Prawo własności przemysłowej

Prawo własności przemysłowej (400)

czwartek, 10 lipiec 2014 13:24

Wygląd sklepu jako znak towarowy

Napisał

Znaki towarowe to zazwyczaj elementy słowne lub graficzne, lub ich połączenie, którymi oznaczane są towary lub usługi danego przedsiębiorcy. Czy znakiem towarowym może być jednak projekt wyglądu sklepu? Twierdzącą odpowiedź na to pytanie bardzo chciała uzyskać spółka Apple, która toczyła o to sądowy bój przed Trybunałem Sprawiedliwości Unii Europejskiej.

10 listopada 2010 r. Apple uzyskała od United States Patent and Trademark Office (amerykańskiego urzędu patentowego i znaków towarowych) rejestrację trójwymiarowego znaku towarowego przedstawiającego w formie kolorowego rysunku – w szczególności stalowoszarego i jasnobrązowego – jej sztandarowe sklepy w odniesieniu do „usług handlu detalicznego dotyczących komputerów, oprogramowania komputerowego, urządzeń peryferyjnych, telefonów przenośnych, elektroniki użytkowej i akcesoriów oraz związanych z nimi pokazów towarów”.

Następnie Apple przedstawiła wniosek o rozszerzenie terytorialne ochrony wynikającej z rejestracji międzynarodowej owego znaku towarowego. Ów wniosek o rozszerzenie terytorialne ochrony został zaakceptowany w niektórych państwach, jednak w innych odmówiono udzielenia ochrony.24 stycznia 2013 r. odmówiono udzielenia ochrony temu trójwymiarowemu międzynarodowemu znakowi towarowemu na terytorium Niemiec ze względu na to, że przedstawienie powierzchni przeznaczonych do sprzedaży towarów przedsiębiorstwa nie jest niczym innym niż przedstawieniem istotnego aspektu działalności handlowej owego przedsiębiorstwa. O ile konsument może wprawdzie postrzegać zagospodarowanie takiej powierzchni jako wskazówkę co do wartości i kategorii cenowej towarów, o tyle nie może on pojmować takiego zagospodarowania jako wskazówki co do ich pochodzenia. Ponadto, zdaniem niemieckiego urzędu, powierzchnia sprzedażowa przedstawiona w niniejszym wypadku nie odróżnia się wystarczająco od sklepów innych dostawców produktów elektronicznych.

Apple wniosła skargę na decyzję o odmowie udzielenia ochrony. Rozpatrujący spór sąd nie był jednak pewny, czy ochrona w odniesieniu do „opakowania towaru” może obejmować również oprawę stanowiącą ucieleśnienie usługi (przedstawienie materializujące usługę), w związku z czym zwrócił się z tym pytaniem do Trybunału Sprawiedliwości, który 10 lipca 2014 r. wydał wyrok w sprawie.

Trybunał stwierdził, że rysunki, w tym przestrzenne, zalicza się do kategorii oznaczeń, które można przedstawić w formie graficznej.Z powyższego wynika, że przedstawienie takie jak to rozpatrywane w postępowaniu, które obrazuje zagospodarowanie powierzchni sprzedażowej za pomocą zbioru linii, konturów i form, może stanowić znak towarowy, pod warunkiem że umożliwia odróżnienie towarów lub usług przedsiębiorstwa od towarów lub usług innych przedsiębiorstw.

Zdaniem trybunału, przedstawienie zagospodarowania powierzchni sprzedażowej w formie rysunku także może umożliwiać odróżnianie towarów lub usług przedsiębiorstwa od towarów lub usług innych przedsiębiorstw. Wystarczy wskazać w tym względzie, że nie można wykluczyć, iż zagospodarowanie powierzchni sprzedażowej, które jest obrazowane przez takie oznaczenie, pozwoli zidentyfikować towary lub usługi – w odniesieniu do których wniesiono o rejestrację – jako pochodzące z danego przedsiębiorstwa. Trybunał zaznaczył jednak, iż sama możliwość rejestracji takiego planu jako znaku towarowego nie przesądza automatycznie o posiadaniu przez dany plan charakteru odróżniającego. To należy bowiem badać w każdym przypadku osobno.

