Prawo własności przemysłowej (400)
Na rynku działają czasem przedsiębiorstwa o bardzo podobnych albo nawet takich samych nazwach bądź oferujące produkty, które nazywają się tak samo. Taka sytuacja dotyczy zazwyczaj producentów działających w różnych branżach. Czasem jednak i odmienność gałęzi rynku nie umożliwia korzystania z już istniejącego oznaczenia. Mowa głównie o renomowanych znakach towarowych. Posiadanie prawa do tego rodzaju znaku może zablokować innym podmiotom wykorzystywanie oznaczeń identycznych lub podobnych nawet dla innych kategorii towarów lub usług niż te oferowane przez właściciela znaku renomowanego.
Renomowany znak towarowy był też przedmiotem sądowego sporu, w którym wyrok został wydany 22 stycznia 2015 r. przez Sąd I Instancji Unii Europejskiej.
Japoński przedsiębiorca, Kenzo Tsujimoto, zgłosił w Urzędzie ds. Harmonizacji Rynku Wewnętrznego (OHIM) jako wspólnotowy słowny znak towarowy swoje imię. Zgłoszenie dotyczyło towarów i usług z branży winiarskiej. Zgłoszony słowny znak towarowy „Kenzo” okazał się być identyczny ze wspólnotowym słownym znakiem towarowym „KENZO” zarejestrowanym przez francuski dom mody KENZO, który w rezultacie wniósł sprzeciw wobec nowego zgłoszenia. Dom mody podkreślił, że oznaczenie „KENZO” jest powszechnie znaną marką dóbr luksusowych, wobec czego japoński przedsiębiorca zgłaszający znak mógłby w nieuczciwy sposób wykorzystywać renomę tego znaku towarowego. Konsumenci mogliby bowiem wziąć oferowane przez Japończyka produkty za pochodzące od domu mody KENZO.
OHIM wydał jednak decyzję o rejestracji znaku towarowego „Kenzo”, zaś sprzeciw został oddalony. Na skutek postępowania odwoławczego wszczętego przez dom mody, Izba Odwoławcza uchyliła zaskarżoną decyzję i odrzuciła zgłoszenie wspólnotowego znaku towarowego w całości. Izba uznała, że oba znaki były identyczne, a przedsiębiorstwo KENZO w Paryżu udowodniło wcześniejszą renomę renomowanego znaku towarowego „KENZO”. Izba wskazała, że nie wykazano uzasadnionych powodów, dla których nowy znak miałby korzystać z renomy renomowanego znaku towarowego bez ponoszenia kosztów finansowych, przykładowo nakładów na reklamę.
Kenzo Tsujimoto wniósł przed sądem o stwierdzenie nieważności decyzji Izby, podnosząc przede wszystkim, że Kenzo z siedzibą w Paryżu nie wykazało renomy swojego znaku towarowego. Sąd zgodził się jednak z argumentami Izby Odwoławczej i wskazał, że zarejestrowanie i korzystanie ze słownego znaku towarowego „Kenzo” dla towarów i usług z branży winiarskiej może powodować uzyskanie nieuzasadnionej korzyści poprzez korzystanie z renomy renomowanego znaku towarowego „KENZO”. Konsumenci mogliby bowiem założyć, że wina „Kenzo” także powiązane są z produktami domu mody. Sądu nie przekonał nawet fakt, że „Kenzo” to japońskie imię, które nosi zgłaszający. Sąd uznał bowiem, że oznaczenie to jest nierozerwalnie powiązane ze znanym domem mody.
Na rynku alkoholi dostępnych jest mnóstwo wersji klasycznej wódki, o różnych smakach i przeznaczeniu. Producenci tego wysokoprocentowego alkoholu prześcigają się w coraz to nowych pomysłach. Jak w każdej branży, nie wszyscy oni posługują się jednak zasadami uczciwej konkurencji. Niektórzy chcą łatwo zarobić, korzystając z cudzych, sprawdzonych pomysłów.
