Orzecznictwo

Orzecznictwo (103)

środa, 16 wrzesień 2015 17:56

Kształtujące orzeczenie

Napisał

Wielkimi krokami zbliża się jesień, a wraz z nią – chęć na coś słodkiego. Czasem jednak to właśnie coś słodkiego powoduje spięcia, nawet pomiędzy producentami słodyczy. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał właśnie wyrok w sporze pomiędzy gigantami na rynku słodyczy, rozpoczętym na początku 2014 r., którego przedmiotem był baton Kit-Kat, a konkretnie jedno z jego dostępnych na rynku wydań w postaci czterech połączonych ze sobą waflowych paluszków oblanych czekoladą.

Nestle chciało zarejestrować ten charakterystyczny kształt jako przestrzenny znak towarowy na terytorium Wielkiej Brytanii. Ten pomysł nie spodobał się jednak koncernowi Cadbury, konkurentowi Nestle na rynku słodkości. Spór rozgorzał po zgłoszeniu znaku towarowego. Cadbury sprzeciwił się zgłoszeniu twierdząc, że znak taki nie miałby charakteru odróżniającego. Ze względu na wątpliwości sądu w sprawie, została ona przekazana do Trybunału Sprawiedliwości.

Charakter odróżniający znaku przestrzennego polega na tym, iż dany produkt musiałby być rozpoznawany przez potencjalnych konsumentów po samym kształcie. Potwierdził to teraz i uszczegółowił Trybunał Sprawiedliwości. Wskazał, że dany kształt, aby móc stanowić trójwymiarowy znak towarowy, musi decydować o natychmiastowym rozpoznaniu przez konsumenta pochodzenia towaru od danego producenta.

Nestle ma więc nadal szansę na zmonopolizowanie kształtu popularnego batonika jako znaku towarowego. Udana rejestracja uniemożliwiłaby wielu producentom słodyczy oferowanie słodkości o podobnym kształcie. Musiałaby tego zaniechać również spółka Cadbury, która produkuje podobnie ukształtowany batonik Crispello. Teraz sprawa wróci przed brytyjski sąd. Jeżeli uzna on, że dowody na rozpoznawalność znaku 3D są wystarczające, Nestle dostanie swoją wymarzoną rejestrację.

piątek, 11 wrzesień 2015 16:34

Jak daleko sięga renoma?

Napisał

13 kwietnia 2012 r. wniosku spółka Iron & Smith zwróciła się do urzędu węgierskiego o zarejestrowanie jako krajowego znaku towarowego kolorowego oznaczenia graficznego „be impulsive”. Spółka Unilever wniosła sprzeciw wobec tego zgłoszenia i powołała się na swoje wcześniejsze, wspólnotowe i międzynarodowe znaki słowne „Impulse”.

Ponieważ spółka Unilever nie wykazała szerokiej znajomości tych znaków towarowych na Węgrzech, nie można było ustalić ich renomy jako międzynarodowych znaków towarowych. Niemniej w odniesieniu do  wspólnotowego znaku towarowego, na który powołano się w sprzeciwie, urząd, ze względu na to, że spółka Unilever promowała i sprzedawała w dużych ilościach na terytorium Zjednoczonego Królestwa i Włoch towary chronione owym znakiem towarowym, uznał za wykazaną renomę wspólnotowego znaku towarowego w istotnej części Unii. Z uwagi na okoliczności sprawy urząd stwierdził, że istnieje prawdopodobieństwo, że nieuzasadnione używanie tego znaku towarowego może powodować czerpanie nienależnej korzyści z charakteru odróżniającego lub renomy wspólnotowego znaku towarowego.

Następnie spółka Iron & Smith złożyła wniosek o zmianę decyzji odmawiającej rejestracji, w którym to wniosku zarzuciła zasadniczo, że urząd uznał za wykazaną renomę wspólnotowego znaku towarowego na podstawie procentowego udziału w rynku produktów spółki Unilever wynoszącego 5% w Zjednoczonym Królestwie i 0,2% na terytorium Włoch.

