Prawo własności przemysłowej (400)
Znaki towarowe wykorzystywane są zazwyczaj przez pojedynczych przedsiębiorców, którzy chcą wyróżnić na rynku swoje towary. Czasem jednak taki sam znak towarowy może być używany przez wielu przedsiębiorców, a nawet wspierać przemysł konkretnego państwa.
Z takiej możliwości skorzystali producenci tradycyjnego obuwia działający w Nepalu. Nepalskie Stowarzyszenie Producentów Obuwia i Wyrobów Skórzanych w kwietniu 2014 r. zarejestrowało wspólny znak towarowy „Made in Nepal” dla lokalnie produkowanego obuwia. Znak ten ma za zadanie zapewnić nabywcom obuwia jego wysoka jakość.
Znaku towarowego będą mogli używać przedsiębiorcy, którzy spełnią kryteria jakości przedstawione przez stowarzyszenie. Stowarzyszenie będzie mogło również kontrolować fabryki i sposób produkcji obuwia oznaczonego znakiem „Made in Nepal”.
Znak został zarejestrowany na skutek częstego otrzymywania przez stowarzyszenie skarg, iż niektórzy producenci sprzedają produkty importowane jako własne przez znakowanie ich nepalskimi metkami. Wspólny znak towarowy pomoże utrzymać jakość nepalskiego obuwia, gdyż producenci chcący go używać będą musieli przestrzegać wyznaczonych zasad jego produkcji.
Wiceprezes Federacji Izb Handlu i Przemysłu Nepalu stwierdził, że powiedział, że rejestracja tego znaku to duży skok dla krajowego przemysłu obuwniczego, gdyż będzie to wymagać od producentów utrzymania standardów jakości i zapobiegnie nadużyciom, które pojawiły się na rynku krajowym. Importowane produkty zostały zastąpione przez produkty lokalne, które stanowią obecnie 60% sprzedaży.
Wspólne znaki towarowe mają już w Nepalu również producenci herbaty, kawy i wełny paszmina. W kolejce stoją jeszcze producenci dywanów. Jak widać, znaki towarowe służą nie tylko odróżnianiu towarów, ale też utrzymaniu porządku na rynku.
Naruszenia znaków towarowych nie powstają, wbrew pozorom, tylko w handlu. Wiosną 2014 r. rozstrzygnął się spór o używanie oznaczenia podobnego do nazwy amerykańskiej organizacji pro-choice, National Association for Advancement of Colored People(Krajowe Stowarzyszenie na rzecz Postępu Osób Kolorowych).
Niezgadzający się z poglądami stowarzyszenia prawicowy działacz, Ryan Bomberger, używał w stosunku do organizacji na swojej stronie internetowej oraz w wypowiedziach nazwy "National Association for the Abortion of Colored People"(Krajowe Stowarzyszenie na rzecz Aborcji Osób Kolorowych). Działacz tłumaczył przekręcenie nazwy stowarzyszenia prawem do parodii.
Zdenerwowane takimi niesmacznymi żartami, stowarzyszenie NAACP złożyło do sądu całkiem poważny pozew o naruszenie prawa do znaku towarowego. NAACP twierdziło, że publiczne używanie przez Bombergera nazwy "National Association for the Abortion of Colored People" może wprowadzać w błąd i rozmywa charakter odróżniający znaku towarowego.
Sąd nie zgodził się z twierdzeniem, iż działania prawicowego działacza były parodią i mogły zostać uznane za dopuszczalne. Rozstrzygający sprawę sędzia uznał, że znak towarowy będący nazwą stowarzyszenia, zmieniony w taki sposób, nie rozbawia czy nawet wyśmiewa, ale jedynie obraża stowarzyszenie. Tym samym, sąd zakazał Bombergerowi używania mylącego oznaczenia. Po takim wyniku sprawy, działacz nie „pożartuje” sobie więcej.
