzedaży w tych samych punktach z asortymentem higienicznym i kosmetycznym, mają podobne przeznaczenie, a mianowicie lecznicze czy też higieniczne i są także przeznaczone dla tego samego kręgu odbiorców, którymi jest ogół społeczeństwa.
Dokonując oceny spornych znaków organ uznał, iż są one podobne w warstwie fonetycznej jak również wizualnej. Uznano, iż słowo PUPKA nie ma w języku polskim znaczenia fantazyjnego, w związku z czym przez przeciętnego odbiorcę może zostać uznane za zdrobnienie słowa PUPA, a tym samym za kolejny znak należący do właściciela znaku PUPA.
Właściciel znaku towarowego PUPKA, wnosząc apelację do WSA, podniósł zarzut ograniczonej dostępności na polskim rynku produktów marki PUPA, w związku z czym ryzyko pomylenia obu znaków jest znikome z powodu słabej rozpoznawalności. Ponownie podniósł też brak podobieństwa w kwestii przeznaczenia towarów, ich dostępności na tym samym runku czy kręgu odbiorców, do których są kierowane. Zaznaczył również, iż zdrobnienie znaku poprzez dodanie końcówki "-ka" sugeruje, w przeciwieństwie do znaku PUPA, przeznaczenie asortymentu dla innych odbiorców - dzieci, a nie osób dorosłych.
WSA uwzględnił skargę skarżącej, przede wszystkim zarzucając UP, naruszenie zasad procedury administracyjnej. Sąd stwierdził, iż obowiązek wszechstronnego zbadania przez organ materiału dowodowego został uchybiony.
Sąd uznał, że podobieństwo towarów nie jest tożsame z ich identycznością. Podobieństwo występuje w przypadku towarów tego samego rodzaju, o podobnym przeznaczeniu oraz warunkach zbytu.
Niewątpliwie należy przyjąć, że we wszystkich sprawach, w których powstaje problem podobieństwa znaków towarowych, jest on wypadkową dwóch - ściśle ze sobą powiązanych - elementów: po pierwsze - podobieństwa oznaczeń, a po drugie podobieństwa (jednorodzajowości) towarów, dla których znaki są zgłaszane, zarejestrowane lub używane. Oba te czynniki wyznaczają zakres ochrony znaku towarowego. Problem podobieństwa towarów stanowi kwestię wstępną rozstrzyganą przed badaniem podobieństwa oznaczeń.
Sąd stwierdził również, iż Kolegium nie wzięło pod uwagę znaczenia obu znaków. Znak PUPA jest bowiem fantazyjnym oznaczeniem obcojęzycznym i jego znaczenie w języku polskim jest przypadkowe. Znaczenie znaku PUPKA jest natomiast obrane celowo.
Sąd stwierdził, iż nie sposób przyjąć za zdaniem Kolegium Odwoławczego, iż towary z obu znaków skierowane są do tego samego kręgu odbiorców. Organ dokonał co prawda analizy podobieństwa spornych znaków, jednakże w ocenie sądu analiza ta została przeprowadzona w oderwaniu od warunków obrotu towarami oznaczonymi tymi znakami. Nie ulega wątpliwości, iż nie każde podobieństwo pomiędzy znakami powoduje niedopuszczalność rejestracji znaku towarowego, albowiem znaki muszą być podobne w takim stopniu, który mógłby wprowadzać w błąd odbiorców co do pochodzenia towarów, co – zdaniem sądu – nie nastąpiło w przedmiotowej sprawie.
Więcej...
Jak wiadomo, znaki towarowe służą odróżnianiu przez klientów towarów i usług różnych producentów. Znaki takie są również przedmiotem różnego rodzaju umów, w tym umów sprzedaży. Problem z takimi umowami powstaje jednak, kiedy jeden z przedsiębiorców będących stroną niedoprecyzowanej umowy ogłasza upadłość. Sytuacja taka stanowi przedmiot jednego z orzeczeń Sądu Apelacyjnego w Warszawie
Sąd Okręgowy w Warszawie wyrokiem z dnia 30 października 2001 r. ustalił, iż w październiku 1997 spółka Vinax Slavyantsi (z siedzibą w Bułgarii) jako wierzyciel złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości spółki V. Poland. W listopadzie 1997 – spółka V. Poland zawarła ze spółką V.EAD umowy, mocą których przeniosła na tę spółkę wszelkie prawa wynikające z zarejestrowania w Polsce siedmiu znaków towarowych, jak również prawa wynikające ze zgłoszenia do rejestracji w Polsce m. in. znaku towarowego "PLISKA" wykorzystywanego na oznaczenie popularnego bułgarskiego alkoholu. Postanowieniem z marca 1998 r. ogłoszono upadłość spółki V. Poland.