Podsumowując, przedstawienie w formie zwykłego rysunku bez wskazania rozmiaru ani proporcji zagospodarowania powierzchni sprzedażowej towarów może być zarejestrowane jako znak towarowy w odniesieniu do usług polegających na świadczeniach związanych z owymi towarami, jednak niestanowiących integralnej części ich wprowadzenia do obrotu, pod warunkiem że umożliwia ono odróżnienie usług zgłaszającego od usług innych przedsiębiorstw.

środa, 09 lipiec 2014 13:21

Mądry ruch gwiazdy pop

Napisał

Pomimo co jakiś czas powtarzanych informacji o kryzysie, globalny konsumpcjonizm ma się ciągle dobrze. Sprzedawcy, którzy chcieliby, aby ich klienci kupowali więcej i więcej dobrze wiedzą, że nic tak nie podnosi sprzedaży, jak opatrzenie danego towaru nazwiskiem lub wizerunkiem gwiazdy.

 

To samo przyszło najwyraźniej do głowy gwieździe pop z Barbadosu, Rihannie. Latem 2014 r. zarejestrowała ona dla kosmetyków, akcesoriów, odzieży i obuwia znak towarowy „Fenty”. Może niewiele osób o tym wie, ale jest to prawdziwe nazwisko popularnej piosenkarki. Nie wiadomo co prawda, czy Rihanna zarejestrowała swoje nazwisko jako znak towarowy, aby zniechęcić ewentualnych oszustów do oferowania towarów nim opatrzonych, czy planuje sama wypuścić autorską kolekcję ubrań lub kosmetyków, tak czy inaczej był to jednak mądry ruch. Być może gwiazda nauczyła się ochrony swoich praw w praktyce, gdyż w 2013 r. wygrała rozpoczęty przez nią spór sądowy o nieuczciwe wykorzystanie wizerunku z firmą TopShop, która sprzedawała bez jej zgody koszulki z jej podobizną.

 

Gdyby Rihanna chciała oferować odzież lub kosmetyki o nazwie „Fenty”, z pewnością nie byłaby nowicjuszką na tym rynku. Gwiazda współpracowała już bowiem z różnymi firmami, projektując dla nich odzież lub kosmetyki sprzedawane w liniach oznaczonych jej pseudonimem. Taka współpraca łączyła ją już między innymi z siecią odzieżową River Island oraz z producentem kosmetyków do makijażu MAC. Gdyby piosenkarka chciała rozpocząć taką działalność na własny rachunek, oryginalny znak towarowy już ma.

wtorek, 08 lipiec 2014 13:19

Nieuczciwa reklama

Napisał

Reklama jest dźwignią handlu, ale nawet tak silna dźwignia może się czasem zepsuć.

 

Rosyjski haker od co najmniej dwóch lat zarabiał na oszukiwaniu zarówno osób korzystających z płatnej formy reklamy, AdWords, jak i samo Google. AdWords to płatna usługa Google polegająca na pozycjonowaniu stron dla wyników wyszukiwania danego słowa kluczowego. Rosjanin stworzył serwis GoodGoogle, który miał w dość nieuczciwy sposób pomagać przedsiębiorcom reklamującym się za pomocą Google AdWords. Po dokonaniu wpłaty w elektronicznej walucie na rzecz GoodGoogle przez danego klienta, uruchomiony miał zostać algorytm przesuwający w dół konkurencyjne wobec klienta reklamy, co miało mu zapewnić pierwsze miejsce w wynikach wyszukiwania. Za 100 USD usługa miała trwać przez 24 godziny wobec od trzech do dziesięciu konkurentów, zaś za opłatą 1000 USD można było rzekomo uzyskać usługę nielimitowaną na miesiąc.

 

Oczywiście, po dokonaniu wpłaty żadna usługa nie miała miejsca. GoodGoogle miał być tylko maszyną do wyłudzania pieniędzy. Co ciekawe, Google, który ma bardzo czułe algorytmy wyszukujące wszelkie naruszenia, przez cały ten czas nie wykrył działalności GoodGoogle, mimo że „firma” korzystała z poczty Google, Gmail, oraz reklamowała się poprzez filmiki na należącym do Google YouTube. Naciągającą klientów pseudo-firmę wykrył przypadkiem ekspert od zabezpieczeń on-line. Zgłosił już fakt jej istnienia do Google, a więc dni GoodGoogle są najpewniej policzone.