Znaki towarowe rejestrowane są nie tylko przez przedsiębiorców. Są też inne podmioty, którym nie podobałoby się zbytnio, gdyby ktoś używał ich oznaczeń. Czasem rejestracja znaków towarowych jest też sposobem na uniknięcie ich prześmiewczego wykorzystania przez inne podmioty.
Takie działania podejmuje na przykład amerykańskie wojsko. Choć na pierwszy rzut oka nie wydaje się, że tak potężny podmiot przejmowałby się znakami towarowymi, w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Co więcej, wojsko ma pełne prawo do rejestrowania znaków towarowych tak samo, jak inni przedsiębiorcy, z wyłączeniem jednak elementów, które mogą i powinny być używane przez inne jednostki, na przykład symboli stopni wojskowych.
W ostatnich latach amerykańskie wojsko nie cieszy się już popularnością i pozytywnymi emocjami, co miało miejsce po ataku 11 września. Co więcej, wojsko stawało się często przedmiotem ataków jego przeciwników. Obronę przed nimi stanowi między innymi właśnie rejestracja znaków towarowych. W sytuacji, kiedy ktoś chciałby wyszydzić wojsko, używając do tego jego zastrzeżonych oznaczeń, można ukrócić takie działania, powołując się na ochronę znaków towarowych.
Wyjątkowo płodni w rejestrowaniu znaków towarowych są U.S. Marines. Zgłosili oni wiosną 2014 r. do amerykańskiego urzędu patentowego wiele nowych znaków, między innymi takie jak:
„OOHRAH!”, „A FEW GOOD MEN”, „WHICH WAY WOULD YOU RUN?” czy „DEVIL DOGS”. U.S. Navy również nie pozostaje w tyle. Amerykańska marynarka wojenna zgłosiła oznaczenia: „SEAL”, „BLUE ANGELS”, „NAVCLEAN” oraz „ALL HANDS” oraz, jako wzory przemysłowe, wzory używane na mundurach. Inne znaki towarowe zgłoszone przez amerykańską armię to między innymi “NEVER STOP ADVANCING”, “STARTING STRONG”, “BE A FORCE”, “TACTICAL BREATHER” oraz “A HEAD FOR THE FUTURE”.
Co ciekawe, amerykańska armia używa posiadanych przez siebie znaków towarowych również dla zysku. Reprezentujące wojsko firmy oferują w sprzedaży koszulki, kubki, plakaty czy inne gadżety pokryte wojskowymi znakami i emblematami. Jak widać, wojskowi – a przynajmniej amerykańscy – są nie tylko waleczni, ale mają też smykałkę do handlu.
Nie ma chyba osoby, która nie lubi słuchać muzyki, szczególnie, że dzięki przenośnym odtwarzaczom i słuchawkom można ją zabrać wszędzie ze sobą. Producenci sprzętu odtwarzającego muzykę oferują zaś coraz to nowe udogodnienia podnoszące jakość odtwarzanego dźwięku. Jednym z bardziej znanych producentów słuchawek jest firma Beats.
Spółka posiadała od kilku lat znak towarowy „ibeats” na terenie USA. Znakiem tym opatrywane były jedne z najmodniejszych słuchawek, produkowane we współpracy z firmą Monster. Teraz najwyraźniej Beats planuje szersze wejście na rynek, gdyż w kwietniu 2014 r. złożyła wniosek o rozszerzenie ochrony znaku towarowego dla innych zastosowań związanych z muzyką.
Początkowo znak obejmował tylko sprzęt audio video, słuchawki, odzież, występy muzyczne i różne metody reklamy, teraz zaś został rozszerzony również na takie obszary, jak social networking, pliki do pobrania muzyki cyfrowej i strumieniowego przesyłania muzyki.
Nieoficjalnie mówi się, że rozszerzenie zakresu ochrony znaku towarowego „ibeats” ma związek z planowanym przejęciem Beats przez Apple. Możliwe więc, że Apple ma plany dotyczące nowych produktów i usług pod nazwą „ibeats”.