W tych okolicznościach urząd węgierski postanowił zawiesić postępowanie i zwrócić się do Trybunału Sprawiedliwości UE z  pytaniem, czy w celu wykazania renomy wspólnotowego znaku towarowego wystarcza, by znak ten cieszył się renomą w jednym państwie członkowskim, również w przypadku gdy zgłoszenie do rejestracji krajowego znaku towarowego, przeciwko któremu wniesiono sprzeciw na podstawie takiej renomy, zostało dokonane w innym niż rzeczone państwie członkowskim.

Trybunał wskazał w orzeczeniu z 3 września tego roku, że pojęcie „renomy” zakłada pewien stopień znajomości wśród właściwego kręgu odbiorców, który to stopień należy uważać za osiągnięty, gdy wspólnotowy znak towarowy znany jest znaczącej części kręgu odbiorców zainteresowanych oznaczonymi tym znakiem towarami lub usługami. W konsekwencji, gdy istnienie renomy wcześniejszego wspólnotowego znaku towarowego zostało stwierdzone na istotnej części obszaru Unii, która może w danym przypadku pokrywać się z obszarem jednego tylko państwa członkowskiego, należy uznać, że ten znak towarowy cieszy się renomą w Unii i nie można wymagać od właściciela tego znaku wykazania istnienia tej renomy na obszarze państwa członkowskiego, w którym dokonano zgłoszenia późniejszego krajowego znaku towarowego będącego przedmiotem sprzeciwu.

Tym samym, w sytuacji gdy wcześniejszy wspólnotowy znak towarowy zdobył już renomę na istotnej części obszaru Unii, lecz nie wśród właściwego kręgu odbiorców państwa członkowskiego, w którym dokonano zgłoszenia do rejestracji późniejszego krajowego znaku towarowego, którego dotyczy sprzeciw, właściciel wspólnotowego znaku towarowego może skorzystać z  ochrony, jeżeli okaże się, że niebagatelna z handlowego punktu widzenia część tego kręgu odbiorców zna ten znak i dostrzega związek między nim a późniejszym krajowym znakiem towarowym oraz że istnieje albo faktyczne i trwające naruszenie wspólnotowego znaku towarowego w rozumieniu tego przepisu, albo, gdy do niego nie doszło, duże prawdopodobieństwo zaistnienia takiego naruszenia w przyszłości.

środa, 12 sierpień 2015 14:45

Znak towarowy z fantazyjnej krainy

Napisał

W połowie lipca 2015 r. Sąd UE wydał interesujący wyrok w zakresie podobieństwa znaków towarowych do oznaczeń geograficznych.

22 sierpnia 2012 r. Genossenschaftskellerei Rosswag-Mühlhausen eG, dokonała w Urzędzie Harmonizacji Rynku Wewnętrznego (OHIM) zgłoszenia wspólnotowego znaku towarowego „Lembergerland”, dla napojów alkoholowych z wyjątkiem piwa. Zgłoszenie to zostało odrzucone ze względu na to, iż  zgłoszony znak towarowy zawierał oznaczenie geograficzne Lemberg, chronione w Unii Europejskiej dla win pochodzących z Republiki Południowej Afryki. Wino, które miało być opatrywane znakiem, nie wywodziło się jednak z tego miejsca pochodzenia.

OHIM, a także Izba Odwoławcza, do której zwrócił się zgłaszający uznały, że zgłoszony znak towarowy nie stanowi prostego fantazyjnego określenia nowego w stosunku do oznaczenia geograficznego Lemberg. Ponadto uznano, że okoliczność, iż określenie „Lemberg” odnosi się do „estate” (winnicy), a nie do jakiegoś regionu lub obszaru, nie podważa okoliczności, że chodzi tu o oznaczenie geograficzne chronione zgodnie z umową między Wspólnotą a Republiką Południowej Afryki.