W październiku 1998 r. Syndyk Masy Upadłości spółki V. Poland wytoczył przeciwko spółce V. EAD powództwo o ustalenie, że wskazane wyżej umowy są bezskuteczne w stosunku do masy upadłościowej. W dniu wyrokowania przez Sąd Okręgowy w sprawie niniejszej postępowanie nie było jeszcze zakończone.
W styczniu 1999 r. Syndyk i spółka Dimyat Polska, zawarli umowę, na mocy której syndyk sprzedał przedsiębiorstwo V. Poland rzeczonej spółce, wraz z prawami do objętych sporem znaków towarowych. W grudniu 1997 r. spółka V.EAD złożyła w Urzędzie Patentowym wnioski o zmianę uprawnionego z rejestracji poszczególnych znaków towarowych, jednak postępowanie w tych sprawach zostało przez Urząd zawieszone do czasu rozstrzygnięcia sprawy wytoczonej przez syndyka przeciwko V.EAD. Powództwo dotyczyło ustalenia, że umowy zawarte w listopadzie 1997 r., między spółką V. Poland a. V.EAD są bezskuteczne w stosunku do masy upadłościowej.
W maju 1999 r. spółka Dimyat Polska skierowała przeciwko spółce V.EAD powództwo, w którym domagała się, ustalenia, że zawarte w listopadzie 1997 r. pomiędzy V. Poland spółką z o.o. z siedzibą w Warszawie a spółką V. EAD z siedzibą w Sofii umowy przeniesienia praw do zarejestrowanych, szczegółowo wymienionych w pozwie, jedenastu znaków towarowych oraz przeniesienia praw do zgłoszonych do rejestracji szczegółowo wymienionych trzech znaków towarowych - są bezskuteczne w stosunku do masy upadłości Spółki V.Poland Sp. z o.o. oraz ustalenia, że właścicielem wymienionych znaków towarowych na podstawie umowy ze stycznia 1999 r. jest Spółka Dimyat Polska Sp. z o.o.
Sąd Okręgowy, po ustaleniu stanu faktycznego, stwierdził, iż prawo wytoczenia powództwa o uznanie czynności prawnej za bezskuteczną w stosunku do masy upadłości przysługuje wyłącznie syndykowi. Powód nie jest następcą prawnym syndyka, takiego następstwa nie wywołuje bowiem sprzedaż przedsiębiorstwa w postępowaniu upadłościowym. Powodowi – spółce Dimyat Polska, nie służy żadne roszczenie ani w stosunku do upadłego, ani w stosunku do masy upadłości, nie ma on zatem interesu prawnego w wytoczeniu powództwa. Sąd podkreślił ponadto, iż powód także nie wykazał, że ma interes prawny w ustaleniu, że jest właścicielem wymienionych w pozwie znaków towarowych. Z faktu, że nie tylko pozwany, ale i powód złożyli w Urzędzie Patentowym wnioski o przeniesienie praw z rejestracji tych samych znaków, zdaniem sądu nie wynikało prawo powoda do wytoczenia powództwa o treści żądanej w pozwie. Powództwo w tej materii zostało oddalone.
Wyrok ten, został w drodze apelacji zaskarżony przez powoda – spółkę Dimyat Polska. Sąd Apelacyjny w wyroku z października 2002 r., stwierdził, iż ,,czynności prawne upadłego (będącego spółką) dokonane ze wspólnikiem pod tytułem obciążliwym w ciągu sześciu miesięcy przed złożeniem wniosku o ogłoszenie upadłości - są w stosunku do masy upadłości bezskuteczne''. Umowy, o które chodziło, zostały zawarte po złożeniu wniosku o ogłoszenie upadłości (i przed jej ogłoszeniem).
