Prawo własności przemysłowej (400)
Wydaje się, że jedyny związek pomiędzy amerykańskim raperem a japońską kuchnią jest wyłącznie taki, że ten pierwszy może tę drugą lubić. Okazuje się, że kolejnym ogniwem łączącym tę parę tematów może być oskarżenie o naruszenie praw do znaku towarowego.
Amerykańska sieć restauracji Benihana oferuje japońskie dania kuchni teppanyaki, czyli przyrządzane na specjalnym grillu teppan, będącym podgrzewaną od spodu płytą. Jest to największa sieć oferująca kuchnię tego rodzaju w USA, działająca na rynku od ponad pięćdziesięciu lat. Sieć ma również zarejestrowany znak towarowy „Benihana”. Zimą tego roku Benihana sprzeciwiła się, na podstawie praw do tego znaku, rejestracji oznaczenia „Benny Hunna”, będącego pseudonimem scenicznym rapera, którego prawdziwym nazwiskiem jest Benny Hodge. Przedmiotem rejestracji miały być „usługi rozrywkowe związane z muzyka i występy muzyczne na żywo”.
Sieć restauracji uważa, że pomimo iż jej znak obejmuje głównie towary i usługi związane z jedzeniem i prowadzeniem restauracji, to nowo zgłoszony znak może jej prawa naruszać. Zdaniem firmy, oba oznaczenia mają zbyt podobne brzmienie.
Muzyk zgłaszający znak broni się, że naruszenia nie ma, ponieważ częścią jego znaku jest po prostu jego imię, nie oferuje on też usług ani towarów z branży restauracyjnej czy żywieniowej. Benihana nie organizuje zaś usług muzycznych.
Na wynik sprawy przed amerykańskim urzędem patentowym obie strony będą jeszcze musiały dość długo poczeka, jedno jest jednak pewne – Benny Hunna raczej nie zagra w Benihana „do kotleta”.
Znaki towarowe najczęściej są wymyślane od podstaw i składają się z fantazyjnych elementów słownych. Czasem jednak znak towarowy lub oznaczenie działalności gospodarczej zawiera też w sobie nazwisko. I właśnie w tym miejscu mogą zacząć pojawiać się problemy.
Przekonali się o tym niedawno muzycy ze znanego zespołu Van Halen. Nazwa zespołu pochodzi od nazwiska jednego z nich. Artyści nie patrzyli jednak przychylnie na działania byłej żony lidera zespołu, Kelly Van Halen. Kobieta, pomimo rozstania z muzykiem przeprowadzonego już w połowie lat 90. ubiegłego wieku, nadal posługuje się kojarzonym medialnie nazwiskiem. Używa go też w swojej własnej komercyjnej działalności, pani Van Halen zajmuje się bowiem projektowaniem odzieży, głównie dziecięcej.
Muzycy uznali, że wykorzystanie nazwiska Van Halen, będącego jednocześnie nazwa ich zespołu i zarejestrowanym znakiem towarowym, stanowi naruszenie ich praw. Skierowali więc przeciwko Kelly Van Helen powództwo i wszczęli sprawę przed sądem. Takie wykorzystanie nazwiska wskazali jako naruszenie prawa do zarejestrowanego znaku towarowego i czyn nieuczciwej konkurencji.
Najwyraźniej jednak w trakcie postępowania członkowie zespołu Van Halen zastanowili się głębiej nad swoim pomysłem i uznali, że wykazanie, iż sprzedaż ubrań dla dzieci i działalność zespołu muzycznego niekoniecznie muszą konkurować na rynku i trudno będzie wykazać, że taka działalność gospodarcza jest wzajemnie konkurencyjna. Tym bardziej, że logo pani Van Halen w zupełności nie nawiązuje do szaty graficznej wykorzystywanej przez zespół. Obie strony zakończyły więc spór polubownie, a postępowanie przez sądem zostało umorzone.
Porównywanie znaków towarowych czasami wcale nie jest proste, w szczególności, jeżeli jeden z porównywanych znaków to znak 2D, zaś drugi – 3D. Absolut Company jest właścicielem zarejestrowanych w Chinach znaków towarowych 绝对 ("Absolut”) i „Absolut”, jak również znaków towarowych 2D w postaci przedstawienia butelki o zaokrąglonych bokach i krótkiej szyjce.
