Prawo własności przemysłowej

Prawo własności przemysłowej (400)

poniedziałek, 08 grudzień 2014 13:42

Emisja teledysku bez zgody twórcy

Napisał

Wśród różnych gatunków muzycznych jest tak duży wybór artystów i piosenek, że każdy może wybrać dla siebie coś miłego dla ucha. Popularność utworów zależy zazwyczaj od ich promocji w radiu i telewizji. Okazuje się jednak, że nie wszystkim artystom zależy na tym, żeby ich twórczość była promowana przez stacje muzyczne. Co więcej, niektórzy wprost tego nie chcą.

 

Zimą tego roku miało miejsce bezprecedensowe wydarzenie z pogranicza prawa i muzyki. Raper Ryszard Andrzejewski, znany pod pseudonimem scenicznym „Peja”, pozwał telewizję muzyczną ESKA TV o naruszenie praw autorskich, żądając zakazu emisji jego teledysku i zadośćuczynienia w wysokości 30 tysięcy złotych.

 

Poszło o klip do piosenki „Evergreen”, nagranej przez Peję z zespołem Slums Attack. Telewizja muzyczna ESKA TV wyemitowała go na antenie bez zgody muzyków. Tym ostatnim telewizyjne działania wcale się nie spodobały. Zespół sam promuje swoje wydawnictwa w internecie, nie wyraził zgody na emisję teledysku ani nie dostał za nią wynagrodzenia. Muzycy nie chcą wiązać się ani być kojarzeni z komercyjnymi mediami.

 

Najciekawsze w sprawie są tłumaczenia telewizji. ESKA TV twierdzi, że tak naprawdę przysłużyła się popularności artysty, więc nie wyrządziła mu żadnej szkody. Trzeba zauważyć, że takim argumentem posługują się zazwyczaj osoby udostępniające pirackie treści w internecie. Zamieszczanie przez użytkowników serwisów typu YouTube filmów bez autoryzacji ich producentów ścigane jest bez żadnych wątpliwości, a takie treści są usuwane z serwisu. Kiedy w sumie takie same działania podejmuje telewizja, tłumaczy się, że jej działania były dobre dla artysty, pomimo że podjęte bez jego zgody.

 

Aktualnie poznański sąd zabezpieczył roszczenia muzyka, zakazując ESKA TV emisji teledysku. Postępowanie trwa dalej.

piątek, 05 grudzień 2014 14:10

To jest to!

Napisał

Już całkiem niedługo Sylwester i Nowy Rok, a tę okazję wiele osób będzie świętować bardziej i mniej kolorowymi alkoholowymi koktajlami. Kto chciałby się jednak napić nowozelandzkiego wynalazku pod nazwą Smoke&Coke, może być srogo zawiedziony.

 

Stolen Rum, producent napojów alkoholowych z Nowej Zelandii wprowadził niedawno na rynek nowy produkt, gotowy koktajl o nazwie Smoke&Coke („dym i cola”). Alkoholowy napój składał się z doprawionego przyprawami rumu, coli i pomarańczy, zaś sprzedawany był w stylowych czarnych opakowaniach z białymi napisami. Nazwa napoju nie spodobała się jednak Coca-Cola Co., właścicielowi rodziny znaków towarowych „Coca Cola”. Firma nie chce być kojarzona z wyrobami alkoholowymi, więc zwróciła się do producenta Smoke&Coke o zmianę nazwy.

 

Strony postanowiły załatwić sprawę ugodowo. Być może nowozelandzki producent alkoholu nie chciał wchodzić w długoterminowy i kosztowny spór z wielkim koncernem. Po interwencji rynkowego giganta nazwa koktajlu została zmieniona na Smoke& Cola. Chociaż nam to ostatnie słowo kojarzy się z nazwą kofeinowego napoju nawet bardziej, to na świecie właśnie „coke” jest synonimem Coca Coli, zaś „cola” to rodzaj tego właśnie napoju o czarnym kolorze i charakterystycznym smaku. Chociaż nazwa drinka nie rymuje się już tak ładnie, jak wcześniej, to jego producent uniknął jednak procesu i innych prawnych nieprzyjemności.

czwartek, 04 grudzień 2014 14:08

Kto działa nieuczciwie?