Na taką, istniejącą z mocy prawa, bezskuteczność w stosunku do masy upadłości Spółki V. Poland umów zawartych w dniu 28 listopada 1997 r. powołała się powódka – spółka Dimyata Polska. Sąd Apelacyjny podkreślił również, iż spółka V. EAD nie domagała się wyłączenia nabytych praw z masy upadłości. Należało zatem ocenić, że umowy z listopada 1997 r. były bezskuteczne wobec masy upadłości, a istniejąca z mocy prawa bezskuteczność oznaczała, że mogła się toczyć egzekucja z przedmiotu objętego taką czynnością. Syndyk zaś umową ze stycznia 1999 r. sprzedał powodowi przedsiębiorstwo upadłej spółki V.Poland, wraz z prawami do znaków towarowych. Analiza przepisów postępowania cywilnego pozwala przyjąć, iż rzeczy i prawa wchodzące w skład sprzedanej masy stały się własnością nabywcy.
Stwierdzając istnienie omawianej bezskuteczności Sąd Apelacyjny, przy zachowaniu toku rozumowania przedstawionego wyżej, doszedł do przekonania, że stronie powodowej przysługują na podstawie umowy zawartej z syndykiem w dniu 15 stycznia 1999 r. prawa do znaków, o które chodzi, w takim zakresie w jakim przysługiwały one upadłemu.
Podsumowując Sąd Apelacyjny zmienił zaskarżony wyrok, postanawiając iż, powodowi – spółce Dimyat z mocy umowy zawartej z syndykiem w dniu 15 stycznia 1999 r. przysługują prawa z rejestracji oznaczonych znaków towarowych i prawa ze zgłoszenia znaków towarowych.
Podobieństwo towarów ma wpływ na podobieństwo znaków towarowych
Napisał Adam Bijak20 marca 2013 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał interesujący wyrok w zakresie znaków towarowych w sprawie T-571/11.
24 maja 2004 r. Groupe Chez Gerard Restaurants Ltd dokonała w OHIM zgłoszenia wspólnotowego słownego znaku towarowego "CLUB GOURMET". Towary, wobec których wniesiono o rejestrację znaku należą do klas 16, 21, 29, 30, 32 i 33 klasyfikacji nicejskiej i stanowią głównie artykuły żywnościowe. 22 lipca 2005 r. skarżąca, hiszpańska sieć domów towarowych El Corte Inglés SA, wniosła o sprzeciw wobec rejestracji zgłoszonego znaku towarowego, wskazując podobieństwo między tym znakiem a wcześniej zarejestrowanym przez siebie znakiem graficznym "CLUB DEL GOURMET, EN.... El Corte Inglés", należącym do klasy 35 klasyfikacji nicejskiej.
Decyzją z dnia 28 lipca 2011 r. Pierwsza Izba Odwoławcza OHIM oddaliła skargę, gdyż uznała, że opis usług objętych wcześniejszym znakiem towarowym zarejestrowanym przez skarżącą jako „zadanie reklamowe” nie pozwala na porównanie z towarami oznaczonymi zgłoszonym znakiem towarowym i nie odpowiada żadnemu z towarów lub żadnej z usług wymienionych w przedmiotowej części klasyfikacji nicejskiej. Ponadto, kolidujące ze sobą znaki towarowe są całościowo różne pod względem wizualnym, pozbawione podobieństwa pod względem fonetycznym i wykazują niewielkie pokrewieństwo pod względem koncepcyjnym.
Skarżąca w skardze do Trybunału podniosła, że zgodnie z praktyką stosowaną do 1997 r. przez hiszpański urząd patentów i znaków towarowych (OEPM) znak-slogan jest chroniony nie tylko w odniesieniu do usług należących do klasy 35, ale także w odniesieniu do towarów i usług należących do klas 29–33 i 42 .
Trybunał wyjaśnił, że skarga ma na celu jedynie kontrolę zgodności z prawem decyzji Pierwszej Izby Odwoławczej OHIM. Nie można powoływać się na nowe okoliczności, które nie nie zostały przedstawione przez strony przed OHIM. Ponadto dodał, że OHIM byłby zobowiązany zbadać z urzędu przepisy krajowe, gdyby skarżąca podnosiła w toku postępowania, że ochrona przyznana jej na wcześniejszy znak towarowy rozciąga się także na towary z klas 29–33 i 42. Skarżąca nigdy jednak nie przytoczyła takiego argumentu. Biorąc pod uwagę powyższe okoliczności Trybunał uznał, że ochrona wcześniejszego znaku towarowego rozciąga się tylko na towary należące do klasy 35, a więc nie można mówić w przedmiotowej sprawie o podobieństwie towarów, a przez to i samych znaków. Między towarami oznaczonymi wcześniej zarejestrowanym znakiem towarowym a towarami objętymi zgłoszonym znakiem towarowym nie ma więc żadnego związku.
