Prawo własności przemysłowej (400)
Stephen Hawking, najbardziej znany na świecie – i to nie tylko wśród naukowców – fizyk teoretyk postanowił niedawno, w ślad za przeróżnymi celebrytami, zarejestrować swoje imię i nazwisko jako znak towarowy. Fizyk zdecydował się podobno na taki krok aby decydować o tym, kto, gdzie i w jaki sposób będzie wykorzystywał jego nazwisko. Naukowiec złożył wniosek o ochronę znaku towarowego w kwietniu bieżącego roku, w urzędzie patentowym w Wielkiej Brytanii.
W myśl tego, co przedstawia brytyjska prasa, Hawking miał dla swoich działań dwa główne powody: aby jego nazwisko, które stało się sławne dzięki pop-kulturze, nie było wykorzystywane dla niezatwierdzonych przez niego celów oraz aby mógł je wykorzystywać dla celów charytatywnych. Wizerunek i nazwisko naukowca pojawia się bowiem na dostępnych na rynku gadżetach, takich jak kubki czy koszulki. Wśród szerokiej publiczności naukowca rozsławił między innymi popularny serial komediowy „Teoria wielkiego podrywu”.
Fizyk ma plan wykorzystywać swoje nazwisko jako znak towarowy między innymi dla fundacji zbierającej fundusze dla chorych na stwardnienie rozsiane, na które sam również choruje.
Chociaż swoje nazwiska lub pseudonimy rejestrują zazwyczaj gwiazdy filmu czy muzyki, to Stephen Hawking nie jest jednak pierwszą osobą spoza tego kręgu, która wpadła na ten sam pomysł. Nazwiska – znaki towarowe mają zarówno realne osoby, między innymi amerykańska polityk Sarah Palin, jak i te zupełnie fikcyjne, przykładowo duża część bohaterów serii o Harrym Potterze autorstwa J. K. Rowling.
Podobno szczęśliwi czasu nie liczą. Gigant rynku elektronicznego, Apple, musi więc ostatnio często spoglądać na zegarek. To właśnie oznaczenia najnowszego produktu koncernu – futurystycznego zegarka, który ma być wprowadzony na rynek w tym miesiącu – mogą spędzać szefom Apple sen z powiek. Bardzo bowiem prawdopodobne, że spółka nie będzie mogła używać znaku towarowego „iWatch” w ojczyźnie czasomierzy, Szwajcarii.
Szwajcaria była pod tym względem problematyczna już od samego początku. Jeszcze w 2014 roku tamtejszy producent zegarków, Swatch Group, usiłował wstrzymać próby Apple zarejestrowania znaku towarowego „iWatch”. Producent zegarków uważał, że takie oznaczenie jest zbyt podobne do jego własnego znaku towarowego „iSwatch”, używanego dla zegarków z dotykowym ekranem. Swatch zgłosił sprzeciw wobec rejestracji znaku Apple w każdym kraju, w którym zgłoszenie zostało wniesione. Finalnie obie firmy jakoś się jednak dogadały.
Teraz jednak pojawił się inny problem. Prawa do znaku towarowego „apple” w odniesieniu do zegarków i biżuterii należą bowiem w Szwajcarii do właściciela firmy Leonard Timepieces. Co prawda ochrona znaku jest ważna tylko do początku grudnia bieżącego roku, ale być może właściciel będzie chciał ją przedłużyć. Apple musi nastawić się więc na konfrontację i walkę zarówno ze szwajcarskim urzędem patentowym, jak i Leonard Timepieces. Być może na sprzedaż zegarków sygnowanych przez Apple w Szwajcarii nie nadszedł jeszcze czas.
Każdy artysta skrycie marzy o wypuszczaniu coraz to nowych piosenek z chwytliwymi tekstami i miłą dla ucha melodią, które będą pamiętać tłumy fanów. Okazuje się jednak, że wymyślenie tekstu piosenki, który zbytnio spodoba się miłośnikom danego artysty, również może być problemem.