Znaki towarowe to kategoria praw własności przemysłowej, która jest dość szeroka. Znakiem może być w zasadzie wszystko, co można przedstawić graficznie. Znaki mogą być więc graficzne, słowne lub słowno-graficzne, ale możliwa jest też rejestracja znaku trójwymiarowego.
Taka możliwość istnieje również w Japonii. Nowa kategoria znaków towarowych została tam wprowadzona w 1997 r., aby uwiecznić niepowtarzalne projekty i podlega bardzo surowym kryteriom. W kwietniu tego roku japoński urząd patentowy po raz pierwszy udzielił rejestracji trójwymiarowego znaku towarowego na pojazd. Jego przedmiotem jest skuter Honda Super Cub. Mimo produkowania w Japonii ogromnych ilości różnorodnych pojazdów, do tej pory taka sztuka nie udała się jeszcze żadnemu innemu przedsiębiorcy.
Najwyraźniej jednak jeden z najpopularniejszych skuterów na świecie zasłużył, zdaniem japońskiego urzędu patentowego, na taki zaszczyt. Nic jednak dziwnego: od czasu wprowadzenia skutera Honda Super Cub na rynek w 1985 r., sprzedano go do tej pory ponad 87 milionów sztuk. Skutery te produkuje się w 15 fabrykach w 14 krajach, a sprzedaje w 160 krajach. Skuter ten z pewnością stał się więc na tyle rozpoznawalny, aby zasłużyć na rejestrację jako trójwymiarowy znak towarowy.
„And the Oscar goes to…” to co roku jedne z najbardziej wyczekiwanych słów zarówno przez osoby ze świata filmu, jak i wielbicieli kinematografii. Ze względu na popularność tego hasła, jak i samego znaku „Oscar”, wielu, niekoniecznie związanych z filmem, przedsiębiorców, chciałoby z niego skorzystać.
Belgijska firma ubezpieczeniowa uruchomiła program nagród dla bezwypadkowych kierowców pod nazwą DVV Oscar. Ubezpieczyciel zgłosił do ochrony również słowno-graficzny znak towarowy, zaś w reklamie używał hasła „And the Oscar goes to…”.
Academy of Motion Picture Arts and Sciences, która posiada prawa do znaku towarowego „Oscar” na terenie Unii Europejskiej oraz państwa Beneluksu, sprzeciwiła się rejestracji znaku przez belgijską firmę oraz jego używaniu. Zdaniem Akademii, działania belgijskiego ubezpieczyciela stanowiły nie tylko naruszenie znaku towarowego, ale i było szkodliwe dla charakteru odróżniającego i renomy wcześniejszego znaku „Oscar”, a także były czynem nieuczciwej konkurencji oraz nieuczciwych praktyk rynkowych.
Firma ubezpieczeniowa broniła się, że oryginalny znak „Oscar” powinien zostać wygaszony na terytorium Belgii, ze względu na jego nieużywanie przez okres co najmniej pięciu lat od rejestracji. Belgijski sąd nie zgodził się jednak z tą argumentacją i uznał, że znak towarowy „Oscar” był skutecznie i wystarczająco używany na terytorium Belgii i Unii Europejskiej, jako że rozdanie nagród Akademii Filmowej jest rokrocznie transmitowane w ponad 200 krajach, w tym w Belgii i państwach UE. Co więcej, wręczane jest podczas niego również wyróżnienie dla filmu zagranicznego, w którym to rozdaniu uczestniczą też filmy z Belgii, Holandii, Niemiec, Włoch czy Francji. Oprócz tego, wiele lokalnych gazet również donosi o przyznawanych nagrodach. Nie można więc było uznać, ze znak towarowy nie był używany.
Co więcej, ze względu na intensywność i szeroki zakres używania znaku, jak i inwestycji dokonanych na rzecz promocji oznaczanej nim gali, istnieje ryzyko rozwodnienia charakteru odróżniającego tego znaku. Belgijska firma powinna więc zacząć myśleć nad innym hasłem reklamowym.
Szeroko znany projektant mody, który przewodzi nie tylko domowi mody Chanel, ale i posiada własną markę, jak również projektuje dla Fendi, Karl Lagerfels, będzie musiał zmierzyć się z oskarżeniami o naruszenie znaku towarowego.
