Wyświetlenie artykułów z etykietą: Znak towarowy

wtorek, 16 sierpień 2016 12:29

Moda na znaki towarowe

Hasło „znak towarowy” wielu osobom kojarzy się głównie bądź to z nazwa samego przedsiębiorcy, bądź z nazwami oferowanych przez niego produktów. Czasami jednak przedsiębiorcy, w szczególności zajmujący się projektowaniem - na przykład przedmiotów związanych z modą - starają się zarejestrować jako znaki towarowe również najbardziej charakterystyczne cechy swoich projektów. Udaje im się to z mniejszym lub większym powodzeniem.

 Jakiś czas temu głośno było o usiłowaniach Christiana Louboutin, znanego z tworzenia niebotycznie wysokich butów obcasie, będących przedmiotem pożądania niejednej gwiazdy, dokonania rejestracji jako znaku towarowego charakterystycznych czerwonych podeszw projektowanych przez niego butów. Znak ten został później użyty jako argument w sporze pomiędzy projektantem a domem mody Yves Saint Laurent, który także oferował kilka modeli butów z czerwoną podeszwą. YSL bronił się twierdzeniem, że czerwona podeszwa jako znak towarowy nie ma wystarczającego stopnia charakteru odróżniającego. Sąd rozstrzygający sprawę uznał jednak, że czerwona podeszwa zarezerwowana jest dla towarów Christiana Louboutin, z wyjątkiem butów w jednolitym kolorze czerwonym, gdyż w tym przypadku zbytnio zlewa się ona z resztą buta i nie wyróżnia go w taki sposób, w jaki powinien to robić znak towarowy.

Innym przykładem takich działań może być spółka Levi Strauss & Co oferująca jeansy pod marką Levi’s. Zarejestrowała ona na swoja rzecz przedstawienie naszywki ze skóry, umieszczanej na kieszeni spodni, o konkretnym wyglądzie. Luksusowa marka Hermes International również zarejestrowała element jej produktów jako znak towarowy – jest to charakterystyczna sprzączka używana w torebkach i paskach marki Hermes.

Jak widać, marki modowe chronią swoje oznaczenia i charakterystyczne projekty jak tylko mogą. Niestety, walka z podróbkami zalewającymi rynek to - jak do tej pory - syzyfowa praca, nawet pomimo prawnych obostrzeń.

Dział: Aktualności
piątek, 12 sierpień 2016 08:56

Śliwowica łącka. Czy to znak towarowy?

Śliwowica łącka to jeden z najbardziej charakterystycznych polskich regionalnych alkoholi. W styczniu 2012 r. nazwa „Łącka Śliwowica” oraz zwrot „daje krzepę, krasi lica” zostały przez Stowarzyszenie Łącka Droga Owocowa oraz gminę Łąck zarejestrowane jako wspólne znaki towarowe gwarancyjne. Oznacza to, iż zarówno gmina, jak i stowarzyszenie nie mogą posługiwać się znakiem towarowym „Łącka Śliwowica”, lecz mogą udzielić zgody na używanie znaku innym podmiotom. Oprócz takiej formy rejestracji można zarejestrować również wspólny znak towarowy oraz uzyskać wspólne prawo ochronne. Pierwsza opcja polega na używaniu w obrocie znaku towarowego zarówno przez organizację posiadającą osobowość prawną oraz zrzeszone w niej podmioty. Natomiast wspólne prawo ochronne zostaje udzielone na znak towarowy, którym posługuje się kilku przedsiębiorców zgłaszających go wspólnie.

Zgodę na posługiwanie się znakiem „Łącka Śliwowica daje krzepę, krasi lica” przyznaje specjalna kapituła, w skład której wchodzą członkowie gminy, Stowarzyszenia Łąckiej Drogi Owocowej, a także eksperci wybierani wspólnie przez oba podmioty. W 1990 r. wojewódzki konserwator zabytków w Nowym Sączu uznał domową produkcję śliwowicy za „niematerialne dobro kultury”. Rok po wspomnianym wydarzeniu powstała spółka z ograniczoną odpowiedzialnością „Łącko”, która wystąpiła do Ministerstwa Rolnictwa o zgodę na rozpoczęcie eksperymentalnej produkcji. W tym samym roku spółka otrzymała niespełnioną finalnie promesę koncesji oraz rozpoczęła rozmowy z krajowymi i zagranicznymi kontrahentami. Produkcja nie doszła jednak do skutku.

