wtorek, 23 październik 2012 12:00

Sony patentuje kontroler zmieniający temperaturę

W październiku 2012 r. koncern Sony zgłosił patent nowego kontrolera, który miałby dawać użytkownikowi możliwość odczuwania różnych temperatur i tym samym zaangażować więcej zmysłów w granie. Urządzenie miałoby również wymiar praktyczny – mogłoby chłodzić rozgrzane i spocone ręce gracza.

Tytuł złożonego wniosku „Temprature Feedback Motion Contoller” oraz ilustracja dołączona do patentu przypominająca wcześniejszy kontroler PlayStation Move wskazuje, że chodzi o kontroler ruchowy. Nie podano dokładnego sposób działania urządzenia, ale rysunki przedstawiają kilka projektów kontrolera z rożnymi rodzajami obudów odpowiedzialnymi za zmianę temperatury. Co więcej, kontroler miałby być wyposażony w diody zmieniające kolory w zależności od temperatury – czerwony dla gorąca, żółty dla ciepła, niebieski dla zimna itd. Planowana jest również instalacja małego wentylatora wydmuchującego zimne lub ciepłe powietrze. Koncern Sony dodaje także, że nie musiałby to być nawet nowy kontroler, a jedynie wystarczyłaby przystawka do starego.

Wątpliwości może budzić szybkość działania urządzenia i jego możliwość bezpośredniego przeniesienia wrażeń z gry. Nie jest to również pierwszy pomysł, mający wzmocnić wrażenia płynące z gry. Twórcy pracowali już nad przystawkami emitującymi zapachy, których nawet stworzono prototyp.

wtorek, 09 październik 2012 12:00

Samsung próbuje podważyć wyrok

Wyrokiem, z którym nie zgadza się Samsung i który chce unieważnić, jest oczywiście wyrok w sprawie przegranej z Apple. Pretekstem do takiego działania stało się zachowanie przewodniczącego ławy przysięgłych, która wydała werdykt w sprawie. Velvin Hogan, przysięgły z Kalifornii, tuż po zakończeniu procesu zaczął udzielać mediom wywiadów, którym uważnie przysłuchiwali się również przedstawiciele i prawnicy przegranej spółki.

Ci ostatni dopatrzyli się w treści wywiadów możliwości, że przewodniczący składu przysięgłych mógł wpływać na ostateczny werdykt w sposób, w jaki absolutnie nie powinien tego robić.

Prawnicy Samsunga przyjrzeli się dokładnie również przeszłości Hogana, uzyskując zaskakujące fakty. Okazało się, że podczas przesłuchań, w czasie których prawnicy obu stron mieli wybrać ławników, Hogan zataił fakt, że w 1993 r. sam procesował się ze swoim ówczesnym pracodawcą, spółką Seagate. Spółka ta jest natomiast powiązana kapitałowo z Samsungiem. Co więcej, adwokat, który pozwał wtedy Hogana w imieniu partnera biznesowego Samsunga, jest mężem adwokat reprezentującej Samsunga w sprawie przeciwko Apple.

Taki zbiór wzajemnych powiązań mógł mieć decydujące znaczenie na bezstronność (czy raczej jej brak) przewodniczącego ławy przysięgłych w konflikcie na linii Apple – Samsung. W grę wchodzić może nawet powtórzenie procesu.

poniedziałek, 08 październik 2012 12:00

Kolejny bój patentowy na wielką skalę

Nie tylko Samsung i Apple toczą ostatnio sądowe boje o patenty. Na początku września 2012 r. Samsung złożył pozew przeciwko swojemu rywalowi LG pozew, w którym zarzucił spółce kradzież 18 technologii, których przedmiotem były panele OLED. Jest to technologia przyszłości, giętkie panele ekranowe, które można zwijać i rolować. Każdy z wycieków technicznych informacji Samsung wycenił na miliard wonów, czyli około 900 tysięcy dolarów. Według informacji zebranych przez powoda, LG miało się też podzielić nielegalnie uzyskanymi informacjami z innymi firmami.

Za wyciekiem informacji o technologicznym know how Samsunga stoją najprawdopodobniej pracownicy firmy. W lipcu 2012 r. The Korean Herald podał informację o zarzutach postawionych jedenastu byłym pracownikom spółki, którzy mili sprzedać kluczowe informacje o technologiach swojego byłego pracodawcy. Informacje te dotyczyły matryc AMOLED wykorzystywanych w telefonach komórkowych, a sprawę badała koreańska policja.

