Orzecznictwo (103)
Walcząc w postępowaniu sądowym, nigdy nie można zapominać o porządnym przygotowaniu dokumentacji. W lutym 2014 r. przekonał się o tym znany koncern tytoniowy, Philip Morris.
Spór koncentrował się na próbie Philipa Morrisa rejestracji znaku MARLBORO CLEARTASTE dla towarów tytoniowych w Indonezji. Wniosek ten został odrzucony przez indonezyjski urząd patentowy w oparciu o uprzednią rejestrację CLEAR Japan Tobacco Inc. w tej samej klasie towarów.
Przedsiębiorcy chronią swoje znaki towarowe, jak mogą. Czasami jednak ich roszczenia posuwają się za daleko, gdyż chcieliby zmonopolizować każdy fragment posiadanego oznaczenia. Tak próbował zadziałać w Hiszpanii operator sieci telefonicznej Orange.
Na początku lutego 2014 r. hiszpański Sąd Najwyższy rozsądził ciągnący się od kilku lat spór pomiędzy Orange a firmą telekomunikacyjną Jazztel. Wszystko zaczęło się w roku 2009, kiedy to znany operator telefoniczny chciał nakazać należącej do brytyjskiej spółki-matki spółce Jazztel zaprzestanie używania jej oznaczenia w charakterystycznym pomarańczowym kolorze. Francuska grupa udowadniała swoje twierdzenia zestawieniami danych rynkowych, zgodnie z którymi 49% Hiszpanów rozpoznaje logo Orange, a 80% tej grupy kojarzy je z marką. Spółka wspomagała się również faktem rejestracji znaku towarowego we Francji. Co ciekawe, na rejestrację znaku towarowego w postaci pomarańczowego kwadratu nie zgodził się Urząd Harmonizacji Rynku Wewnętrznego, zajmujący się rejestrowaniem wspólnotowych znaków towarowych. Stwierdził on, że sam pomarańczowy kwadrat nie ma wystarczającego charakteru odróżniającego.
Tym samym sąd stwierdził, że Orange nie ma monopolu na posługiwanie się w Hiszpanii w zakresie oferowania usług telekomunikacyjnych znakiem towarowym składającym się z kwadratu w określonym odcieniu koloru pomarańczowego. Finalnie sąd orzekł, że kolor używany przez Orange jest jednym z najbardziej powszechnych na rynku i dlatego powinien być dostępny dla ogółu operatorów. Spółka będzie się więc musiała nadal dzielić używanym przez nią kolorem.
Bliźniacy czy tylko rodzeństwo? O podobieństwie znaków towarowych
Napisał Adam BijakCzasami bardzo trudno stwierdzić, czy znaki towarowe są do siebie podobne na tyle, żeby wprowadzać potencjalnych konsumentów w błąd. W takich przypadkach może pomóc Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej, jak to miało miejsce w sprawie rozsądzonej na początku 2014 r.
31 października 2003 r. Advance Magazine Publishers, Inc. dokonała zgłoszenia wspólnotowego znaku towarowego „TEEN VOGUE” dla takich towarów, jak: „odzież, obuwie, nakrycia głowy; części i akcesoria do wszystkich uprzednio wymienionych towarów”.23 marca 2007 r. spółka Nanso Group Oy wniosła sprzeciw wobec rejestracji zgłoszonego znaku, oparty na wcześniejszym szwedzkim słownym znaku towarowym „VOGUE”, zarejestrowanym dla podobnych towarów oraz na szwedzkim znaku słowno-graficznym.
6 lutego 2014 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał interesujący wyrok z zakresu ochrony znaków towarowych i praw autorskich.
W styczniu 2010 r. Martin Blomqvist, zamieszkały w Danii, zamówił przez chińską stronę internetową sprzedaży wysyłkowej zegarek określony jako zegarek marki Rolex. Zamówienie zostało dokonane i zapłacone za pośrednictwem angielskiej strony internetowej sprzedawcy. Sprzedawca ten wysłał zegarek z Hongkongu przesyłką pocztową. Przesyłka ta po przybyciu do Danii została skontrolowana przez duńskie organy celne. Organy te zawiesiły dopuszczenie zegarka do obrotu, podejrzewając podrobienie oryginalnego zegarka marki Rolex i naruszenie praw autorskich do odnośnego modelu. Poinformowały one o tym w dniu 18 marca 2010 r. producenta zegarków Rolex i M. Blomqvista.