Z pewnością jest to problem dla osób, które chciały w USA dogodzić fanom piosenkarki Taylor Swift i zaczęły oferować na internetowej platformie sprzedażowej ETSY.COM różne drobiazgi z nadrukowanymi fragmentami piosenek młodej gwiazdy. Problem w tym, że w styczniu 2015 r. Taylor Swift zgłosiła w urzędzie patentowym w USA fragmenty tekstów piosenek swojego autorstwa jako znaki towarowe. Chodzi między innymi o takie propozycje, jak “This Sick Beat”, “Nice to Meet You. Where You Been?” czy “Party Like It’s 1989”. Co prawda zgłoszenia te jeszcze nie uzyskały rejestracji, ale Taylor już walczy o nie jak lwica. Co więcej, hipotetycznych znaków towarowych jest całkiem sporo, bo aż 57.
Hasła z piosenek są umieszczane na najróżniejszych gadżetach oferowanych na ETSY, od kubków, poprzez torby, aż po zmywalne tatuaże. Chociaż piosenkarka zwalcza każdy kolejny, to co chwila pojawiają się nowe. Swift nie daje jednak za wygraną, chcąc chronić swoje hasła jako jeszcze-nie-znaki-towarowe. Fani gwiazdy chcący mieć związany z nią gadżet będą więc musieli sięgnąć do źródeł dystrybuujących oficjalnie sprzedawane przez Taylor drobiazgi.
Mogłoby się wydawać, że w przypadku chęci dokonania rejestracji konkretnego znaku towarowego, najtrudniejsze jest przekonanie odpowiedniego urzędu, żeby się na to zgodził. Jednak kiedy urząd wyda finalnie decyzję o rejestracji, przedsiębiorca – właściciel znaku towarowego nie może w euforii osiadać na laurach. Musi on pamiętać, że ochrona znaku nie trwa wiecznie i po upływie okresu ochrony należy ją przedłużyć, gdyż przedłużenie dokonywane jest na wniosek, a nie automatycznie.
O tym właśnie najwyraźniej zapomniał ktoś w firmie Sony. Wydawałoby się, że w tak wielkiej korporacji każde zadanie ma pilnującą go osobę, ale najwyraźniej nic bardziej mylnego. W marcu 2015 r. firma zapomniała przedłużyć prawa do kilku swoich znaków towarowych. Jednym z nich była niestety nazwa zapowiadanego najnowszego hitu na konsolę PlayStation 4, gry „Bloodborne”. Błąd szybko został naprawiony, a do amerykańskiego urzędu patentowego szybko wpłynęły dokumenty odpowiednie do przedłużenia ochrony po terminie.
Wydaje się jednak, że Sony powinno popracować nad pamięcią swoich pracowników, gdyż nie jest to pierwszy przypadek, kiedy ten rynkowy gigant o mały włos byłby stracił przez niedbalstwo prawa do znaku towarowego. Wcześniej przedmiotem takiego zamieszania było oznaczenie „The Last Guardian”.
Super Bowl to finałowy mecz o mistrzostwo w futbolu amerykańskim zawodowej ligi National Football League (NFL). Jest to jednocześnie jedno z najbardziej oglądalnych na świecie widowisk nadawanych na żywo, z którego reklamy przynoszą ogromne zyski. A zazwyczaj tam, gdzie w grę wchodzą duże pieniądze, pojawiają się też równie duże problemy.
Przerwy w grze na Super Bowl umilają zazwyczaj widzom gwiazdy muzyki pop, i to te największego formatu. Gwiazdą ostatniej tego typu imprezy była Katy Perry. Jednak okazało się, że nie tylko artystka zyskała po sportowym koncercie nowych fanów. W centrum uwagi znalazła się również wielka maskotka rekina, w której chował się przebrany tancerz. Rekiny były dwa, Lewy i Prawy, oba wykonywały z Katy taneczne popisy. To jednak Lewy Rekin zyskał sympatię publiczności, gdyż w zabawny (zamierzony lub nie) sposób nie radził sobie do końca z choreografią.