 

Trudno będzie jednak ustalić tożsamość rosyjskiego hakera odpowiadającego za całe zamieszanie, gdyż w swojej działalności korzystał on z hakerskiej sieci komputerów (ang. botnet).

poniedziałek, 07 lipiec 2014 13:16

Spór o śpiewający znak towarowy

Napisał

Kiedy oglądalność programów telewizyjnych spada na łeb, na szyję, w rankingach popularności królują seriale. Wiele serii ma swoich zagorzałych fanów, którzy nie przegapiają ani jednego odcinka i emocjonują się coraz to nowszymi perypetiami sowich ulubionych bohaterów. Jednym z popularnych seriali dla młodzieży i nie tylko jest „Glee”. Ten produkowany przez amerykańską FOX TV serial opowiada o szkolnym chórze, którego członkami są najmniej popularni członkowie licealnej społeczności. Niespodziewanie, chór zaczyna odnosić spektakularne sukcesy.

 

Bardzo prawdopodobne jest, że pomimo swojej popularności, serial będzie musiał mieć w Wielkiej Brytanii zmienioną nazwę. Jest to wynik sporu o znak towarowy „Glee”, który został wszczęty przez właściciela kilku lokali o nazwie „Glee Club” w Birmingham, Nottingham, Oxford i Cardiff. Właściciel lokali posiada znak towarowy „The Glee Club” zarejestrowany na terytorium Wielkiej Brytanii od 1999 r. Nie podobało mu się, że jego klienci mogą pomyśleć, iż należące do niego lokale powiązane są z serialem „Glee”, którego najwyraźniej nie jest wielkim fanem. W związku z tym, Wniósł on do brytyjskiego sądu sprawę o naruszenie znaku towarowego.

 

Rozpatrujący spór sąd zasądził na rzecz właściciela The Glee Club 100 000 funtów odszkodowania oraz nakazał wytwórni FOX zmianę tytułu serialu nadawanego w Wielkiej Brytanii. Na szczęście dla telewizji FOX, wykonalność wyroku została wstrzymana do czasu wniesienia przez nią apelacji i rozstrzygnięcia wyroku przez sąd apelacyjny. W przypadku przegranej FOXTV będzie musiała nieźle nagłowić się, jak na nowo nazwać popularny już serial.

piątek, 04 lipiec 2014 13:15

Komu są nie w smak polskie opakowania

Napisał

Potrawy bez przypraw nie mają smaku, dlatego ich szczypta zawsze się przydaje. Niektórzy preferują nawet bardzo ostre potrawy. Ostrości nie zabrakło również sporowi toczącemu się latem 2014 r. przed czeskim sądem.

 

Przedmiotem konfliktu były opakowania dwóch przypraw – chorwackiej Podravki i polskiego Kucharka. Oba są w kolorze jaskrawoniebieskim, ze zbiorem warzyw na pierwszym planie oraz postacią wąsatego, starszego kucharza. Podravka jest produktem bardzo popularnym na czeskim rynku. Polski produkt, wytwarzany przez Grupę Prymat, trafił tam zaś za pośrednictwem czeskiej spółki Pekny-Unimex. Zdaniem czeskiego oddziału spółki produkującej Podravkę, Podravka-Lagris, opakowania polskiej przyprawy zbytnio przypominały jej chorwacki odpowiednik oferowany na czeskim rynku, co stanowiło czyn nieuczciwej konkurencji. Produkt miał także naruszać znak towarowy „Podravka”, ze względu na podobieństwo elementów graficznych.

 

W wyroku wydanym w sprawie przez czeski sąd uznano, iż Opakowania Kucharka rzeczywiście nazbyt przypominają opakowania towaru konkurenta. Sąd nakazał więc Grupie Prymat zmianę opakowań produktów przeznaczonych na czeski rynek. I rzeczywiście, od niedawna szata graficzna torebek Kucharka różni się od wcześniejszej wersji. Co prawda, opakowania nadal są niebieskie, ale warzywa na nich ułożone są już w trochę innej konfiguracji, a kucharz – wyraźnie młodszy i pozbawiony wąsów.