Absolut dowiedział się o istnieniu na chińskim rynku produktu o nazwie " SuccessVodka", który wykorzystywał nie tylko charakterystyczną niebieską czcionkę i elementy dekoracyjne, które były bardzo podobne do tych używanych przez Absolut Company,ale również sam kształt butelki, taki jak w przypadku produktu „Absolut Vodka”.
Wiosną 2013 roku spółka Absolut wniosła pozew przeciwko producentowi i dystrybutorowi wódki, Success Intermediate Changsha, ze względu na naruszenie znaku towarowego oraz czyny nieuczciwej konkurencji. Zimą 2014 roku chiński sąd wydał orzeczenie w sprawie.
Sąd zauważył wiele podobieństw pomiędzy chińskim produktem i zarejestrowanym znakiem towarowym spółki Absolut. Co ważne, sąd stwierdził, że to głównie kształt butelki naruszył prawa do graficznego znaku towarowego Absolut Company. Ze względu na podobieństwa między elementami towarów, a także reputacji i popularności znaku powoda sąd orzekł, że jest prawdopodobne, że właściwy krąg odbiorców będzie zakładać, że przedsiębiorstwo oferujące Success Vodka jest w jakiś sposób związane z powodem, co stanowi o łudzącym podobieństwie oznaczeń.
Sąd przychylił się więc do twierdzeń powoda, nakazując pozwanemu zaniechania naruszeń i wypłaty odszkodowania za poniesione przez Absolut straty.
Na marginesie należy zauważyć, że rejestracja znaku towarowego 3D w Chinach nie jest prosta. Władze mają tendencję do stosowania rygorystycznych kryteriów, gdy przychodzi do rozpatrywania wniosków dotyczących znaków towarowych 3D i, w rezultacie, tylko ograniczona liczba znaków towarowych 3D może być zarejestrowana. Nawet jeśli właściciel znaku towarowego doprowadzi do uzyskania rejestracji, to nigdy nie jest łatwe jej wyegzekwowanie w praktyce. Chińskie standardy określające naruszenie znaków towarowych 3D różnią się bowiem w postępowaniu administracyjnym oraz w postępowaniu cywilnym. Dlatego ochrona i egzekwowanie praw do znaku towarowego 3D w Chinach jest dość trudna.
W tym przypadku okazało się jednak, że można było użyć rejestracji graficznego znaku towarowego butelki jako ochrony obejmującej kształt butelki.
Reklama od lat pozostaje najlepszą dźwignią handlu. W ostatnim czasie przedsiębiorcy musieli się przestawić na nowe sposoby docierania do hipotetycznych klientów, nie poprzestając na radiu, telewizji czy billboardach. Większość firm, szczególnie większych, wykorzystuje do kontaktu z konsumentami media społecznościowe, czasem robiąc to na własna rękę, a czasem zaś wynajmując wyspecjalizowane w takich usługach agencje reklamowe.
Nowe sposoby obecności na rynku i reklamy wykształciły zaś nowy rodzaj znaków towarowych, dostosowanych do potrzeb przedsiębiorców. Zimą tego roku Coca-Cola Co. zgłosiła do ochrony dwa nowe znaki towarowe, „#cokecanpics” i„#smilewithacoke”. Symbol „#”, wykorzystywany początkowo na Twitterze, a później i na Facebooku, służy do oznaczania – tagowania miejsc, osób, ale też skojarzeń.
Ciekawe, czy trend rejestracji znaków towarowych z „hasztagami” utrzyma się, czy, jak duża część trendów, zniknie za jakiś czas. Przedsiębiorcy chcą chronić swoje oznaczenia na wszelkie sposoby, a ochrona dawana przez znak towarowy jest szeroka i wygodna. Nic więc dziwnego, że Coca-Cola chce mieć zapewniony spokój ducha związany z brakiem naruszeń jej oznaczeń również w serwisach społecznościowych.
Serial „Bill Cosby Show” amerykańskiego komika Billa Cosby’ego cieszył się niegdyś w Polsce dużą popularnością. Niedawno jednak świat obiegły oskarżenia wysuwane wobec komika przez powiększającą się liczbę kobiet, dotyczące molestowania ich przez przez Cosby’ego.
Sprawa została zapoczątkowana jednym oskarżeniem, któremu początkowo mało kto dawał wiarę. Z czasem zaczęła się jednak rozwijać, rzucając niechlubny cień na przeszłość komika.