„Pijany” rekin szybki zyskał popularność, szczególnie w internecie, gdzie w postępie geometrycznym pojawiały się zabawne fotomontaże i zdjęcia z jego udziałem. Pewien przedsiębiorczy mieszkaniec Florydy postanowił zarobić na Lewym Rekinie i wypuścił na rynek figurki na biurko przedstawiające tę właśnie postać. Tu jednak uaktywnili się prawnicy Katy Perry. Okazało się, że gwiazda zgłosiła w amerykańskim urzędzie patentowym znaki towarowe „Left Shark”, “Right Shark,” “Basking Shark” i “Drunk Shark”. To jednak nie przekonało amerykańskiego przedsiębiorcy. Odpowiedział on pytaniem, jakie prawa chronią kostium rekina. Prawo USA stoi bowiem na stanowisku, że kostiumy nie podlegają ochronie prawnoautorskiej. Piosenkarka musiałaby więc dokonać zgłoszenia trójwymiarowego znaku towarowego, czego nie zrobiła. Pozostaje więc obserwować, kto wygra tę prawną bitwę na argumenty i wyszarpie swoje racje jak rasowy rekin.
Pomimo co jakiś czas powtarzanych informacji o kryzysie, globalny konsumpcjonizm ma się ciągle dobrze. Sprzedawcy, którzy chcieliby, aby ich klienci kupowali więcej i więcej dobrze wiedzą, że nic tak nie podnosi sprzedaży, jak opatrzenie danego towaru nazwiskiem lub wizerunkiem gwiazdy. Często również same gwiazdy zawierają intratne umowy z producentami wszelkich gadżetów, ubrań i perfum.
Znany z każdej stacji radiowej z muzyką pop latynoski piosenkarz Pitbull zazwyczaj występuje w swoich teledyskach w okularach przeciwsłonecznych. Gwiazdor postanowił na tym zarobić i wypuścił kolekcję okularów sygnowanych swoim pseudonimem, pod nazwą „Pitbull Dale Sunglasses”. Inna firma również postanowiła jednak skorzystać z powiązania muzyka z ciemnymi okularami. Amerykańska marka Oakley także wypuściła na rynek ten właśnie dodatek, opatrując go nazwą „Pitbull”. Oczywiście, muzykowi nie spodobało się takie działanie. Można je bowiem zaklasyfikować nie tylko jako naruszenie praw do znaku towarowego, ale i czyn nieuczciwej konkurencji.
Smaczku sytuacji dodaje fakt, że trasa koncertowa Pitbulla z 2009 r. była sponsorowana właśnie przez Oakley. Muzyk nosił również w tym czasie okulary marki. Teraz jednak najwyraźniej gwieździe przestało być z Oakley po drodze. Nic jednak dziwnego, bo nikt nie lubi, kiedy ktoś inny w nieuczciwy sposób wykorzystuje jego rozpoznawalność i ciężką pracę. Jak sprawa okularów „Pitbull” potoczy się przed sądem, pewnie dowiemy się za jakiś czas.
Gry komputerowe to aktualnie wielka gałąź przemysłu, która przynosi ogromne dochody. Dlatego też istnieją firmy, które przerabiają lub podnoszą z popiołów stare, kiedyś popularne gry i dostosowują je do nowych warunków rynkowych i sprzętowych.
Night Dive Studios to jedna z takich firm. Chciała ona niedawno odnowić grę "No One Lives Forever". Gra nawiązuje do filmów szpiegowskich z lat 60. XX wieku, a jej bohaterką jest pełna tajemnic agentka Cate Archer. W związku z tym, konieczny było uzyskanie praw do korzystania ze znaku towarowego gry, do wykorzystywania uczestniczących w niej postaci oraz innych ważnych elementów. Night Dive Studios postanowiło więc standardowo uzyskać licencję na wszystkie niezbędne prawa. Tym razem okazało się to jednak wcale nie takie łatwe.
Okazuje się bowiem, że prawa własności intelektualnej związane z grą rozproszone są pomiędzy trzema właścicielami, a żaden z nich nie chce współpracować z ewentualnym nowym wydawcą gry. Co ciekawe, każdy z właścicieli jest jednak gotów pozwać Night Dive Studios w razie gdyby ta zdecydowała się odświeżyć grę.
Gra została wyprodukowana przez Monolith Productions, która została nabyta przez Time Warner. Oryginalnym wydawcą gry był Fox Interactive – aktualnie 20th Century Fox Games, przejęty przez Vivendi Games, który potem połączył się z Activision.