Skarżąca spółka już w sporze przed Sądem wskazała, że nie można uważać, iż nazwa Lemberg oznaczająca pojedynczą winnicę stanowi oznaczenie geograficzne. Po drugie, zgłoszony znak towarowy składał się zdaniem zgłaszającego z określenia fantazyjnego, które nie jest zbieżne z nazwą Lemberg, a zatem nie jest w stanie wprowadzać właściwego kręgu odbiorców w błąd.

Sąd nie dał się przekonać twierdzeniom skarżącej, że zgłoszony znak towarowy „Lembergerland” nie odnosi się do oznaczenia geograficznego Lemberg, wymienionego w umowie między Wspólnotą a Republiką Południowej Afryki, lecz stanowi nowe określenie fantazyjne, które ma własne znaczenie oznaczające „górską i bagienną krainę” i nie ma na celu wywołania wrażenia pochodzenia z najmniejszej winnicy Prowincji Przylądkowej Zachodniej, położonej w Republice Południowej Afryki. Sąd stwierdził jednak, że wystarczy, aby znak towarowy zawierał oznaczenie geograficzne bądź elementy pozwalające na pewną identyfikację odnośnego oznaczenia geograficznego lub z nich się składał.

Co więcej, dodatkowe litery tworzące zgłoszone oznaczenie nie mogą nadać mu charakteru fantazyjnego w stosunku do oznaczenia geograficznego „Lemberg”, jako że określenie „lemberger” jest w języku niemieckim przymiotnikiem utworzonym od określenia „Lemberg”, a termin „Land” oznacza w tymże języku „kraina, obszar”, co pozwala rozumieć zgłoszone oznaczenie jako odnoszące się do „krainy Lemberg” lub „obszaru Lemberg”.

W związku z tym, skarżąca spółka nie uzyskała rejestracji swojego znaku towarowego.

poniedziałek, 10 sierpień 2015 14:46

Który sąd wybrać?

Napisał

Problemem przedsiębiorców, których prawa do znaku towarowego są naruszane, jest często kwestia, jaki sąd będzie właściwy miejscowo do rozstrzygnięcia sporu. Mało kto chciałby przecież jechać do sądu na drugi koniec kraju. Chodzi tu w szczególności o sytuację, kiedy naruszenie znaku następuje w Internecie, a więc na przykład poprzez umieszczenie go na stronie internetowej nieuprawnionego podmiotu czy używanie w pozycjonowaniu stron internetowych.

Skoro treści internetowe dostępne są ogólnoświatowo, wybranie właściwego sądu może okazać się nie lada problemem, szczególnie, jeśli strony konfliktu mają siedziby w różnych państwach. Zgodnie z prawem, z zasady właściwy jest sąd odpowiedni dla siedziby strony naruszającej prawo ochronne na znak towarowy lub sąd właściwy dla miejsca naruszenia. Jak jednak ustalić w takim przypadku miejsce naruszenia?

Zgodnie z linia orzeczniczą Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, pozew w sporze dotyczącym naruszenia znaku towarowego może być wniesiony do sądu kraju rejestracji tego znaku lub do sądu właściwego dla siedziby reklamodawcy, który aktywował reklamę naruszającą prawo ochronne na znak towarowy. Trybunał orzekł tak między innymi w wyroku w sprawie C-523/10. Dotyczył on sporu pomiędzy austriackim przedsiębiorstwem Wintersteiger produkującym urządzenia do serwisowania nart i desek snowboardowych a Products 4U z siedzibą w Niemczech, która zajmuje się produkowaniem osprzętu do urządzeń Wintersteiger.

Trybunał Sprawiedliwości uznał, że jurysdykcja sądu oparta jest na ścisłym związku między roszczeniem a sądem miejsca nastąpienia zdarzenia, które wywołało szkodę i jest tym samym wyjątkiem od zasady, że właściwy jest sąd siedziby lub miejsca zamieszkania pozwanego. Takim zdarzeniem było według Trybunału uruchomienie przez reklamodawcę technicznego procesu wyświetlania ogłoszenia, natomiast miejscem naruszenia było miejsce siedziby Products 4U.

wtorek, 04 sierpień 2015 17:28

Niezbędna wiedza

Napisał

Czasami dochodzenie sprawiedliwości przy naruszeniu praw do znaku towarowego może być trudne, jeśli nie wiemy, przeciwko komu walczymy. Tego właśnie dotyczył lipcowy wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE.