Napisał

Często, w skwarze lata, marzymy o zimie, która jawi się nam jako śnieżnobiała kraina z drzewami obsypanymi białym puchem. Rzeczywistość nie jest jednak tak różowa i kilka miesięcy później widzimy za oknem nie anielską biel i błękitne niebo, ale szaroburą chlapę i szybko ściemniające się, zachmurzone niebo. W takich warunkach trudno długo utrzymać siłę, dlatego wiele osób wspomaga się w sytuacji spadku energii napojami energetycznymi. Jedną z popularnych w Polsce i na świecie marek takich napojów jest Monster Energy Drink.

 

Jak się okazuje, energetyczny potwór broni się, jak może, przed nieuczciwymi konkurentami, którzy naruszają znak towarowy „Monster”, chcąc zapewnić i sobie ułamek popularności jego producenta. Jak się okazuje, takie działania nie stanowią wyłącznie rezultatu naruszeń praw, ale też mają na celu usunięcie z rynku oznaczeń napojów, które mało kto uznałby za podobne.

 

Jesienią 2014 r. spółka Monster Energy złożyła powództwo o naruszenie praw do znaku towarowego między innymi przeciwko oznaczeniu „Victory Energize”, które przedstawia stylizowaną, obłą literę V. Jedynym podobieństwem pomiędzy znakami jest jasnozielony kolor ich centralnych oznaczeń i czarne tło. Należy jednak pamiętać, że rejestracja znaku towarowego zazwyczaj nie daje monopolu na wykorzystywanie danej kolorystyki. Wydaje się więc, że podobny logo kolor to za mało, aby uznać, że oznaczenie „Victory Energize” narusza prawa do znaku „Monster”.

 

Niestety, czasem nieuczciwi są nie tyle konkurenci, co sami właściciele praw do znaków towarowych.

środa, 03 grudzień 2014 14:06

Renomowana czcionka

Napisał

Znak Coca-Coli to jeden z najbardziej kojarzonych przez konsumentów znaków towarowych. Jak się okazuje, należy uważać przy rejestracji znaków o podobnej do tego znaku czcionce, nawet jeśli użyty w nich element słowny jest zupełnie odmienny, a jego część jest nawet napisana innym alfabetem.

10 maja 2010 r. spółkaModern Industrial & Trading Investment Co. Ltd (MITI) zgłosiła do rejestracji w Urzędzie Harmonizacji w ramach Rynku Wewnętrznego (OHIM) wspólnotowy znak towarowyw postaci słowno-graficznego oznaczenia „Master” pisanego czcionką łacińską i arabską, dla klas 29, 30 i 32. Rejestracja miała obejmować między innymi towary takie, jak mięso i przetwory mięsne, nabiał, kawa, herbata, słodycze, napoje.

14 października 2010 r. The Coca-Cola Company wniosła sprzeciw oparty w pierwszej kolejności na czterech wcześniejszych graficznych wspólnotowych znakach towarowych Coca-Cola, pisanych charakterystyczną, znajomą wszystkim czcionką.  Sprzeciw został oparty w drugiej kolejności na wcześniejszym graficznym znaku towarowym C zarejestrowanym w Zjednoczonym Królestwie, przedstawiającym stylizowaną literę „C”. Coca-Cola zarzuciła zgłoszonemu znakowi, że zawiera on czcionkę zbyt podobną do tej użytej w jej znakach towarowych.