Night Dive Studios zapytała o prawa własności przemysłowej do gry Time Warner, Activision oraz 20th Century Fox. Okazało się, że firmy te nie współpracowały ze sobą w zakresie praw do gry, w rezultacie czego żadna z nich nie zarejestrowała znaku towarowego z jej nazwą. Wykorzystało to Night Dive Studios, występując ze zgłoszeniem na swoją rzecz. Spółka chciała też dogadać się z firma Warner, odstępując jej z góry część przychodów z gry i pozostawiając możliwość nabycia praw do nowej wersji gry, jeśli Warner byłby wydawcą. Finalnie jednak nie doszło do podpisania umowy.
Przykład zabałaganionych praw do gry pokazuje, jak ważne jest dbanie o prawa własności przemysłowej, w tym znaki towarowe. Lepiej od początku je uporządkować, niż potem narażać się na problemy spowodowane własnymi zaniedbaniami.
Powszechnie wiadomo, że reklama jest dźwignią handlu. Szeroki wybór mediów, w tym mediów społecznościowych umożliwia wykorzystywanie nowych form reklamy. Takie nowe formy niosą jednak za sobą nowe zagrożenia. Widać to najlepiej w przypadku wyszukiwarek internetowych, które oferują reklamę w formie pozycjonowania stron dla danych haseł kluczowych. Taką usługą jest między innymi Google AdWords.
To właśnie płatne pozycjonowanie stron wykorzystywane jako reklama nierzadko sprawia problem przedsiębiorcom. Podczas wykupowania takiej formy reklamy nikt nie sprawdza bowiem, czy chętnemu przysługują prawa do oznaczenia, które ma być wykorzystywane jako słowo kluczowe. Nieuprawnione wykorzystywanie słowa kluczowego w pozycjonowaniu stron może stanowić naruszenie praw do znaku towarowego.
Spór powstały na tle takiego właśnie zagadnienia był pod koniec ubiegłego roku rozstrzygany w USA, pomiędzy dwoma sklepami oferującymi windy i podnośniki. Spółka Easy Living użyła w pozycjonowaniu swojej strony internetowej słowa kluczowego „lift shop”, czyli po prostu „sklep z windami”. Problemem było jednak to, że Lift Shop to również nazwa popularnego sklepu oferującego takie właśnie artykuły. Sklep ten pozwał Easy Living o naruszenie właśnie takiego znaku towarowego, ze względu na umożliwianie osobom poszukującym w internecie towarów marki Lift Shop skojarzenia produktów Easy Living jako jego własnych produktów. Sklep uznał, że takie działanie narusza prawa do jego zarejestrowanego znaku towarowego.
Easy Living broniło się, że znak „lift shop” nie powinien w ogóle zostać zarejestrowany, ponieważ nie ma on wystarczającego stopnia charakteru odróżniającego. Zdaniem spółki, znak ma charakter opisowy, ponieważ nazwa ta określa po prostu oferowane pod nią towary.
Sąd zgodził się finalnie z argumentami Easy Living i uznał, że znak towarowy „lift shop” ma charakter opisowy. Zdaniem sądu, konsument wyszukujący w internecie wyników dla hasła „lift shop” założy po prostu, że Easy Living również oferuje windy i podnośniki, a nie, że jest powiązane ze spółką Lift Shop.
O własność intelektualną dbają zazwyczaj przedsiębiorcy. Czasem jednak walka o ochronę znaku towarowego podejmowana jest przez całą nację.
Indianie Navajo to grupa etniczna rdzenna dla Ameryki Północnej. Jest to największe plemię indiańskie Ameryki Północnej liczące blisko 300 tys. osób. Większość z nich (około 173 tys.) zamieszkuje rezerwat położony na terenie stanów Arizona, Nowy Meksyk oraz Utah. W 1923 roku Navajo powołali za zgodą Komisarza do spraw Indian i Biura do spraw Indian władze samorządowe (radę plemienną), które odpowiadają za wszystkie sprawy na terenie rezerwatu. Teraz rada ma na głowie nie lada problem – kwestię naruszenia nazwy „Navajo” jako znaku towarowego. Nazwa ta na tyle spodobała się bowiem amerykańskiemu producentowi ubrań Urban Outfitters, że postanowił wykorzystać ją dla kilku kolekcji odzieży, biżuterii i toreb. Takie działanie nie spodobało się rdzennym Amerykanom, którzy wnieśli pozew do sądu o naruszenie praw do znaku towarowego. Nazwa ich plemienia jest bowiem zarejestrowanym na ich rzecz oznaczeniem.