Nazwisko Cosby’ego zaczęło się kojarzyć źle. To zaś stało się nagłym i nieprzewidzianym problemem amerykańskiego zespołu o nazwie Cosby Sweater. Bojąc się nieprzychylnych konotacji, zespół zmienił niedawno nazwę na Turbo Suit.
Jest to bardzo nietypowa sytuacja w świecie znaków towarowych. Zazwyczaj ich właściciele chcą korzystać z nich jak najdłużej, gdyż dzięki temu kojarzą ich konsumenci. Znaki zostawiane sa na rzecz innych zazwyczaj w wyniku rebrandingu marki lub ze względu na zbyt duże podobieństwo do wcześniejszego zarejestrowanego znaku towarowego. Przedsiębiorcy zazwyczaj długo korzystają ze swoich oznaczeń, gdyż ich zmiana wiąże się z dużymi kosztami oraz często z utratą części klientów, którzy nie rozpoznają usług lub towarów przedsiębiorcy po zmianie znaku towarowego. Jak widać, możliwa jest i trzecia opcja, kiedy dane oznaczenie zaczyna publicznie źle się kojarzyć.
Polska Agencja Prasowa została w grudniu oczyszczona przez sąd z zarzutu naruszania praw do znaku towarowego „StosckWatch”. Naruszenie prawa zarzucał jej wydawca serwisu Stockwatch.pl, który w 2013 r. zarejestrował to określenie jako znak towarowy.
Właściciel serwisu Stockwatch.pl wniósł powództwo przeciwko Polskiej Agencji Prasowej twierdząc, że PAP prowadzi pod jego znakiem towarowym usługi, co stanowi zarówno naruszenie praw do znaku towarowego, jak i czyn nieuczciwej konkurencji. W pozwie żądano zakazu naruszania zarejestrowanego znaku towarowego "StockWatch" i odszkodowania.
Polska Agencja Prasowa nie zgadzała się z zarzutami. Tłumaczyła, że nie świadczy ona usług pod znakiem "StockWatch". Termin ten jej przez PAP używany od 2007 r.do określenia kategorii depesz anglojęzycznego serwisu PAP Market Insider. Serwis ten skierowany jest głównie do profesjonalistów i opisuje aktywność spółek giełdowych. Agencja wskazywała też, że rejestracja słowno-graficznego znaku towarowego nie daje powodowi praw do monopolizowania samego słownego określenia "StockWatch".
PAP skomentowała też spór oznajmiając, że nie miała zamiaru wykorzystywać w nieuczciwy sposób spornego znaku towarowego. Media są bowiem głównymi klientami Agencji, działanie na ich szkodę byłoby więc nierozsądne.
Sąd rozpatrujący sprawę zgodził się z argumentami Polskiej Agencji Prasowej i oddalił powództwo.
Kiedy myślimy o USA, jednym z często powtarzających się krajobrazów jest widok ośnieżonych szczytów gór w połączeniu z krystalicznymi jeziorami i zielenią lasów. Ten widok pochodzi z Parku Narodowego Yosemite, położonego w środkowej Kalifornii, na zachodnich zboczach gór Sierra Nevada. Teraz jednak park ma kłopoty na tle własności przemysłowej.
Z początkiem 2016 r. kończy się kontrakt parku z Delaware North of New York, firmą zarządzającą hotelami i restauracjami znajdującymi się na terenie parku. Firma twierdzi, że posiada prawa do nazw miejsc znajdujących się w Yosemite, od których pochodzą nazwy obiektów użytkowych w parku. Mowa między innymi o Yosemite Valley czy Curry Village. Oznaczenia te zarejestrowane są jako znaki towarowe, które rzekomo należą do Delaware North of New York. To oznacza, że prawa do nich musiałyby zostać wykupione albo przez sam park, albo przez podmiot, który podpisze z nim nowy kontrakt w miejsce Delaware North of New York. Ta ostatnia spółka ma chrapkę na przedłużenie swojego kontraktu, który przynosi znaczne zyski, jako że Park Narodowy Yosemite odwiedza bardzo wielu turystów. W tym celu najwyraźniej wykorzystuje znaki towarowe.