LG w sporze rozpoczętym przez Samsunga nie pozostało jednak bierne. W odpowiedzi na zarzuty konkurenta firma odpowiedziała kontratakiem, zarzucając Samsungowi naruszenie jej siedmiu patentów dotyczących między innymi designu paneli OLED oraz konstrukcji obwodów paneli. W pozwie LG domaga się zakazu sprzedaży oraz znacznych odszkodowań.

Zdaniem LG, kontrpozew został złożony, żeby chronić własność przemysłową spółki, zdaniem zaś jej przeciwnika, żeby odwrócić uwagę publiczną od kradzieży technologii Samsunga. Rozwiązania sporu między koreańskimi gigantami nie należy raczej spodziewać się szybko. W sprawach o naruszenia patentów wielkie korporacje starają się zazwyczaj przedstawić maksymalną liczbę dowodów i jak najmocniej zdyskredytować przeciwnika.

poniedziałek, 01 październik 2012 12:00

"Jesteś bogiem" czy jesteś piratem?

Z piractwem internetowym walczą nie tylko koncerny wydawnicze i producenckie, ale czasem również sami internauci. We wrześniu bieżącego roku wszedł na ekrany polskich kin film "Jesteś bogiem", opowiadający historię dla wielu kultowego zespołu Paktofonika. W ciągu pierwszych trzech dni wyświetlania obejrzało go ponad 370 tysięcy widzów. Zainteresowanie filmem pojawiło się również w internecie, w mniej legalny sposób.

Wiele osób poszukiwało nielegalnie skopiowanej z kina wersji filmu w serwisie YouTube. Rzeczywiście, można tam znaleźć materiał opatrzony tytułem "Jesteś Bogiem - cały film". I chociaż po obejrzeniu pierwszych kilku sekund wydaje się, że jest to udostępniona za darmo kopia premierowego filmu, to po tych kilku sekundach na ekranie pojawia się napis "Idź do kina, a nie oglądaj w necie! Bo gdyby CIEBIE KTOŚ OKRADAŁ...". W tle widać sceny z oficjalnego trailera filmu, które okazują się być zapętlone do końca trwania dwugodzinnego filmiku. Za twórcę filmu podał się Zawierciański Klub Filmowy.

Według jego twórcy, przekazem filmu umieszczonego w serwisie YouTube jest nie walka z piractwem internetowym w ogóle, ale prośba o okazanie szacunku zespołowi Paktofonika, poprzez obejrzenie filmu w kinie, a nie ściąganiu jego nielegalnej kopii. Pomysł nie spodobał się jednak części użytkowników serwisu, którzy zostawili pod filmikiem często bardzo negatywne komentarze.

Być może choć częściowym rozwiązaniem problemu piractwa internetowego w odniesieniu do filmów okazałoby się umożliwienie przez sieci kin dostępu do premier kinowych on-line, w cenie nieco niższej niż w kinie. Prawdopodobnie byłoby to rozwiązanie popularne, biorąc pod uwagę popyt na tak zwane video on demand, pozwalające na oglądanie seriali czy filmów o dowolnej porze.

czwartek, 27 wrzesień 2012 15:15

Apple przyłapany na gorącym uczynku

Amerykański gigant komputerowy Apple jest dobrze znany nie tylko ze względu na innowacyjne i stylowe produkty, ale i na zdecydowaną łatwość w pozywaniu najróżniejszych podmiotów o rzekome naruszenia własności przemysłowej firmy. Oskarżenia te są raz bardziej, a raz mniej wiarygodne. Ostatnio jednak to Apple stał się adresatem oskarżeń dotyczących naruszenia praw własności intelektualnej.

SBB, narodowy przewoźnik kolejowy Szwajcarii, rzucił oskarżenie wobec Apple, iż amerykańska spółka wykorzystała bezpodstawnie wygląd zegara umieszczanego na szwajcarskich dworcach kolejowych. Wizerunek zegara został użyty w nowym systemie operacyjnym Apple, OS X Mountain Lion.

Zegar, będący projektem Hansa Hilfikera, znanego szwajcarskiego inżyniera i projektanta, dokonanym w 1940 r., stanowi ikonę Szwajcarii. Zegar jest okrągły, ma białe tło, czarne kreski na oznaczenie minut i godzin, proste czarne wskazówki i charakterystyczny czerwony sekundnik zakończony kołem. Wyłączne prawa do jego wizerunku posiadają szwajcarskie linie kolejowe SBB. Chociaż SBB udziela licencji do prawa na wykorzystanie wizerunku słynnego zegara producentom zegarków na całym świecie, Apple nie pokwapiło się o uzyskanie takiej zgody.