Co ciekawe, kilka lat temu proboszcz z Chełma pod Bochnią chciał zarejestrować na liście produktów tradycyjnych „Chełmską Śliwowicę”. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż duchowny przez 5 poprzednich lat służył w parafii w Łącku, gdzie poznał recepturę produkcji łąckiej śliwowicy i taki sam przepis chciał wykorzystać w produkcji własnego alkoholu. Władze Łącka stwierdziły, iż w celu ochrony regionalnego wyrobu będą musiały podjąć kroki prawne. Sprawę zakończyła tarnowska kuria, która stwierdziła, iż produkcja alkoholu nie jest zajęciem dla księdza. 

Dział: Aktualności
czwartek, 11 sierpień 2016 08:24

Postać z gry jako znak towarowy

Merchandising wokół znaków towarowych znanych filmów, książek i gier osiąga często ogromne rozmiary. Nierzadko można dostać w sklepach mnóstwo towarów nawiązujących przykładowo do ulubionej gry – począwszy od kosmetyków, a skończywszy na zabawkach, co z kolei oznacza dla ich producenta znaczny zarobek. Dlatego też często postacie z komiksów albo ich nazwiska są rejestrowane jako znaki towarowe. Tak też zrobiła fińska spółka Rovio Entertainment, która wyprodukowała grę „AngryBirds”. Rovio Entertainment jest znana głównie z wypuszczenia na rynek tej niesamowicie popularnej gry, której bohaterami są charakterystyczne ptaszki o okrągłej posturze i złowrogim wyrazie twarzy.

Niedawno zabawne ptaszki, pozostające w ciągłym konflikcie z zielonymi świnkami, trafiły na ekrany kin, jeszcze wzmagając popularność przedstawionych pierzastych postaci. Na pewno niejeden producent zabawek chciałby zarobić, wypuszczając na rynek pluszowe maskotki o fizjonomii poszczególnych Angry Birds, jednak mogą to zrobić tylko ci, których łączy z Rovio Entertainment umowa licencyjna. Nie tylko nazwa gry jest bowiem zarejestrowana jako znak towarowy. Przedstawienia poszczególnych, zarówno ptasich, jak i świńskich bohaterów gry są zarejestrowane jako unijne znaki towarowe w Urzędzie unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej.

Podobnie zrobiła spółka Nintendo, która wydała ostatnio grę od razu będącą hitem – Pokemon Go. Zarówno sama nazwa „Pokemon”, jak i niektóre ze stworków przedstawionych w grze są zarejestrowane jako znaki towarowe. To oznacza, że żaden inny podmiot, niż właściciel znaków, nie może ich wykorzystywać w komercyjny sposób.

Dział: Aktualności
środa, 10 sierpień 2016 14:58

Vitamin Shot jak strzał w kolano

„Oshee” to jedna z marek napojów izotonicznych i energetycznych dostępnych na polskim rynku. Teraz jej właściciel, spółka Oshee Polska, toczy ze swoim konkurentem, spółką FoodCare, bój na tle praw do znaku towarowego. Chodzi o oznaczenie „vitamin shot”, używane przez tę ostatnią na opakowaniach napojów. Oshee chciało, żeby FoodCare zaprzestała wykorzystywania tego oznaczenia, ponieważ stanowi ono zarejestrowany znak towarowy. W odpowiedzi FoodCare wystąpiła do Urzędu Patentowego RP z wnioskiem o unieważnienie znaku „vitamin shot”. Spółka wskazała, że jest to oznaczenie pozbawione charakteru odróżniającego, a więc że opisuje produkt, na który jest ono nałożone.

Z taką interpretacją zgodził się Urząd Patentowy, który 4 sierpnia 2016 r. wydał decyzję, w której unieważnił prawo do znaku towarowego. Posiadanie przez znak charakteru odróżniającego jest bowiem ustawowym wymogiem, bez którego nie można zarejestrować znaku towarowego. Decyzja ta może – ale nie musi – mieć wpływ na postępowanie, które toczy się pomiędzy obiema spółkami przed jednym z krakowskich sądów.

