piątek, 07 wrzesień 2012 12:00

Innowacyjność drogą do sukcesu

W dniach 29 i 30 sierpnia 2012 r. w największym mieście RPA, Johannesburgu, odbył się piąty Szczyt Innowacji (SA Innovation Summit). Organizatorem szczytu był Instytut Innowacji i Zrównoważonego Rozwoju. W międzynarodowym spotkaniu dotyczącym propagowania nowatorskich sposobów innowacyjności, której przedmiotem są między innymi patenty, wzięło udział ponad 500 uczestników.

Wzrost innowacyjności oraz podnoszenie świadomości o potrzebie rozwoju technologicznego ma pomóc państwom tego regionu Afryki, w tym RPA, ma służyć zwalczaniu problemów ekonomicznych i społecznych. W tym celu podczas szczytu przeprowadzono specjalne warsztaty dla młodzieży, aby uświadomić ją o konieczności inwestowania w wykształcenie, przekonać do zakładania własnej działalności i do rozwoju przedsiębiorczości. Działania te mają na celu nie tylko pokazanie młodym ludziom drogi do wyjścia z kryzysu ekonomicznego, ale i rozwiązanie problemów społecznych szerzących się w państwach afrykańskich tego regionu.

Głównym tematem szczytu było pobudzenie rozwoju innowacyjności i wynalazczości w przedsiębiorcach działających w RPA i regionie. Aktywizowanie przedsiębiorców, również młodych, ma pomóc według organizatorów szczytu zwalczaniu bezrobocia, będącego aktualnie dużym problemem.

Rozwój technologiczny oraz propagowanie innowacyjności są kwestią ważną dla wielu dziedzin gospodarki w każdym państwie. Dlatego też godne pochwały są wszelkie działania rządowe oraz organizacji pozarządowych szerzące wśród przedsiębiorców wiedzę z zakresu patentowalności i wynalazków. Nie wszyscy przedsiębiorcy mają bowiem świadomość, jak mogą chronić swoje wynalazki oraz inne prawa własności przemysłowej. W przypadku potrzeby ochrony nowego wynalazku, elementu wzornictwa przemysłowego czy logotypu można też skorzystać z usług rzecznika patentowego.

Początek września wszystkim kojarzy się zazwyczaj z rozpoczęciem roku szkolnego. A nowoczesna szkoła wymaga nowoczesnych rozwiązań. O ich wprowadzenie zadbało Ministerstwo Edukacji Narodowej, tworząc program "Cyfrowa Szkoła", którego celem jest wykształcenie i rozwijanie w dzieciach kompetencji cyfrowych. W ramach programu MEN chce zapewnić ponad 400 szkołom podstawowym nowoczesny sprzęt komputerowy, dostęp do elektronicznych podręczników oraz tworzy platformę e-learningową.

Sama ta idea jest z pewnością chwalebna, ale przy jej wcielaniu w życie MEN poległo niestety w zakresie ochrony praw własności przemysłowej związanych z programem. Przede wszystkim, ministerstwo nie zastrzegło praw do znaku towarowego "Cyfrowa Szkoła". Przez to wiele prywatnych firm wykorzystuje go dla reklamowania swoich produktów. Przykładowo, Toshiba Polska i Samsung oferują netbooki i laptopy opisywane jako idealne dla wspierania idei "Cyfrowej Szkoły" po interwencji MEN Toshiba usunęła to oznaczenie ze swoich komunikatów reklamowych, ale w rzeczywistości był to niemal wyłącznie gest dobrej woli ze strony producenta sprzętu komputerowego. Aby nie dochodziło do takich sytuacji, wystarczyłaby rejestracja poprzez rzecznika patentowego określenia "Cyfrowa Szkoła" jako znaku towarowego na rzecz Ministerstwa Edukacji.

Kolejnym błędem MEN było niezastrzeżenie domen internetowych "epodreczniki.pl" i "cyfrowaszkola.pl" na sowją rzecz. Ten błąd kosztował ministerstwo 4,5 tysiąca złotych. Tyle bowiem zażyczyła sobie osoba będąca dotychczasowym właścicielem domeny "epodreczniki.pl" za jej zbycie na rzecz MEN. Były właściciel domeny dokonał bowiem jej rejestracji szybciej, niż pomyślało o tym Ministerstwo Edukacji. MEN twierdzi też, że odkupienie domeny "cyfrowaszkola.pl" przekracza przeznaczony na to budżet, gdyż domena należy do wiodącego prodecenta sprzętu komputerowego.