 

Takie zmiany nie satysfakcjonują jednak Podravki. Spółka twierdzi, że Kucharek nadal zbytnio przypomina produkty konkurenta. Bardzo więc prawdopodobne, że Podravka odwoła się od wydanego wyroku.

czwartek, 03 lipiec 2014 13:13

Co ma burger do paliwa?

Napisał

Co wspólnego mają paliwo i hamburgery? Z pozoru wydawałoby się, że niewiele, jednak w zakresie znaków towarowych okazuje się, że takie połączenie może istnieć.

 

W lipcu 2014 r. zakończył się spór prowadzony przez nowojorskim sądem, dotyczący ewentualnej rejestracji znaku towarowego „BioMcDiesel”. Znak został zgłoszony przez dystrybutora paliwa, Joela D. Josepha. Jego rejestracji natychmiast sprzeciwiła się sieć barów McDonald’s. Sieć twierdziła, że taki znak mógłby wywoływać w konsumentach wrażenie, iż łączą go w jakiś sposób powiązania handlowe z McDonald’s, co nie jest prawdą.

 

Sąd rozpatrujący sprawę przychylił się do twierdzeń potentata restauracyjnego. Stwierdził, iż McDonald’s posiada bardzo rozbudowaną rodzinę znaków towarowych rozpoczynających się przedrostkiem „Mc”, tak zwany „McJęzyk”. W skład tej rodziny wchodzą różnorodne znaki, począwszy od nazw potraw, takich jak „McMuffin”, po znaki „McPool” czy „McScholar”. Klienci na całym świecie łączą przedrostek „Mc” z placówkami McDonald’s. Zdaniem właściciela sieci tych popularnych restauracji, przeciętny konsument mógłby więc odnieść wrażenie, że znak „BioMcDiesel” również należy do tego zbioru. Póki co, McDonald’s co prawda nie sprzedaje paliwa, ale bary tej marki od lat znajdują się w pobliżu stacji benzynowych. Zdaniem sądu, jest to istotna zależność. Co więcej, sąd uznał, że pozostałe elementy słowne znaku nie mają same w sobie wystarczającej zdolności odróżniającej.

 

To nie pierwszy raz, kiedy McDonald’s twardo broni renomy swoich znaków towarowych. W przeszłości burgerowy gigant sprzeciwił się skutecznie między innymi rejestracji znaków „McSweet” dla puszkowanych warzyw czy „Happy Kids” dla przetworów warzywnych (ze względu na podobieństwo do znaku „Happy Meal”).

środa, 02 lipiec 2014 13:12

Kolorowe znaki towarowe

Napisał

Jako znak towarowy najczęściej rejestruje się słowo lub element graficzny. Możliwe jest jednak zarejestrowanie również innego sposobu oznaczenia produktu lub usługi, nawet w postaci koloru, dźwięku lub zapachu. Te ostatnie rejestracje są jednak skomplikowane pod względem prawnym, gdyż dość trudne jest udowodnienie charakteru odróżniającego takiej nieoczywistej cechy. Chodzi bowiem o to, aby oznaczenie zarejestrowane jako znak towarowy łączyło w głowach konsumentów to oznaczenie z konkretnym przedsiębiorcą. A o ile sloganów czy grafik można wymyślić bardzo, bardzo wiele, tak kolorów jest w sumie znacznie bardziej ograniczona liczba.

 

O rejestracje takiego specyficznego znaku towarowego w postaci koloru stara się właściciel stacji paliw BP. Chodzi konkretnie o używany dla tych stacji odcień zielonego, Pantone 348C. BP rejestrowała swoje znaki w różnych miejscach, z różnymi rezultatami, jednak od 2002 r. spółka nie może sobie poradzić z australijskim urzędem patentowym. BP ciągle dostaje w tym temacie decyzje odmowne. Do wydawania takich właśnie decyzji przyczynia się dom towarowy Woolworths. Jaki sprzeciwiająca się rejestracji spółka ma w tym interes? Przede wszystkim, Woolworths wydał niedawno ogromne pieniądze na zmianę logo i jego reklamę, a nowe jest w bardzo podobnym odcieniu zieleni, jak kolor, który chce zarejestrować BP. Co więcej, Woolworths ma powiązania handlowe z siecią stacji benzynowych Caltex. W żywotnym interesie spółki jest więc, aby BP nie dostała rejestracji wybranego przez siebie koloru jako znaku towarowego.