Jak się okazuje, własność praw do znaków towarowych obiektów w Yosemite wcale nie jest tak oczywista. Jak wynika z dokumentacji, kiedy Delaware North of New York w 1993 r. obejmowała pieczę nad infrastrukturą Yosemite, warunkiem umowy był zakup wszystkich objętych nią obiektów od poprzedniego zarządcy. Wraz z nimi przetransferowane miały być też prawa do znaków towarowych. Do tej pory Delaware North of New York nie uiściła należnych opłat za prawa własności intelektualnej, w wysokości 51 milionów dolarów. Jak widać, prawa spółki do znaków towarowych nie są wcale oczywiste, w związku z niedotrzymaniem umowy z 1993 r. Park Yosemite ma więc szansę na wygranie sporu i zachowanie nazw obiektów takimi, jakie były do tej pory.
Dzisiaj, kiedy życie toczy się szybko, mało kto ma czas i chęć na pisanie długich wiadomości, zazwyczaj chcemy szybko coś komuś przekazać. Służą temu między innymi akronimy, czyli skróty utworzone od pierwszych liter użytych wyrazów. Jednym z nich jest kolokwialny i mało cenzuralny, anglojęzyczny skrót „WTF”, używany dla dosadnego wyrażenia zdziwienia czy niedowierzania.
Ten właśnie skrót postanowiła ostatnio zarejestrować jako znak towarowy firma Perfetti Van Melle Benelux BV, znana głównie z produkcji cukierków Mentos. Skrót miał jednak stanowić nie zwyczajowo przyjęte rozwinięcie, ale pierwsze litery hasła „What the Fresh” powiązanego ze świeżością, jaką mają zapewniać miętowe Mentosy. Takie zgłoszenie znaku towarowego nie spodobało się Wrigley, producentowi gumy do żucia Winterfresh. Wrigley uznała, że hasło „What the Fresh” brzmi zbyt podobnie do nazwy gumy Winterfresh. Zdaniem spółki, mogłoby to wprowadzać klientów w błąd co do pochodzenia towarów.
Prawdopodobnie znak „WTF” nie zostanie szybko – jeśli w ogóle – zarejestrowany. Jeszcze bardziej prawdopodobne jest, że dla przeciętnego anglojęzycznego konsumenta rozwinięciem akronimu „WTF” bynajmniej nie będzie hasło „What the fresh”.
Zazwyczaj korzystanie z cudzych znaków towarowych nie jest możliwe. Wyjątkiem jest używanie ich dla celów informacyjnych, na przykład dla wskazania, w przypadku sprzedaży części, do urządzeń jakich marek te części pasują. Modyfikowanie istniejących już znaków towarowych i używanie ich dla oznaczania własnych towarów i usług jest z zasady zabronione. Co innego jednak, jeśli chodzi o pastisz, a więc prześmiewcze używanie znaków towarowych.
Kwestia ta mogłaby być przedmiotem sporu na przykład słynnego nowojorskiego domu towarowego, oferującego luksusowe marki, Saks Fifth Avenue, z producentem psiego jedzenia. Jego (ale nie tylko) oznaczenie zostało wykorzystane przez producenta karmy i przysmaków dla zwierząt jako baza do oznaczenia karmy właśnie. Amerykański producent organicznych psich przysmaków nazwał swoją stronę internetową, gdzie przysmaki można nabyć, „Snaks 5th Avenchew”. Same nazwy karmy również bazują na znakach towarowych znanych marek. To między innymi „Timmy Holedigger” (gdzie „bazą” jest marka Tommy Hilfiger) czy „Chewy Vuitton” (żart ze znaku Louis Vuitton). Wszystkie oznaczenia stanowią gry słowne, stanowiące wymieszanie luksusowych znaków towarowych z wyrazami związanymi ze zwierzętami („holedigger” – kopacz dziur; „chewy” – do żucia; „chew” - żuć).
Organiczne przysmaki dla zwierząt o zabawnych nazwach bazujących na znanych znakach towarowych są na rynku od niedawna. Nie wiadomo, czy właściciel któregoś z użytych jako „baza” znaków towarowych uznał takie wykorzystanie jego oznaczenia za naruszenie prawa do znaku towarowego. Zarejestrowany znak nie jest zazwyczaj naruszany w formie sztuki, jaką jest pastisz, ale tutaj pod takimi nazwami oferowane są produkty realnie istniejące na rynku. Używanie oznaczeń podobnych do zarejestrowanych znaków towarowych przynosi więc rzeczywisty dochód, toteż takie działania można by już uznać za naruszenie.