Rozpatrująca sprawę Izba Odwoławcza uznała, że na pierwszy rzut oka wydaje się, że kolidujące ze sobą oznaczenia nie są wcale podobne ze względu na to, że elementy słowne „coca-cola” i „master” kolidujących ze sobą oznaczeń, bardziej odróżniające niż ich elementy graficzne, nie mają praktycznie nic wspólnego poza „ogonkiem”, który przedłuża literę „c” i literę „m” we wspomnianych oznaczeniach. Oddaliła ona także argument skarżącej, zgodnie z którym podobieństwo oznaczeń w niniejszym przypadku nie zależy od zbieżności postrzeganych między elementami słownymi, lecz od szczególnego i odróżniającego sposobu przedstawienia tych elementów słownych tą samą czcionką zwaną „pismem spencerskim”, na tej podstawie, że szczególny charakter odróżniający należy wziąć pod uwagę w ramach oceny prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd, a nie w ramach oceny podobieństwa kolidujących ze sobą oznaczeń.

Izba Odwoławcza stwierdziła też, że skarżąca, choć jest właścicielem serii znaków towarowych Coca-Cola cieszących się wysoką renomą i powszechnie znanych, których renoma wiąże się z ich przedstawieniem pismem spencerskim, nie jest jednak właścicielem tego pisma o niezaprzeczalnej elegancji, które może być używane swobodnie przez wszystkich. Następnie uznała ona, że choć towary w niniejszym przypadku są identyczne, a wcześniejsze znaki towarowe cieszą się niepodważalną renomą, trudno jest dostrzec, dlaczego konsument miałby pomylić słowo „master” połączone ze słowem arabskim ze wcześniejszymi znakami towarowymi zawierającymi słowa „coca-cola”, jako że brak jest punktów zbieżności na płaszczyźnie tekstowej.

Sprawa trafiła przed Sąd I Instancji, który uznał, że  jeśli całościowa ocena istnienia związku pomiędzy wcześniejszym znakiem towarowym a zakwestionowanym znakiem towarowym zakłada pewną współzależność branych pod uwagę czynników, gdyż niski stopień podobieństwa znaków towarowych może być kompensowany silnie odróżniającym charakterem wcześniejszego znaku towarowego, niemniej jednak wobec braku jakiegokolwiek podobieństwa między wcześniejszym a zakwestionowanym znakiem towarowym powszechna znajomość lub renoma wcześniejszego znaku towarowego, jak też identyczność lub podobieństwo danych towarów lub usług nie są wystarczające dla ustalenia istnienia prawdopodobieństwa wprowadzenia w błąd w przypadku kolidujących ze sobą znaków towarowych lub związku między nimi w odczuciu danego kręgu odbiorców.

Z orzecznictwa Trybunału Sprawiedliwości UE jasno wynika, że istnienie identyczności lub podobieństwa, nawet niewielkiego, między kolidującymi ze sobą znakami stanowi warunek, a nie zwykły czynnik służący ocenie istnienia związku między wspomnianymi znakami towarowymi w rozumieniu tego przepisu.

Sąd uznał jednak, że dla celów oceny istnienia podobieństwa kolidujących ze sobą znaków towarowych obecność wspólnego elementu graficznego zasadzającego się na „ogonku” przedłużającym ich odpowiednie litery początkowe „c” i „m” i tworzącym wygięcie w kształcie podpisu okazuje się co najmniej równie ważna jak stwierdzenie braku zbieżności tekstowej pomiędzy ich elementami słownymi.

Sąd podniósł, że Izba Odwoławcza błędnie oddzieliła kaligrafię spencerską od słów „coca-cola” lub „master”, zamiast ocenić przedstawienie znaków towarowych całościowo. O ile bowiem „element ten sam w sobie” odnosi się do „ogonka”, a nie do „pisma spencerskiego”, o tyle Izba Odwoławcza, skupiając swoją analizę podobieństwa oznaczeń na elemencie „ogonka” i oddzielając go od kontekstu związanego z terminem „coca-cola” we wcześniejszych znakach towarowych, pominęła dokonanie całościowej oceny kolidujących ze sobą oznaczeń w zakresie, w jakim są one oba napisane kaligrafią spencerską, i z tego względu ustalenie w rzeczywistości tego elementu podobieństwa wizualnego między kolidującymi ze sobą oznaczeniami.