W USA trwa aktualnie spór na tle znaków towarowych pomiędzy dwoma producentami wódki. Pokrzywdzona czuje się spółka Crosby Lakes Spirits Co., która ma w ofercie wódkę smakową, wzbogaconą o dodatek likieru, o nazwie „Kinky” (ang. perwersyjny). Jeden z jej pracowników odkrył w Las Vegas reklamy podobnego napoju alkoholowego o nazwie „Uptown Girl Flirty”, sprzedawanego w niemal identycznej, „oszronionej” butelce w kolorze czerwonym, z opisem z przodu opakowania utrzymanym w podobnym stylu, co na wódce „Kinky”.
Konkurencyjny producent posługujący się nie do końca uczciwymi metodami to Minhas Micro Distillery. Zdaniem Crosby Lakes Spirits, firma ta narusza zasady uczciwej konkurencji, oferując taki sam produkt w bardzo podobnym opakowaniu o zbliżonej szacie graficznej, a także opatrzony podobną w stylu nazwą. Świadczyć o tym mogą chociażby wspomniane opisy na butelkach. Kinky to, zgodnie z obietnicą producenta, „niegrzeczne połączenie świetnej wódki premium, destylowanej pięciokrotnie, soczystego mango, czerwonych pomarańczy i marakui”, zaś Uptown Girl Flirty jej producent opisuje jako „flirtujące małżeństwo świetnej wódki premium z soczystym mango, czerwoną pomarańczą i marakują gwarantujące zadowolenie wszystkich zmysłów”. Nie da się ukryć, że koncept jest bardzo podobny. Jako że zostało przeciwko niej wniesione powództwo, firma Minhas Micro Distillery będzie teraz musiała szukać zadowolenia, ale przed sądem.
Zmęczeni zimą, chcielibyśmy się już w większości grzać na słonecznej plaży. Wyczuwają to biura podróży, które zaczynają już mieć na stanie oferty „first minute”. Wyjeżdżając na wakacje, trzeba zaś spakować walizki i torby. Czy między torbami a biurami podróży występuje tylko taka konotacja? Jak się okazuje, nie.
Znane biuro podróży TUI zwróciło się w lipcu 2014 r. do młodej brytyjskiej projektantki torebek z żądaniem zaprzestania rzekomego naruszania praw do znaku towarowego „TUI”. Charlotte Jamme sprzedaje zaprojektowane przez siebie torebki i torby materiałowe oferowane pod nazwą „Mia Tui”, co po wietnamsku oznacza „moje torebki”. W 2010 r. projektantka zarejestrowała oznaczenie jako znak towarowy. Biuro podróży TUI zażądało więc, aby przestała używać swojego znaku towarowego, gdyż – zdaniem TUI – jest on zbyt podobny do oznaczenia biura podróży.
Organizator wycieczek twierdził latem ubiegłego roku, że znak projektantki może wprowadzać klientów w błąd, ponieważ TUI również oferuje plecaki i torby podróżne. Charlotte Jamme nie chciała się jednak zgodzić z żądaniami TUI. Jej zdaniem, zmiana nazwy przedsiębiorstwa wiązałaby się dla niej ze zbyt wysokimi kosztami, zaś towary oznaczone oboma znakami nie były na tyle podobne, aby mogły wprowadzić konsumentów w błąd.
Teraz problem został rozwiązany. Po długich negocjacjach, obie strony osiągnęły porozumienie. Biuro podróży uznało, że młoda projektantka nie stanowi dla niego konkurencji. TUI wycofało sprzeciw złożony przeciwko rejestracji znaku towarowego „Mia Tui”. Oznaczenie będzie więc mogło być bezproblemowo używane w handlu.
Chociaż o technologicznym gigancie Apple dawno nie dochodziły żadne słuchy, to jednak spółka być może już niedługo będzie miała okazję do wykazania się w boju o ochronę swoich praw własności przemysłowej. W australijskim urzędzie patentowym dokonano bowiem zgłoszenia znaku towarowego „iPhone 7”, i to wcale nie na rzecz spółki z Cupertino.