Plemieniu Navajo szczególnie nie podoba się wykorzystanie ich nazwy na kolekcji bielizny oraz na gadżecie - butelkach, które zazwyczaj służą do przechowywania alkoholu. Plemię zarzuca Urban Outfitters naruszenie znaku towarowego, rozcieńczanie znaku towarowego, czyny nieuczciwej konkurencji, nieuczciwą reklamę, naruszenie uczciwych praktyk handlowych oraz naruszenie ustawy o indiańskiej sztuce i rękodziele. Negatywnie na wartość znaku towarowego „Navajo” ma też wpływać powiązanie go z alkoholem, poprzez umieszczanie na przeznaczonych do tego celu butelkach.
Spór trwa od 2011 roku do dziś. Co prawda w marcu 2015 r. amerykański sąd wydał wyrok na niekorzyść Urban Outfitters, ale jest on jeszcze nieprawomocny. Producent odzieży nadal może się od niego odwołać i - tym samym - kontynuować spór.
Chiny od dawna są kojarzone jako miejsce wielokrotnych naruszeń praw własności przemysłowej, w tym praw do znaków towarowych. Częstym przypadkiem jest na przykład rejestracja znanych znaków towarowych używanych w Europie lub USA na rzecz chińskich podmiotów zupełnie niepowiązanych z oryginalnymi właścicielami praw. Dlatego też Chiny aktualnie wcielają w życie przepisy znowelizowanej ustawy dotyczącej znaków towarowych, która zaostrza dotychczas obowiązujące przepisy, na korzyść podmiotów, których prawa są naruszane.
Nowe prawo podnosi pułap odszkodowania za naruszenie znaku towarowego do 3.000.000 juanów (około 500.000 dolarów), na sześć razy tyle, co poprzedni limit. Nowa wersja ustawy została oparta na komentarzach ekspertów i przedstawicieli firm i agencji zajmujących się znakami towarowymi w Chinach i za granicą. Obecnie prawo ma traktować chińskich i zagranicznych przedsiębiorstw jednakowo.
Zmiana przepisów miała także na celu przyspieszenie procedur związanych z ochroną znaków towarowych. Przykładowo, postępowanie dotyczące unieważnienia zarejestrowanego znaku towarowego ze względu na jego nieużywanie musi, według nowej ustawy, zostać rozpatrzone w ciągu dziewięciu miesięcy od dnia złożenia wniosku. Podobnie, rozpatrywanie zgłoszenia znaku towarowego również musi zmieścić się w dziewięciu miesiącach, zaś sprawa o unieważnienie rejestracji znaku towarowego z innych względów – w dwunastu miesiącach. Wniosek o unieważnienie może zaś od teraz zgłosić wyłącznie podmiot, który ma w tym interes prawny.
Na podstawie poprawionej ustawy, podmiotom zagranicznym łatwiej będzie chronić swoje prawa w przypadku naruszenia. Ustawa przyjmuje też zasadę dobrej wiary w trakcie rejestracji i używania znaków towarowych. Naruszenie praw do znaków towarowych może zaś doprowadzić do wymierzenia kary o wartości pięciokrotnej wielkości sprzedaży wynikającej z nielegalnego wykorzystywania znaku towarowego. Nowe prawo ogranicza obowiązki posiadaczy znaków towarowych w zabezpieczaniu dowodów naruszenia. To sprawca naruszenia przekazuje teraz swoje księgi rachunkowe lub inne materiały do sądu. W przeciwnym razie kwota odszkodowania może być ustalona według kwot proponowanych przez właściciela naruszonego znaku towarowego.
Być może chińskie prawo znaków towarowych stanie się trochę lepszej jakości niż niesławne „chińskie podróbki”.