Chodzi o rzekome naruszenie praw do oznaczenia umieszczanego na sportowych butach popularnej marki New Balance. Opatrywane są one na boku charakterystyczną literą „N”, po której są one kojarzone przez liczne rzesze klientów marki. Pomysł taki najwyraźniej spodobał się Lagerfeldowi, który na butach oferowanych w kolekcji swojej marki umieścił literę „K”, wykonaną w tym samym stylu i naszytą w tym samym miejscu, co w przypadku butów New Balance. Buty posiadają również podobną kolorystykę. Różnicuje je jednak cena – podczas gdy buty sportowe New Balance kosztują około 120 dolarów za parę, za buty sygnowane nazwiskiem Lagerfelda należy zapłacić już 360 dolarów.
Litera „N” będąca znakiem towarowym New Balance jest w użyciu już od lat 70. XX wieku, znak miał więc czas, aby nabrać renomy. W tym przypadku wynik sprawy nie jest jednak oczywisty. Co prawda obie litery wyglądają niemal tak samo i umieszczone są w tym samym miejscu buta, jednak różnią się właśnie tym, która litera alfabetu jest użyta – „N” czy „K”. W przypadku tak krótkich znaków towarowych ważne są bowiem nawet najmniejsze różnice pomiędzy porównywanymi znakami. W przypadku znaków renomowanych muszą się one zaś od razu kojarzyć klientowi z danym producentem.
Karl Lagerfeld nie skomentował do tej pory zarzucanych mu naruszeń. Jeżeli jednak firma New Balance będzie uparta i zechce zawalczyć o rzekome naruszenie jej praw, być może projektant będzie musiał być przed sądem bardziej rozmowny.
Jest wiele symboli popkultury, które są od razu kojarzone i rozpoznawane przez ich odbiorców. Jednym z nich jest kształt karabinu kałasznikow. Jakkolwiek niemoralnym można nazwać promowanie wizerunku urządzenia służącego do masowego zabijania w konfliktach na całym świecie, wizerunek tego karabinu jest rozpowszechniany na bardzo różnych produktach, od ubrań poprzez biżuterię, aż do kubków.
Wiosną 2014 producent słynnych karabinów, Kalashnikov Corp., złożył wniosek o rejestrację kształtu karabinu jako trójwymiarowego znaku towarowego. Kalashnikov Corp. Nie podoba się rzekome nieuczciwe wykorzystywanie wizerunku karabinu przez producentów przeróżnych gadżetów, z czego korporacja nie ma żadnych zysków. Takie działania uznaje więc za stratę na swoją rzecz. Co ciekawe, wizerunek kałasznikowa znajduje się nie tylko na przedmiotach codziennego użytku, ale też na godle i fladze Mozambiku oraz na fladze Hezbollahu.
Takie działania wydają się jednak nieco na wyrost. W końcu Kalashnikov Corp. produkuje karabiny maszynowe, a nie zajmuje się oferowaniem gadżetów czy ubrań. Popularność wizerunku karabinu wiąże się zaś z niewyobrażalną liczbą karabinów wprowadzoną dotąd przez firmę na rynek, jest to więc pochodna popularności, na której Kalashnikov Corp. zarobiła miliardy dolarów.
Do momentu rejestracji kształtu kałasznikowa jako znaku towarowego producenci koszulek czy gier komputerowych na pewno poradzą sobie z dalszym trwaniem na rynku. Część z nich być może skusi się na zakup licencji na używanie znaku towarowego, pozostali znajdą inne kształty do promowania.