Rolex zażądał w związku z tym, zgodnie z procedurą przewidzianą przez rozporządzenie celne, utrzymania zawieszenia dopuszczenia do obrotu po stwierdzeniu, że rzeczywiście chodzi o towar podrobiony, i zażądał od M. Blomqvista zgody na zniszczenie zegarka przez organy celne. Martin Blomqvist, podnosząc, iż zakupił ten zegarek zgodnie z prawem, sprzeciwił się temu zniszczeniu.
Rolex wniósł w związku z tym do Søog Handelsretten (sądu gospodarczego) pozew o nakazanie M. Blomqvistowi zawieszenia dopuszczenia do obrotu i zniszczenia zegarka bez odszkodowania. Sąd uznał powództwo Rolexa. Martin Blomqvist wniósł odwołanie do Højesteret. Sąd ten zastanawiał się nad realnością naruszenia prawa własności intelektualnej, która to przesłanka jest konieczna do wprowadzenia w życie rozporządzenia celnego, wtedy gdy dla zastosowania tego rozporządzenia konieczne jest, po pierwsze, aby chodziło o naruszenie prawa autorskiego lub prawa do znaku chronionego w Danii, i po drugie, aby zarzucone naruszenie miało miejsce w tym samym państwie członkowskim. Ponieważ ustalono, że M. Blomqvist zakupił zegarek do użytku osobistego i że nie naruszył duńskiego prawa autorskiego i prawa o znakach, sądowi odsyłającemu nasuwa się pytanie, czy sprzedawca naruszył prawo autorskie i prawo o znakach w Danii. W konsekwencji oraz w świetle orzecznictwa Trybunału Højesteret zastanawiał się, czy w niniejszej sprawie zachodziło publiczne rozpowszechnianie w rozumieniu dyrektywy w sprawie znaków towarowych i rozporządzenia w sprawie wspólnotowego znaku towarowego. Sprawa znalazła więc finał w Trybunale Sprawiedliwości.
Zgodnie z definicją pojęć „towarów podrobionych” i „towarów pirackich” zawartą w rozporządzeniu celnym, pojęcia te dotyczą naruszeń znaku towarowego, prawa autorskiego lub praw pokrewnych bądź też wzoru, znajdujących zastosowanie na mocy przepisów Unii lub na mocy prawa krajowego państwa członkowskiego, w którym zwrócono się do organów celnych o podjęcie działań. Wynika stąd, że chodzi wyłącznie o naruszenia praw własności intelektualnej, które przyznane są w prawie Unii i prawie krajowym państw członkowskich.
Rozporządzenie celne nie ustanawia w tym zakresie żadnego nowego kryterium umożliwiającego ocenę istnienia naruszenia praw własności intelektualne. W konsekwencji naruszenie takie może być podnoszone w celu uzasadnienia interwencji organów celnych na podstawie tego rozporządzenia tylko wtedy, gdy sprzedaż danego towaru może wpływać na prawa przyznane na warunkach przewidzianych przez dyrektywę w sprawie znaków towarowych i przez rozporządzenie w sprawie wspólnotowego znaku towarowego.