Brak wystarczająco szybkich reakcji ochrony prawnej nazw związanych z projektem "Cyfrowa Szkoła" MEN tłumaczy koniecznością wcześniejszego zatwierdzenia projektu przez rząd. Te opóźnienia wykorzystali prywatni przedsiębiorcy, którzy wcześniej dokonali rejestracji domen i obecnie czerpią z tego korzyści, gdyż projekt MEN stanowi dla nich prawie darmową reklamę.

poniedziałek, 03 wrzesień 2012 12:00

Dwóch się bije (Apple vs Samsung), kto zatem korzysta?

Od dłuższego czasu dwa wielkie koncerny, Apple i Samsung, toczą bitwy dotyczące wykorzystywania opatentowanych rozwiązań stosowanych w smartfonach i tabletach. Zarzucają sobie wzajemne naruszenia patentów dotyczących m. in. wyglądu urządzeń i ich użyteczności.

Sprawy sądowe toczące się między Apple i Samsungiem rozstrzygane są z różnym skutkiem. Zakaz sprzedaży Samsunga Galaxy S, Galaxy S II i Galaxy Ace wydany przez sąd w Niemczech i Holandii potwierdził naruszenie patentu należącego do Apple dotyczącego aplikacji przesuwającej zdjęcia do boku. Jednak ten sam sąd odrzucił wniosek dotyczący zakazu sprzedaży tabletu Galaxy Tab.10.1N, przyznając tym samym rację Samsungowi.

24 sierpnia 2012 r., sąd w Seulu nakazał wycofanie ze sprzedaży w Korei Południowej niektórych produktów obu firm. Wyrok dotyczył czterech produktów należących do Apple: smartfonów iPhone 3GS, iPhone 4 oraz tabletów iPad 1 oraz iPad 2 i dziesięciu produktów Samsunga m. in. Galaxy S II. Zakazem nie zostały objęte najnowsze produkty obu firm. Dodatkowo Apple musi zapłacić 40 milionów wonów (około 35,4 tysiąca dolarów) grzywny za korzystanie dwóch patentów Samsunga, umożliwiających oszczędzanie energii i zwiększanie transmisji danych. Samsung natomiast będzie musiał zapłacić 25 milionów wonów (około 22 tysiące dolarów) za wykorzystanie patentu związanego z przeglądaniem dokumentów elektronicznych należącego do Apple.

Tego samego dnia wydano również najbardziej oczekiwany wyrok w procesie toczącym się przed sądem w Kalifornii. Zapadł on zdecydowanie na korzyść Apple. Ława przysięgłych odrzuciła wszystkie wnioski Samsunga wobec Apple i uznała, że koreańska firma musi zapłacić ponad miliard dolarów za naruszenie praw patentowych. Zarzucono Samsungowi, że tablety i smartfony z serii Galaxy są w dużej mierze kopią iPhonów i iPadów. Może on w najbliższym czasie odnotować spore straty dotyczące spadku sprzedaży produktów i wartości akcji, które już po wyroku straciły na giełdach około 7 %. Apple chce również zakazu sprzedaży w Stanach Zjednoczonych ośmiu modeli smartfonów Samsunga. Wyrok nie jest prawomocny, co koreańska firma zamierza wykorzystać składając apelację, w której chce zastosować inną taktykę, by przekonać sąd do swoich racji.

Pomimo licznych procesów i oskarżeń obie firmy ściśle ze sobą współpracują: Samsung produkuje dla Apple części i podzespoły, m. in. procesor A5x montowany w najnowszym iPadzie. Można więc przypuszczać, że część szumu medialnego, które wywołują wokół sprawy oba koncerny, jest dobrze przemyślanym zabiegiem. Patrząc na rankingi sprzedaży produktów Samsunga i Apple na tle innych producentów, nie można powiedzieć, że któraś z nich jest stroną przegraną.

czwartek, 30 sierpień 2012 12:00

Google nie chce patentów na programy komputerowe

Na konferencji, która odbyła się 20 sierpnia 2012 r., firma Google wyraziła swoje stanowisko dotyczące patentów na oprogramowanie komputerowe, tak zwanych patentów software'owych (software patents).