Popularny napój o nazwie Coca Cola zna chyba każdy. A czym może być Nuka Cola? Na pewno jest to nowy, świeżo zarejestrowany znak towarowy firmy ZeniMax Media.W jej skład wchodzi między innymi studio Bethesda, produkujące grę komputerową „Fallout”. Jest to gra fabularna osadzona w postapokaliptycznym świecie. W alternatywnej historii gry Stany Zjednoczone próbują opanować fuzję nuklearną, dzięki czemu mogłyby w mniejszym stopniu polegać na ropie naftowej. Konflikt o złoża ropy w 2077 r. prowadzi do wojny atomowej z Chinami, przez co świat zostaje potwornie wyniszczony. Bohater gry jest potomkiem tych, którym udało się znaleźć schronienie w jednym z rządowych schronów przeciwatomowych.
Nuke Cola jest ulubionym napojem mieszkańców post-nuklearnego świata zaprezentowanego w grze „Fallout”. Ten specyficzny napój został bardzo upodobniony do Coca Coli, łącznie z kolorem i charakterystycznym kształtem butelki. Nowy znak towarowy został zarejestrowany dla produktów odzieżowych i gier komputerowych. Bardzo prawdopodobne jest, że ZeniMax Media zarejestrowało znak, aby wykorzystać go do kampanii promocyjnej kolejnej części gry, „Fallout: New Vegas”.
Jak widać, znaki towarowe mogą być rejestrowane nie tylko dla realnie istniejących na rynku produktów, ale i dla tych wirtualnych. Ciekawym ruchem twórców gry byłoby na pewno wprowadzenie „nuklearnego” napoju na rzeczywisty rynek, ale takie działanie na pewno nie spodobałoby się oryginalnej Coca Coli. Póki co, Nuke Colę mogą więc sobie zaserwować wyłącznie bohaterowie „Fallout”.
Podkradanie znaków towarowych to zazwyczaj działalność konkurentów konkretnego przedsiębiorcy. Nieuczciwe wykorzystywanie cudzego znaku towarowego może zakończyć się sprawą w sądzie. Co jednak w sytuacji, kiedy ktoś „pożycza” sobie cudzy znak towarowy nie dla jego używania na rynku, ale żeby się z niego pośmiać?
Grupa aktywistów działająca pod nazwa Peng! Collective założyła jakiś czas temu stronę internetową google-nest.com. Strona powstała po przejęciu przez Google firmy NestLabs, zajmującej się produkcją termostatów i czujników dymu i stanowiła prześmiewczy odnośnik do tendencji Google do wchodzenia na każdy możliwy rynek.
Google-nest.org przedstawiała fantazyjne „propozycje” nowych produktów Google, między innymi aplikację Google Hug, która miałaby pomagać w znalezieniu osób, które mogłyby przytulić użytkownika lub napić się z nim herbaty. Innym pomysłem była Google Bee, osobisty dron szpiegowski czy Google Trust, usługa umożliwiająca zaufanie Google.
Samo Google nie poczuło się jednak rozbawione stroną-parodią Peng! Collective i nakazało jej listownie usunięcie strony z sieci. Jako przyczynę żądań Google podało naruszenie praw do znaku towarowego „Google” oraz renomę marki „Nest”.
Peng! Collective co prawda nie umieszcza na stronie nowych treści i usunęło stare, ale w międzyczasie wystartowało ze stroną google-nest.org, na której poinformowało o otrzymaniu pomocy prawnej od amerykańskiej ElectronicFrontier Foundation. Być może więc sprawa zakończy się przed sądem.
Znak towarowy zazwyczaj służy do budowania rozpoznawalności produktów danego producenta. Czasem jednak, jak w powyższym przypadku, służy też krytykowaniu cudzych działań. Na polskim podwórku sprawa taka miała miejsce w przypadku portalu aukcyjnego Allegro, kiedy to Fundacja Zielone Światło przerobiła logo Allegro, dodając do niego swastykę, co miało być odpowiedzią na brak reakcji Allegro na oferowanie na aukcjach nazistowskich gadżetów. W 2013 r. Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł, że Fundacja naruszyła w ten sposób renomę i reputację Grupy Allegro. Później jednak Sąd Apelacyjny zmienił wyrok uznając, że krytyka taka była uzasadniona.
Jak widać, zabawy z cudzym znakiem towarowym mogą skończyć się mało zabawnie, a zupełnie poważnie – przed sądem.
