Wyświetlenie artykułów z etykietą: Prawo autorskie

poniedziałek, 03 wrzesień 2018 18:15

Nintendo walczy z piratami

Nintendo wystąpiło z roszczeniami o naruszenie praw autorskich, praw do znaków towarowych, a także czyny  nieuczciwej konkurencji przeciwko operatorowi witryny internetowej, oferującej nielegalne wersje gier z biblioteki Nintendo, zapisanych w formie plików ROM (tzw. emulacji). W sprawie już doszło do pierwszych sukcesów – sąd nakazał zamknięcie witryn LoveROMS.com i LoveRETRO.co, należących do Jacoba Mathiasa i jego firmy Mathias Designs LLC. – sprawców zamieszania.  Jak podkreśliło w pozwie Nintendo, proceder, jakiego dopuszczali się pozwani, polegał na kopiowaniu plików gier z specjalnych kartridżów, a następnie udostępnianiu ich w Internecie do pobrania. Uruchomić je można było z komputera czy telefonu za pomocą specjalnego oprogramowania zwanego emulatorem, które naśladowało funkcjonowanie fizycznych konsol do gier.

Serwisy LoveROMS.com i LoveRETRO.co ponoć udostępniły online tysiące tytułów Nintendo za darmo. Nintendo twierdzi, że tylko 10 najpopularniejszych gier na stronie LoveROMs.com, do których Nintendo posiada prawa autorskie i prawa do znaków towarowych, zostało pobranych ponad 60 milionów razy. Co więcej, strona LoveROMs.com rzekomo jest odwiedzana 17 milionów razy miesięcznie.

W związku z powyższym Nintendo żąda także pokaźnego odszkodowania.

Dział: Aktualności

Jeżeli ktokolwiek miał wątpliwości co do wykorzystywania dostępnych w internecie zdjęć, to zapadłe niedawno orzeczenie Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (ETS) powinno je ostatecznie rozwiać. Z pytaniem prawnym do ETSu zwrócił się Federalny Trybunał Sprawiedliwości w Niemczech. Sąd ten rozpatrywał sprawę z powództwa fotografa Dirka Renckhoffa przeciwko szkole średniej w Nadrenii Północnej-Westfalii.
Sprawa zaczęła się od prezentacji ucznia niemieckiej szkoły, który zamieścił w swojej pracy zdjęcie ściągnięte ze strony podróżniczej. Następnie prezentacja została udostępniona na stronie szkoły. Autorem zdjęcia był nie kto inny jak Dirk Renhoff. Gdy fotograf odkrył, że jego zdjęcie znajduje się na szkolnej stronie, zażądał od szkoły odszkodowania w wysokości 400 Euro. Renhoff argumentował, że wyraził zgodę wyłącznie na wykorzystanie jego zdjęcia na stronie podróżniczej, zatem wykorzystanie na stronie szkoły stanowiło naruszenie jego praw autorskich. 
Sprawa toczyła się następnie przed niemieckim sądem, który powziął wątpliwości co do interpretacji pojęcia „publicznego udostępniania”, o którym mowa w Dyrektywie 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. „w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym”. Zgodnie z art. 3 ust. 1 tej dyrektywy państwa członkowskie powinny zapewnić autorom wyłączne prawo do zezwalania lub zabraniania na jakiekolwiek publiczne udostępnianie ich utworów, drogą przewodową lub bezprzewodową, w tym udostępnianie  taki sposób, że osoby trzecie mają dostęp do tych utworów w wybranym przez siebie miejscu i czasie. Sąd rozpoznający sprawą w Niemczech zwrócił się do ETSu o interpretację „publicznego udostępniania”.
Po zapoznaniu się ze sprawą Trybunał stwierdził, że co do zasady każde wykorzystanie utworu bez zgody jego autora stanowi naruszenie praw autorskich. Tym samym ETS potwierdził, że nie jest dopuszczalne wykorzystanie w internecie fotografii bez zgody autora tylko dlatego, że fotografia jest dostępna na innej stronie w sieci. 
Powyższa wypowiedź ETSu nie powinna wzbudzać kontrowersji. Ważne natomiast, że ETS podkreślił różnicę pomiędzy pobraniem fotografii z innej strony i jej udostępnieniem w internecie a udostępnieniem na stronie internetowej linku do zdjęcia. Ta druga sytuacja nie jest uważana za publiczne udostępnianie i nie narusza niczyich praw autorskich.