Według przedstawicieli Google, USA powinny zmienić politykę prawną dotyczącą tych patentów, gdyż blokują one możliwości rozwoju nowoczesnego oprogramowania. Zdaniem firmy, najlepszym rozwiązaniem byłaby zmiana prawa w postaci wycofania tego typu patentów.

Dyrektor do spraw polityki zewnętrznej Google podważa rzekome cele istnienia regulacji dotyczących patentów na oprogramowanie. Celami tymi są promowanie innowacyjności oraz wytwarzanie przyjaznych dla użytkownika rozwiązań technicznych.

W polskim systemie prawnym specjalne patenty na oprogramowanie nie występują. W systemie amerykańskim służą według niektórych głównie korzyściom tak zwanych trolli patentowych, czyli podmiotów skupujących patenty wyłącznie dla późniejszego wytaczania procesów o nie, a następnie inkasowania odszkodowań. Zdaniem Google, taka forma ochrony prawnej nie służy ani upowszechnianiu technologii, ani też konsumentom. Producenci oprogramowania powinni mieć według firmy możliwość poznania i modyfikacji już istniejących technologii informacyjnych, gdyż realnie większość oprogramowania najbardziej obecnie popularnego na rynku jest do siebie podobna. Zmiany w systemie prawnym dotyczące ograniczenia zasięgu patentów software'owych pomogłyby w dalszym przyspieszaniu rozwoju technicznego i dałyby szansę zaistnienia na rynku mniejszym firmom, niemającym takich środków na opłacanie patentów, jak gigantyczne koncerny.

środa, 29 sierpień 2012 11:13

Nowy patent Apple

2 sierpnia 2012 r. jeden z największych potentatów na rynku elektronicznym upublicznił swój najnowszy patent, o który wniosek został złożony rok temu. Jego przedmiotem ma być Smart Cover. Smart Cover to dodatkowy pokrowiec na jeden z najbardziej popularnych produktów marki Apple – tablet iPad. Czym będzie się on jednak różnił od zwykłych, do tej pory dostępnych pokrowców? Jego innowacyjność polega na umieszczeniu na nim dodatkowego wyświetlacza LCD. Wyświetlacz ten ma zwielokrotnić dotychczasową funkcjonalność tabletu.

Bonusowy wyświetlacz ma być umieszczony na powierzchni Smart Cover w taki sposób, aby można go było wykorzystywać jako miejsce na dodatkowe ikony, wyświetlanie powiadomień, wirtualną klawiaturę czy przyciski do sterowania odtwarzaczem muzyki czy filmów. Część rysunków zawartych w zgłoszeniu patentowym sugeruje, że dodatkowy wyświetlacz może służyć nawet jako sam tablet.

Dodatkowy ekran zawarty w etui na tablet ma być zasilany energią pobieraną ze specjalnego złącza, do którego przyłączać się będzie iPada. Najnowszy planowany produkt Apple można uznać za odpowiedź na Microsoft Surface, płaską klawiaturę ekranową podłączaną do tabletu tej firmy za pomocą kompatybilnego złącza magnetycznego. Być może od czasu wprowadzenia najnowszego patentu Apple na rynek zwykłe, jednoekranowe tablety staną się przeszłością.

wtorek, 28 sierpień 2012 12:00

Dziennikarze a sprawa patentów

W 2010 r. gigant internetowy, spółka Google, został oskarżony przez jego konkurenta, Oracle, o naruszenie należących do niej patentów Javy. Prawa te Oracle nabyła wraz z przejęciem ich twórcy, firmy Sun.

