czwartek, 18 czerwiec 2015 20:02

Ognisty spór

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Wydawać by się mogło, że znaki towarowe to wyłącznie prywatna sprawa właściciela znaku, a ewentualnym innym podmiotem zainteresowanym znakiem będzie co najwyżej konkurent jego właściciela. Okazuje się jednak, że czasami znak towarowy może wzbudzać emocje na znacznie większą skalę.

Początkiem amerykańskiego sporu o znak „Fire Cider” było powództwo wniesione przez właściciela znaku towarowego, spółkę Shire City Herbals, przeciwko kilku osobom fizycznym zajmującym się sprzedażą tego specyfiku. Dalej sprawa potoczyła się jednak odmiennie, niż się spółka spodziewała. Pozwani nagłośnili sprawę i założyli stronę internetową umożliwiającą podpisanie petycji w celu unieważnienia znaku towarowego „Fire Cider”. Wskazują oni, że „fire cider” to oznaczenie generyczne, pozbawione charakteru odróżniającego, a więc niemogące być znakiem towarowym. Fire cider robi się z jabłek, pomarańczy, cytryn, miodu, kurkumy, czosnku, imbiru i papryczek habanero. Ich zdaniem, zarejestrowane oznaczenie to po prostu nazwa specjalnie przyrządzanego alkoholowego napoju, stosowanego przy przeziębieniach.

Co ciekawe, petycję podpisało w internecie aż 11 tysięcy osób. Protest połączono z bojkotem towarów spółki Shire City Herbals. Ta rozszerzyła więc w ramach odwetu powództwo, domagając się odszkodowania za straty spowodowane bojkotem. Byłoby ironią losu, gdyby spółka żądająca odszkodowania i zaprzestania rzekomego naruszania jej praw na skutek protestów społecznych nie tylko nie dostała tego, co chce, ale i straciła znak towarowy.

Czytany 2188 razy