Coty Germany zajmuje się produkcją i sprzedażą perfum i posiada licencję wyłączną na wspólnotowy znak towarowy „Davidoff Hot Water”, zarejestrowany dla produktów perfumeryjnych. W styczniu 2011 r. Coty Germany nabyła za pośrednictwem internetowej platformy aukcyjnej flakon perfum opatrzony znakiem towarowym „Davidoff Hot Water”. Kwotę odpowiadającą cenie tego towaru przekazała na wskazany przez sprzedawcę rachunek bankowy prowadzony przez Stadtsparkasse.

Po stwierdzeniu, że zakupiony przez nią towar narusza prawo, Coty Germany zwróciła się do operatora platformy aukcyjnej o podanie jej prawdziwego nazwiska posiadacza konta, z którego sprzedano perfumy, jako że sprzedaż została dokonana pod pseudonimem. Wskazana osoba przyznała, iż jest posiadaczem konta, ale zaprzeczyła, aby dokonała sprzedaży tego produktu, i powołując się na przysługujące jej prawo do zachowania milczenia, odmówiła udzielenia dalszych informacji.  Coty Germany zwróciła się do Stadtsparkasse o podanie nazwiska i adresu posiadacza rachunku bankowego, na który przekazała ona kwotę odpowiadającą cenie zakupionego towaru naruszającego prawo. Stadtsparkasse, powołując się na tajemnicę bankową, odmówiła udzielenia tej informacji.  Coty Germany wytoczyła powództwo przed Landgericht Magdeburg (sąd krajowy w Magdeburgu), który zobowiązał Stadtsparkasse do ujawnienia żądanych informacji. Oberlandesgericht Naumburg (wyższy sąd krajowy w Naumburgu), sąd apelacyjny, do którego zwróciła się Stadtsparkasse, uchylił wyrok wydany w pierwszej instancji i uznał, że wniosek o przekazanie spornych przedmiotowych informacji nie był zasadny. Sprawa trafiła przed Trybunał Sprawiedliwości UE.

Trybunał wskazał, że państwa członkowskie powinny zapewnić, iż w kontekście postępowania sądowego dotyczącego naruszenia prawa własności intelektualnej oraz w odpowiedzi na uzasadnione i proporcjonalne żądanie powoda właściwy sąd może nakazać przedstawienie informacji o pochodzeniu i sieciach dystrybucji towarów lub usług naruszających prawo własności intelektualnej przez każdą osobę, co do której stwierdzono, że świadczy ona na skalę handlową usługi stosowane w działaniach naruszające prawo.

Prawo do informacji, które powinno przysługiwać powodowi w kontekście powództwa dotyczącego naruszenia jego prawa własności, ma bowiem na celu umożliwienie stosowania oraz skonkretyzowanie prawa podstawowego do skutecznego środka prawnego oraz zapewnienie w ten sposób skutecznego wykonywania prawa własności, którego część stanowi prawo własności intelektualnej.

wtorek, 14 lipiec 2015 15:22

Sądowa gra w kolory

Napisał

Kolory mogą nie tylko poprawiać nastrój czy dodawać energii, ale też wiązać się ze znacznymi sumami pieniędzy. O taki znak towarowy, złożony wyłącznie z koloru, a zarejestrowany w Niemczech jako krajowy znak towarowy, toczy się właśnie spór pomiędzy kosmetycznymi gigantami, koncernem Unilever i spółką Beiersdorf.

Niemiecki Sąd Federalny w Monachium zarządził w lipcu 2015 r. kolejne przesłuchanie stron w długotrwałej bitwie między Unileverem i niemieckim Beiersdorfem o krajowy znak towarowy w postaci odcienia niebieskiego, będący elementem oznaczenia  marki Nivea, należącej do tego ostatniego. Unilever już od jakiegoś czasu chce unieważnić znak konkurenta ze względu na brak charakteru odróżniającego.