W swoim słynnym systemie Android Google stosuje komponent o nazwie Dalvik, wykorzystujący Javę. Do momentu przejęcia Sun nie rościło sobie do tego systemu żadnych praw. Sytuacja zmieniła się jednak wraz z przejęciem Sun przez Oracle. Nowy właściciel patentów oskarżył bowiem Google o ich wykorzystanie bez uiszczenia należnej opłaty licencyjnej. Łącznie Oracle wytoczyła 132 zarzuty przeciwko konkurentowi. Zdecydowana większość z nich dawno już upadła, jednak spór nad dwoma z nich toczy się nadal. Dodatkowo, jeden z sędziów orzekających w procesie zażądał od obu stron przedstawienia nazwisk dziennikarzy będących na ich usługach.

W sierpniu bieżącego roku Google i Oracle zostały zobowiązane do ujawnienia danych publicystów, w tym dziennikarzy i blogerów, którzy byli przez nie opłacani. Sędzia Alsup uważa, że przychylne informacje publikowane przez te osoby na życzenie obu firm, oczywiście za odpowiednią opłatą, mogły wpłynąć na poglądy w sprawie ławy przysięgłych, która brała udział w procesie. W amerykańskim systemie prawa podmiotem decydującym jest bowiem ława przysięgłych, składająca się nie ze specjalistów, ale z osób o różnych zawodach czy wykształceniu.

Zdaniem sędziego, który wniósł o podanie danych dziennikarzy, media mają wielkie możliwości kształtowania opinii publicznej, co mogło w sprawie sporu Google i Oracle przekonać ławę przysięgłych do jednej ze stron.

poniedziałek, 27 sierpień 2012 10:13

Patenty Kodaka wystawione na aukcję

Eastman Kodak to jeden z największych i najbardziej rozpoznawalnych koncernów zajmujących się produkcją sprzętu fotograficznego i filmowego na świecie. Został założony w 1881 r. przez wynalazcę George'a Eastmana i inwestora Henry'ego Stronga, pierwotnie jako Eastman Dry Plate Company. Spopularyzowali oni fotografię, umożliwiając przeciętnemu człowiekowi korzystanie z aparatów według zasady: "You Press the Button, We Do the Rest" – "Naciskasz spust, a my robimy resztę". Kodak wprowadził na rynek m. in. film fotograficzny w rolkach 35mm, tworząc standard fotografii małoobrazkowej, czy aparat cyfrowy. Pierwsze zdjęcia z Księżyca z 1969 r. było uwiecznione dzięki jego sprzętowi, podobnie jak wiele Oscarowych filmów.

Na początku XXI wieku, z powodu błędów w zarządzaniu i rosnącej konkurencji ze strony azjatyckich koncernów oraz firm takich jak Apple, Samsung czy HTC, firma straciła swoją pozycję na rynku. Od 2003 r. zamknęła 13 fabryk, 130 laboratoriów i zlikwidowała 47 tysięcy miejsc pracy.

Na początku tego roku Kodak, korzystając z procedury Chapter 11 amerykańskiego prawa upadłościowego, wniósł do sądu wniosek o ochronę przed wierzycielami i zabezpieczył w Citibanku linię kredytową na 950 milinów dolarów. Zarząd firmy i kierownictwo uznało to za niezbędny krok dający czas na reorganizację i utrzymanie przedsiębiorstwa na rynku.

Kodak chce obecnie przeprowadzić restrukturyzację do 2013 r. i, koncentrując się głównie na produkcji zaawansowanych drukarek do fotografii cyfrowej, wrócić do grona liczących się koncernów. Żeby osiągnąć ten cel i spłacić wszystkich wierzycieli zdecydował się wystawić swoje patenty na licytację.

Nic więc dziwnego, że wielkie firmy zawierają sojusze w przygotowaniach do tej rywalizacji, ponieważ w grę wchodzi ponad tysiąc patentów, które używane są w niemal każdym współczesnym aparacie czy telefonie komórkowym i przyniosły Kodakowi od 2004 r. 3 miliardy zysków.

Z jednej strony licytować będzie Google wraz z producentami smartfonów z Androidem takimi jak Samsung, HTC czy LG. Z drugiej strony wystąpią Apple i Microsoft wraz ze spółką Intellectual Ventures, zwaną w branży „trollem patentowym”, gromadzącą patenty i wytaczającą wielkim koncernom procesy o naruszenie własności intelektualnej.