Skarga El Corte Inglés została oddalona w całości.
W marcu 2013 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał orzeczenie w sprawie C‑607/11, w kwestii harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym.
Skarżące stacje to komercyjni nadawcy telewizyjni, posiadający przysługujące im na podstawie prawa krajowego prawo własności intelektualnej do swoich przekazów telewizyjnych oraz do filmów i innych elementów zawartych w ich przekazach. Są one finansowane z reklam pokazywanych w nadawanych przez nie przekazach. TVC oferuje usługę nadawania „na żywo” za pomocą Internetu, umożliwiającą użytkownikom bezpośredni odbiór przez Internet niekodowanych przekazów telewizyjnych, w tym przekazów telewizyjnych emitowanych przez skarżące telewizje.
Stacje te wytoczyły wytoczyły przed High Court of Justice (England & Wales) powództwo przeciwko TVC o naruszenie ich praw autorskich do ich przekazów i ich filmów skarżących z powodu, w szczególności, publicznego udostępnienia zakazanego na mocy brytyjskiej ustawy o prawie autorskim. Brytyjski sąd miał problem z ustaleniem, czy podmiot taki jak TVC dokonuje publicznego udostępnienia w rozumieniu dyrektywy 2001/29, jeśli – z pełną świadomością skutków tych działań i z zamiarem pozyskania publiczności dla swoich własnych transmisji – nadaje w Internecie przekazy skierowane do członków publiczności, którzy byliby uprawnieni do odbioru oryginalnego sygnału nadawczego przy wykorzystaniu własnych odbiorników telewizyjnych lub własnych przenośnych komputerów u siebie w domu.
W uzasadnieniu wyroku Trybunał podkreślił, iż celem dyrektywy 2001/29 jest zapewnienie autorom wysokiego poziomu ochrony, umożliwiającego im otrzymanie stosownego wynagrodzenia za korzystanie z ich utworów polegające w szczególności na ich publicznym udostępnianiu. Stwierdził też, że podanie utworów do wiadomości poprzez retransmisję w Internecie naziemnego przekazu telewizyjnego jest dokonywane stosownie do szczególnego technicznego sposobu przekazu, który różni się od sposobu przekazu pierwotnego udostępnienia, musi być ono zostać uznane za „udostępnienie” w rozumieniu art. 3 ust. 1 dyrektywy 2001/29. W konsekwencji taka retransmisja nie może być zwolniona z konieczności uzyskania zezwolenia autorów retransmitowanych utworów, ponieważ są one publicznie udostępniane. Tego wniosku nie podważało według trybunału zastrzeżenie podniesione przez TVC, zdaniem której podanie dzieła do wiadomości w Internecie takie jak dokonane w sprawie, której dotyczy postępowanie główne, stanowi zwykły środek techniczny mający na celu zapewnienie lub poprawę jakości odbioru naziemnego przekazu telewizyjnego w obszarze jego zasięgu. Z dotychczasowego orzecznictwa Trybunału wynika, że pojęcie publiczności, do którego odwołuje się wspomniany przepis, oznacza, iż chodzi o nieokreśloną liczbę potencjalnych odbiorców, i zakłada dodatkowo dość znaczną liczbę osób. Sporna retransmisja utworów przez Internet jest więc skierowana do wszystkich osób przebywających w Zjednoczonym Królestwie, które mają połączenie z Internetem i twierdzą, że posiadają abonament telewizyjny w tym państwie. Osoby te mogą równocześnie mieć dostęp do objętych ochroną utworów, w ramach tzw. „live streaming” przekazów telewizyjnych w Internecie.
Dyrektywa oraz prawo brytyjskie umożliwiają taki sposób transmisji, jeżeli jego celem jest poprawa jakości sygnału. W przedmiotowej sprawie jednak udział TVC polegał na transmisji utworów objętych ochroną, różniącej się od transmisji dokonywanej przez zainteresowaną organizację nadawczą. Udział TVC nie miał więc na celu utrzymania lub poprawienia jakości odbioru transmisji dokonywanej przez stację. W tych okolicznościach wspomniany udział nie mógł zostać uznany za zwykły środek techniczny, w związku z czym Trybunał uznał przesłanki do stwierdzenia naruszenia praw autorskich.