Dział: Prawo autorskie
poniedziałek, 11 czerwiec 2018 12:11

Czyje jest “LOVE”?

Robert Indiana, rzeźbiarz, którego najbardziej znane dzieło wytyczyło kurs dla sztuki publicznej na całym świecie, zmarł kilka dni temu na odległej wyspie u wybrzeży stanu  Maine, gdzie mieszkał w odosobnieniu. Miał 89 lat. Dał światu „LOVE” – obraz, który stał się ikoną popkultury.

Dzień przed śmiercią rzeźbiarza, firma Morgan Art Foundation Limited pozwała artystę i kilku jego współpracowników za naruszenie praw autorskich. Firma  twierdzi, że od końca lat dziewięćdziesiątych była właścicielem praw autorskich do obrazu „LOVE” i kilku podobnych dzieł Indiany, w tym „AMOR” i „YALE”. Zgodnie z zarzutem, najnowsze dzieła Indiany naruszają prawa autorskie Morgan Art Foundation. 

Przypadek ten ukazuje gorzką ironię: kiedy Indiana po raz pierwszy naszkicował obraz, nie udało mu się formalnie uzyskać praw autorskich do „LOVE”. Obraz zyskał sławę, dopiero gdy Muzeum Sztuki Nowoczesnej zleciło Indianie zaprojektowanie kartki świątecznej w 1965 roku. Trzy lata później projekt stał się ikoną, po tym, jak amerykańska poczta wydrukowała 330 milionów znaczków pocztowych z wizerunkiem „LOVE”. 

Dopiero po zmianie prawa własności intelektualnej w 1976 r. Indiana uzyskał ograniczone prawa do tej pracy. Ale do tego czasu obraz już dawno wykroczył poza świat obrazu i rzeźby, a potencjalne zyski ominęły Indianę, dając mu jedynie rozgłos.

W ostatnich latach walkę o prawa do wizerunku „LOVE” zintensyfikowała się. Miasto Filadelfia, które po raz pierwszy, w ramach obchodów dwusetnej rocznicy miasta zainstalowało rzeźbę w 1976 roku, i sprzedawało różne pamiątki z jej wizerunkiem od lat, otrzymało wezwanie do zaprzestania tej działalności. Natomiast artysta, który twierdził, że Indiana dał mu zgodę na wykonanie rzeźby zainspirowanej „LOVE” otrzymał pozew o naruszenie praw autorskich. 
W tym czasie Morgan Art Foundation zarejestrowała dwa znaki towarowe na terytorium USA przedstawiające litery "LO" i „VE" w stylizowanej formie, oraz jest w trakcie zgłaszania trzeciego. „Biorąc pod uwagę fakt śmierci artysty, ściganie sprawy i ochrona jego dziedzictwa staje się jeszcze ważniejsze" - mówi Luke Nikas, prawnik Quinn Emanuel Urquhart & Sullivan, który reprezentuje Morgan Art Foundation.

Pozew złożony w amerykańskim sądzie opisuje historię powstania „LOVE”, która skupia się głównie wokół handlarza dzieł sztuki, Simona Salama-Caro. Według niej, w 1998,  Salama-Caro odwiedził Indianę w domu w Vinalhaven, Maine. Artysta, mający wówczas 70 lat, już dawno wycofał się ze świata sztuki. Ponoć Salama-Caro miał strategię ożywienia kariery Indiany, w tym ścisłe egzekwowanie praw autorskich Indiany.
Ponoć  Salama-Caro i Morgan Art Foundation zawarły umowę z Indianą, która przyznała im wyłączne prawa do obrazu „LOVE” oraz innych dzieł Indiany, za które sam artysta miał otrzymać 50 procent ze sprzedaży. Potem umowa została zmieniona tak, aby nadać Morgan Art Foundation prawa do wszystkich obrazów i rzeźb Indiana w latach 1960-2004, a następnie dać Morgan Art Foundation wyłączne prawa do wytwarzania obrazów „LOVE” . W przypadku tych prac, wynagrodzenie Indiany zostało ograniczone do 20 procent ze sprzedaży.