Znak towarowy na produkt, którego jeszcze nie ma, został zgłoszony pod koniec stycznia 2015 r. przez konsultanta IT z Melbourne. Zgłoszenie obejmuje między innymi publikacje on-line, publikowanie artykułów w czasopismach, publikowanie za pomocą środków elektronicznych, strony marketingu on-line, publikowanie książek i publikowanie materiałów drukowanych.
Przedsiębiorczy Australijczyk twierdzi, ze dokonał zgłoszenia, żeby promować na rynku termin „iPhone 7”. Póki co, takiego produktu Apple nie ma jeszcze w ofercie. Rodzina iPhone’ów kończy się chwilowo na numerze 6.
Bardzo prawdopodobnym jest, że albo sam australijski urząd odrzuci zgłoszenie, albo sprawą zajmie się Apple, angażując do niej swoich prawników, aby bronili znaku towarowego „iPhone”. Sprawa wcale nie jest jednak oczywista, szczególnie biorąc pod uwagę, że antypody są dla spółki z Cupertino dość pechowe pod względem ochrony znaków towarowych. Przykładowo, choć Apple zarejestrował wcześniej na terytorium Nowej Zelandii znak towarowy “iPhone” i w 2013 r. twierdził, że oznaczenie “driPhone” wykazuje do tego znaku na tyle wysoki stopień podobieństwa, że może wprowadzić konsumentów w błąd co do pochodzenia towarów opatrzonych tym znakiem, to Nowozelandzki Urząd Własności Przemysłowej orzekł, że zarejestrowanie znaku “driPhone” nie będzie działać na niekorzyść Apple. Tym razem Apple musiało się więc pogodzić z porażką. Jak będzie teraz – zobaczymy.
Marka zegarków Omega jest, obok marki Rolex, jednym z najbardziej kojarzonych znaków towarowych dla czasomierzy. W końcu oba rodzaje zegarków nosił nawet sam filmowy agent 007, James Bond. Teraz jednak Omega walczy przed nowozelandzkim sądem, broniąc renomy swojego znaku towarowego.
Omega odwołuje się właśnie od decyzji sądu w sprawie używania przez firmę Guru Denim z Nowej Zelandii oznaczenia podobnego do odwróconego do góry nogami symbolu „Ω”. Spółka Guru Denim wniosła o rejestrację oznaczenia jako znaku towarowego. Omega zakwestionowała zgłoszenie, składając sprzeciw wobec rejestracji dla takich towarów, jak biżuteria i zegarki. Takie pozytywne skojarzenia mogłyby zostać przez Guru Denim nieuczciwie wykorzystane do zwiększenia własnej sprzedaży.
Znany producent zegarków twierdzi, że oba oznaczenia są zbyt podobne. Nowo zgłoszony znak towarowy mógłby wywoływać u przeciętnego konsumenta zbyt wiele skojarzeń z luksusową marką. Pomimo zawrotnej ceny, produkty Omega są bardzo znane. Najpopularniejszy jest model Seamaster, który – z dodatkiem lasera i innych gadżetów – był zegarkiem Bonda granego przez Pierce’a Brosnana.
Nic tak nie pobudza rano do życia, jak filiżanka dobrej, gorącej kawy. Jedną z najpopularniejszych sieci kawiarni w Polsce była jeszcze do niedawna sieć Coffee Heaven. Charakterystyczne szyldy kawiarni można było znaleźć w wielu miejscach. Co ciekawe, używanie tego oznaczenia nie obyło się bez sporu.
Jakiś czas temu Michael Ovadenko z Warszawy wystąpił o unieważnienie rejestracji znaku towarowego „COFFEE HEAVEN”. Podstawa do tego działania miało być naruszenie praw autorskich do oznaczenia „COFFEE HEAVEN”. Wnioskodawca twierdził, że w rzeczywistości to on jest twórcą tego oznaczenia.
Rozpatrujący postępowanie Urząd Patentowy zawiesił postępowanie i zobowiązał wnioskodawcę do wystąpienia z pozwem do sądu o ustalenie praw autorskich do spornego oznaczenia sieci kawiarni. Zdarza się tak czasem, kiedy sporna sprawa ma charakter zagadnienia wstępnego i do czasu jego rozstrzygnięcia przez sąd nie jest możliwe rozstrzygnięcie żądania. W tym przypadku chodziło o ustalenie praw autorskich.