Przewoźnik, którego prawa naruszono, oczekuje od Apple zadośćuczynienia. Zakładając brak woli ugodzenia się ze strony Apple, SBB jest zdecydowany na walkę sądową.

Na początku września 2012 r. Samsung przegrał sprawę z powództwa Apple o naruszenia opatentowanych na rzecz tej ostatniej spółki technologii. Spór toczący się pomiędzy gigantami branży komputerowej był długi i zażarty, ale finalnie to Samsung musi wypłacić Apple ogromne odszkodowanie.

Apple domaga się w ramach wynagrodzenia strat poniesionych z powodu wykorzystywania przez Samsunga chronionych na rzecz spółki rzecz technologii wypłaty niemal trzech miliardów dolarów, a dokładnie 2,75 miliarda dolarów. Tak wysokie roszczenia przegrany Samsung uznał za absurdalne, w związku z czym Samsung postanowił przedstawić wykres ukazujący, co można sfinansować za taką kwotę i przedłożyć go w sądzie.

Zgodnie z wykresem, tańsze niż koszty naruszeń były budowy mostu Golden Gate (1,2 miliarda dolarów) czy 260-metrowego wieżowca Transamerica Pyramid w San Francisco (176 milionów dolarów). W kwocie odszkodowania zmieściło się nawet wysłanie łazika Curiosity na Marsa (2,6 miliarda dolarów).

Sąd, który wydał wyrok w sprawie, nie dał się jednak przekonać wykresowi Samsunga. Nie ma bowiem w amerykańskim prawie patentowym ani procesowym przeciwwskazań do tego, aby koszt zadośćuczynienia w procesie o naruszenie patentu opiewał na tak gigantyczną kwotę, wyższą nawet od kosztu wysłania robota na inną planetę. Z pewnością można na tym przykładzie uznać, że inwestowanie w innowacje i ich ochronę może być bardzo opłacalne.

poniedziałek, 17 wrzesień 2012 12:01

BlackBerry kontratakuje

Research In Motion, kanadyjska spółka będąca producentem sprzętu marki BlackBerry, również dołączyła do technologicznego wyścigu w przedstawianiu najnowocześniejszych i najmodniejszych produktów na rynku gadżetów elektronicznych. Do tej pory spółka była znana głównie z wypuszczania na rynek telefonów marki BlackBerry, będących kilkanaście lat temu, pod koniec lat 90., jednym z pierwszych smartfonów. Research In Motion była prekursorem udostępniania usług internetowych i korzystania z poczty e-mail poprzez telefon komórkowy.

Aktualnie kanadyjski producent przegrywa z takimi koncernami jak Apple czy Samsung, wypuszczającymi do tej pory na rynek technologiczny hit za hitem. Również Research In Motion chce jednak dorównać konkurentom. W związku z tym spółka postanowiła unowocześnić jedyny posiadany w jej ofercie tablet, BlackBerry PlayBook. Tablet jest co prawda jeden, ale za to w kilku odsłonach. Rozwiązanie, które być może zostanie wykorzystane w najnowszej z nich, zostało ostatnio zgłoszone w procedurze patentowej przez RIM.

Najnowsze zgłoszenie patentowe spółki obejmuje tablet z chowaną klawiaturą. W obudowie urządzenia ma znajdować się zamontowana pokrywa służąca do ukrywania klawiatury. Idea urządzenia jest taka, że chowana klawiatura ma być na pierwszy rzut oka niewidoczna. Dzięki specjalnym zawiasom, w czasie korzystania z klawiatury, tylna pokrywa ma służyć jako podpórka tabletu ułatwiająca pisanie.

Patent ten wpisuje się w ostatni trend wymyślania przez wielkie koncerny elektroniczne sposobów na dodanie jak najlżejszych i najbardziej funkcjonalnych klawiatur do urządzeń takich jak tablety, które z założenia miały być początkowo pozbawione klawiatur innych niż dotykowe.

piątek, 14 wrzesień 2012 12:00

Czyżby tajny znak towarowy?