Określenie miejscowości nie zawsze odróżnia znak towarowy
Napisał Adam Bijak14 sierpnia 2008 r. Marek Marszałkowski zgłosił do OHIM graficzny znak towarowy zawierający m.in. element słowny MARKO i dotyczący produktów z klasy 29, głównie mięsa i jego przetworów, a także przetworów warzywnych. 19 lutego 2009 r. Mar-Ko Fleischwaren GmbH & Co. GK, posiadające prawo do wspólnotowego znaku towarowego MAR-KO oznaczającego towary należące do klasy 29, a konkretnie wędliny z wyłączeniem mięsa kaczek i gęsi. OHIM sprzeciw oddalił, nie stwierdzając zagrożenia wprowadzenia konsumentów w błąd. Interwenient odwołał się od tej decyzji.
Izba Odwoławcza częściowo uwzględniła odwołanie, uchylając w określonym zakresie decyzję o oddaleniu sprzeciwu. Uznano, że w ocenie prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd należy odnieść się do „ogółu polskich odbiorców”, gdyż oba oznaczenia funkcjonują na rynku spożywczym, a do przyjęcia istnienia takiego prawdopodobieństwa wystarczy możliwość pomyłki chociażby w części Wspólnoty.
Zauważono, iż część klasyfikacji obydwu znaków się pokrywa – w zakresie produktów mięsnych i przetwórstwa mięsnego, natomiast znak zgłoszony ponadto uwzględnia przetwory warzywne różnego rodzaju. Izba stwierdziła przeciętne podobieństwo wizualne i fonetyczne obydwu znaków, natomiast dostrzegła identyczność zgłoszonego znaku MARKO względem wcześniejszego znaku MAR-KO. Podsumowując, Izba Odwoławcza stwierdziła istnienie prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd w zakresie towarów identycznych.
Skarżący uznał, że Izba nie uwzględniła całości zgłoszonego znaku (nad spornym oznaczeniem istniało słowo „walichnowy” oznaczające miejscowość), który całościowo ma dla polskiego konsumenta konkretne skojarzenia i znaczenie. Zakwestionował też podobieństwo fonetyczne, gdyż całościowo zgłoszony znak ma sześć sylab, a wcześniejszy znak dwie. Ponadto powołał się na myślnik w znaku wcześniejszym, co miałoby znacząco zmieniać jego wymowę. Zwrócił również uwagę na fakt, że zgłoszony znak jest graficzny i posiada konkretne, wyraziste oznaczenie, a znak wcześniejszy jest oznaczeniem jedynie słownym. Podniesiono również, że istnieją ewidentne różnice konceptualne, m.in. taka, iż druga sylaba wcześniejszego znaku brzmi jak gdakanie kury. Wskazał na brak podobieństwa ze względu na różnice w klasyfikacji towarów i usług oraz podkreślił, że zgłoszony znak ma wieloletnią renomę, sięgającą 1995 roku i jest zarejestrowanym znakiem towarowym w Polsce. Ponadto, wydaje się, że odróżniające słowo „walichnowy” będzie kluczowe dla identyfikacji produktów na rynku polskim, gdyż krajowi konsumenci będą kojarzyć tę markę z nazwą miejscowości, zaś niemieccy poznają po niej, że nabywają produkt zagraniczny.
Sąd Pierwszej Instancji przy Trybunale Sprawiedliwości uznał, że nabycie produktów skarżącego nie jest poprzedzone wnikliwą analizą etykiety oraz że nie podważono faktycznego zbiegu części towarów dla których zgłoszony był znak. Ponadto, jeżeli w oznaczeniu graficznym występuje element słowny, to jemu przypisuje się największą siłę odróżniającą, więc oznaczenie MARKO z ewidentnie mniej istotnym słowem „walichnowy”, które jako oznaczenie regionalne w praktyce OHIM cieszy się mniejszym respektem. Odrzucił też argumentację skarżącego w zakresie różnic wizualnych, fonetycznych i konceptualnych. Nie przyjęto również argumentu o renomie i rejestracji znaku, gdyż w analizie wspólnotowych znaków towarowych przyjmuje się, że miałoby to znaczenie dla znaku wcześniejszego, a nie zgłoszonego.
Podsumowując, Sąd potwierdził ustalenia Izby Odwoławczej i wobec odparcia jedynego zarzutu skarżącego, oddalił skargę.