Sąd Okręgowy najwyraźniej nie uznał jednak argumentów dotyczących wątpliwości wobec autorstwa kawowego znaku towarowego. Sąd stwierdził, że oznaczenie „COFFEE HEAVEN” nie jest utworem w rozumieniu ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Apelacja w tej sprawie również została oddalona. Po takich orzeczeniach decyzja Urzędu Patentowego była oczywista. Sabotaż praw do znaku nie został przeprowadzony pomyślnie.
Dobra reklama może łatwo przysporzyć przedsiębiorcy klientów, jednak pod względem ochrony znaków towarowych outsourcing reklamy na rzecz osób trzecich pozostawiony bez odpowiedniego nadzoru może skończyć się źle.
Firma zlecająca outsourcing reklamy musi być ostrożna w celu ochrony przed zarzutami naruszenia praw do znaku towarowego i związanymi z nimi roszczeniami. Przedsiębiorcy często zlecają agencjom reklamowym tworzenie stron internetowych, systemów wyszukiwania stron firmowych, a także tworzenie i rozpowszechnianie materiałów reklamowych. Ważne jest, aby upewnić się, że pisemna umowa zawiera postanowienia gwarancyjne w celu ochrony przed wszelkimi ewentualnymi roszczeniami dotyczącymi własności intelektualnej.
Takie roszczenia mogą występować szczególnie w przypadku pozycjonowania stron internetowych. W słowach kluczowych, które służą do ustawienia danej strony wysoko w wynikach wyszukiwania konkretnego hasła, mogą być bowiem używane oznaczenia będące zarejestrowanymi na cudzą rzecz znakami towarowymi. Takie używanie znaku towarowego, do którego nie posiada się praw, może stanowić jego naruszenie. Zlecając komuś przygotowanie takiej formy reklamy bez uprzednich szczegółowych ustaleń może skutkować nieprzyjemnościami i skończyć się nawet przed sądem.
Dlatego też podczas przygotowywania tego typu umowy najlepiej skonsultować się z prawnikiem z doświadczeniem w sprawach własności intelektualnej i znaków towarowych.
Muzyka towarzyszy nam w wielu życiowych sytuacjach, od święta i na co dzień. Nie ma chyba osoby, która nie podśpiewywałaby kiedyś w drodze na zakupy czy pod prysznicem. Zazwyczaj śpiewamy piosenki, w których znamy choćby refren, a czasem nawet cały tekst. Teraz okazuje się jednak, że wykorzystanie tekstu utworu muzycznego może naruszać prawa do znaku towarowego.
Zazwyczaj teksty piosenek objęte są prawem autorskim. Niektórzy artyści chcą jednak posunąć się w ich ochronie jeszcze dalej i próbują rejestrować fragmenty tekstów piosenek jako znaki towarowe. W styczniu 2015 r. popularna amerykańska piosenkarka, Taylor Swift, zgłosiła w urzędzie patentowym w USA kilka fragmentów tekstów piosenek swojego autorstwa jako znaki towarowe. Chodzi między innymi o takie propozycje, jak “This Sick Beat”, “Nice to Meet You. Where You Been?” czy “Party Like It’s 1989”.
Uznanie przez urząd takich wyrażeń jako znaków towarowych z pewnością byłoby dla gwiazdy wygodne. Nikt oprócz niej nie mógłby się nimi posługiwać dla określonych w zgłoszeniu towarów lub usług. Zastanawiające jednak jest, jak urząd patentowy odniesie się do takich zgłoszeń. Ich treścią nie są bowiem fantazyjne i wymyślne znaki towarowe, ale mniej lub bardziej oczywiste i kolokwialne zwroty z języka angielskiego. Najlepszym tego przykładem jest zgłoszenie znaku “Nice to Meet You. Where You Been?”. Fraza „Miło cię poznać. Gdzie byłeś?” nie jest w końcu ani szczególnie oryginalna, ani też rzadko spotykana. Znak towarowy musi zaś posiadać charakter odróżniający, a więc powinien umożliwiać przeciętnemu konsumentowi odróżnienie pochodzenia towarów od konkretnych przedsiębiorców. Nie wydaje się, aby zgłoszenia znaków Taylor Swift spełniały to kryterium. Aby się tego dowiedzieć z pewnością, pozostaje czekać na decyzję urzędu.