Nie jest to pierwsza sprawa sądowa przeciwko spółce FoodCare o naruszenie praw do znaku towarowego. Spółka ta przez lata procesowała się z byłym bokserem, Dariuszem „Tigerem” Michalczewskim o prawa do używania znaku towarowego „Tiger” dla napojów energetycznych. Jest to pseudonim Michalczewskiego, który na początku firmował produkowany przez spółkę FoodCare napój swoim wizerunkiem. W wyniku sporu, w październiku 2013 r. sąd rozpatrujący sprawę przyznał rację Michalczewskiemu.

Komornik sądowy na wniosek fundacji Dariusza "Tigera" Michalczewskiego przeprowadził zajęcie towarów od FoodCare opatrzonych spornym znakiem towarowym. Dariusz Michalczewski i jego Fundacja Równe Szanse mieli dostać rekompensatę za to, że spółka FoodCare sprzedawała w 2010 r. napój "Tiger" i nie uiszczała za to bokserowi prowizji w czasie, gdy jeszcze trwała pomiędzy nimi umowa. Fundacja Michalczewskiego rozwiązała wówczas umowę z FoodCare w trybie natychmiastowym i wystąpiła do sądu o zapłatę brakujących opłat licencyjnych.

Dział: Aktualności
wtorek, 09 sierpień 2016 15:40

Znak Igrzysk

W piątek 5 sierpnia 2016 r. rozpoczęły się XXXI Letnie Igrzyska Olimpijskie. Ceremonia otwarcia odbyła się w Rio de Janeiro w Brazylii. Są to pierwsze igrzyska w Ameryce Południowej i drugie w Ameryce Łacińskiej (pierwsze odbyły się w Meksyku, w 1968 r.). Marka Igrzysk, a więc również znak towarowy złożony z pięciu różnokolorowych kół, jest drugą z najbardziej rozpoznawalnych, a przez to i najdroższych, na świecie. Z corocznych raportów Brand Finance wynika, że wyżej wyceniana jest zazwyczaj tylko marka Apple.

Igrzyska Olimpijskie stanowią nie tylko źródło rozrywki i emocji, których przedmiotem jest sportowa rywalizacja zawodników z wielu różnych krajów, ale i maszynę mnożącą wielomilionowe zyski. Z szacunków wynika, że znak towarowy i marka olimpiady mają przybliżoną wartość niemal 47,6 miliarda dolarów. Znaki towarowe związane z Igrzyskami olimpijskimi są zarejestrowane na rzecz Komitetu Olimpijskiego i mogą być używane tylko za jego zgodą.

Uwzględniając coroczny ranking Global 500, porównujący wartość najbardziej znanych marek świata, logo Igrzysk bije wyłącznie komputerowy gigant Apple o wartości blisko 70,6 miliarda dolarów. Tym samym, organizowane co cztery lata zawody sportowe pokonują wartością znaki towarowe i marki takie jak Google czy Microsoft. Również standardowi główni sponsorzy Olimpiady – Coca Cola i Samsung – przegrywają z nią w tej kategorii.

Do przygotowanie wyceny marki Igrzysk Olimpijskich posłużyły między innymi sprawozdania finansowe Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, w których zawarte są dane dotyczące przychodów z transmisji wydarzenia, reklam, czy wartości sprzedaży biletów.

Dział: Aktualności
poniedziałek, 08 sierpień 2016 15:28

Bayern Monachium mówi NIE polskim kibicom

Piłka nożna generuje wiele gorących emocji. Najbardziej widać to podczas mistrzostw Europy czy świata, prowadzonych na szeroką skalę, ale emocje są też widoczne nawet w rozgrywkach ligowych, gdzie każdy kibic zdziera gardło, dopingując swoją ulubioną drużynę. Kibice chcą też dzielić się swoimi radościami, smutkami i przemyśleniami z innymi osobami podzielającymi ich pasję. W tym celu zakładają internetowe fankluby, zbierające i publikujące materiały prasowe czy treści stworzone przez fanów na temat danej drużyny i grających w niej piłkarzy.

