poniedziałek, 04 luty 2013 12:00

Otwarty dostęp do utworów finansowanych z publicznych funduszy?

Napisał
Oceń ten artykuł
(0 głosów)

Rok po burzliwej dyskusji nad ACTA Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji przedstawia kolejny kontrowersyjny projekt ściśle wiążący się z prawem autorskim. Prezentowany przez resort projekt ustawy o dostępie do zasobów publicznych, bo o niej mowa, budzi biegunowo odmienne opinie. Czy forsowana przez ministra zasada według której to, co powstało za publiczne pieniądze powinno być publicznie dostępne dla każdego, jest słuszna?

Otwarcie zasobów publicznych, które de facto oznaczałoby powszechne udostępnienie m.in. map, fotografii, filmów czy analiz naukowych stanowiłoby nowatorskie rozwiązanie wśród państw na całym świecie. Przedsiębiorcy, naukowcy, uczniowie – wszystkie podmioty poszukujące dostępu do publicznych zasobów kultury i nauki, mogłyby swobodnie korzystać z finansowanych przez państwo materiałów. Jednakże w trwających do 5 lutego konsultacjach społecznych projekt jest szeroko krytykowany, głównie przez środowiska twórców i organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi.

Artyści obawiają się, że otwarcie zasobów publicznych oznaczałoby ograniczenie ich dochodów i niekorzystne regulacje nakładające obowiązek przenoszenia autorskich praw majątkowych na podmioty publiczne. Ministerstwo uspokaja, że nie chodzi o automatyczne nabywanie praw autorskich majątkowych przez państwo, ale obowiązek podmiotów publicznych nabywania ich w drodze umowy o wykorzystanie na konkretnych polach eksploatacji w przypadku dzieł tworzonych z wykorzystaniem publicznych pieniędzy.

Przedstawiciele organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi wskazują, że projekt MAiC, w przeciwieństwie do analogicznego ustawodawstwa w innych krajach, nie dotyczy ogólnonarodowego dziedzictwa zebranego w archiwach, muzeach czy bibliotekach. Niejednokrotnie przepisy projektu dotyczą utworów nie będących w domenie publicznej, które wciąż objęte są ochroną związaną z prawami twórców. Ponadto, zdaniem środowisk twórczych, projekt zawiera wiele sprzeczności z obowiązującym prawem krajowym i unijnym oraz nie zapewnia udostępnionym utworom właściwej ochrony przez naruszaniem ich integralności, tworzeniem utworów zależnych czy wykorzystywania ich fragmentów. Ograniczenie zawierania swobody umów sprawi, że artyści utracą kontrolę nad swoimi utworami i nie będą mogli skutecznie chronić swoich praw.

Projekt zakłada otwarcie zasobów spółek finansowanych ze źródeł publicznych, czyli np. TVP, Polskiego Radia lub PAP. Podmioty te będą miały obowiązek nabywania praw majątkowych do zamawianych utworów, a następnie ich udostępniania w aktualizowanych zbiorach. Utwory te miałyby być dostępne na zasadzie otwartych licencji dla wszystkich zainteresowanych ich wykorzystaniem. Kuleje jednak praktyczna strona ustawy – zgodnie z założeniami udostępnienie zasobów publicznych powinno nastąpić za pośrednictwem internetowego centralnego repozytorium, które na chwilę obecną... nie istnieje. Artyści wskazują szerokie zagrożenia dla swoich dochodów – do tej pory udostępniali odpłatnie prawa autorskie majątkowe na pola eksploatacji wskazane w umowie z podmiotem publicznym. Jeżeli projekt wejdzie w życie, obawiają się utraty jakiejkolwiek kontroli nad utworem, którym zarządzać będzie państwo.

Ponadto kontrowersje budzi założenie leżące u podstaw projektu – czy fakt korzystania z publicznych pieniędzy przy tworzeniu dzieła oznacza późniejsze prawo państwa do korzystania z utworu? Artyści ripostują, że za wiele instytucji działających za publiczne pieniądze, jak np. autostrady czy czynności urzędowe i tak musimy płacić, więc bezpłatne udostępnienie utworów byłoby dalece krzywdzące.

Czytany 2414 razy