Dział: Aktualności

H&M ogłosił wycofanie skargi przeciwko artyście graffiti Jasonowi Williams (znany jako Revok), który wcześniej oskarżył H&M o wykorzystanie swojej pracy w materiałach reklamowych spółki i zażądał odszkodowania. Opisywaliśmy tę sprawę na blogu.

W wyniku działań sądowych, podjętych przez H&M, spółka argumentowała, że Williams nie posiada praw autorskich do graffiti, które zostało namalowane bez zezwolenia miasta Nowy Jork. Dowodziła, że praca Williamsa to dzieło nieautoryzowane oraz akt wandalizmu. Żądania H&M sprowadzały się do stwierdzenia przez sąd, że wykorzystanie graffiti nie stanowi czynu nieuczciwej konkurencji ani niedopełnienia obowiązku. Żądał również ustalenia, że Williams nie posiada praw autorskich do spornego graffiti i ogólnie nie jest uprawniony do jego prawno-autorskiej ochrony.

Zachowanie H&M w tej sprawie spotkało się ze sprzeciwem ze strony społeczności artystycznej. Wielu artystów wyrażało swoje negatywne opinie dotyczące H&M w mediach społecznościowych. Niektórzy opisywali działania H&M jako "groźbę" i "atak" na prawa artystów.  W mediach społecznościowych pojawił się list społeczności artystycznej, w którym działania H & M zostały opisane jako "mogące sprawić, że miliony fresków i ważnych dzieł sztuki na całym świecie będą całkowicie niechronione i dostępne do użytku korporacyjnego, bez konieczności jakiejkolwiek zapłaty lub zgody". W konsekwencji, H&M wycofał się z podjętych działań sądowych  oświadczając, że szanuje kreatywność i wyjątkowość artystów.

Dział: Aktualności

Nike wygrała w sądzie spór sądowy ze znanym fotografem sportowym. Jacobus Rentmeester, bo o nim mowa,  który w 1984r wykonał słynne zdjęcie Michaela Jordana, oskarżył Nike o jego skopiowanie i wykorzystanie do stworzenia swojego logo nazwanego "Jumpman". 

Zdjęcie Rentmeester’a z 1984 roku przedstawia Jordana, w tamtym czasie studenta University of North Carolina, skaczącego w kierunku obręczy kosza, z piłką uniesioną nad głową w lewej ręce, tak jakby próbował wrzucić ją do kosza. Zdjęcie pierwotnie ukazało się w magazynie "Life", promującej sportowców występujących na Letnich Igrzyskach Olimpijskich w 1984r. Wkrótce po zrobieniu zdjęcia, Nike zamówił własną fotografię Jordana, która - jak stwierdził Sąd – była "wyraźnie inspirowana fotografią zrobioną przez Rentmeester’a" . Na jej podstawie, w 1987r., Nike stworzyło logo "Jumpman", przedstawiające czarną sylwetkę, z konturami postaci Jordana.

W styczniu 2015 r. fotograf  pozwał Nike do Sądu, twierdząc, że zarówno zdjęcie Nike, jak i logo naruszają jego prawa autorskie. Nike wnioskował o oddalenie powództwa twierdząc, że pozew jest nieuzasadniony. Sąd uwzględnił stanowisko Nike i odrdalił roszczenia Rentmeester’a stwierdzając, że ani zdjęcie Nike, ani logo „Jumpman” nie naruszają praw autorskich Rentmeester’a.

Fotograf odwołał się od tego wyroku. W wydanym 27 lutego 2018r. orzeczeniu, sąd apelacyjny uznał, że Rentmeester nie wykazał, aby Nike skopiował ze zdjęcia na tyle dużo, aby móc ustalić bezprawne przywłaszczenie.

"W ciągu ostatnich trzech dekad Nike wykorzystało logo „Jumpman” w związku z marketingiem i sprzedażą towarów, opiewającą na miliardy dolarów. Stało się ono jednym z najbardziej rozpoznawalnych znaków towarowych Nike "- dodał sąd. Zdaniem sądu, chociaż zdjęcia są "niezaprzeczalnie podobne", ponieważ oba ujmują sylwetkę Michaela Jordana w skaczącej pozie, to prawa autorskie nie przyznają monopolu Rentmeester ‘owi na ten ogólny pomysł czy koncepcję.  Ponadto stwierdził, że  prace nie były "zasadniczo" podobne z powodu różnic w tle i oświetleniu. „Jeśli zdjęcie Nike nie może być prawnie uznane za „zasadniczo” podobne do zdjęcia Rentmeester, ten sam wniosek ma zastosowanie do logo" Jumpman"- zauważył sędzia.