Niemiecka firma będzie w stanie bronić swojej własności intelektualnej po raz drugi, po wydaniu wyroku, w którym monachijski sąd patentowy uznał, że zasada, że 75 procent konsumentów musi skojarzyć z produktami marki Nivea ten konkretny kolor, aby można go było uznać za znak towarowy, jest zbyt rygorystyczna. W zweryfikowanym wyroku niemiecki sąd uznał, że co najmniej 50 procent konsumentów to wystarczająca liczba, zgodnie z orzecznictwem niemieckiego odpowiednika Sądu Najwyższego.

Bitwy o kolory znaków towarowych bywają dość popularne. Jakiś czas temu głośno było o usiłowaniach Christiana Louboutin dokonania rejestracji jako znaku towarowego charakterystycznych czerwonych podeszw projektowanych przez niego butów. Znak ten został później użyty jako argument w sporze pomiędzy projektantem a domem mody Yves Saint Laurent, który także oferował kilka modeli butów z czerwoną podeszwą. YSL bronił się twierdzeniem, że czerwona podeszwa jako znak towarowy nie ma wystarczającego stopnia charakteru odróżniającego. Sąd rozstrzygający sprawę uznał jednak, że czerwona podeszwa zarezerwowana jest dla towarów Christiana Louboutin, z wyjątkiem butów w kolorze czerwonym, gdyż w tym przypadku zbytnio zlewa się ona z resztą buta i nie wyróżnia go w taki sposób, w jaki powinien to robić znak towarowy.

czwartek, 09 lipiec 2015 17:35

Sztuka przed sądem

Napisał

Mało która dzielnica polskiego miasta jest w literaturze popularnej tak rozsławiona, jak poznańskie Jeżyce. W tych właśnie okolicach dzieje się akcja serii książek dla młodzieży autorstwa Małgorzaty Musierowicz, funkcjonującej pod nazwą Jeżycjada. Na początku 2015 r. autorka zastrzegła to oznaczenie jako znak towarowy. Teraz został on wykorzystany w sądzie, przeciwko innemu gatunkowi literackiemu.

Przedmiotem całego sporu jest tytuł spektaklu Weroniki Szczawińskiej, "Teren badań: Jeżycjada". Nie ma on akcji ani konkretnych bohaterów, składa się zaś z zestawienia rockowych piosenek, których tekst nawiązuje zarówno do mieszczańskiego życia opisywanego w Jeżycjadzie, jak i wprost wymienia nazwiska niektórych bohaterów książek Musierowicz. Każda z piosenek jest też zapowiadana tytułem kolejnej książki z cyklu.

Spektakl był wystawiany w Poznaniu i Warszawie, na festiwalach w Kaliszu, Rzeszowie i Hildesheim w Niemczech. Między innymi za niego Szczawińska otrzymała nominację do Paszportów Polityki w 2014 r. Po interwencji pisarki w Niemczech spektakl grany był już pod tytułem "Teren badań: Zastrzeżony znak towarowy". W Polsce wystawiano go też jako "Teren badań: literatura dziewczęca z poznańskich Jeżyc".

Autorka popularnej młodzieżowej serii książek dopatruje się w tytule naruszenia praw autorskich, dóbr osobistych i praw do zarejestrowanego znaku towarowego. Aktualnie sprawa znajduje się przed sądem który zakazał używania tytułu przedstawienia na czas trwania postępowania. Musierowicz nie wniosła jeszcze do sądu powództwa.

Co ciekawe, Musierowicz nie jest autorką terminu „Jeżycjada”. Wymyślił go przyjaciel pisarki, zmarły w 1992 r. Zbigniew Raszewski, wybitny historyk teatru.

poniedziałek, 22 czerwiec 2015 16:25

Na nowy (wy)rok przybywa problemów na tygrysa skok

Napisał

Dość łatwo porównać znaki, które posiadają zarówno elementy słowne, jak i graficzne. Co jednak zrobić z takimi, które nie mają na przykład elementów słownych? Tej kwestii dotyczył niedawny, majowy, wyrok Sądu UE.