Więcej...
Zagraniczne koncerny biją się nie tylko z polskimi firmami, ale też na polskim gruncie. Aktualnie przed polskimi sądami trwa spór dwóch przedsiębiorstw, odzieżowego giganta Hugo Boss Trade Mark Management GmbH & Company i niemieckiej spółki Reemtsma Cigarettenfabriken GmbH Group. Przedmiotem sporu jest chęć posiadania w polskim Urzędzie Patentowym znaku towarowego „Boss”.
Znak taki został zgłoszony w Polsce przez Reemtsma Cigarettenfabriken kilka lat temu, głównie dla odzieży i biżuterii, ale też dla wyrobów tytoniowych oraz przyborów dla palaczy. Takie zgłoszenie nie spodobało się spółce Hugo Boss, która wkrótce po rejestracji znaku wniosła o jego unieważnienie. Rejestracja znaku została unieważniona w 2008 r. Rok później Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uchylił decyzję urzędu. Sprawa znalazła finał przed Naczelnym Sądem Apelacyjnym.
Zdaniem spółki Hugo Boss, Reemtsma Cigarettenfabriken, która to firma jest producentem między innymi papierosów West i e-papierosów Boss, nie przysługuje prawo do znaku „Boss”. Według niej zgłoszenia Reemtsma mają na celu wykorzystanie renomy znaku „Hugo Boss". Producent papierosów ma na ten temat inne zdanie. Twierdzi, że jeden podmiot nie może monopolizować słowa o konkretnym znaczeniu, jakim jest „boss”, szczególnie w odniesieniu do towarów innych niż odzież, a takimi są wyroby tytoniowe. Zdaniem spółki, przeciętny konsument nie pomyli Hugo Boss produkującej odzież z papierosami Boss czy artykułami dla palaczy.
Póki co, nie wiadomo jednak, kto ma rację. NSA przekazał bowiem sprawę do ponownego rozpatrzenia przez Wojewódzki Sąd Administracyjny. W tym przypadku Temida nie działa zbyt szybko, miejmy więc nadzieję, że będzie chociaż sprawiedliwa.
Nie każdy codziennie budzi się świeży i rześki, a czasem i gorszego dnia trzeba wziąć się do ciężkiej pracy. W takich sytuacjach wiele osób sięga po napoje energetyczne. Zawarta w nich w dużym stężeniu kofeina szybko pomaga obudzić się i stawia na nogi. Napoje energetyczne to bardzo dochodowy rynek, w samej Polsce wartość ich sprzedaży przekracza rocznie 760 milionów złotych. Oczywistym jest więc, że każdy z producentów energetyków chciałby, żeby to jego napój najbardziej wyróżniał się na półce i najlepiej sprzedawał. Jednym z dążących ku temu działań jest rejestracja znaku towarowego, którego nie będzie mógł używać już nikt inny, jednak producenci chcieliby mieć także inne możliwości.
Taki cel kierował również pomysłodawcą najpopularniejszego napoju energetycznego na świecie, Red Bulla. Napój ten był początkowo oferowany w standardowych puszkach o pojemności 330 ml, takich, w jakich sprzedawana jest zdecydowana większość napojów gazowanych. Red Bull miał być jednak unikalny. W tym celu wymyślono wysoką i wąską puszkę „slim” o pojemności 250 ml. Taki kształt puszki dawał mu jednak wyłączność jedynie na 2-3 lata, gdyż tyle czasu potrzebowali inni producenci na przystosowanie linii rozlewniczych służących dotychczas do napełniania szerokich puszek o innych wymiarach.
Red Bull nie ustawał w wysiłkach, aby zmonopolizować kształt puszki „slim”, jednak jego działania kończyły się porażką. Urzędy patentowe nie chciały bowiem udzielić patentu na nową puszkę, ze względu iż nowa pojemność nie była cechą, która uzasadniałaby zgodnie z przepisami patentowalność tego wynalazku. Wysmukłe puszki są więc wykorzystywane również dla innych napojów. Jak widać, nawet tacy giganci nie mają możliwości obejścia prawa, kiedy jest to dla nich wygodne.