Dział: Aktualności

Brytyjskiemu nadawcy BBC udało się obronić przed zarzucanym naruszeniem praw autorskich w związku z wykorzystaniem materiału filmowego „The Bill Cosby Show”. 26 lutego 2018r. sąd odrzucił pozew producenta „The Cosby Show" z powodu braku jurysdykcji. 

BBC wyemitowało dokument z roku 2017, wyprodukowany przez Sugar Films, zatytułowany "Bill Cosby - Fall of an American Icon"(Bill Cosby - Upadek Amerykańskiej Ikony). Dokument koncentruje się na upadku kariery Cosby'ego po rzekomym napastowaniu seksulanym, jakiego miał się dopuścić względem wielu kobiet.  Powód twierdził, że BBC i Sugar Films naruszyły prawa autorskie, wykorzystując materiał filmowy "The Cosby Show" bez jego pozwolenia. 

Po pierwszej emisji filmu w czerwcu 2017 r. program był dostępny do oglądania przez 30 dni na stronie streamingowej iPlayer BBC. W tym czasie, program mógł być oglądany w Stanach Zjednoczonych za pomocą wirtualnych sieci prywatnych (VPN) lub usług proxy.Carsey-Werner twierdził, że ​​BBC było świadome, że osoby spoza Wielkiej Brytanii używały VPN. Stwierdził, że ze względu na "kalifornijską naturę" programu, celem decyzji BBC o dystrybucji filmu za pośrednictwem iPlayera było to, żeby program obejrzało jak najwięcej osób z Kalifornii oraz całego USA, ponieważ mogły mieć one dostęp do tej strony internetowej. 

W dniu, w którym program po raz pierwszy został wyemitowany przez BBC, powód wysłał zawiadomienie o rzekomym naruszeniu praw autorskich, a Sugar Films otrzymało je następnego dnia. Sugar Films twierdziło, że nie popełniło żadnego naruszenia na terytorium Kalifornii, jako że licencjonuje program do BBC, który miał być dystrybuowany wyłącznie na terenie Wielkiej Brytanii. Sugar Films twierdziło, że jakakolwiek dystrybucja za pośrednictwem YouTube lub innych podobnych stron internetowych była nieautoryzowana. BBC z kolei twierdziło, że osoby w USA mogły uzyskać dostęp do treści za pośrednictwem VPN lub usług proxy, ale dokument nie był skierowany do tej publiczności. BBC tłumaczyło też, że korzystanie z usługi iPlayer poza Wielką Brytanią narusza warunki korzystania z jej usług.

Carsey-Werner stał na stanowisku, że zarówno BBC jak i Sugar Films, umyślnie naruszyły prawa autorskie, wykorzystując materiał "The Cosby Show", podróżując po Kalifornii i przeprowadzając wywiady ze świadomością, że Carsey-Werner mieszka w Stanach Zjednoczonych. W wyniku całej sprawy poniósł on szkodę, ponieważ jego materiał chroniony prawem autorskim został użyty na terenie Kalifornii, bez jego zgody oraz należnej zapłaty.

BBC i Sugar Films twierdziły, że nawet umyślne naruszenie praw autorskich i znajomość miejsca zamieszkania właściciela praw autorskich nie są wystarczające do wykazania naruszenia na terytorium Kalifornii. Powyższe potwierdził sąd orzekając, że nawet jeśli pozwani popełnili umyślne naruszenie praw autorskich, to takie działanie nadal nie ma wystarczających powiązań z terytorium Kalifornii, aby poddać sprawę pod jurysdykcję sądu w Kalifornii. Sąd zdecydował również, że program nie był przeznaczony dla widzów w Kalifornii, a BBC podjęło szereg kroków, aby uniemożliwić oglądanie filmu osobom spoza Wielkiej Brytanii. Stwierdził, że "spekulacje powoda dotyczące amerykańskich widzów programu są niewystarczające do ustalenia tutejszej jurysdykcji. Powód nie udowodnił, że oskarżeni celowo kierowali swoją działalność na terytorium USA."

Dział: Aktualności
wtorek, 06 marzec 2018 07:30

Ważne zmiany w Google Images!