11 maja 2011 r. spółka Cosmowell GmbH dokonała w Urzędzie Harmonizacji w ramach Rynku Wewnętrznego (OHIM) zgłoszenia wspólnotowego znaku towarowego w postaci prostego napisu „GELENK GOLD”, nad którym znajdował się biało-czarny szkic tygrysa w skoku. 

Towary, dla których wniesiono o rejestrację, to produkty farmaceutyczne i weterynaryjne; dietetyczne substancje przystosowane do celów medycznych; dodatki odżywcze; uzupełniające dodatki do żywności do celów leczniczych; dodatki do żywności do celów niemedycznych; mineralne dodatki do żywności.

14 września 2011 r. interwenient, Haw Par Corp Ltd, wniósł sprzeciw wobec rejestracji zgłoszonego znaku. Sprzeciw został oparty między innymi na wcześniejszym graficznym wspólnotowym znaku towarowym, przedstawiającym biało-czarnego tygrysa w skoku, jednak zwróconego w przeciwną stronę. Znak ten również zarejestrowany był dla produktów farmaceutycznych.

30 sierpnia 2012 r. Wydział Sprzeciwów uwzględnił sprzeciw w całości. 29 października 2012 r. skarżąca wniosła do OHIM odwołanie od decyzji Wydziału Sprzeciwów. Izba Odwoławcza OHIM oddaliła odwołanie, potwierdzając istnienie prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd. Zdaniem Izby,   porównanie oznaczeń, na którego potrzeby należało uwzględnić wcześniejszy znak towarowy w postaci, w jakiej został on zarejestrowany, a nie w jakiej był on ponoć używany, co doprowadziło do stwierdzenia, że owe oznaczenia wykazywały przeciętny stopień podobieństwa pod względem wizualnym i wysoki stopień podobieństwa pod względem konceptualnym, natomiast nie można było przeprowadzić porównania tych oznaczeń na płaszczyźnie fonetycznej. Niezależnie od tego, czy znak ten uzyskał charakter odróżniający wzmocniony używaniem w Niemczech, w odczuciu odbiorców istniało prawdopodobieństwo wprowadzenia w błąd.

Rozpatrujący sprawę Sąd I Instancji UE podkreślił, że całościową ocenę prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd w zakresie, w jakim dotyczy ona wizualnego, fonetycznego lub koncepcyjnego podobieństwa kolidujących ze sobą oznaczeń, należy oprzeć na wywieranym przez nie całościowym wrażeniu, ze szczególnym uwzględnieniem ich elementów odróżniających i dominujących. Sposób postrzegania znaków towarowych przez przeciętnych konsumentów danych towarów lub usług odgrywa w całościowej ocenie wspomnianego prawdopodobieństwa decydującą rolę.

Ocena podobieństwa dwóch znaków towarowych nie może ograniczać się do zbadania tylko jednego z elementów tworzących dany złożony znak towarowy i porównania go z innym znakiem towarowym. Przeciwnie, porównania należy dokonać poprzez analizę danych znaków towarowych postrzeganych każdy jako całość, co nie oznacza, że całościowe wrażenie pozostawione przez złożony znak towarowy w pamięci właściwego kręgu odbiorców nie może w niektórych przypadkach zostać zdominowane przez jeden lub kilka z jego składników.

W niniejszej sprawie Izba Odwoławcza z jednej strony przypomniała, że porównanie oznaczeń powinno ograniczać się do uwzględnienia ich w postaci, w jakiej zostały one wpisane do rejestru OHIM, a z drugiej strony stwierdziła, że rozpatrywane oznaczenia wykazują przeciętny stopień podobieństwa wizualnego i wysoki stopień podobieństwa konceptualnego oraz że nie można ich porównać pod względem fonetycznym. Sąd wskazał, że jeżeli strona dokonująca zgłoszenia wspólnotowego znaku towarowego, który był przedmiotem postępowania w sprzeciwu wniesionego na podstawie wcześniejszego znaku towarowego, uważa, że ten ostatni znak był używany wyłącznie w postaci, która zmienia jego charakter odróżniający, to może zażądać przedstawienia dowodu rzeczywistego używania tego wcześniejszego znaku towarowego.