 

Nie wszyscy przedsiębiorcy mają jednak takiego pecha w kwestii rejestracji kolorów jako znaków towarowych. Popularnym znakiem jest kolor fioletowy, który zarejestrowały zarówno Cadburys dla czekolady, jak i Whiskas dla kociej karmy. Czerwony to kolor zarezerwowany dla podeszw butów na rzecz Christiana Laboutin, zaś australijska poczta zarezerwowała sobie konkretny odcień żółtego.

wtorek, 01 lipiec 2014 12:03

Urzędowy sukces Ptasiego Mleczka

Napisał

Pomimo słońca świecącego za oknem, nawet latem można mieć gorszy dzień. A mało co tak poprawie w nieciekawy dzień humor, jak słodkie łakocie.

 

Z jednymi z najpopularniejszych na polskim rynku słodyczy związana jest decyzja Urzędu Patentowego RP wydana 30 czerwca tego roku. Jej przedmiotem jest znak towarowy „Ptasie Mleczko”. Oznaczenie puszystej waniliowej pianki oblanej czekoladą miało bowiem burzliwe dzieje.

 

Ptasie Mleczko powstało jako efekt podróży Jana Wedla po Francji. Cukiernik poszukiwał tam nowych delicji, które mogłyby zachwycić polskich smakoszy. Z zagranicznych wojaży Wedel przywiózł pomysł na charakterystyczną słodką kostkę w czekoladzie. Swój wytwór Wedel nazwał początkowo „Ptasim Mlekiem”, a później „Ptasim Mleczkiem” i to ta druga nazwa bardziej przyjęła się na rynku. Oba warianty Wedel zarejestrował jako znaki towarowe, a ich ochronę uzyskał w 1936 r. Dziesięć lat później ochrona znaku została przedłużona na kolejne dziesięciolecie. Po drugiej wojnie światowej, w czasach PRL, Zakłady Wedla zostały jednak upaństwowione, a ich nazwa zmieniona na „22 Lipca”. O dalszej ochronie popularnego oznaczenia w roku 1965 nikt nie pomyślał.

 

Pomimo zmian ustrojowych, słodka pianka w czekoladzie cieszyła się niesłabnącą popularnością. Postanowili na tym skorzystać inni producenci, a rynek zalała fala „Ptasiego Mleczka” produkowanego przez najróżniejsze firmy. W międzyczasie dawne Zakłady Wedla przechodziły z rąk do rąk, aż stały się spółką Lotte Wedel. Spółka ta usiłowała zarejestrować znak „Ptasie Mleczko” w polskim Urzędzie Patentowym, ten jednak odmawiał, twierdząc, że przez lata nazwa ta nabrała charakteru opisowego i nie nadaje się już do oznaczania towarów konkretnego wytwórcy. Jednym słowem, Urząd uznał, że „ptasie mleczko” to po prostu rodzaj cukierka – pianki w czekoladzie. W 2003 r. Lotte Wedel udało się jednak zarejestrować „Ptasie Mleczko” jako wspólnotowy znak towarowy, na ternie Unii Europejskiej, której Polska nie była jeszcze wówczas członkiem. W związku z tym, Lotte Wedel nadal usiłowała dostać ochronę polską.

 

W 2006 r. spółka wniosła krajowe zgłoszenie, co do którego Urząd nadal miał wątpliwości. Zarejestrowanych było bowiem wiele znaków towarowych zawierających element słowny „ptasie mleczko”. Spółka zaczęła jednak sukcesywnie wygaszać i unieważniać prawa innych przedsiębiorców, aż w czerwcu 2014 r. doprowadziła do upragnionej rejestracji na swoją rzecz. Wszystkie inne „mleczka” pozmieniały więc nazwy, z „ptasiego” na „rajskie”, „alpejskie” bądź jeszcze inne.