Jednym z takich portali był jeszcze do niedawna bayern.munchen.pl. Był, bo teraz zmienił nazwę na dieroten.pl. Bayern.munchen.pl to największy polski serwis zajmujący się drużyną Bayern Monachium. Niedawno jednak prawnicy reprezentujący niemiecką drużynę wystąpili do polskiego serwisu fanowskiego o zmianę jego nazwy, ze względu na rzekome naruszenie praw do znaków towarowych Bayern Monachium. Zdaniem pełnomocników klubu, taka działalność to wykorzystywanie jego znaków towarowych przez podmiot trzeci, który nie dostał na to zgody właściciela oznaczeń, w celach zarobkowych. Być może chodzi o reklamy umieszczane na stronach serwisu, z których zapewne czerpał on zyski.

Z informacji przedstawionych przez polski serwis wynika, że prowadzi on obecnie negocjacje z niemiecką drużyną, aby serwis był kontynuowany pod domeną dieroten.pl. Choć takie działanie ze strony Bayern Monachium może się wydawać niesprawiedliwe polskim fanom drużyny, to jednak jest ono zgodne z przepisami prawa, które dają właścicielowi zarejestrowanego znaku towarowego możliwość zakazania jego używania osobom trzecim w celach zarobkowych. Rejestracja znaku towarowego polega bowiem na nadaniu zgłaszającemu znak rynkowego monopolu na jego komercyjne używanie. 

Dział: Aktualności
wtorek, 02 sierpień 2016 11:03

Sparing o znak towarowy CrossFit

Dla wielu osób trwające lato wiąże się z odpoczynkiem nad wodą i plażowaniem. Takie wyjazdowe plany często owocują odpowiednio zaplanowanymi wizytami na bieżni czy siłowni, aby nad egzotycznym morzem zaprezentować zdrową i wysportowaną sylwetkę. Jedną z bardzo popularnych obecnie aktywności sportowych jest CrossFit. Jest to system bardzo wysiłkowych ćwiczeń, prowadzących do szybkiego wyrzeźbienia sylwetki. Choć ten rodzaj aktywności jest w Polsce popularny od niedawna, powstał on już kilkanaście lat temu. Jednak największa popularność zyskał po podpisaniu przez jego twórcę umowy z firma Reebok w 2010 r.

Wynalazca CrossFitu, Greg Glassman, dba nie tylko o budowę ciał swoich klientów, ale i o różne formy zarejestrowanego na jego rzecz znaku towarowego „CrossFit”. Aby móc używać tego oznaczenia, zainteresowane siłownie i kluby fitness muszą podpisać z firmą Glassmana umowę, na mocy której mają prawo do wykorzystywania znaku towarowego „CrossFit” dla świadczonych przez siebie usług, ale też słono za to płacą. Wiele podmiotów chce uniknąć takich kosztów i w nieuczciwy sposób przyciągnąć klientów, oferując podobne systemy ćwiczeń pod podobną nazwą – na rynku można znaleźć wiele zajęć pod nazwą „CrossTrening” czy „CrossGym”. Co ciekawe, na oficjalnej stronie internetowej CrossFitu możliwa jest opcja zgłoszenia naruszeń prawa do znaku towarowego.

Obecnie w USA toczy się proces o naruszenie praw do znaku towarowego „CrossFit”, wszczęty ze względu na naruszenie praw do znaku towarowego i czyny nieuczciwej konkurencji dotyczące reklamy zajęć sportowych. Pozwani Jeff i Mikki Martin żądają oddalenia powództwa i zwrotu kosztów postępowania. Co ciekawe, para prowadzi tego typu zajęcia, w tym pod nazwą CrossFit Kids, już od dziesięciu lat. Na używanie znaku „CrossFit” mieli oni rzekomo ustną zgodę Glassmana.

Dział: Aktualności
piątek, 29 lipiec 2016 12:27

Zbyt duży wybór

W ramach sporu między amerykańską spółką Brite Strike Technologies Inc. a Brite Strike Technologies SA z siedzibą w Luksemburgu, został złożony wniosek dotyczący wniesionego przez Brite Strike Technologies Inc. pozwu o unieważnienie prawa do znaku towarowego stanowiącego własność Brite Strike Technologies SA. W sprawie tego wniosku 14 lipca 2016 r. wydał wyrok Trybunał Sprawiedliwości UE.