Wraz z nadchodzącym wielkimi krokami Nowym Rokiem wiele osób będzie chciało na dłuższy lub krótszy czas wcielić w życie swoje noworoczne postanowienia. Rokrocznie duża część z nich dotyczy zdrowego trybu życia i dbania o siebie, w tym uprawiania sportu. Z tego powodu, w pierwszych miesiącach roku, wielką popularnością cieszą się wszelkie formy fitnessu i sportów. Jedną z nich jest CrossFit. Jest to system bardzo wysiłkowych ćwiczeń, prowadzących do szybkiego wyrzeźbienia sylwetki. Choć ten rodzaj aktywności jest w Polsce popularny od niedawna, powstał on już kilkanaście lat temu. Jednak największa popularność zyskał po podpisaniu przez jego twórcę umowy z firma Reebok w 2010 r.
Trzeba przyznać, że wynalazca CrossFitu, Greg Glassman dba nie tylko o budowę ciał swoich klientów, ale i o różne formy zarejestrowanego na jego rzecz znaku towarowego „CrossFit”. Aby móc używać tego oznaczenia, zainteresowane siłownie i kluby fitness muszą podpisać z firmą Glassmana umowę, na mocy której mają prawo do wykorzystywania znaku towarowego „CrossFit” dla świadczonych przez siebie usług, ale tez słono za to płacą.
Wiele podmiotów chce uniknąć takich kosztów i w nieuczciwy sposób przyciągnąć klientów, oferując podobne systemy ćwiczeń pod podobną nazwą – na rynku można znaleźć wiele zajęć pod nazwą „CrossTrening” czy „CrossGym”. Co ciekawe, na oficjalnej stronie internetowej CrossFitu możliwa jest opcja zgłoszenia naruszeń prawa do znaku towarowego.
Taka dbałość o znak towarowy nie dziwi, szczególnie biorąc pod uwagę nazwę innego systemu ćwiczeń, która znakiem towarowym nie jest, a mógł być. Mowa o pilatesie, ćwiczeniach rozciągających stworzonych przez doktora Josepha Pilatesa. Twórca ćwiczeń zbyt późno chciał zarejestrować znak towarowy w postaci swojego nazwiska dla nazwy systemu ćwiczeń. Wcześniej zaczęło go używać zbyt wiele innych podmiotów, co wpłynęło na uznanie oznaczenia „pilates” za rodzajowe, niezwiązane z jednym konkretnym podmiotem.
Więcej...
Co prawda już niedługo Święta Bożego Narodzenia, wszędzie dookoła światełka, prezenty i ciepłe myśli o spotkaniach z rodziną, ale pomimo takich sielskich okoliczności telewizyjne i internetowe wiadomości przekazują niepokojące wieści o kolejnych zamieszkach, które wybuchają w USA na tle rzekomej brutalności policji.
Jedno z takich wydarzeń miało miejsce już jakiś czas temu, w lipcu tego roku, kiedy to w Staten Island w stanie Nowy Jork zginął Eric Garner. Został on oskarżony o sprzedawanie pojedynczych papierosów bez akcyzy. Podczas policyjnego zatrzymania mężczyzna udusił się. Policjanci twierdzili, że był to nieszczęśliwy wypadek na skutek przytrzymania podejrzanego, który chciał uciec. Protestujący przeciwko brutalności policji twierdza jednak, że przyczyną śmierci Garnera było przekroczenie przez policjantów dokonujących aresztowania ich uprawnień. Ostatnie słowa Garnera, „I can’t breath” (ang. Nie mogę oddychać) stały się hasłem przewodnim wielu osób i instytucji walczących o prawa człowieka czy chcących za takie uchodzić.
Co ciekawe, niedawno w urzędzie patentowym USA dokonano zgłoszenia znaku towarowego „I can’t breathe”. Dokonała go Catherine Crump, mieszkanka Illinois. Twierdzi ona, że używała tego hasła już od połowy sierpnia 2014 r. i nie chce go monopolizować, ale posługiwać się nim w celu ochrony praw człowieka. Trudno powiedzieć, czy urząd zarejestruje takie hasło jako znak towarowy. Zapewne przekonamy się o tym za jakiś czas.