Więcej...
Mimo iż wielkimi krokami nadchodzi już wiosna, to jednak wieczory są jeszcze ciemne i przychodzą zdecydowanie zbyt szybko. Można je jednak uprzyjemnić, na przykład zapalając w mieszkaniu pachnącą świeczkę, która nie tylko da miłe światło, ale i wydziela przyjemny dla nosa aromat. Chcąc nadążyć za oczekiwaniami klientów, producenci aromatycznych świeczek wymyślają coraz to nowe zapachy i opakowania. Oczywiście, dużą popularnością cieszą się też świece eko, wytworzone z naturalnych produktów. Takie właśnie świece produkuje amerykańska firma Honest Earth Candles, pozwana ostatnio przez aktorkę Jessicę Albę o naruszenie praw do znaku towarowego.
Już kilka lat temu przedsiębiorcza aktorka założyła firmę Honest Company, sprzedającą głównie bio-kosmetyki. „Honest Company” to również zarejestrowany znak towarowy. W ofercie firmy znajdują się też świece. Właścicielka przedsiębiorstwa najwyraźniej uznała, że konsumenci z łatwością mogą pomylić świece oznaczone jej znakiem towarowym ze świecami marki Honest Earth Candles. W rezultacie firma Alby wniosła do sądu powództwo przeciwko konkurencyjnym wytwórcom ekologicznych świec.
Opisane działanie wpisuje się w ciąg nieprzyjemnych dla Honest Earth Candles wydarzeń prawnych spod znaku znaków towarowych. Jakiś czas temu spółka została pozwana również ze względu na zbytnie podobieństwo używanego przez nią oznaczenia do zarejestrowanego znaku towarowego. Chodziło o balsamy do ciała oferowane pod nazwą „Honest Face”. Spór przed sądem nie zakończył się jednak dla sprzedawcy świec źle. Sąd rozpatrujący sprawę uznał, że przeciętny konsument nie pomyli spornych towarów, ponieważ balsamy oferowane przez Honest Earth Candles kosztują niecałe 10 dolarów, zaś balsamy konkurencji – 75 dolarów. Ich odbiorca jest więc inny. Nie wiadomo jednak, jak pechowa spółka poradzi sobie w sporze ze znaną aktorką.
Kiedy ma się gorszy dzień, dobrze poprawić sobie humor. Nierzadko metodą na lepsze samopoczucie jest zjedzenie czegoś słodkiego albo kupienie sobie jakiegoś drobiazgu. To drugie możemy wykonać nawet bez ruszania się sprzed komputera, dzięki zakupom internetowym. Wiele sklepów z różnych branż oferuje swoim klientom możliwość zrobienia zakupów on-line z dostawą do domu. Jedną z takich firm jest sprzedająca kosmetyki Mary Kay. Spółka weszła ostatnio w sądowy konflikt na tle używania znaków towarowych z właścicielem strony RetailMeNot.
Podczas dokonywania zakupów on-line konsumenci często sprawdzają, czy gdzieś w internecie nie ma dostępnych kodów zniżkowych do konkretnych sklepów. Taką właśnie stronę, zbierającą kody zniżkowe, prowadzi RetailMeNot. Jak się jednak okazuje, kupony rzekomo obniżające wartość zakupów w sklepie internetowym Mary Kay są albo nieaktualne, albo fałszywe. Firma kosmetyczna pozwała więc RetailMeNot, zarzucając jej naruszanie prawa do znaku towarowego „Mary Kay”. Zdaniem spółki, konsumenci mogą pomyśleć, że oba przedsiębiorstwa są ze sobą gospodarczo powiązane, co nie jest prawdą.
Wykorzystując znak towarowy „Mary Kay”, RetailMeNot zachęca konsumentów do wchodzenia na swoją stronę internetową, zwiększając tym samym ilość jej wyświetleń, co z kolei przekłada się na wysokość przychodów z reklam tam umieszczanych. Można więc uznać, że wykorzystywanie do tego cudzego znaku towarowego jest działaniem nieuczciwym. Niedługo może ono jednak zostać ukrócone, jeżeli tylko amerykański sąd opowie się po stronie firmy kosmetycznej i wyda odpowiedni wyrok, zakazujący dalszych naruszeń znaku towarowego.