Niektórzy użytkownicy Google’a z pewnością zauważyli, że wyszukiwarka usunęła przycisk „pokaż obraz”, który pojawiał się pod wyszukiwanym przez nią zdjęciem. Pozostał natomiast przycisk, który odsyła bezpośrednio na stronę zawierającą zdjęcie. Takie rozwiązanie ma wspierać właścicieli praw autorskich do zdjęć.

„W końcu Google Images jest narzędziem do uzyskiwania informacji w przypadkach, w których przeglądanie zdjęć jest dla użytkownika bardziej przydatne niż tekst” – stwierdziła amerykańska firma we wpisie na Twitterze. Google ogłosił również, że rozpoczął współpracę z agencją fotograficzną Getty Images. W jej ramach Google będzie mógł korzystać z treści, którymi dysponuje agencja, w ramach różnych produktów i usług świadczonych przez Google. Spółki przeszły długą drogę zanim podjęły współpracę. W 2016 r. Getty Images wystąpił przeciwko Google ze skargą do Komisji Europejskiej, w której oskarżył tę firmę o naruszanie praw autorskich. Za naruszenie Getty Images uznał pokazywanie przez wyszukiwarkę w wynikach zdjęć, do których prawa przysługiwały Getty.

Komentując rozpoczęcie współpracy Dawn Airey, prezeska agencji, zadeklarowała, że firma będzie licencjonować Google swoje najpopularniejsze na rynku treści, tak by przyczynić się do wzrostu świadomości w zakresie autorstwa tych treści.

Dział: Aktualności

Q&A do filmu "Czy użycie fragmentów cudzych filmów w moim filmie jest legalne?" Czy będzie legalne jak tylko podam źródło/autora? Czy mogę użyć hitu muzycznego jako podkładu dźwiękowego? Dozwolony użytek, prawo cytatu, wyjątki.
Subsktybuj nas na YouTube, zobacz pozostałe filmy [link]

Dział: Aktualności

Czy użycie fragmentów cudzych filmów w moim filmie jest legalne? Czy będzie legalne jak tylko podam źródło/autora? Czy mogę użyć hitu muzycznego jako podkładu dźwiękowego? Dozwolony użytek, prawo cytatu, wyjątki.
Subsktybuj nas na YouTube, zobacz pozostałe filmy [link]

Dział: Aktualności
środa, 24 styczeń 2018 07:25

Ed Sheeran pozwany! Czy dokonał plagiatu?

Jasmine Rae, w Polsce może niezbyt znana, jest australijską gwiazdą muzyki country. Ostatnio zrobiło się o niej głośno za sprawą utworu „When I Found You” („Kiedy cię odnajdę”).

Twórcy utworu – Sean Carey i Beau Golden – twierdzą, że został on splagiatowany przez brytyjskiego wykonawcę Eda Sheerana. Plagiatem ma być napisana przez niego dla amerykańskiego duetu country piosenka „The Rest of Our Life” („Reszta naszego życia” ).

W złożonym pozwie, Carey i Golden zarzucają Sheeranowi umyślne naruszenie praw autorskich. Twierdzą, że plagiat jest oczywisty dla każdego przeciętnego odbiorcy. Żądają od Sheerana – a także współpozwanych pozostałych autorów utworu oraz wydawców –  kwoty 5 mln dolarów oraz sądowego zakazu wykonywania „The Rest of Our Life”.

Sheeran koncertował w Australii w czasie, gdy utwór Jasmie Rae był często odtwarzany w tamtejszych stacjach radiowych. Na podobieństwa pomiędzy oboma utworami pierwsi zwrócili uwagę fani Rae. Co ciekawe, to nie pierwsza sprawa o plagiat przeciwko brytyjskiemu artyście. Sheeran został oskarżony o popełnienie plagiatu w swojej piosence „Photograph”. Sprawa, w której żądano zapłaty 20 mln dolarów, zakończyła się zawarciem ugody. Krytykowany był też utwór Sheerana „Shape of You”. Zarzucano mu podobieństwa do piosenek Sia i Tracey Chapman.

„The Rest of Our Life” był hitem roku 2017, wykonywanym przez popularnych w Stanach Zjednoczonych muzyków country Tima McGraw i Faith Hill. Ani oni, ani Sheeran nie skomentowali dotychczas zarzutów.

 

 

Dział: Aktualności