Brite Strike Technologies SA jest spółką, która należy do sieci dystrybucji rozwijanych przez amerykańską spółkę Brite Strike Technologies Inc. produktów oświetlenia taktycznego. 4 lutego 2010 r. Brite Strike Technologies SA dokonała zgłoszenia oznaczenia słownego „Brite Strike” w celu jego rejestracji jako znaku towarowego Beneluksu. Tamtejszy urząd dokonał tej rejestracji. 21 września 2012 r. Brite Strike Technologies Inc. wniosła przeciwko Brite Strike Technologies SA pozew o stwierdzenie nieważności prawa do wspomnianego znaku towarowego. Zdaniem Brite Strike Technologies Inc., rejestrując sporny znak towarowy, Brite Strike Technologies SA działała w złej wierze. Wiedząc, że oznaczenie słowne „Brite Strike” jest używane przez Brite Strike Technologies Inc. w państwach Beneluksu, Brite Strike Technologies SA dokonała rejestracji tego oznaczenia jako znaku towarowego Beneluksu jedynie w celu uzyskania wyłącznego prawa używania tego oznaczenia i uniemożliwienia w ten sposób Brite Strike Technologies Inc. dalszego używania wspomnianego oznaczenia w Beneluksie. Sąd rozpatrujący sprawę zadał Trybunałowi pytanie, jakimi przepisami należy objąć spór.

W wyroku Trybunał wskazał, że spór taki jak ten między Brite Strike Technologies Inc. a Brite Strike Technologies SA może być objęty zarówno zakresem stosowania Konwencji państw Beneluksu w sprawie własności intelektualnej (BVIE), jak i zakresem stosowania unijnego rozporządzenia nr 44/2001. Po pierwsze, spór ten dotyczy bowiem ważności rejestracji znaku towarowego Beneluksu i powinien być rozstrzygnięty na podstawie BVIE. Po drugie, ze wskazania spraw, których przedmiotem jest rejestracja lub ważność znaków towarowych, wzorów i modeli w rozporządzeniu nr 44/2001 wynika, że ważność rejestracji znaków towarowych stanowi część wskazanych w tym rozporządzeniu „spraw cywilnych i handlowych”.

Zgodnie z utrwalonym orzecznictwem, w miarę wprowadzania przepisów wspólnych państwa członkowskie nie są już uprawnione do zawierania porozumień międzynarodowych dotyczących tych przepisów. To ograniczenie obowiązuje także w odniesieniu do zawierania przez państwa członkowskie umów między nimi. W świetle pierwszeństwa przysługującego co do zasady prawu Unii w stosunku do konwencji zawartych między państwami, zawieranie między nimi konwencji odnoszących się do przepisów wspólnych Unii jest bowiem w zasadzie zabronione. BVIE jest umową zawartą między Królestwem Belgii, Wielkim Księstwem Luksemburga i Królestwem Niderlandów w ramach ich związku regionalnego – Beneluksu. Należy zatem dokonywać wykładni art. 71 rozporządzenia nr 44/2001 w świetle art. 350 TFUE, który stanowi, że prawo Unii nie wyklucza istnienia lub powstania tego związku regionalnego, w zakresie, w jakim cele tego związku nie są osiągnięte w wyniku zastosowania prawa Unii.

Zdaniem Trybunału, rozporządzenie nr 44/nie stoi na przeszkodzie temu, aby Królestwo Belgii, Wielkie Księstwo Luksemburga i Królestwo Niderlandów utrzymały w mocy – w drodze odstępstwa – przepis jurysdykcyjny odnoszący się do sporów dotyczących znaków towarowych lub wzorów Beneluksu.

Dział: Aktualności
czwartek, 28 lipiec 2016 12:24

Z głową w chmurze

W czasach, kiedy większość danych jest zdigitalizowana, musimy mieć miejsce na ich przechowywanie. Mało kto kupuje już filmy na płytach DVD czy muzykę na CD. Filmy, piosenki i zdjęcia, a nawet coraz częściej książki, większość z nas przechowuje aktualnie na dysku domowego komputera. W związku z tym, przestajemy potrzebować pojemnych regałów, a zaczynamy – jeszcze bardziej pojemnych dysków.