Inwestorzy będą licytować patenty podzielone na dwa sektory. Pierwszy związany jest z przetwarzaniem obrazów w aparatach cyfrowych, smartfonach i tabletach, drugi z przechowywaniem obrazu. Kodak chciałby uzyskać ze sprzedaży minimum 2,6 miliarda dolarów, jednak wstępne oferty mieszczą się w przedziale 150 - 250 milionów dolarów.

Wiemy już, że nie obejrzymy więcej gali rozdania Oscarów w Kodak Theater, ponieważ umowa na reklamowanie marki została zerwana. Wiemy również, że firma nie będzie już prawdopodobnie produkować aparatów fotograficznych. Pytanie, czy Kodak powróci jako koncern liczący się w branży, czy zostanie niewielką niszową firmą, o czym przekonani są analitycy, nadal pozostaje aktualne.

piątek, 24 sierpień 2012 12:00

Spór o kiełbasę

Komisja Europejska ma do rozstrzygnięcia kolejny spór dotyczący własności przemysłowej. Chodzi o certyfikat chronionej nazwy pochodzenia dla kiełbasy kranjskiej, do uzyskania którego dąży Słowenia. Kiełbasa kranjska to pasteryzowana kiełbasa wytwarzana z grubo zmielonego mięsa wieprzowego i tłuszczu, doprawiona solą, pieprzem i czosnkiem. Kiełbasę najpierw się wędzi, a później podaje na ciepło, po krótkim gotowaniu.

W państwach członkowskich Unii Europejskiej działa system ochrony i propagowania tradycyjnych produktów kulinarnych. Ochrona udzielana jest w postaci chronionej nazwy pochodzenia, chronionego oznaczenia geograficznego lub gwarantowanej tradycyjnej specjalności. Rodzaj ochrony, o jaki ubiega się Słowenia zapewnia gwarancję, iż sprzedawane pod chronioną nazwą pochodzenia produkty pochodzą wyłącznie z danego regionu, a więc mają określone właściwości smakowe. Taką ochroną objęty jest między innymi polski oscypek.

W lutym 2011 r. Słowenia wniosła do Komisji Europejskiej o przyznanie jej dla tego przysmaku certyfikatu Chronionej Nazwy Pochodzenia. Wnioskodawca twierdzi, że zaczęto go wyrabiać na północy kraju już w XIX wieku. W tamtym czasie tereny te leżały jednak na terenie ówczesnych Austro-Węgier, w związku z czym certyfikat przyznający wyłączne prawo do używania nazwy "kiełbasa krajnska" próbowała bezskutecznie uzyskać także Austria.

Od momentu zgłoszenia wniosku obowiązuje sześciomiesięczny termin za zgłoszenie sprzeciwu. Wykorzystała go Chorwacją, której nie podoba się próba zawłaszczenia nazwy kiełbasy przez Słowenię. Dzisiejsza Chorwacja również należała wówczas do Austro-Węgier. Spór rozstrzygać będzie Komisja Europejska. Chorwacja szacuje, że produkcja spornego przysmaku jest na jej terytorium warta rocznie około 80 milionów kun, czyli mniej więcej 43 miliony złotych.

środa, 22 sierpień 2012 12:00

Jednolity problem europejski

Cały czas trwają w Unii Europejskiej prace dążące do wprowadzenia w życie jednolitego patentu europejskiego. Wielu polskich przedsiębiorców obawia się, że patent ten pomoże gigantom technologicznym w monopolizacji rynku innowacji technicznych. Na razie nie trzeba się jednak obawiać konsekwencji wprowadzenia jednolitego patentu europejskiego. Wiceminister środowiska, Beata Jaczewska zaznacza, że przed wprowadzeniem planów w życie pozostanie odpowiedni czas na dostosowanie się do nowych założeń wszystkich zainteresowanych. Przewidywany okres przejściowy to 12 lat. Czas ten ma pozwolić na ewentualne poprawki w przypadku, gdyby rozwiązania patentu jednolitego okazały się naruszać prawo.

Wiceminister ma również nadzieję na utworzenie w Polsce oddziału sądu patentowego. Dzięki temu, przedsiębiorcy z Polski nie musieliby udawać się do Monachium, gdzie będzie główna siedziba sądu orzekającego w sprawach wynikłych na tle jednolitego patentu europejskiego.