Unijny system rejestracji znaków towarowych jest bardzo wygodny dla przedsiębiorców. Niestety, czasem niektórzy chcieliby go obejść. Jedną z takich spraw rozpatrywał w grudniu 2013 r. trybunał Sprawiedliwości UE.
25 października 2007 r. Baskaya di Baskaya Alim e C. Sas dokonała w OHIM zgłoszenia wspólnotowego znaku towarowego w postaci białego napisu „BASKAYA” na czerwonym, owalnym tle, ozdobionego trzema gwiazdkami, dla towarów spożywczych.
30 czerwca 2008 r. spółka Rivella International AG wniosła sprzeciw wobec rejestracji zgłoszonego znaku towarowego, podnosząc prawdopodobieństwo wprowadzenia w błąd. W sprzeciwie powołano się na wcześniejszy graficzny międzynarodowy znak towarowy dla piwa i napojów bezalkoholowych, przedstawiający stylizowany, czarny napis „Passaia”. W odpowiedzi na wezwanie do przedstawienia dowodów używania wcześniejszego znaku towarowego spółka uściśliła, że podtrzymuje sprzeciw jedynie w odniesieniu do tej części międzynarodowej rejestracji, która dotyczy Niemiec, oraz przedstawiła kilka dokumentów dowodzących używania znaku w Szwajcarii. W tym względzie powołała się ona na art. 5 konwencji z 1892 r. Zgodnie z tą konwencją używanie w Szwajcarii jest równoważne używaniu w Niemczech. Wydział Sprzeciwów, w związku z brakiem dowodów używania wcześniejszego znaku towarowego, oddalił sprzeciw. Stwierdził on, że z przedstawionych dokumentów wynikało, iż znak towarowy, na który powołano się w sprzeciwie, był używany jedynie w Szwajcarii.
Trybunał wskazał, że pod pojęciem wcześniejszych krajowych znaków towarowych należy rozumieć znaki towarowe wywołujące skutki w jednym z państw członkowskich, niezależnie od tego, czy zostały zarejestrowane na poziomie krajowym, czy międzynarodowym. Zdaniem Trybunału, przedstawiona przez wnoszącą odwołanie interpretacja, która prowadzi do wyłączenia znaków międzynarodowych z zakresu stosowania podstawowego wymogu używania, stanowi obejście wspólnotowego systemu ochrony. Art. 4 ust. 1 porozumienia madryckiego oraz art. 4 ust. 1 lit. a) protokołu do porozumienia madryckiego stanowią, iż ochrona znaku w każdej z zainteresowanych umawiających się stron jest taka sama, jak gdyby znak ten został zgłoszony bezpośrednio w urzędzie tej umawiającej się strony. A zatem na podstawie tych postanowień „znaki towarowe rejestrowane na mocy międzynarodowych uzgodnień obowiązujących w państwie członkowskim” są objęte tym samym systemem co „znaki towarowe zarejestrowane w państwie członkowskim”.
Wspólnotowy system znaków towarowych jest systemem autonomicznym, złożonym ze zbioru norm i zmierzającym do osiągnięcia szczególnych dla niego celów, a jego stosowanie jest niezależne od wszelkich systemów krajowych. W tym względzie wnosząca odwołanie nie może podważać wytycznych wywiedzionych Trybunału, w odniesieniu do pojęcia używania znaku towarowego. Trybunał orzekł bowiem wcześniej, że krajowe pojęcie obronnego znaku towarowego, w myśl którego wcześniejszy znak towarowy korzysta z ochrony na podstawie prawa krajowego, nawet jeżeli jego używanie nie może zostać wykazane, nie może stanowić przeszkody dla rejestracji wspólnotowego znaku towarowego. Odmienne podejście mogłoby zostać przyjęte jedynie w przypadku, gdyby przepisy regulujące wspólnotowy znak towarowy nie dokonywały harmonizacji pojęcia używania znaku.