Trybunał przypomniał, że właściciel znaku towarowego jest uprawniony na podstawie dyrektywy w sprawie znaków towarowych i rozporządzenia w sprawie wspólnotowego znaku towarowego do zakazania osobie trzeciej, która nie posiada jego zgody, używania oznaczenia identycznego z owym znakiem dla towarów lub usług identycznych z tymi, dla których znak jest zarejestrowany, jeżeli używanie to ma miejsce w obrocie handlowym i wpływa lub może negatywnie wpływać na pełnione przez znak funkcje. Zgodnie zaś z dyrektywą o prawach autorskich autorom przyznawane jest wyłączne prawo do zezwalania lub zabraniania jakiejkolwiek formy publicznego rozpowszechniania oryginału swoich utworów lub ich kopii w drodze sprzedaży lub w inny sposób. Trybunał stwierdził, że publiczne rozpowszechnianie charakteryzuje się szeregiem następujących po sobie transakcji, począwszy od zawarcia umowy sprzedaży, do jej wykonania w drodze dostawy na rzecz jednego z klientów. W związku z tym handlowiec jest odpowiedzialny za każdą dokonaną przez siebie lub na swój rachunek transakcję prowadzącą do „publicznego rozpowszechniania” w państwie członkowskim, gdzie rozpowszechniane towary są chronione prawem autorskim. W tych okolicznościach prawo Unii wymaga, aby sprzedaż ta została uznana na terenie państwa członkowskiego za formę publicznego rozpowszechniania w rozumieniu dyrektywy o prawach autorskich lub za objętą pojęciem używania w obrocie handlowym w rozumieniu dyrektywy w sprawie znaków towarowych lub rozporządzenia w sprawie wspólnotowego znaku towarowego. Istnienie takiego publicznego rozpowszechniania należy uznać za istniejące w przypadku zawarcia umowy sprzedaży i wysyłki.
W ten sposób towary pochodzące z państwa trzeciego i stanowiące imitację produktu chronionego w Unii Europejskiej prawem znaku towarowego lub kopię produktu chronionego w Unii prawem autorskim, prawem pokrewnym lub wzorem mogą naruszać wskazane prawa, a zatem zostać uznane za „towary podrobione” lub „towary pirackie”, jeżeli zostanie udowodnione, że są one przeznaczone do wprowadzenia do obrotu w Unii, przy czym dowód taki zostaje przedstawiony, w szczególności gdy okaże się, że wskazane towary zostały sprzedane klientowi w Unii lub były przedmiotem oferty sprzedaży bądź reklamy skierowanej do konsumentów w Unii.
Tymczasem wiadomo, że w sprawie głównej sporny towar stanowił przedmiot sprzedaży na rzecz klienta w Unii, a zatem sytuacja taka nie jest w każdym razie porównywalna z sytuacją towarów oferowanych na „stronie sprzedaży online” ani też z sytuacją towarów wprowadzanych na terytorium Unii objętych procedurą zawieszenia. W związku z tym sama tylko okoliczność, że do sprzedaży doszło za pośrednictwem internetowej strony sprzedaży wysyłkowej położonej w państwie trzecim, nie może skutkować pozbawieniem właściciela prawa własności intelektualnej do towaru stanowiącego przedmiot sprzedaży ochrony wynikającej z rozporządzenia celnego, przy czym nie ma konieczności badania, czy towar taki stanowił ponadto przed tą sprzedażą przedmiot publicznej oferty lub reklamy skierowanych do konsumentów Unii.
Zdaniem Trybunału, z uwagi na ogół powyższych rozważań na przedstawione pytania należy odpowiedzieć, iż rozporządzenie celne należy interpretować w ten sposób, że posiadacz prawa własności intelektualnej do towaru sprzedawanego osobie zamieszkałej na terytorium jednego z państw członkowskich za pośrednictwem strony internetowej sprzedaży wysyłkowej położonej w państwie trzecim korzysta, w chwili, w której towar ten wkracza na terytorium tego państwa członkowskiego, z ochrony zagwarantowanej temu posiadaczowi przez rzeczone rozporządzenie na samej tylko podstawie nabycia tego towaru. W tym celu nie ma konieczności, aby ponadto przed sprzedażą odnośny towar stanowił przedmiot oferty sprzedaży lub reklamy skierowanej do konsumentów tego samego państwa.
Nie ma chyba osoby, która nie znałaby biżuteryjnej marki Tiffany, znanej chociażby z kultowego filmu „Śniadanie u Tiffany’ego”. Ostatnio jednak Tiffany ma kłopoty, przez które zagrożony staje się znak towarowy firmy.