W zaskarżonej decyzji Izba Odwoławcza stwierdziła, że kolidujących ze sobą oznaczeń nie można porównać pod względem fonetycznym, ponieważ wcześniejszy znak towarowy nie zawiera elementów słownych. Sąd uznał, że jeżeli czysto graficzny znak towarowy przedstawia formę, którą właściwy krąg odbiorców jest w stanie z łatwością rozpoznać i skojarzyć z konkretnym i precyzyjnym słowem, to ten krąg odbiorców będzie używał tego słowa do określenia wspomnianego znaku, natomiast jeżeli graficzny znak towarowy zawiera również element słowny, to ów krąg odbiorców będzie co do zasady odnosił się do tego znaku przy użyciu wspomnianego elementu słownego. Izba Odwoławcza błędnie uznała więc, iż w niniejszym wypadku przeprowadzenie porównania kolidujących ze sobą oznaczeń było niemożliwe.

Zdaniem Sądu, kolidujące ze sobą oznaczenia wykazują niski stopień podobieństwa wizualnego i przeciętny stopień podobieństwa konceptualnego, natomiast różnią się od siebie pod względem fonetycznym. W konsekwencji, Sąd uznał nieważność zaskarżonej decyzji.

wtorek, 16 czerwiec 2015 18:00

Sądowe zabawy klockami

Napisał

Klocki Lego to zabawka, która łączy pokolenia. Kolorowe i łatwe do połączenia elementy dają dzieciom i dorosłym dużo zabawy, a producentowi – duże przychody. Ze względu na wysokość tych ostatnich konkurenci Lego chcą produkować jak najbardziej podobne klocki. Uniemożliwiał im to zarejestrowany znak wspólnotowy przedstawiający kształt figurek Lego. Kilka lat temu konkurencyjna spółka Best Lock wniosła o unieważnienie tego znaku. W czerwcu 2015 r. Sąd I Instancji UE utrzymał jednak rejestrację w mocy.

Best Lock, która sprzedaje podobne figurki, wniosła o unieważnienie znaku z tego względu, że kształt towarów – klocków wynika z charakteru samych towarów, z możliwości łączenia ich z innymi zazębiającymi się elementami konstrukcyjnymi, a także ze względu na to, że klocki będące przedmiotem znaku stanowiły rozwiązanie techniczne, które nie powinno być znakiem towarowym.

OHIM oddalił jednak wniosek o unieważnienie prawa do znaku. Best Lock wystąpiła więc z odwołaniem do Sądu o stwierdzenie nieważności decyzji OHIM.

W rezultacie Sąd oddalił wniesioną przez Best Lock skargę i utrzymał decyzję OHIM. Zarzut dotyczący kształtu, jakoby miał on wynikać z charakteru samych towarów został przez Sąd odrzucony z uwagi na to, że Best Lock nie wysunęła żadnego argumentu na poparcie tego twierdzenia.

Sąd wskazał, że kształtem charakterystycznych elementów figurek (głów i kończyn) nie wydaje się łączyć lub też z niego wynikać żaden efekt techniczny, ponieważ elementy te nie umożliwiają w żaden sposób łączenia figurek z zazębiającymi się klockami konstrukcyjnymi. W uzasadnieniu zaznaczono też, że kształt rozpatrywanych figurek nie jest niezbędny do tego, aby umożliwić łączenie figurek z elementami konstrukcyjnymi. Jego celem jest nadanie figurkom cech ludzkich.

Lego może więc na chwilę obecną odetchnąć z ulgą, choć konkurent firmy może jeszcze odwołać się od wyroku do Trybunału Sprawiedliwości.