Tym samym, Sąd stwierdził nieważność zaskarżonej decyzji.

wtorek, 02 grudzień 2014 14:05

Niełatwe wygaszenie cudzego znaku towarowego

Napisał

22 czerwca 2005 r. spółka Oribay Mirror Buttons SL dokonała w Urzędzie Harmonizacji w ramach Rynku Wewnętrznego (OHIM) zgłoszenia słowno-graficznego znaku towarowego „ORIBAY Original Buttons for Automative Yndustry”, głównie dla pojazdów, usług budowlanych i napraw.

11 stycznia 2011 r. spółka Capella EOOD złożyła wniosek o stwierdzenie wygaśnięcia prawa do tego znaku podnosząc, że sporny znak towarowy nie był rzeczywiście używany w Unii Europejskiej przez nieprzerwany okres pięciu lat, jeśli chodzi o niektóre towary i usługi (pojazdy i naprawy). Decyzją z 23 listopada 2011 r. Wydział Unieważnień stwierdził wygaśnięcie prawa dla tych towarów i usług. Na początku 2012 r. właściciel znaku wniósł odwołanie od decyzji, która w rezultacie została uchylona.

Izba Odwoławcza uznała za niedopuszczalny wniosek o stwierdzenie wygaśnięcia prawa do znaku ze względu na to, że nie jest on skierowany przeciwko towarom, dla których sporny znak towarowy został zarejestrowany. W tym względzie uznała ona, że skarżąca nie mogła zaskarżyć znaku towarowego ze względu na brak rzeczywistego używania oraz jednocześnie uznać, że wspomniany znak towarowy był używany. Dodała ona, że spółka nie zawarła w swoim wniosku o stwierdzenie wygaśnięcia prawa do znaku wykazu zarejestrowanych towarów i usług, przeciwko którym ten wniosek jest skierowany. Po drugie, Izba Odwoławcza uznała, że – ponieważ wniosek o stwierdzenie wygaśnięcia prawa do znaku jest niedopuszczalny w zakresie, w jakim jest skierowany przeciwko towarom należącym do klasy 12 – nie może on zostać uznany za częściowo dopuszczalny, jeśli chodzi o usługi należące do klasy 37, dla których sporny znak towarowy także został zarejestrowany.

Rozpatrujący sprawę Sąd I instancji wskazał, że zgodnie z utrwalonym orzecznictwem w wypadku, gdy znak towarowy został zarejestrowany dla kategorii towarów lub usług, która jest na tyle szeroka, aby można było wyróżnić w jej ramach kilka podkategorii mogących występować niezależnie od siebie, w postępowaniu w sprawie sprzeciwu dowód rzeczywistego używania znaku towarowego dla części tych towarów lub usług zapewnia ochronę jedynie dla tej lub tych podkategorii, do których należą towary lub usługi, w odniesieniu do których znak towarowy był faktycznie używany. Natomiast jeżeli znak towarowy został zarejestrowany dla towarów lub usług zdefiniowanych w sposób na tyle precyzyjny, że dokonanie istotnych podziałów wewnątrz danej kategorii nie jest możliwe, wtedy na potrzeby postępowania w sprawie sprzeciwu dowód rzeczywistego używania znaku towarowego dla wspomnianych towarów lub usług bezwzględnie obejmuje całą tę kategorię.

Choć funkcją pojęcia częściowego używania jest zapobieżenie sytuacjom, w których znaki towarowe nieużywane dla danej kategorii towarów nie byłyby dostępne, nie może ono jednak skutkować pozbawieniem właściciela wcześniejszego znaku towarowego wszelkiej ochrony dla towarów, które nie będąc całkowicie identyczne z tymi, których rzeczywiste używanie zostało wykazane, nie różnią się jednak od nich zasadniczo i należą do tej samej grupy, której podział miałby zawsze charakter arbitralny. Sąd wskazał też, że właściciel znaku towarowego praktycznie nie ma możliwości przedstawienia dowodu używania tego znaku dla wszystkich możliwych wariantów towarów objętych rejestracją. W konsekwencji pojęcia „części towarów lub usług” nie można rozumieć jako oznaczającego wszystkie gospodarcze odmiany podobnych towarów lub usług, lecz jako odnoszące się wyłącznie do towarów lub usług, które są na tyle odmienne, aby mogły stanowić spójne kategorie lub podkategorie.