Tymczasem przepisy przewidują, że wyłączywszy pewien okres, znak towarowy, który nie był rzeczywiście używany przez właściciela w danym państwie członkowskim, podlega sankcjom przewidzianym w tej dyrektywie, a w szczególności unieważnieniu.
Podobieństwo znaków towarowych zgłoszonych do rejestracji występuje zazwyczaj dla zbliżonych kategorii towarów lub usług i podobnych branż. Czy można dopatrzyć się podobieństwa pomiędzy futbolem amerykańskim a fikcyjnym miejscem z powieści dla młodzieży?
Zdaniem amerykańskiej drużyny futbolowej z Seattle, Seattle Seahawks – tak. Właściciele drużyny oprotestowali zimą kilka zgłoszeń znaków towarowych, które zostały wniesione na rzecz Suzanne Collins, autorki bestselerowej trylogii dla młodzieży pod tytułem „Igrzyska Śmierci”. Jednym z miejsc, w którym toczyła się akcja książek, był fikcyjny Dystrykt 12. To właśnie jego nazwa, w różnych kombinacjach, miała stanowić znak towarowy. Właściciele Seattle Seahawks uznali jednak, że oznaczenie to zbytnio przypomina określenie „12th Man”, wykorzystywane przez nich do określania kibiców drużyny.
Finalnie jednak właściciele Seattle Seahawks zdali sobie chyba sprawę z absurdalności sprzeciwów, ponieważ zostały one wycofane. Dystrykt 12 będzie mógł więc zostać zarejestrowanym znakiem towarowym. Autorka „Igrzysk Śmierci” z pewnością odetchnęła z ulgą, ponieważ ze względu na ogromną popularność książek i filmów nakręconych na ich podstawie, oznaczenia ich dotyczące zdecydowanie są w cenie.
Więcej...
Najbardziej znane domy mody skrzętnie strzegą swoich znaków towarowych i chronią je, jak mogą, przed ewentualnymi naruszeniami. Są to działania w pełni akceptowalne, biorąc pod uwagę, jak wielu nieuczciwych przedsiębiorców chciałoby uszczknąć coś dla siebie z renomy oznaczeń globalnie znanych projektantów. Jednym z miejsc, gdzie znaki towarowe znanych marek są naruszane najczęściej, są Chiny, Wietnam i Tajwan.
Jakiś czas temu luksusowy dom mody Hermés złożył w urzędzie patentowym na Tajwanie sprzeciw wobec rejestracji znaku towarowego, które zawierał kontur produkowanego przez Hermés modelu torebek o nazwie „Birkin”. Torebki sprzedawane były pod nazwą „Banane Taipei”, w znaku miały też rysunek banana. Już sam ich wzór stanowił naruszenie praw marki Hermés, jednak firma Banana International, produkująca Banane Taipei, nie przejęła się tym zbytnio i postanowiła zarejestrować kontrowersyjny znak towarowy. Firma twierdzi, że jej torebki nie są podobne do kultowej Birkin.
Zdaniem Banana International, zgłoszony znak towarowy nie wprowadziłby nikogo w błąd, ponieważ Banane Taipei sprzedawane są za równowartość 34 dolarów, co nie stanowi nawet ułamka ceny oryginalnej torebki Hermés Birkin. Ciekawe, czy z taką interpretacją całej sprawy zgodzi się też urząd patentowy na Tajwanie.
Wydawać by się mogło, że znak towarowy służy do oznaczania dowolnych towarów, celem odróżniana towarów jednego producenta od drugiego, a przedsiębiorcy mogą używać go w każdej sytuacji, jaka tylko przyjdzie im do głowy, jeżeli tylko nie szkodzą tym innym. Jak się jednak ostatnio okazuje, prawo do używania znaków towarowych nie zawsze pozostaje nieograniczone.
