Wyświetlenie artykułów z etykietą: Znak towarowy

Spadkobiery popularnego w latach ’60 aktora Steve’a McQueena wystąpili z pozwem przeciwko Ferrari. Ta luksusowa marka samochodowa wypuściła na rynek limitowaną edycję Ferrari Califormia T, nazwaną „The McQueen”. Nazwa nawiązuje zapewne do kultowego filmu „Bullit”, w którym McQueen gra jedną z głównych ról, i w którym kluczową rolę odegrał pościg samochodowy wąskimi ulicami San Francisco.

Rodzina aktora twierdzi jednak, że nie wyraziła zgody na wykorzystanie jego nazwiska. Rozmowy, jakie toczyły się z Ferrari, nie zakończyły się podpisaniem umowy. W pozwie jest mowa o tym, że Ferrari już wcześniej używało nazwiska bez autoryzacji, m.in. w celu promocji 70 rocznicy powstania firmy. Na prośbę rodziny Ferrari wycofywało się z tych przewsięzięć. Natomiast w 2017 r. spadkobiercy dowiedzieli się o sprzedaży samochodu pod marką „The McQueen”.

Rodzina aktora domaga się odszkodowania od Ferrari i wydania korzyści związanych z używaniem nazwiska Steve’a McQueena oraz wywoływaniem skojarzenia z jego osobą. Łączna dochodzona kwota przekracza 3 mln $.

Udzielanie licencji na korzystanie z nazwisk i wizerunków znanych osób jest powszechną praktyką rynkową. Osoby dysponujące prawami do tych nazwisk i wizerunków zwykle aktywnie nadzorują ich wykorzystywanie. Przy czym spory na tym gruncie zwykle są wytaczane przeciwko niewielkim firmom, duzi rynkowy gracze zazwyczaj szanują prawa własności intelektualnej, pozyskują licencje i przestrzegają ich warunków. Dlatego sprawa z Ferrari jest zaskakująca. Jeżeli jednak zarzuty są fałszywe, Ferrari może łatwo to udowodnić, pokazując umowę. 

Mimo upływu ponad trzydziestu lat od śmierci aktora, jego nazwisko nadal zapewnia powodzenie produktom, które są nim sygnowane. Sprzedaż samochodów posiadanych przez aktora lub tylko przez niego używanych przynosi duże zyski, a na rynku nie brakuje towarów, które są reklamowane jako mające związek z aktorem.

Dział: Aktualności
poniedziałek, 06 sierpień 2018 08:17

Spór producentów w branży filmowej.

Producenci filmu “City of Lies” (pol. “Miasto kłamstw”) z Johnnym Depp’em w roli głównej wystąpili z pozwem przeciwko innej firmie producenckiej zarzucając jej używanie identycznej nazwy firmy, co wywołuje w branży konfuzję.

Pozew został złożony wspólnie przez powiązane ze sobą spółki amerykańską Good Film Productions U.S. Inc. oraz brytyjską Good Film Productions Ltd. Spółki te miały używać znaku „Good Films” w odniesieniu do produkcji filmowej od co najmniej 2008 roku.

Pozwanym natomiast jest Scott Budnick, producent m.in. filmu „Kac Vegas”. Zdaniem powodów używał on znaku „Good Films” co najmniej od 2015 roku dla oznaczania nazwy swojej firmy. W pozwie można przeczytać, że usługi oferowane przez tę firmę są identyczne w stosunku do tych, które oferują spółki Good Film Productions – tj. dotyczące produkcji filmowej. Same oznaczenia używane przez powodów i pozwanego są identyczne na płaszczyźnie wizualnej, fonetycznej i znaczeniowej. W związku z tym firmy są notorycznie mylone i stan ten może się pogłębiać. 

Powodowie twierdzą, że do pomyłek dochodzi także wśród osób wyspecjalizowanych w branży filmowej. Często zdarzało się, że do powodów zgłaszały się osoby z branży w celu przedyskutowania szczegółów planowanych projektów. Okazywało się jednak, że projekty te były prowadzone przez firmę Budnicka, ale z uwagi na tożsamość nazw firm, partnerzy biznesowi sądzili, że chodzi o firmę powodów.

Pozew zarzuca firmie Budnicka również oszukańcze oznaczenie pochodzenia i czyn nieuczciwej konkurencji oraz zawiera żądanie odszkodowania. Scott Budnick jak dotąd nie skomentował sprawy.

Dział: Aktualności
piątek, 03 sierpień 2018 08:09

Znak towarowy Kylian Mbappe

Francuski piłkarz Kylian Mbappe po niedawno zakończonych zwycięstwem Francji Mistrzostwach Świata w piłce nożnej w Rosji stał się jednym z najbardziej popularnych na świecie piłkarzy. Z tej popularności postanowiły skorzystać chińskie firmy i dziesiątki osób prywatnych. Chiński urząd znaków towarowych został zasypany wnioskami o rejestrację znaków towarowych zawierających nazwisko piłkarza.