Na podstawie swojego wniosku o stwierdzenie wygaśnięcia prawa do znaku, jeśli chodzi o towary należące do klasy 12, w pierwszej kolejności Capella EOOD przyjęła wyraźnie i w całości opis towarów należących do wspomnianej klasy, dla których został zarejestrowany sporny znak towarowy. Dopiero w drugiej kolejności ograniczyła zakres wspomnianego wniosku, który opiera się na żądaniu przedstawienia dowodu rzeczywistego używania przez właściciela spornego znaku towarowego, wyłączając – poprzez sformułowanie „z wyjątkiem” – niektóre podkategorie towarów, które według skarżącej mogą, po pierwsze, należeć do szerszej kategorii „pojazdów i akcesoriów do pojazdów nieujętych w innych klasach”, oraz po drugie, wyróżniać się w jej ramach w sposób niezależny.

Określenie zakresu wniosku o stwierdzenie wygaśnięcia prawa do znaku, takiego jak rozpatrywany w niniejszym wypadku, nie może zostać zakwalifikowane jako przeformułowanie wykazu towarów należących do klasy 12, dla których został zarejestrowany sporny znak towarowy. Nie można wymagać od podmiotu wnoszącego o stwierdzenie wygaśnięcia prawa do znaku, w celu uznania jego wniosku za dopuszczalny, aby zidentyfikował on wszystkie podkategorie towarów i usług mogących należeć według niego – przy czym odróżniających się odpowiednio w sposób niezależny – do szerszej kategorii, która jest jedyną wskazaną w ramach rejestracji spornego znaku towarowego.

W rezultacie, Sąd stwierdził nieważność zaskarżonej decyzji w całości.

poniedziałek, 01 grudzień 2014 14:02

Czekoladowy znak towarowy

Napisał

Czekolada to jeden z pewnych „poprawiaczy nastroju” na ciemne, zimowe wieczory. O czekoladę – a konkretnie jej ostatni kawałek – można się też niestety pokłócić. Co ciekawe, o kostki czekolady niektórzy kłócą się nawet przed sądem. Tak zrobił polski producent czekolady, który chciał zarejestrować w OHIM jako wspólnotowy przestrzenny znak towarowy tabliczkę kostek czekolady.

21 października 2011 r. Zakład Wyrobów Cukierniczych „Millano” Krzysztof Kotas dokonał w Urzędzie Harmonizacji w ramach Rynku Wewnętrznego (OHIM) zgłoszenia wspólnotowego znaku towarowego w postaci ułożonych równolegle, w trzech rzędach po sześć sztuk, sześciennych kostek czekolady o zaokrąglonych brzegach. Towarami, dla których znak miał być zarejestrowany, były bombonierki czekoladowe. Zgłoszenie zostało jednak odrzucone ze względu na brak charakteru odróżniającego. Cukiernik odwołał się w 2012 r. od decyzji, jednak w maju 2013 r. odwołanie zostało oddalone. Finalnie sprawę rozpatrywał Sąd I Instancji.

Cukiernik zarzucił Izbie Odwoławczej OHIM, iż nie zbadała ona, czy zgłoszony znaktowarowy odbiega w znaczącym stopniu od normy i zwyczajów branżowych i posiada zatem mogącą zwracać uwagę „osobliwość”. Brak na rynku mini bombonierek czekoladowych z wytłoczką o kształcie zgłoszonego znaku towarowego uzasadnia stwierdzenie, że znak ten posiada charakter odróżniający. W przeciwieństwie do tego, co uznał OHIM, zgłoszony znaktowarowy jest szczególny w swych kształtach i atypowy, a przez to zyskuje charakter odróżniający. Zdaniem producenta czekoladek, Izba Odwoławcza zarzuciła mu w nielogiczny sposób, że nie mógł przedstawić – niemożliwych jego zdaniem – dowodów na to, że nie istniało na rynku żadne inne przedsiębiorstwo produkujące bombonierki czekoladowe o takim samym kształcie co zgłoszony znaktowarowy.