 

Lotte Wedel cieszy się więc słodkim zwycięstwem, a konsumenci – słodkim smakiem Ptasiego Mleczka.

poniedziałek, 30 czerwiec 2014 11:59

Pokojowe rozwiązanie

Napisał

Produkty do pielęgnacji i stylizacji włosów to bardzo rozwinięta gałąź rynku, przynosząca ich producentom ogromne dochody. Nic dziwnego wiec, że firmy kosmetyczne rejestrują znaki towarowe dla swoich kosmetyków niemal hurtowo, a potem pilnie ich strzegą.

 

W czerwcu 2014 r. zakończył się trwający kilkanaście miesięcy spór pomiędzy kosmetycznym gigantem, znaną chyba każdemu spółką Avon, a Moroccanoil, producentem kosmetyków opartych na oleju arganowym. Spółki pokłóciły się o oznaczenia dotyczące stałej w ofercie Avonu serii „AdvanceTechniques”, w której pojawiły się kosmetyki zawierające właśnie olej arganowy. Moroccanoil nie podobało się, że szata graficzna oraz oznaczenia produktów zbytnio, jej zdaniem, nawiązują do znaków towarowych jej produktów. Spółka złożyła więc wnioski o unieważnienie ochrony znaków towarowych Avon. W odwecie, Avon zgłosił sprzeciwy wobec nowo zgłoszonych znaków towarowych Moroccanoil. Sprawa toczyła się już nie tylko przed urzędami rejestrującymi znaki towarowe, ale otarła się również o sądy. Taki spór mógłby trwać na pewno jeszcze znacznie dłużej, ale obie spółki postanowiły pójść nie tylko po rozum do głowy, ale i na ugodę.

 

Szczegóły ugody są tajne, ale rzecznicy obu spółek twierdzą, że są one zadowolone z wypracowanego rozwiązania. Wiadomo jedynie, że sprawy sądowe zostaną zakończone ugodowo, a wnioski i sprzeciwy dotyczące znaków towarowych – wycofane. Jak widać, nawet w tak trudnych sprawach, i to toczących się o duże pieniądze, można uzyskać kompromis.

piątek, 27 czerwiec 2014 11:54

Co robić z Wolnym Czasem

Napisał

Co robić w wolnym czasie? Jest wiele możliwości: można oglądać telewizję, można też czytać książki lub korzystać z gier i aplikacji. Ale o wolny czas można się też pokłócić, i to całkiem poważnie. To właśnie o znak towarowy „FreeTime” (ang. wolny czas) posprzeczały się dwa duże podmioty działające na rynku rozrywkowym.

 

W czerwcu 2014 r. Freesat, brytyjska spółka oferująca internetowy dostęp do telewizji cyfrowej, powiązana z BBC i ITV, wniosła powództwo przeciwko amerykańskiemu gigantowi sprzedaży internetowej, Amazonowi. Freesat w 2011 r. zarejestrował w Wielkiej Brytanii znaki towarowe „FreeTime” oraz „Free Time”. To na podstawie tych znaków spółka dochodzi rzekomego naruszenia swoich praw. Amazon używa bowiem oznaczenia „KindleFreeTimeUnlimited”, dla oznaczenia pakietu usług oferowanych na czytnik Kindle, dzięki któremu jego użytkownik może korzystać z różnorodnych publikacji i aplikacji.

 

To właśnie takie użycie znaku nie spodobało się brytyjskiej spółce. Twierdzi ona, że zainwestowała w kanał FreeTime ponad 5,5 mln funtów, w tym na reklamę, wobec czego wykorzystywanie identycznego oznaczenia przez Amazon stanowi nieuczciwe wykorzystywanie popularności tego oznaczenia. Problem polega jednak na tym, że Amazon również posiada prawo do znaku towarowego „Free Time”, gdyż w 2013 r. taki znak został zarejestrowany na rzecz sprzedażowego giganta w Urzędzie Harmonizacji Rynku Wewnętrznego.

 

Spółkom nie pozostaje nic innego, jak określić strefy wpływów lub w inny sposób dogadać się co do używania feralnego znaku towarowego.