Na pewno każdy z nas niejeden raz złościł się, kiedy niespodziewanie rozładował mu się jakiś rodzaj przenośnego sprzętu elektronicznego, taki jak telefon czy odtwarzacz muzyki. Z takimi sytuacjami chcą walczyć firmy wymyślające coraz to nowsze rodzaje niewielkich ładowarek, których można używać niemal wszędzie.
Jedną z takich firm jest niemiecki start-up eZelleron. Od 2008 r. pracuje on nad rozwojem mobilnych ładowarek. Jak twierdzi eZelleron, oprócz dobrze znanych zalet technologii ogniw paliwowych, firma wyróżnia się poprzez optymalizację kosztów w procesach produkcyjnych oraz z perspektywy wykorzystania łatwo dostępnych paliw, co umożliwia oferowanie innowacyjnego sprzętu.
Pomimo działań pełnych sukcesów, nad niemiecką firmą wiszą teraz czarne chmury spod znaku – nomen omen – znaku towarowego. eZelleron nazwał bowiem swój najnowszy produkt, przenośną ładowarkę bezprzewodową, „Kraftwerk”. Jak się okazuje, jest to jednak nazwa niemieckiego zespołu muzycznego, będąca zarejestrowanym znakiem towarowym. W związku z tym członek zespołu, Ralf Hütter, do którego należą prawa do znaku towarowego, pozwał producenta elektroniki o naruszenie jego praw.
Ciekawe, jak sąd wypowie się na ten temat, ponieważ oznaczenie „Kraftwerk” może być odróżniające dla zespołu muzycznego, ale raczej nie dla sprzętu elektronicznego. „Kraftwerk” to bowiem w języku niemieckim po prostu „elektrownia”.
Piłka nożna to chyba najpopularniejszy sport na świecie, cieszący się od dziesięcioleci niezmienną popularnością. Co za tym idzie, rozgrywki piłkarskie i cała związana z nimi otoczka generują ogromne pieniądze. Transfery piłkarzy pomiędzy drużynami opiewają na miliony dolarów, a największe gwiazdy, takie jak Messi, Beckham czy Ronaldo zarabiają wielocyfrowe kwoty.
Gdzie zaś chodzi o duże pieniądze, tam muszą być podpisywane umowy i przestrzegane odpowiednie przepisy, również z zakresu własności intelektualnej. Za przykład można podać chociażby umowę zawartą pomiędzy Leo Messim a klubem FC Barcelona, na mocy którego ten ostatni nie może wykorzystywać wizerunku piłkarza bez jego zgody. W kontraktach „szeregowych” piłkarzy są bowiem zazwyczaj zawarte zastrzeżenie, które pozwalają ich klubom dysponować ich wizerunkiem, głównie w reklamach.
Innym przypadkiem jest zastrzeżenie znaku towarowego dokonane przez znanego piłkarza, Garetha Bale`a. Znak towarowy przedstawia dwie dłonie złożone w charakterystyczny sposób tak, że przedstawiają one zarys serca. W serce wpisana jest liczba „11”. Pomocnik Tottenhamu Hotspur FC celebruje w ten sposób zdobyte bramki, zaś „11” to jego numer widoczny na koszulce. Nazwa nadana oznaczeniu to „Eleven of hearts”.
Czasem jednak sława nie załatwia wszystkiego, o czym przekonał się Cristiano Ronaldo. W 2014 r. Cristiano sprzeciwił się mianowicie używaniu przez amerykańskiego trenera fitness nazwiskiem Christopher Renzi oznaczenia „CR 7”, którego ten ostatni używał w sprzedaży ubrań do fitnessu i płyt z ćwiczeniami. „7” to bowiem numer, z którym gra Cristiano. Okazało się jednak, że amerykański trener już kilka lat wcześniej zarejestrował w amerykańskim urzędzie patentowym znak towarowy „CR 7”, w związku z czym może on go używać na terenie USA zgodnie z prawem. To również pokazuje, że o rejestrację znaku towarowego należy zadbać jak najwcześniej.