W założeniu jednolity patent europejski ma ułatwić procedury zgłoszeń patentowych na terenie Unii Europejskiej. Wystarczy złożyć jeden wniosek, w jednym z trzech języków: angielskim, niemieckim lub francuskim. Po jego udzieleniu, patent obowiązywałby wtedy na terytorium wszystkich krajów, które przystąpią do porozumienia o jego utworzeniu. Gotowy dokument patentowy tłumaczony będzie na wszystkie trzy oficjalne języki procedury, a także na inne języki, ale już za pomocą automatycznego tłumacza. Koszt całej procedury szacowany jest przez Komisję Europejską na około 6 tysięcy euro.

Przedsiębiorcy obawiają się między innymi tego, że przeszukując bazę patentów, będą musieli porównywać dokumenty po angielsku, niemiecku lub francusku, gdyż zazwyczaj jakość tłumaczeń automatycznych pozostawia wiele do życzenia. Nad nowym rozwiązaniem patentowym jesienią odbędzie się głosowanie w Parlamencie Europejskim. Porozumienie wejdzie w życie, jeśli zostanie ratyfikowane przez co najmniej 13 państw członkowskich i będzie obowiązywać wyłącznie na terytorium tych tych państw.

Prowadzenie działalności gospodarczej wiąże się z wieloma obowiązkami. Należy nie tylko śledzić przepisy oraz zmiany w nich, ale być też przygotowanym na weryfikowanie wszelkich informacji, które mogą wydawać się przydatne czy istotne w prowadzeniu własnego przedsiębiorstwa. Często oferty, składane przedsiębiorcom przez różne, na pozór oficjalne podmioty, mogą okazać się nieuczciwą próbą wyłudzenia pieniędzy.

Taka sytuacje ma nierzadko miejsce w postaci informacji przesyłanych do przedsiębiorców przez podmioty podszywające się pod oficjalne instytucje. Centralna Ewidencja i Informacja o Działalności Gospodarczej posiada bazę z danymi, w tym adresami, przedsiębiorców dostępną on-line dla każdego, w związku z czym zdobycie danych adresowych nie stanowi najmniejszego problemu.

Ostatnio taki problem pojawił się w związku z rejestracją znaków towarowych. Komercyjny podmiot wysyła osobom prowadzącym działalność gospodarczą informacje o możliwości publikowania informacji o chronionych znakach towarowych w swoich bazach internetowych, oczywiście za uiszczeniem odpowiedniej opłaty. Tymczasem, jedynym podmiotem oficjalnie uprawnionym i legitymizowanym do takich działań jest Urząd Patentowy Rzeczypospolitej Polskiej. Sam Urząd odcina się od takich działań i ostrzega przed nimi przedsiębiorców, również w komunikacie umieszczonym na stronie internetowej Urzędu.

Innymi przykładami prób żerowania na przedsiębiorcach są listy spreparowane w taki sposób, aby przypominały oficjalne pisma wysyłane przykładowo z Krajowego Rejestru Sądowego. Przedsiębiorca może się więc zdziwić, kiedy dostanie listowne żądanie uiszczenia opłaty za elektroniczny odpis z KRS. Pisma wyglądają jak urzędowe, chociaż po przyjrzeniu się im dokładnie można zauważyć na przykład, że orzeł na pieczęci ma głowę odwróconą w drugą stronę i nie nosi korony. Również adres rzekomego KRS jest nieprawidłowy, ze względu na numer ulicy, bo i siedziba prawdziwego KRS, i biuro naciągaczy, znajdują się w Warszawie przy ulicy Czerniakowskiej.

Inne tego typu podmioty, które próbują wyłudzić od przedsiębiorców nienależne opłaty, to przykładowo Krajowy Rejestr Pracowników i Pracodawców, na którego nieuczciwą działalność doniosło do prokuratury Ministerstwo Gospodarki.

Prowadząc działalność gospodarczą należy więc zachować daleko idącą ostrożność, w szczególności w kwestii żądań wszelkiego rodzaju opłat wysuwanych przez mało znane czy podejrzane podmioty.