Znak towarowy ma w zamyśle chronić prawa jego właściciela, jednak, jak każde prawo, może być nadużywany. Przykładem takiego działania może być zdarzenie z września bieżącego roku.

9 września 2012 r. we Wrocławiu miał miejsce wypadek samochodowy. Sportowy samochód marki Lamborghini uderzył w słupki barierki przy drodze, co stało się powodem ogromnego korka. Jedna z osób będących świadkami wypadku nagrała zdarzenie przy pomocy telefonu komórkowego i umieściła filmik w serwisie YouTube. Jakie musiało być zdziwienie autora audiowizualnego uwiecznienia skutków wypadku, kiedy przedstawiciel znanego wrocławskiego biznesmena skontaktował się z nim niedługo później i zażądał usunięcia filmiku z sieci. Jako powód przedstawił fakt, że na samochodzie, który stał się przyczyna zablokowania ruchu, znajdował się logotyp będący znakiem towarowym firmy biznesmena, LC Corp. Władze firmy najwyraźniej uznały, że spowodowanie wypadku oraz konsekwencje tegoż w postaci zablokowania ruchu drogowego nie będą najlepszą reklamą dla przedsiębiorstwa. Przedstawiciel LC Corp stwierdził w wiadomości e-mail wysłanej do autora filmiku, że upublicznienie filmu, na którym widać znak towarowy znajdujący się na karoserii rozbitego samochodu stanowi naruszenie praw do tego znaku. Zagroził mu również wystąpieniem na drogę sądową, ze względu na użycie znaku towarowego bez zgody jego właściciela.

Takie działanie w sytuacji, kiedy – zgodnie z jego twierdzeniem – autor wideorelacji nie chciał odnieść korzyści majątkowych, a tylko przedstawić relację z rezultatów wypadku i działania straży pożarnej, w ściśle reporterskim stylu, jest ewidentnym nadużyciem prawa własności przemysłowej. Przede wszystkim, umieszczając logotyp przedsiębiorstwa, stanowiący jego znak towarowy, na masce czy szybie samochodu, przedsiębiorca sam wystawia znak towarowy na widok publiczny. Co więcej, funkcją znaku towarowego jest również reklamowanie produktów czy usług danego przedsiębiorcy i zakorzenianie w potencjalnym kliencie znajomości marki, z samej jego natury znak towarowy służy więc do jego upubliczniania. Nie istnieją też żadne przepisy, które mogłyby zakazać wykorzystania w dobrej wierze wizerunku znaku towarowego umieszczonego w ogólnie dostępnej przestrzeni publicznej.

Przedstawiciele firmy LC Corp, pytani o sprawę przez dziennikarzy, nie chcieli wypowiedzieć się na ten temat.

czwartek, 13 wrzesień 2012 12:00

Co z tą Polską?

W najbliższym czasie będzie można obserwować bezprecedensowy spór dotyczący pomysłów biznesowych w zakresie własności intelektualnej osób zmieniających pracę. Proces ten będzie o tyle ciekawy, że rozgrywać się będzie pomiędzy dwoma znanymi polskimi czasopismami.

W maju bieżącego roku tygodnik "Wprost" zaczął akcję promocji patriotyzmu i pozytywnego myślenia o Polsce "Polska jest OK!". Niedługo później podobna akcja, "Fajna Polska", została uruchomiona przez konkurencyjny tygodnik "Newsweek Polska". Obie kampanie promocyjne miały być zsynchronizowane z mistrzostwami EURO 2012 i przekazać Polakom trend dumy ze swego państwa. Obie miały też podobne logotypy: okrągłe, biało-czerwone buzie z nazwą odpowiedniej akcji wypisaną u dołu. Logo "Polska jest OK!" odróżniało się głównie dodaniem "buzi" ręki z podniesionym do góry kciukiem.

Idea akcji promującej zachowania patriotyczne powstała z końcem roku 2011 w redakcji "Wprost", kiedy tygodnikiem zarządzał jeszcze Tomasz Lis. Na przełomie lutego i marca 2012 r. dziennikarz przeniósł się z "Wprost" do "Newsweek Polska", gdzie zaproponowano mu posadę redaktora naczelnego. Do "Newsweeka" Lis przeniósł też pomysł akcji.