Przed amerykańskim sądem toczy się spór pomiędzy słynną firmą jubilerską Tiffany& Co a Costco Wholesale Corp, największą w Stanach Zjednoczonych siecią sklepów magazynowych dostępnych na zasadzie przywileju członkowskiego. Tiffany pozwał Costco, który prowadzi sieć placówek magazynowych, w Walentynki 2013, który to dzień jest jednym z największych dni sprzedażowych Tiffany'ego. Jubiler twierdził, że Costco wprowadzało klientów w błąd, oznaczając oferowane w sklepie pierścionki napisem „Tiffany setting” (ang. oprawa Tiffany) i używając znaku na terenie całego sklepu. Zdaniem firmy jubilerskiej, takie działanie mogło spowodować u klientów przekonanie, że nabywają oryginalną biżuterię marki Tiffany. Właściciele Costco tłumaczyli się zaś, ze ich działania nie mogły wprowadzić klientów w błąd, ponieważ nie twierdzili oni, że oferują oryginalną biżuterię marki, ale informowali jedynie, że pierścionki dostępne w sklepie wykonane są na bazie oprawy używanej przez markę Tiffany, która stała się charakterystycznym elementem wykorzystywanym w produkcji pierścionków.
Firmy produkujące leki to zazwyczaj międzynarodowe koncerny, które oferują swoje towary na rynkach w różnych krajach. Czy zawsze jednak to samo lekarstwo kupimy pod taką samą nazwą? Często okazuje się, że nie. Wydawałoby się, że nie stanowi to jakiegoś szczególnie dużego problemu, jednak, jak widać poniżej, zmiana nazwy leku na rynek w innym kraju może wywołać poważny konflikt.
Pod koniec 2013 r. przed jednym z brytyjskich sądów toczył się spór pomiędzy Speciality European Pharma Ltd a Doncaster Pharmaceuticals Group Ltd. Sprawa dotyczyła importu równoległego i rebrandingu (zmiany znaku towarowego, którym opatrzony był lek) w odniesieniu do produktu leczniczego zawierającego konkretną substancję czynną, chlorek trospium.
Jeden z najbardziej znanych dostawców aplikacji i gier społecznościowych – Zynga - wygrał jesienią 2013 r. spór o znak towarowy z największym na świecie producentem zabawek i gier – firmą Mattel. W tym samym tygodniu angielski sąd orzekł, że gra słowna produkcji Zynga - "Scramble with friends" nie narusza praw firmy Mattel do jej klasycznej gry planszowej „Scrabble”. Mattel pierwotnie złożyła pozew przeciwko Zynga, twierdząc, że użycie słowa "Scramble" może powodować dezorientację wśród konsumentów i mylić się ze znakiem firmy Mattel - "Scrabble".
W finalnym orzeczeniu sędzia stwierdził jednoznacznie, że znak towarowy "Scramble with friends" jest na tyle odmienny od znaku towarowego "Scrabble", iż nie jest możliwym wprowadzić w błąd konsumentów. Jednak w argumentacji sędziego firma Mattel może dostrzec promyk nadziei. Według Sądu, gdy zbyt szybko spojrzymy na logo aplikacji, sprawia ono podobne wrażenie, jak znak towarowy „Scrabble”, istnieje więc możliwość pomylenia się. Mimo że Zynga utrzyma prawo do używania nazwy "Scramble with friends", będzie prawdopodobnie musiała zmienić sposób wyświetlania się nazwy w aplikacji. Obecnie logo słowo ukazuje "Scramble" wraz z zakręconym "M", co stanowi pewne trudności w dostrzeżeniu go, ponieważ przypomina literę "B".
Książki dla wszystkich czy dla wlaścicieli praw autorskich?
Napisał Adam BijakW ostatnim czasie, pod koniec października 2013 r., amerykański sąd apelacyjny skierował do ponownego rozpatrzenia sprawę wniesioną przez Zrzeszenie Pisarzy i Niezależnych Twórców., a dotyczącą usługi Google Books, umożliwiającej darmowe korzystanie z niektórych książek.
Google Books jest projektem mającym na celu skanowanie, digitalizację oraz dystrybucję wszystkich książek, jakie kiedykolwiek zostały napisane i uczynienie ich możliwymi do wyszukania w sieci. Książki w „wolnym dostępie” umieszczone są w całości lub w części, w formie pełnotekstowego druku, a wszystko to bez zgody właścicieli do praw autorskich.