Wódka Żubrówka z charakterystyczną trawką w środku butelki, będąca jednym z bardziej znanych polskich produktów, była przedmiotem wyroku wydanego 11 grudnia 2014 r. przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
1 kwietnia 1996 r. spółka Underberg AG zgłosiła do rejestracji w Urzędzie Harmonizacji w ramach Rynku Wewnętrznego (OHIM) wspólnotowy znak towarowy. Trójwymiarowy znak towarowy odpowiadał opisowi: „Zielonobrązowe źdźbło trawy w butelce, przy czym długość źdźbła wynosi w przybliżeniu trzy czwarte wysokości butelki” i został zgłoszony dla alkoholi.
15 września 2003 r. Przedsiębiorstwo Polmos Białystok, w wyniku przejęcia w 2011 r. zostało połączone ze spółką CEDC International sp. z o.o., która tym samym wstąpiła w jego miejsce do postępowania – wniosło sprzeciw wobec rejestracji zgłoszonego znaku towarowego. Sprzeciw został w szczególności oparty na wcześniejszym francuskim trójwymiarowym znaku towarowym zarejestrowanym dla „napojów alkoholowych”. Ów francuski trójwymiarowy znak towarowy to butelka z umieszczonym poprzecznie w jej wnętrzu źdźbłem trawy. Sprzeciw został też oparty na niemieckim i francuskim znaku towarowym oraz znakach polskich i japońskich.
Sprzeciw został oddalony w całości. Uznał, że przedstawiony materiał dowodowy był niewystarczający dla udowodnienia rzeczywistego używania wcześniejszego francuskiego trójwymiarowego znaku towarowego, zaś umieszczenie na etykiecie będącej w obrocie butelki napisu „żubrówka” oraz wyobrażenia żubra zmienia odróżniający charakter tego znaku w postaci, w jakiej został on zarejestrowany.
17 grudnia 2010 r. skarżąca spółka wniosła do OHIM odwołanie od decyzji Wydziału Sprzeciwów, do którego załączyła dowody używania spornego oznaczenia, których wcześniej nie przedłożyła. Odwołanie również zostało oddalone, na tej podstawie, iż dowody używania obejmowały w szczególności dwa oświadczenia złożone pod przysięgą – oświadczenie dyrektora finansowego i prezesa skarżącej spółki oraz oświadczenie prezesa-dyrektora generalnego Pernod S.A., wyłącznego dystrybutora wódki „Żubrówka” na terytorium francuskim. Zgodnie z tymi oświadczeniami w latach 2000–2004 „każda butelka wódki ZUBROWKA sprzedawana we Francji była rozprowadzana w butelce zawierającej źdźbło trawy żubrowej identyczne z tym, które zostało przedstawione w rejestracji francuskiej nr 95 588 457”. Do obu oświadczeń załączono wizerunek wódki marki ZUBROWKA, która zgodnie z tymi oświadczeniami w takiej właśnie postaci była sprzedawana we Francji we właściwym okresie. Materiał dowodowy składał się także z pewnej liczby gazetek reklamowych rozprowadzanych we francuskich supermarketach w latach 2003–2006, zawierających ilustracje wódki „Żubrówka”.
Sprawa trafiła przed Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Skarżąca spółka twierdziła, że OHIM pozostawił bez rozpatrzenia pewne okoliczności faktyczne. W szczególności OHIM miał pozostawić bez rozpatrzenia przedstawione przez skarżącą zdjęcia spornego produktu, pokazujące go z czterech różnych stron – nie tylko od frontu, ale też od tyłu i z boku – co jej zdaniem świadczyło o tym, iż trójwymiarowy znak towarowy w postaci źdźbła trawy w butelce był doskonale widoczny i rzeczywiście używany, wbrew temu, co twierdził Urząd – że naklejka z etykietą alkoholu zniekształca rzeczywiście używany znak towarowy. OHIM miał też zlekceważyć pozostałe materiały dowodowe, takie jak artykuły prasowe, czy wypowiedzi na forach internetowych, świadczące jej zdaniem o tym, że francuscy konsumenci postrzegali źdźbło trawy w butelce jako oryginalną i odróżniającą cechę wiążącą się ze sposobem, w jaki przedmiotowy znak towarowy jest używany.