Niedługo później, już po rozpoczęciu kampanii "Polska jest OK!", "Wprost" usłyszał od "Newsweeka" zarzuty, że tygodnik ten ukradł pomysł kampanii promocyjnej wymyślonej przez Lisa. Co więcej, kolejnym oskarżeniem było to, iż "Wprost" zaczął rozpowszechniać informację, iż to Lis przywłaszczył sobie prawo do pomysłu, które przeniósł później do "Newsweeka". Faktem jest jednak, że w styczniu 2012 r. Tomasz Lis złożył w Urzędzie Patentowym RP wniosek o rejestrację znaku towarowego "Fajna Polska". W tym świetle zarzuty "Wprost" nie wydają się już tak realne, szczególnie, że w czerwcu 2012 r. "Wprost" dostał sądowy zakaz na czas procesu używania oznaczeń podobnych do tego znaku. Dodatkowo, "Newsweek" rozszerzył powództwo, domagając się również odszkodowania w wysokości ponad 8 milionów złotych, ze względu na rzekome popełnienie przez "Wprost" czynu nieuczciwej konkurencji w postaci używania podobnego do "Fajnej Polski" oznaczenia oraz naruszenia praw autorskich. W temacie prawa autorskiego niejasne jest jednak, kto jest tak naprawdę autorem logotypu przedstawiającego uśmiechniętą, biało-czerwoną buzię. Nie wiadomo do końca, czy był to pomysł samego Lisa, czy też efekt redakcyjnej burzy mózgów we "Wprost", a może rezultat pracy jeszcze innej osoby. Według "Wprost", pomysł na logotyp powstał w redakcji tego tygodnika.

W przypadku, kiedy pomysł akcji jak i logotypu faktycznie powstałby jako efekt wspólnej pracy redakcji "Wprost", ich wykorzystanie w konkurencyjnym tygodniku mogłoby stanowić zarówno czyn nieuczciwej konkurencji, jak i być może naruszenie tajemnicy przedsiębiorstwa.

Pierwsza rozprawa sądowa w sprawie została wyznaczona na styczeń 2013 r.

wtorek, 11 wrzesień 2012 12:04

Monopol na jabłko

Jedna z najbardziej rozpoznawalnych amerykańskich spółek na rynku komputerowym, Apple, znana jest ostatnio również z zamiłowania do pozywania różnych podmiotów gospodarczych za naruszenia własności przemysłowej i intelektualnej należącej do Apple. Wydaje się jednak, że naruszenia te często jednak zachodzą wyłącznie w ocenie Apple.

Roszczenia Apple zawitały ostatnio również do Polski. Mianowicie, spółka domaga się unieważnienia znaku towarowego należącego do delikatesów internetowych A.pl. Zarówno same delikatesy, jak i znak towarowy, należą do spółki AP.PL Internet S.A. Znak towarowy "A.pl" zarejestrowany jest w Urzędzie Patentowym Rzeczypospolitej Polskiej, między innymi dla towarów takich jak części komputerowe czy usług w postaci administrowania stronami internetowymi. Spółka Apple złożyła przeciwko rejestracji znaku wniosek o jej unieważnienie. Główne zarzuty giganta rynku komputerowego to konfuzyjne podobieństwo znaków i wykorzystywanie renomy marki Apple. Zarzuty Apple prawdopodobnie polegają na rzekomym podobieństwie fonetycznym obu znaków towarowych. Wbrew zarzutom amerykańskiej spółki można jednak twierdzić, że znak "a.pl" nie jest podobny do jej oznaczenia, ponieważ przeciętny konsument raczej nie czyta jego warstwy słownej jako jednego elementu, a wiec "apl", ale jako nazwę domeny internetowej złożonej z elementów słownych "a" i rozszerzenia dla polskich stron internetowych "pl". Kontestowany znak jest też znakiem słowno-graficznym, którego elementy graficzne nie mają nic wspólnego z charakterystycznym nadgryzionym jabłuszkiem wykorzystywanym przez Apple.

W kontekście własności przemysłowej spółka Apple jest szeroko znana z wytaczania często kuriozalnych procesów przeciwko podmiotom wykorzystującym znaki towarowe choćby minimalnie, jej zdaniem, podobne do znaków towarowych Apple. Przykładem może tu być proces wytoczony przeciwko niemieckiej kawiarni o nazwie "Apfelkind", której logo zawierało wizerunek jabłka z wpisanym w nią zarysem twarzy dziecka. W 2011 r. Apple zarzucał też podobieństwo znaków chińskiemu przedsiębiorcy produkującemu makaron. Roszczenia słynnego amerykańskiego koncernu wydają się więc czasem raczej nadmierne.