Rozpatrując sprawę Sąd przypomniał, że kryteria oceny charakteru odróżniającego trójwymiarowych znaków towarowych, tworzonych przez wygląd samego towaru, nie różnią się od kryteriów stosowanych do innych kategorii znaków.Jednakże przy stosowaniu tych kryteriów należy uwzględnić okoliczność, że sposób postrzegania znaku towarowego przez przeciętnego konsumenta niekoniecznie będzie taki sam w przypadku trójwymiarowego znaku towarowego, odpowiadającego samemu wyglądowi zewnętrznemu towaru, jak w przypadku znaku słownego lub graficznego, którym jest oznaczenie niemające związku z wyglądem oznaczonych nim towarów. W braku bowiem elementów graficznych lub tekstowych przeciętny konsument nie wnioskuje zwykle na temat pochodzenia towarów na podstawie ich kształtu czy kształtu ich opakowania i dlatego ustalenie istnienia charakteru odróżniającego w przypadku znaku trójwymiarowego może okazać się trudniejsze niż w przypadku znaku słownego czy graficznego.W tych okolicznościach tylko znak, który w sposób znaczący odbiega od normy lub zwyczajów branżowych i w związku z tym może pełnić podstawową funkcję wskazywania pochodzenia, nie jest pozbawiony charakteru odróżniającego.

Sąd uznał, że towary objęte zgłoszeniem znaku towarowego były towarami bieżącej konsumpcji, a właściwym kręgiem odbiorców jest przeciętny konsument. Wskazał też, iż powszechnie wiadomo, że uproszczone kształty geometryczne są generalnie używane jako kształty produktów czekoladowych i że w konsekwencji kostki, które stanowiły element zgłoszonego znaku towarowego, nie odbiegają w sposób znaczący od normy lub zwyczajów branżowych. Jeśli chodzi o element utworzony z wytłaczanki, to Izba Odwoławcza również słusznie podkreśliła, iż stanowi on powszechny sposób przedstawienia określonej liczby czekoladek i że fakt przedstawienia czekoladek w wytłaczance z przeznaczonymi dla nich wgłębieniami w trzech równoległych rzędach sześciu czekoladek jest banalny i powszechny. W swej całościowej ocenie Izba Odwoławcza prawidłowo wywiodła więc brak charakteru odróżniającego.

Czekoladki nie uzyskały ochrony. Miejmy nadzieję, że były choć na tyle smaczne, aby ich producent mógł nimi osłodzić gorzki smak przegranej przed sądem.

piątek, 28 listopad 2014 09:55

Kłopotliwe przeróbki

Napisał

Chronionym podmiotem prawa autorskiego jest utwór. Zdecydowana większość utworów może być modyfikowana na różne sposoby, zmieniana lub tłumaczona. Czy w takich przypadkach należy poprosić o zgodę autora utworu pierwotnego, czy tworzymy coś zupełnie nowego?

Utworem zależnym jest w prawie autorskim opracowanie danego dzieła wykonane przez podmiot inny niż twórca utworu pierwotnego. Utworami zależnymi są w szczególności tłumaczenia, przeróbki i adaptacje. Takie opracowanie musi jednak posiadać indywidualny charakter. Utwór zależny jest samodzielnym przedmiotem prawa autorskiego. Jego twórcy przynależą prawa autorskie. Utworu zależnego nie stanowi natomiast utwór powstały w wyniku inspiracji cudzym dziełem. Jest to zazwyczaj osobny utwór, ponieważ charakteryzuje go niższy stopień związania z utworem pierwotnym.

Z zasady, stworzenie opracowania nie wymaga zgody autora konkretnego dzieła. Każdy może więc dokonać tłumaczenia czy przeróbki danego utworu. Ograniczone jest jednak korzystanie z takiego nowego dzieła i rozporządzanie nim. Te działania zależne są bowiem od uzyskania zgody autora utworu pierwotnego. Samo przetłumaczenie książki nie wymaga więc, aby jej autor wyraził na to zgodę, ale już sprzedawanie tego tłumaczenia wymagać będzie zgody autora oryginalnego dzieła.