Wielka Brytania właśnie wprowadza u siebie jednolite opakowania papierosów, pozbawione wyraźnych, umieszczonych z przodu znaków towarowych danej marki. Zamiast nich, na opakowaniach znajdą się odstręczające zdjęcia przedstawiające konsekwencje palenia tytoniu, które mają uświadomić palaczom, jak szkodliwe jest palenie, a w konsekwencji mają na celu zmniejszenie ilości palących osób. Co więcej, Wielka Brytania przedstawiła też analogiczny projekt dla wszystkich państw członkowskich Unii Europejskiej. Nie wiadomo, jaki realny wpływ miałyby takie regulacja na rynek, również polski. 70% produkowanych w Polsce papierosów trafia bowiem na eksport.
Według największych koncernów tytoniowych, takich jak British American Tobacco, Philip Morris International, Imperial Tobacco i Japan Tobacco, takie przepisy doprowadzą do dewaluacji ich znaków towarowych oraz godzą w prawo własności przemysłowej. Obawiają się z tego powodu zmniejszenia wartości ich przedsiębiorstw o znaczące sumy. Twierdzą też, że takie przepisy ułatwią wyłącznie podrabianie papierosów.
Czekolada to jedna z najbardziej popularnych kulinarnych przyjemności na świecie. W związku z ogromnym wyborem czekoladowych słodyczy, ich producenci chcą jak najbardziej wyróżnić swój produkt na rynku. Dlatego też bardzo pilnują, aby nikt bez zezwolenia nie korzystał z ich znaków towarowych. Chętnych do takiego procederu jednak – niestety – nie brakuje.
Amerykański producent znanej marki czekolady Hershey’s wygrał w styczniu 2015 r. prawną batalię z firmą LBB Imports LLC. Spór dotyczył naruszania przez tę ostatnią praw do znaków towarowych The Hershey Company. Chodziło między innymi o znaki słodyczy niedostępnych w Polsce, takich jak Reese's, York czy Rolo, ale też i tych, które dobrze znamy, jak Cadbury, Kit Kat i Malteser.
Zdaniem znanego producenta słodyczy, LBB Imports LLC pakowała swoje produkty w opakowania zbyt podobne do jej własnych i nazywała je również zbyt podobnymi nazwami, by zwiększyć własną sprzedaż nieuczciwymi sposobami. Sąd przychylił się do twierdzeń spółki i wymusił na jej sadowym przeciwniku zaprzestanie naruszania znaków towarowych przeznaczonych dla popularnych słodyczy.
Chiny i Tajwan to miejsca, z których pochodzi najwięcej podróbek luksusowych marek. Fałszywe znaki towarowe na nieoryginalnych produktach często są trudne do odróżnienia na pierwszy rzut oka od oryginałów. Co jednak w przypadku, kiedy logo jednej marki celowo wykorzystuje znak towarowy innej, ale zmienia je w taki sposób, że od razu widać, że to nie oryginał?
Taka sytuacja miała ostatnio miejsce na Tajwanie. Tamtejsza marka Halloween oferowała torebki, które miały z przodu umieszczone jako ozdobny element metalowe logo wykorzystujące charakterystyczny znak towarowy Chanel, złożony z dwóch odwróconych od siebie i połączonych liter „C”. Ozdoba różniła się od oryginału tym, że litery „C” niejako „spływały”, ściekały z nich bowiem metalowe krople.
Kiedy dom mody Chanel dowiedział się o torebkach z kontrowersyjnym zdobieniem, skierował przeciwko Halloween sprawę do sądu, o naruszenie praw do znaku towarowego. Firma broniła się, że zniekształcone litery „C” to forma pastiszu, który nie stanowi nieuczciwego wykorzystania znaku towarowego. Sąd pierwszej instancji przychylił się do tej teorii. Chanel nie dało jednak za wygraną i odwołało się od wyroku. Sąd drugiej instancji nie był już tak łaskawy dla firmy Halloween i wskazał, że kontrowersyjne ozdoby torebek stanowią naruszenie praw do znaku towarowego. W wyroku wskazano, że ze względu na renomę znaku złożonego z podwójnej litery „C” i kojarzenie jej z luksusem, takie działania mogą prowadzić do wykorzystywania tej renomy w nieuczciwy sposób.