Znany amerykański klub motocyklowy Hells Angels wniósł w październiku 2013 r. pozew w sprawie naruszenia znaku towarowego, oskarżając rapera Young Jeezy i dom towarowy Dillard o wykorzystanie jego logo bez zezwolenia. Hells Angels nie podobało się logo będące motywem przewodnim w linii odzieży rapera Jeezy o nazwie 8732 Apparel . Dom handlowy Dillard, który prowadzi sprzedaż linii i sprzedał już część zaskarżonych towarów, został również uznany przez klub motocyklowy za winnego naruszeń.
Na pierwszy rzut oka podobieństwo logo ubrań z linii 8732 Apparel i logo słynnego gangu motocyklistów jest oczywiste. Oba posiadają czerwony napis na białym tle, w układzie kolistym, z tyłu konkretnych elementów odzieży. Na środku jednego i drugiego oznaczenia jest ludzka głowa ze skrzydłami. I chociaż na logotypie używanym w linii odzieżowej dookoła znaku są inne oznaczenia słowne, zaś logo używane przez motocyklistów ma zawsze napis przedstawiających ich nazwę, Hells Angels twierdzą, że to wystarczy , by konsumenci mogli zostać wprowadzeni w błąd. Linia odzieży 8732 Apparel ma własną stronę internetową, która obejmuje całą linię odzieży, w tym koszulki , kurtki, spodnie, jeansy i akcesoria.
W chwilach zmęczenia bardzo wiele osób sięga po napoje energetyzujące. Ze względu na popularność, jaką cieszą się one wśród klientów, napoje te stanowią spory segment rynku spożywczego. Tym samym, rośnie wartość znaków towarowych, którymi oznaczane są takie napoje.
O jeden z takich znaków towarowych już od kilku lat ciągnie się sądowy spór. Mowa o niewykorzystywanym obecnie na rynku znaku "Tiger". Jest to pseudonim polskiego boksera, Dariusza Michalczewskiego, który na początku firmował produkowany przez spółkę FoodCare napój swoim wizerunkiem. Bokser i producent napoju pokłócili się jednak o udziały w zysku ze sprzedaży napoju, a sprawa została przez Michalczewskiego wniesiona do sądu.
Więcej...
W przypadku wygrania przez przedsiębiorcę sporu sądowego z zakresu nieuczciwej konkurencji, może on nakazać stronie przegranej publikację w prasie oświadczenia o naruszeniu przez niego prawa. Na tej podstawie powstało pytanie, które musiał rozstrzygnąć Sąd Najwyższy.
W wyroku z 17 maja 2013 r. Sąd Najwyższy ocenił, iż ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji nie wyklucza żądania powoda, aby pozwany, który dopuścił się czynu nieuczciwej konkurencji, zamiast złożyć oświadczenie o treści wskazanej przez powoda, zawierające przykładowo przeproszenie powoda czy wyrazy ubolewania z powodu dopuszczenia się czynu nieuczciwej konkurencji, opublikował, na własny koszt, treść sentencji wyroku sądowego, rozstrzygającego spór między stronami.
Powódka, spółka B. P. sp. z o.o. w Z., domagała się między innymi nakazania stronie pozwanej - B. S. sp. z o.o. w W. zaniechania umieszczania na opakowaniach (butelkach) win etykiet, zawierających oznaczenie słowne „VARNA”, nakazania pozwanej spółce zaniechania oferowania i wprowadzania do obrotu win w opakowaniach (butelkach), opatrzonych etykietami zawierającymi oznaczenia „VARNA” oraz zobowiązania pozwanej spółki do opublikowania, na jej koszt, wyroku zapadłego w sprawie, w formie ogłoszenia w dzienniku „Rzeczpospolita”.
Jest oczywistym, że znakiem towarowym może być nazwa wymyślona przez przedsiębiorcę dla oznaczenia konkretnego produktu lub grafika wykonana w tym samym celu. Czy jednak może być znakiem towarowym pewna charakterystyczna cecha opakowania produktu, jak na przykład powierzchnia butelki wina musującego? Na takie pytanie musiał odpowiedzieć Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w wyroku z 20 października 2011 r.