Przepisy dotyczące utworów zależnych mają w praktyce duże znaczenie na przykład w przypadku projektów stron internetowych czy projektów architektonicznych. Z założenia są one bowiem powtarzalne, a następnie dostosowywane do potrzeb konkretnych klientów. Zgodnie z przepisami, prawo do zezwalania na rozporządzanie i korzystanie z opracowań jest niezależne od majątkowych praw autorskich. Prawa do rozporządzania utworem zależnym należy uregulować w umowie, gdyż inaczej może okazać się, że mimo nabycia praw autorskich do danego dzieła niemożliwe będzie dokonanie jego przeróbki zgodnie z potrzebami.

czwartek, 27 listopad 2014 09:53

„Polski” znak towarowy

Napisał

Wiele firm ma w swojej nazwie słowo „Polska”. W przypadku rejestracji znaku towarowego przydatne byłoby więc zachowanie go w nazwie. Nie jest to jednak tak proste, jak mogłoby się wydawać.

 

Zgodnie z przepisami ustawy Prawo własności przemysłowej, dla rejestracji znaku towarowego ze słowem „Polska” (ale dotyczy to również na przykład nazwy anglojęzycznej, „Poland”), wymagana jest zgoda odpowiedniego organu. Organ nie jest jednak w ustawie określony, a więc w każdym przypadku konieczne będzie jednostkowe określenie, jaki urząd czy instytucja będzie właściwy.

 

Najprostszy przypadek byłby wtedy, kiedy o rejestrację swojej nazwy jako znaku towarowego ubiega się podmiot stworzony na podstawie ustawy, w której została mu nadana nazwa, zawierająca zazwyczaj przymiotnik „polski’ albo „polska”. Problem mają jednak podmioty prywatne, które chciałyby zarejestrować z takim przymiotnikiem własną nazwę. Konieczne jest bowiem uzyskanie odpowiedniej zgody, a w innym przypadku wniosek o udzielenie ochrony nie przyniesie pożądanego rezultatu.

 

Istotą przepisu utrudniającego rejestrację oznaczenia państwa w znaku towarowym jest to, aby jeden podmiot nie zmonopolizował na swoją rzecz takiego określenia dla danego rodzaju towarów lub usług, w szczególności, jeśli rzeczywiście nie jest jedynym polskim podmiotem zajmującym się świadczeniem danego typu usług lub sprzedażą określonych towarów. Zarejestrowanie takiego znaku towarowego sprawiałoby bowiem takie pozory.

wtorek, 25 listopad 2014 09:49

Kostka Rubika rozwiązana

Napisał

Kształt kostki Rubika podlega rejestracji w charakterze wspólnotowego znaku towarowego. Graficzne przedstawienie tego sześcianu nie ukazuje rozwiązania technicznego uniemożliwiającego jego ochronę jako znaku towarowego. Tak uznał wspólnotowy Sąd I Instancji w wyroku ogłoszonym w listopadzie 2014 r.

 

Na wniosek Seven Towns, spółki brytyjskiej, która zarządza w szczególności prawami własności intelektualnej związanymi z „kostką Rubika”, w 1999 r. Urząd Harmonizacji w ramach Rynku Wewnętrznego (OHIM) zarejestrował kształt tego sześcianu jako trójwymiarowy wspólnotowy znak towarowy dla „układanek trójwymiarowych”. W 2006 r. spółka Simba Toys, niemiecki producent zabawek, złożyła do OHIM wniosek o unieważnienie prawa do trójwymiarowego znaku towarowego, w szczególności ze względu na to, że zawiera on rozwiązanie techniczne polegające na zdolności rotacji, natomiast takie rozwiązanie może być chronione wyłącznie w charakterze patentu, a nie jako znak towarowy.

