wtorek, 08 wrzesień 2015 18:40

Rozgardiasz w prawach autorskich

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Muzyka podobno łagodzi obyczaje, ale może się też przyczynić do powstawania sporów, szczególnie, jeśli chodzi przy okazji o możliwość dużego zarobku. Jednym z aktualnych problemów muzycznego świata jest retitling. Polega on na rejestrowaniu tej samej piosenki danego artysty pod różnymi tytułami przez różnych wydawców, którzy nabyli prawo do tego utworu od muzyka niezwiązanego kontraktem na wyłączność z żadną wytwórnią.

Opisana praktyka teoretycznie nie jest z założenia szkodliwa, lecz może doprowadzić do sytuacji, w której ciężko będzie powiązać daną piosenkę z jej rzeczywistym twórcą. To z kolei powoduje, że sam twórca może mieć problemy z dochodzeniem zapłaty za piosenkę, która posiada wiele tytułów.

Co ciekawe, taką praktykę stosują najczęściej organizacje, których celem jest dbanie o interesy artystów. W rezultacie, wynagrodzenie za dany utwór trafia na konto organizacji zarządzającej prawami autorskimi, a nie zawsze do samego twórcy. Z amerykańskich raportów wynika, że 40% z 1500 organizacji zajmujących się licencjonowaniem muzyki stosuje wspomnianą praktykę.

Jednym ze sposobów walki z tym zjawiskiem jest korzystanie z elektronicznych systemów rozpoznawania piosenek, lecz mimo to jako najlepsze i najprostsze rozwiązanie jawi się podpisanie przez twórcę kontraktu na wyłączność tylko z jednym wydawcą. To z kolei jest niekorzystne dla samych artystów. Innym ich problemem jest z kolei sytuacja, w której amerykańscy wydawcy traktują nagrane utwory jako „dzieła zlecone”, co w rezultacie powoduje utratę prawa twórcy do anulowania wszystkich cesji praw autorskich po 35 latach, co z kolei powinno zapewnić im prawo do czerpania większych zysków.

Czytany 3017 razy