1 kwietnia 1996 r. Freixenet złożyła w OHIM dwa zgłoszenia wspólnotowych znaków towarowych dotyczące spornych oznaczeń. W obu zgłoszeniach Freixenet wskazała, że znaki towarowe, o których rejestrację wnosiła, należały do kategorii „inne” i polegały na sposobie prezentacji towaru. We wniosku, który legł u podstaw wyroku w sprawie T 109/08, Freixenet rościła sobie prawo do koloru „złoty, matowy” i opisywała znak towarowy jako „białą, oszronioną butelkę, która, gdy wypełnia się winem, przyjmuje złoty, matowy kolor, jak gdyby była pokryta szronem”. W wyroku w sprawie T 110/08, Freixenet rościła sobie prawo do koloru „czarny matowy” i opisywała znak towarowy jako „czarną, matową, oszronioną butelkę”. Do wspomnianych wniosków załączono ponadto oświadczenie Freixenet, że „celem znaku towarowego nie jest uzyskanie prywatnej i wyłącznej ochrony w odniesieniu do kształtu butelki, lecz szczególnego wyglądu jej powierzchni”. Znak zgłoszono dla win musujących. Ekspert OHIM oddalił wnioski o rejestrację znaków towarowych z tym uzasadnieniem, że rozpatrywane znaki towarowe były pozbawione charakteru odróżniającego a przedstawione przez Freixenet dowody nie pozwalały na stwierdzenie istnienia charakteru odróżniającego tych znaków w następstwie używania. Freixenet wniosła o zmianę niekorzystnej dla niej decyzji i na skutek odwołań sprawa trafiła przed Trybunał.
W rynkowych działaniach przedsiębiorcy często niestety dopuszczają się wprowadzenia konsumentów w błąd ze względu na wykorzystywane znaki towarowe. Jak jednak oceniać takie wprowadzenie w błąd? O tym rozstrzygnął w wyroku z 29 kwietnia 2012 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi.
Spór dotyczył wykorzystywania przez przedsiębiorcę znaków towarowych i ogólnej kolorystyki opakowań masła osełkowego, należących do jego konkurenta.
Sąd Apelacyjny stwierdził w sprawie, iż chociaż zgodnie z przepisami ustawy prawo własności przemysłowej, prawo ochronne na znak towarowy nie daje uprawnionemu prawa zakazywania używania przez inne osoby w obrocie oznaczeń wskazujących w szczególności na cechy i charakterystykę towarów, ich rodzaj, ilość, jakość, przeznaczenie, pochodzenie czy datę wytworzenia lub okres przydatności, to warunkiem zastosowania tego wyjątku jest używanie chronionych oznaczeń tylko jako opisowych, w więc wyłącznie w celu poinformowania odbiorców o cechach towarów.
Nieuczciwe praktyki rynkowe a staranność przedsiębiorcy
Napisał Adam BijakW idealnym świecie wszyscy przedsiębiorcy zawsze kierowaliby się w swoim postępowaniu zasadami uczciwej konkurencji. Niestety, w rzeczywistości nierzadko przedsiębiorcy postępują wbrew tym regulacjom. Ciekawą sprawę z zakresu nieuczciwej konkurencji rozpatrywał jesienią 2013 r. Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Biuro podróży z Innsbrucku Team4, które podpisało z kilkoma hotelami w Alpach umowy na wyłączność wynajmowania pokoi, wpisało tę informację do swoich broszur reklamowych. Właściciele hoteli złamali jednak umowne obietnice i zawarli umowy najmu również z konkurencyjną firmą GHS. Wówczas ta ostatnia wniosła do austriackiego sądu o zakazanie Team4 używania w jego katalogach informacji o wyłączności na rezerwację. Sądy krajowe oddaliły powództwo, motywując to dotrzymaniem przez Team4 staranności zawodowej. Kolejny austriacki sąd wniósł jednak do Trybunału Pytanie, jak należy rozumieć przepisy dyrektywy dotyczącej nieuczciwych praktyk handlowych wobec konsumentów: czy należy brać pod uwagę punkt widzenia odbiorcy reklamy i przedsiębiorcy, który się nią posłużył, czy wystarczy stwierdzenie możliwości wprowadzenia w błąd konsumenta.