 

Z uwagi na to, że OHIM oddalił ten wniosek, spółka Simba Toys wniosła do Sądu skargę mającą na celu stwierdzenie nieważności decyzji OHIM. W ogłoszonym wyroku Sąd oddalił skargę spółki Simba Toys. W pierwszej kolejności Sąd stwierdził, że zasadniczymi właściwościami spornego znaku towarowego są, po pierwsze, sam sześcian, oraz, po drugie, struktura siatki, którą ukazano na każdej z powierzchni tego sześcianu. Według Sądu, grube czarne linie, które stanowią część tej struktury i widnieją na trzech przedstawieniach sześcianu, dzieląc na kwadraty ich wewnętrzne części nie odnoszą się w żaden sposób do zdolności rotacji indywidualnych elementów sześcianu, a zatem nie spełniają żadnej funkcji technicznej. Zdolność rotacji wertykalnych i horyzontalnych pasków kostki Rubika nie wynika bowiem ani z czarnych linii, ani ze struktury siatki, lecz z wewnętrznego mechanizmu znajdującego się w sześcianie, niewidocznego na jego graficznych przedstawieniach. W konsekwencji nie można odmówić rejestracji kształtu kostki Rubika jako wspólnotowego znaku towarowego ze względu na to, że odzwierciedla on funkcję techniczną.

 

W drugiej kolejności Sąd wskazał, że sporny znak towarowy nie uprawnia właściciela do zakazania osobom trzecim wprowadzania do obrotu wszelkiego rodzaju układanek trójwymiarowych posiadających zdolność rotacji. Sąd podkreślił, że wyłączność wprowadzania do obrotu przysługująca właścicielowi ogranicza się do układanek trójwymiarowych mających kształt sześcianu, na którego powierzchniach ukazano strukturę siatki.

 

Sąd uznał też, że ukazująca siatkę sześcienna struktura spornego znaku towarowego w sposób znaczący różni się od przedstawień innych układanek trójwymiarowych dostępnych na rynku. Struktura ta posiada zatem charakter odróżniający, pozwalający konsumentom na identyfikację producenta towaru, dla którego zarejestrowano znak towarowy.

poniedziałek, 24 listopad 2014 09:41

Posługiwanie się cudzym znakiem towarowym

Napisał

Towary i produkty dostępne na rynku byłyby nie do odróżnienia bez oznaczeń, jakimi są znaki towarowe. Jest oczywistym, że każdy przedsiębiorca może posługiwać się w obrocie znakiem towarowym, który jest zarejestrowany na jego rzecz. Ale czy możliwe jest posługiwanie się oznaczeniami należącymi do innych podmiotów?

 

Na to pytanie należy odpowiedzieć twierdząco. Sytuacje, kiedy prawo umożliwia posługiwanie się cudzymi towarami, są jednak wyjątkiem.

 

Zazwyczaj wykorzystywanie cudzego znaku towarowego pełni funkcję informacyjną. Przykładowo, przedsiębiorcy zajmujący się sprzedażą lub wymianą części zamiennych, na przykład do samochodów, akcesoriów czy montażem tych akcesoriów mogą informować swoich klientów, części czy akcesoria do jakich urządzeń oferują. Tym samym, wykorzystują cudze znaki towarowe, aby wskazać konsumentowi zakres oferowanych przez siebie usług. Takie wykorzystywanie oznaczeń osób trzecich nie może jednak wywoływać w konsumencie wrażenia, że oba podmioty – właściciel znaku i używający go – są ze sobą powiązane gospodarczo.

 

Prawo to nie może być jednak nadużywane. Przedsiębiorca nie może traktować używania cudzego znaku towarowego jako reklamy swojego przedsiębiorstwa. Nie może więc posługiwać się oznaczeniami urządzeń, do których części lub akcesoriów rzeczywiście nie oferuje.

 

Co ciekawe, również sprzedawcy nieoryginalnych części zamiennych, tak zwanych „zamienników”, także mogą posługiwać się znakami towarowymi osób trzecich do wskazania, do urządzeń jakich marek pasują oferowane przez nich części.

 

Jak widać, istnieje możliwość posługiwania się cudzymi znakami towarowymi, jednak w wąskim i ograniczonym przepisami zakresie.