Już w czasie trwanis Mistrzostw Świata do urzędu wpłynęło 189 wniosków o udzielenie prawa ochronnego, z których 159 dotyczyło rejestracji nazwiska piłkarza zapisanego alfabetem chińskim, zaś pozostałe 30 dotyczyło nazwiska „Mbappe” zapisanego alfabetem łacińskim. Kolejne wnioski wpłynęły po wygranym meczu Francji z  Argentyną, w czasie którego Mbappe strzelił dwa gole. Łącznie po meczu urząd zarejestrował 169 nowych wniosków, z których 72 wpłynęło już drugiego dnia po wygranej.

Prawnicy komentujący sprawę wskazują, że chińskie prawo nie przewiduje ścisłych wymogów co do rejestracji znaków. Jest prawdopodobne, że duża część znaków zostanie zarejestrowana, zwłaszcza że wielu ekspertów urzędu może nie znać nazwiska „Mbappe”. Piłkarz może natomiast skutecznie sprzeciwić się tej rejestracji. Tak było m.in. w przypadku koszykarza Michaela Jordana, który lata temu wygrał prawną walkę z osobami próbującymi zarejestrować jako znak towarowy jego nazwisko.

Niemniej jednak taki proces może być uciążliwy. Zgodnie z chińskim prawem znak towarowy traci ochronę, jeżeli nie był używany przez okres trzech lat. Prawnicy zwracają uwagę, że w niektórych sprawach lepszym rozwiązaniem jest po prostu odkupienie znaku. Zaznaczają, że sprawa Mbappe jest przykładem szerszego zjawiska określanego mianem „trademark trolling”  – rejestrowania znaków nie w celu ich rzeczywistego używania, ale w celu czerpania korzyści, np. poprzez odsprzedaż osobom, których nazwisko zarejestrowano.

Dział: Aktualności

Jak wiadomo znaki towarowe pełnią funkcję identyfikującą towary i usługi oraz odróżniającą je od towarów i usług innych podmiotów. Definicje znaków towarowych pojawiające się w prawodawstwie różnych krajów zwykle nie wymieniają wprost koloru jako jednego z czynników służących tym celom. Niemniej jednak pojedynczy kolor, czy też kilka kolorów, może stać się znakiem towarowym, jeżeli spełnia wyżej wspomniane funkcje. 

Dział: Aktualności

TopGear to chyba najbardziej znany na świecie program motoryzacyjny. Emitowany jest od 1977 roku, zaś wydawcą jest stacja BBC (The British Broadcasting Corporation). BBC jest także właścicielem znaków towarowych o tej nazwie, m.in. znaku zarejestrowanego w Rosji.

30 marca rosyjski urząd patentowy Rospatent unieważnił znak Top Gear. Z wnioskiem o unieważnienie wystąpił rosyjski przedsiębiorca Azamat Ibatullin. We wniosku wyjaśnił, że jest właścicielem konfuzyjnie podobnego znaku Top Gear, który został zarejestrowany dla identycznych towarów, co znak BBC.

Jeszcze przed wydaniem orzeczenia BBC wystąpiło z pozwem przeciwko Ibatullinowi do rosyjskiego sądu własności intelektualnej. Sprawa jest aktualnie w toku.

Dział: Aktualności

 

Ryan Ladjinsky był dotychczas szerzej nieznanym użytkownikiem serwisu e-bay, w którym sprzedawał kosmetyki i perfumy Chanel. Ladijinsky wystawiał na aukcje używane produkty francuskiej marki, w tym m.in perfumy, oraz produkty, które nie były przeznaczone do sprzedaży, np. testery kosmetyków. Wiele z nich było pozbawionych oryginalnego opakowania oraz jakiejkolwiek informacji o ich właściwościach. O Ladjinskym zrobiło się głośno, gdy znany dom mody pozwał go o odszkodowanie w wysokości przekraczającej 56 milionów dolarów. Zdaniem Chanel tak znaczne odszkodowanie jest uzasadnione, ponieważ Ladijinsky naruszył aż dwadzieścia siedem znaków towarowych należących do marki, a jego działanie było umyślne.

Dział: Aktualności

Dr Dre – producent muzyczny i raper – przegrał proces dotyczący ochrony znaków towarowych. Sprawa toczyła się pomiędzy nim a niejakim Dr. Draion M. Burch, ginekologiem. Burch wystąpił z wnioskiem o rejestrację znaku towarowego „Dr. Drai”. Dr Dre sprzeciwił się tej rejestracji. Stwierdził, że istnieje wysokie ryzyko pomyłki – odbiorcy mogą uznać, że towary i usługi sygnowane jako „Dr. Drai” pochodzą od rapera. Tym bardziej, że ginekolog zamierzał sprzedawać audiobooki i występować na seminariach pod tym pseudonimem.