Wielu przedsiębiorców, również tych największych, miałoby chęć na zagarniecie dla siebie na wyłączność dość oczywistych, a użytecznych, metod przydatnych w ich działalności. Takie plany ma również Amazon. Ten międzynarodowy gigant w zakresie sprzedaży internetowej ma chrapkę na wykorzystywanie tylko przez siebie pewnej techniki fotograficznej.
18 marca koncern złożył w amerykańskim urzędzie patentowym wniosek o objęcie patentem pewnej techniki fotografii studyjnej. Technika ta pomaga w osiągnięciu na zdjęciu czystego, absolutnie białego tła. Takie tło można dzięki niej uzyskać nawet, jeżeli fotografowany przedmiot znajduje się na dużo ciemniejszym tle, nawet grafitowym lub czarnym.
Osiągnięcie takiego efektu jest możliwe dzięki ustawieniu przed tłem, ale za fotografowanym obiektem dodatkowego źródła światła, najlepiej błyskowego, skierowanego bezpośrednio na tło. Światło to, jeżeli będzie o wystarczającej mocy, pomoże uzyskać całkowitą biel bez żadnego cienia, której nie da się uzyskać przy zastosowaniu zwykłego tła o białym kolorze, przykładowo białego kartonu.
Technika ta jest bardzo często wykorzystywana, dlatego też środowisko fotografów zaniepokoiło się złożeniem przez Amazon wniosku patentowego. Udzielenie takiego patentu skutkowałoby bowiem dla nich niemożnością wykorzystywania tej powszechnej metody tworzenia świetliście białego tła. Być może jednak amerykański urząd patentowy wykaże odrobinę zdrowego rozsądku i odmówi Amazonowi udzielenia kontrowersyjnego patentu.
Jako znaki towarowe najczęściej rejestrowane są nazwy lub elementy graficzne. Oczywiście, możliwa jest również rejestracja innych rodzajów znaków towarowych, na przykład przestrzennych znaków 3D. Czasem jednak przedsiębiorcy wpadają w dążeniu do posiadania oryginalnego znaku towarowego na zaskakujące pomysły. . .
Pewna filipińska spółka prowadząca sieć centrów rozrywki dla dzieci postanowiła zarejestrować jako znak towarowy… wygląd fasady budynków, w których prowadziła ona działalność. Co prawda filipińska ustawa o znakach towarowych dopuszcza rejestrację jako znaku towarowego „każdego widzialnego oznaczenia umożliwiającego odróżnienie towarów i usług”, ale rejestracje frontów budynków jako znaków nie są tam raczej popularne. Spółka Fun Ranch Mega Development uparła się jednak, aby jej pomarańczowo-czerwony fronton stanowił zarejestrowany znak towarowy. W tym celu spółka wniosła zgłoszenie znaku towarowego do filipińskiego urzędu patentowego, dla takich usług, jak prowadzenie centrów rozrywki, usługi restauracyjne czy zapewnianie tymczasowego zakwaterowania. Fun Ranch powoływała się też na istniejące rejestracje znaków towarowych w postaci butelek perfum i alkoholi, jako znaków niestandardowych.
Urząd nie przychylił się jednak do żądania Fun Ranch Mega Development. Wydał decyzję odmowną twierdząc, że aby budynek mógł uzyskać ochronę jako znak towarowy, musi on wyróżniać się od innych w tak wysokim stopniu, aby jego indywidualność była dla przeciętnego konsumenta niepodważalna. Za przykład urząd podał budynek Chryslera w Nowym Jorku. Kolorowa fasada przybytków filipińskiej spółki nie była, zdaniem urzędu, aż na tyle rozpoznawalna. Oryginalny znak towarowy nie został więc oficjalnie zarejestrowany. Filipińska spółka będzie więc musiała poradzić sobie w biznesie za pomocą konwencjonalnych znaków towarowych.