Rozwiązaniem tego problemu jest przechowywanie plików w tak zwanej „chmurze”. Jest to jeden z trendów, który rozwija się najdynamiczniej w świecie IT. „Chmura” to chmura obliczeniowa, z angielskiego cloud computing. W ramach chmury obliczeniowej zawierają się wirtualne dyski, takie jak Dropbox, OneDrive czy Google Drive. Ich celem magazynowanie danych, dzięki czemu możemy wykonywać kopie zapasowe plików czy po prostu przechowywać na nich swoje dokumenty i mieć do nich dostęp z dowolnego miejsca na świecie, z dowolnego urządzenia z dostępem do Internetu. Nazwa dysku w chmurze należącego do Apple, „iCloud”, została ostatnio zarejestrowana jako znak towarowy przez amerykański urząd patentowy.

Tego typu internetowe dyski posiadają też w ofercie inne komputerowe firmy. Jedną z nich był SkyDrive oferowany przez Microsoft, jednak sama nazwa „chmury” stała się swego czasu przyczyną konfliktu Microsoftu z telewizją Sky na tle znaków towarowych. W 2014 r. komputerowy gigant został zmuszony do zmiany nazwy SkyDrive, dzięki któremu można przechowywać niemal wszystkie swoje pliki na serwerze i mieć dostęp do nich z każdego urządzenia z dostępem do Internetu. Oznaczenie to zostało przez brytyjski sąd uznane za zbyt podobne do znaku towarowego „Sky”, należącego do telewizji, w związku z czym Microsoft zmienił nazwę usługi na OneDrive.

Dział: Aktualności
poniedziałek, 25 lipiec 2016 12:05

Czy znak towarowy obniży koszty?

Chociaż znane powiedzenie głosi, że pewne na świecie są tylko śmierć i podatki, to już interpretacja prawa podatkowego oraz wyroki sądów w jej sprawie takie pewne już nie są. Wiadomo też, że nikt nie chce ich płacić, a jeżeli już – to chociaż jak najniższe. W celu obniżenia opodatkowania przedsiębiorcy starają się wliczać jak najwięcej opłat i wydatków w koszty. A czy da się korzystać z podatkowej preferencji, uwzględniając amortyzację znaku towarowego?

Kwestia ta budzi kontrowersje. Fiskus nie zgadza się bowiem na przyznanie prawa do amortyzacji oznaczeniom, które najpierw zostały wniesione do przedsiębiorstwa, a dopiero potem zarejestrowane jako znaki towarowe. Niektórzy przedsiębiorcy traktują je jednak jako przedmioty prawa autorskiego, co umożliwia uznanie ich amortyzacji. Jest to jednak ryzykowna praktyka, w kwestii której przedsiębiorcom pozostaje ubieganie się o interpretacje podatkową lub zaufanie własnemu szczęściu  do hazardu. Dotyczy to w szczególności znaków towarowych wnoszonych aportem z jednej firmy do drugiej, kiedy ta druga po uzyskaniu rejestracji próbuje zamortyzować znak, aby obniżyć podatek.

Katalog wartości niematerialnych i prawnych podlegających amortyzacji znajduje się w ustawie o podatku dochodowym od osób prawnych. Są tam również opisane prawa własności intelektualnej, takie jak prawa autorskie i pokrewne prawa majątkowe, prawa określone w ustawie Prawo własności przemysłowej, czy licencje na takie prawa. Zapisy ustawy są jednak dość niejasne, a kwestie podatkowe są zazwyczaj weryfikowane przez fiskusa. Ten nie uznaje zaś za zdatne do zamortyzowania nawet zarejestrowanych znaków towarowych. Jego zdaniem, w takiej sytuacji podatnik otrzymuje aportem tylko prawo do uzyskania prawa ochronnego, a gdy Urząd Patentowy wyda decyzję o rejestracji, stanie się ono wytworzoną, a nie nabytą wartością niematerialną i prawną, w związku z czym nie można objąć jej ulgą.

Takie twierdzenia można znaleźć w interpretacjach podatkowych oraz decyzjach niektórych sądów. Co prawda, istnieją jednak niezgodne z przeważającym nurtem wyroki twierdzące, że prawo ochronne na znak towarowy może podlegać amortyzacji, jednak w prawie polskim, które nie należy do uznającego precedensy Common law, sądy nie są obowiązane do powielania wcześniejszych wyroków, należy więc być ostrożnym.

Dział: Aktualności