Dr. Burch uznał argumenty rapera za zupełnie bezzasadne. Stwierdził, że nie miał najmniejszego zamiaru wywoływać skojarzeń z raperem. Burch jest również autorem książek z dziedziny ginekologii oraz osobą otwarcie homoseksualną. Toteż, jak zauważył, wywoływanie skojarzeń z autorem mizoginicznych i homofobicznych tekstów, jakie tworzy Dr Dre, stawiałoby go jako lekarza wyłącznie w złym świetle i szkodziło jego reputacji. Ginekolog wskazywał także, że Dr Dre nie jest lekarzem, nie świadczy żadnych usług medycznych, ani nie sprzedaje produktów medycznych, czy związanych z tą branżą. Podkreślał, że nie miał zamiaru podszywać się pod Dr Dre.

Sprawa toczyła się trzy lata. W wydanym niecałe dwa miesiące temu wyrok, sąd przyznał rację lekarzowi. Stwierdził, że Dr Dre nie wykazał, by mogło dojść do pomyłki i utożsamienia znaku Dr Drai z Dr Dre. Tym bardziej, że Burch jest lekarzem o wysokiej renomie, którego usługi są dosyć kosztowne. A to oznacza, że odbiorców tych usług cechuje wysoki poziom uwagi. Tym samym nie może być mowy o pomyłce z Dr Dre.

Dział: Prawo autorskie

Przedsiębiorcą tym jest niejaki Steven Lamar, który twierdzi, że w 2006 r. przedstawił producentom swój pomysł na słuchawki. Strony zawarły umowę dotyczącą projektu, jednak później, ze względu na różnicę zdań ich drogi zaczęły się rozchodzić. Lamar pozwał producentów w związku ze złamaniem kontraktu. Sprawa skończyła się jednak ugodą, w której zastrzeżono, że Lamar otrzyma tantiemy w wysokości 4% za każdą sprzedaną parę słuchawek.

Jakiś czas później, Dr Dre i Iovine zmodyfikowali projekt słuchawek i rozpoczęli sprzedaż kolejnych modeli. Następnie sprzedali Apple swoją firmę zajmującą się ich produkcją za kwotę 3 miliardów dolarów. Lamar pozwał ponownie producentów w 2016 r. Jego zdaniem Dr Dre i Iovine powinni wypłacać mu tantiemy także za sprzedaż zmodyfikowanych słuchawek.

Sąd pierwszej instancji oddalił żądania Stevena Lamar. Jednakże sąd apelacyjny stwierdził, że umowa nie była jednoznaczna i należy zastanowić się, czy nie doszło w niej do wyzysku powoda. Producenci broniąc się podnosili, że nie mogli przewidzieć, że słuchawki staną się tak popularne oraz że dokonają modyfikacji w pierwotnym projekcie. W odpowiedzi Lamar przedstawił prezentację, którą wcześniej miał pokazać pozwanym partnerom biznesowym. Pojawiają się w niej różne wersje słuchawek oraz dowody na to, że strony rozmawiały o produkcji linii słuchawek. 

Sprawa zakończyła się ostatecznie 27 czerwca. Sąd w Los Angeles uznał żądania Stevena Lamar i wydał wyrok, w którym zasądził na jego rzecz kwotę sięgającą niemalże 25 mln dolarów.

Dział: Aktualności
poniedziałek, 02 lipiec 2018 15:13

Harry Potter vs Harry Popper

Warner Bros. Entertainment Inc. i J.K. Rowling wystąpili z powództwem przeciwko szwajcarskiej sieci sex-shopów Magic X. Sieć od ponad dekady rozpowszechnia prezerwatywy o nazwie Harry Popper. Opakowanie prezerwatyw przedstawia czarodzieja przypominającego postać Harry’ego Pottera – nosi on charakterystyczne okrągłe okulary i wymachuje magiczną różdżką.

Tymczasem Warner Bros. Entertainment Inc. i J.K.Rowling są właścicielami znaku towarowego „Harry Potter”. W 2008 roku firma złożyła pozew przeciwko szwajcarskiej sieci. Warner Bros. Entertainment Inc. domagała się w nim zaprzestania używania oznaczenia: „Harry Popper”. Prawnicy wskazywali w pozwie, że korzystanie z oznaczenia zagraża interesowi ich klienta – każdy kto zobaczy opakowanie z imieniem „Harry Popper” oraz  opisanym wizerunkiem, skojarzy je z postacią Harry’ego Pottera. Dodatkowo w pozwie żądano wydania korzyści bezprawnie otrzymanych w związku ze sprzedażą prezerwatyw.

Magic X powoływał się na swój własny znak towarowy „Harry Popper”. Wskazywał, że znak został zarejestrowany już w 2006 r. i nie miał nic wspólnego z postacią znaną z książek J.K. Rowling i filmów.

Ta argumentacja nie przekonała sądu, który w 2017 r. wydał niekorzystny dla Magic X wyrok. Szwajcarski sąd zasądził także od sieci sex-shopów kwotę 150 000 franków na rzecz Warner Bros. Entertainment Inc. Magic X odwołał się od tego wyroku, jednakże, jak okazało się w ostatnich dniach, odwołanie nie zostało uwzględnione.

Dział: Aktualności