środa, 03 czerwiec 2015 16:57

Nabici w butelkę

Napisał

3 grudnia 2004 r. spółka Voss zarejestrowała w OHIM trójwymiarowy wspólnotowy znak towarowy w postaci szklanej butelki w kształcie walca z nieprzezroczystą zakrętką o średnicy takiej samej, jak butelki, dla napojów bezalkoholowych i alkoholowych.

17 lipca 2008 r. spółka Nordic Spirit złożyła wniosek o unieważnienie tego znaku towarowego. Decyzją z 10 marca 2010 r. Wydział Unieważnień OHIM w całości oddalił ten wniosek. Stwierdził w szczególności, że kształt spornego znaku towarowego nie jest „powszechny” na rynku napojów, a ze względu na kontrast między przezroczystym korpusem butelki i nakrętką butelka ta znacząco odróżnia się od innych butelek, dzięki czemu może funkcjonować jako znak towarowy.

Nordic Spirit wniosła do OHIM odwołanie od decyzji Wydziału Unieważnień. Izba Odwoławcza OHIM uchyliła tę decyzję i uwzględniła wniosek o unieważnienie znaku towarowego. Uznała, że w świetle orzecznictwa, zgodnie z którym butelki zawierające dane towary pełnią w oczach konsumentów przede wszystkim funkcję opakowania, aby określić pochodzenie towaru i odróżnić go od innych towarów, konsumenci zapoznają się z treścią etykiety na butelce.

Sprawa trafiła przed Trybunał Sprawiedliwości UE, który w maju 2015 r. wydał wyrok w tej sprawie.

Trybunał stwierdził, że Sąd UE, który rozpatrywał spór w pierwszej instancji popełnił błąd w ocenie, pozostawiając bez rozpatrzenia zarzut, jaki Voss podniosła na poparcie skargi w pierwszej instancji, zgodnie z którym Izba Odwoławcza niesłusznie obarczyła ją ciężarem udowodnienia, że sporny znak towarowy ma charakter odróżniający.

Trybunał wskazał jednak, że tylko znak, który w sposób znaczący obiega od norm lub zwyczajów branżowych i z tego względu może pełnić swą podstawową funkcję, którą jest wskazywanie pochodzenia, nie jest pozbawiony charakteru odróżniającego. Wobec tego im bardziej kształt, o którego rejestrację w charakterze znaku towarowego wystąpiono, przypomina najbardziej prawdopodobny kształt, który przybierze dany towar, tym bardziej prawdopodobne jest, że ów kształt pozbawiony będzie charakteru odróżniającego. Stąd też w sytuacji, gdy trójwymiarowy znak towarowy, dla którego wystąpiono o rejestrację, tworzony jest przez kształt towaru, sam fakt, iż kształt ten jest „wariantem” kształtów typowych dla tego rodzaju towarów, nie wystarczy, aby wykazać, iż powołany znak towarowy nie jest pozbawiony charakteru odróżniającego.

Trybunał zgodził się z Sądem, który uznał, że „sposób połączenia [trójwymiarowej przezroczystej butelki w kształcie walca z nieprzezroczystą zakrętką o średnicy takiej samej jak butelka] w rozpatrywanej sprawie stanowi jedynie sumę elementów, z których składa się ten znak, czyli butelki i nieprzezroczystej zakrętki, podobnie jak w przypadku większości butelek służących do przechowywania napojów alkoholowych lub bezalkoholowych obecnych na rozpatrywanym rynku” oraz że „tego rodzaju kształt może być powszechnie używany w obrocie handlowym jako opakowanie towarów objętych rejestracją”, a w rezultacie „sposób połączenia poszczególnych elementów omawianego złożonego znaku towarowego nie sprawia, że znak ten ma charakter odróżniający”. Ostatecznie Trybunał doszedł do wniosku, że sporny znak towarowy, tak jak jest on postrzegany przez właściwy krąg odbiorców, nie pozwala na indywidualizację towarów opatrzonych tym znakiem i odróżnienie ich od towarów pochodzących od innych przedsiębiorstw.