Rozpatrując sprawę, Trybunał wskazał, że trójwymiarowy charakter znaku towarowego narzuca konieczność porzucenia perspektywy statycznej – dwumiarowej – na rzecz perspektywy dynamicznej – trójwymiarowej. W związku z tym właściwy konsument może co do zasady postrzegać trójwymiarowy znak towarowy z więcej niż jednej strony. Wszystkie te strony muszą być zatem uwzględnione w ramach oceny używania takiego znaku towarowego – nie tak, jak zostały one odzwierciedlone w ujęciu dwuwymiarowym, lecz tak, jak postrzega je właściwy konsument – w trzech wymiarach. Wynika stąd, że tylne i boczne ujęcia trójwymiarowego znaku towarowego mogą co do zasady mieć realne znaczenie dla oceny rzeczywistego używania tego znaku i nie można ich odrzucać tylko dla tego, iż nie stanowią ujęcia z przodu.
Trybunał stwierdził nieważność zaskarżonej decyzji. Szwajcarzy nie przywłaszczą więc sobie znaku trawki w butelce alkoholu.
Duże koncerny zazwyczaj rejestrują jako znaki towarowe wiele oznaczeń, które później będą używane w obrocie albo nigdy nie ujrzą światła dziennego. Mogą one sobie pozwolić na „marnowanie” nieużywanych znaków towarowych, ze względu na ogromne zyski z innych towarów. Jedną z najbardziej płodnych pod względem coraz to nowszych znaków towarowych jest komputerowy gigant, Apple.
Teraz firma z Cupertino postanowiła najwyraźniej osłodzić sobie życie nowym, ciekawym znakiem towarowym, a swoich klientów uraczyć nowym produktem. Mowa o najnowszym, zimowym zgłoszeniu znaku towarowego przez Apple w USA i jako znak wspólnotowy. Nowy znak, „Apple Pay” (pay-ang. płacić), stanowi grę słowną. Apple pie, trochę inne słowa, ale o bardzo podobnej wymowie, oznaczają bowiem szarlotkę.
Co prawda, znak, przygotowany prawdopodobnie dla nowego systemu płatniczego Apple może zostać uznany za opisowy, ze względu na obecność elementu słownego „pay”-płacić, dla usług płatniczych, ale być może uratuje go uważany za renomowany znak „Apple” także w nim zawarty.
Ochrona (czasem nawet dość agresywna) znaków towarowych z pewnością nie stanowi dziewiczego terenu dla Richarda Bransona, właściciela sieci usług pod szyldem Virgin, z Virgin Mobile i Virgin Airlines na czele. Branson, który w ciągu czterech ostatnich dziesięcioleci ciągle poszerza ekspansje swojego imperium, sławny jest ostatnio z rzucania na prawo i lewo oskarżeń o naruszenia jego znaków towarowych służących do oznaczania usług jego licznych spółek.
Jesienią tego roku rozpoczął spór z korporacje taksówkarską Virgin Valley Cab. Zdaniem potentata rynkowego, jej nazwa stanowi naruszenie praw do znaku towarowego „Virgin”. Korporacja działa na terenie północnej Arizony i południowej Nevady, który to teren znany jest jako Virgin Valley. Nazwa korporacji wydaje się więc całkiem dobrze uzasadniona. Bransona to jednak nie przekonuje.
Potentat chciał również wstrzymać rejestrację znaku towarowego organizacji non-profit Las Virgenes Educational Foundation działającej w Kalifornii. Tu jednak sąd ukrócił jego działania, zgadzając się z fundacją, która broniła się użyciem w jej nazwie języka hiszpańskiego. W lipcu Branson wystąpił przeciwko rejestracji znaku towarowego telewizji CBS Studios, który miał chronić serial telewizyjny „Jane the Virgin”. Losy tego sporu nie sa jeszcze przesądzone, cały czas rozpatruje go sąd.
Podobny los spotkał znaki towarowe przedsiębiorców z różnych branż, którzy odważyli się użyć w swojej nazwie słowa „virgin”. Chociaż prawa do znaku towarowego faktycznie przyznają monopol na używanie zastrzeżonego określenia i pozwalają ścigać próby nieuczciwych naruszeń, to jednak niektórzy próbują wycisnąć z nich zbyt wiele. Trzeba przyznać, że „Virgin” Bransona to na tym polu dziewica bardzo waleczna.