Wyświetlenie artykułów z etykietą: spór o znak towarowy

środa, 03 styczeń 2018 11:30

Włoskie jeansy i golfy marki „Steve Jobs”

Jeansy i golfy marki „Steve Jobs”? Ich pojawienie się na sklepowych półkach wcale nie jest wykluczone. Nie oznacza to jednak, że Apple zamierza zajmować się produkcją ubrań. Włoscy przedsiębiorcy, bracia Vincenzo i Giacomo Barbato wygrali toczący się przed EUIPO bój o zgłoszony przez nich znak towarowy „Steve Jobs”.

Jak się okazuje Apple nigdy nie zgłosił jako znaku towarowego imienia i nazwiska swojego założyciela. Odkryli to w 2012 roku wspomniani bracia Barbato, poszukując chwytliwej nazwy dla produkowanych przez nich ubrań i akcesoriów. Włosi zgłosili znak towarowy w Urzędzie Patentowym Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO). Tej rejestracji sprzeciwiła się amerykańska firma. Atakowała głównie element graficzny znaku „Steve Jobs” – literę J nadgryzioną z prawej strony, w której kropkę stanowił listek odchylający się w prawy górny róg. Zarówno nadgryzienie, jak i listek, były tożsame z tymi ze słynnego znaku „Apple”. Jednakże w wydanej decyzji EUIPO stwierdziło, że „litera J nie jest jadalna”, nie jest w żaden sposób związana z jabłkiem. A skoro tak, to znak „Apple” przedstawiający nadgryzione (wszakże jadalne) jabłko nie został naruszony. Tym samym rejestracja znaku „Steve Jobs” została podtrzymana. Mimo, że znak ostatecznie został zarejestrowany 31 maja 2014r. o sprawie zrobiło się głośno niedawno, jako że bracia Barbato dokonali zgłoszenia znaku także w krajach spoza UE i nie chcieli robić medialnego szumu dopóki nie uzyskali pewności, że znak został zarejestrowany także w tych dodatkowych lokalizacjach.    
Włosi zamierzają teraz rozpocząć produkcję odzieży pod marką „Steve Jobs”. W wywiadach wspominają również, że być może w przyszłości ich firma rozpocznie produkcję elektroniki.

Dział: Aktualności

Pomiędzy kwietniem a wrześniem 2016 roku producent samochodów, firma Jaguar Land Rover, złożył 5 wniosków o rejestrację znaków towarowych odnoszących się do kształtu samochodu. Sprawa ma związek ze znanym modelem terenowym Land Rover Defender, który został wycofany z produkcji w 2016 roku. Samochód nie spełniał standardów bezpieczeństwa i ochrony środowiska. Firma zaplanowała jednak wprowadzenie na rynek ulepszonego modelu w 2020 roku. Tymczasem, po upływie około roku od wycofania Defendera z rynku, bilioner i zarazem właściciel firmy Ineos, zajmującej się ogólnie rzecz biorąc chemikaliami, Jim Ratcliffe ogłosił, że wprowadzi na rynek „duchowego” następcę Defendera. Już wcześniej Ratcliffe zwracał się producenta z propozycją odkupienia własności intelektualnej dotyczącej Defendera. Nie wiadomo, czy złożenie wniosków o rejestrację znaku towarowego przez Jaguar Land Rover było skutkiem tej propozycji.

Producent kultowych samochodów twierdzi, że Defender jest i będzie nadal jednoznacznie rozpoznawalny na całym świecie jako model Land Rovera. Poza tym model jest cały czas uwzględniany w strategii firmy. Te argumenty mogą odnosić się do tradycyjnej niechęci europejskich instytucji do przyznawania ochrony kształtom pojazdów. By taką ochronę uzyskać trzeba wykazać, że konsumenci silnie identyfikują kształt pojazdu z marką, a ponadto, że zachodzi bardzo wysokie prawdopodobieństwo konfuzji co do producenta pojazdu w przypadku pojawienia się podobnego modelu.

Aktualnie firma Ineos szykuje się do produkcji. Nowo powołany „zespół motoryzacyjny” ma składać się z 200 inżynierów, pracujących głównie w Niemczech oraz z brytyjskich projektantów. Właściciel Ineos szacuje, że w ciągu jednego roku firma sprzeda 25 tys. modeli po 47 tys. dolarów każdy. W odpowiedzi na te plany Jaguar Land Rover ogłosił, że będzie bacznie obserwował produkcję Ineos w kontekście kształtu Defendera i reagował, gdy będzie to konieczne.

Dział: Aktualności

W 2014r. Xiaomi, chiński producent smartfonów zgłosił do ochrony w Urzędzie ds. Własności Intelektualnej Unii Europejskiej (EUIPO), znak towarowy „Mi Pad” przeznaczony do oznaczania "urządzeń elektronicznych i usług telekomunikacyjnych".

EUIPO odmówiło rejestracji znaku, w wyniku złożonego przez amerykański koncern Apple sprzeciwu, w konsekwencji czego sprawa trafiła do Sądu Unii Europejskiej.   

Sąd orzekł, że „Mi Pad” nie może być zarejestrowany jako unijny znak towarowy ze względu na wysoki stopień podobieństwa do znaku towarowego „iPad” firmy Apple, mimo że istnieje różnica w wymowie. Apple przedstawił dowód na to, że anglojęzyczni konsumenci mogą wymawiać „Mi Pad” jako "majpad", co brzmi podobnie do „ajpad”.

Sąd stwierdził, podtrzymując argumentację Apple’a, że przeciętni odbiorcy, będąc  zdezorientowani przez podobieństwo tych dwóch nazw, mogą uznać, że tablet firmy Xiaomi jest odmianą iPada czyli tabletu Apple’a.  Sąd uznał, że „Odmienność spornych oznaczeń, wynikająca z obecności dodatkowej litery "m" na początku "Mi Pad", nie jest wystarczająca, aby zrównoważyć wysoki stopień wizualnego i fonetycznego podobieństwa między tymi dwoma znakami.” Tym samym uznał, że istnieje ryzyko, że "właściwy krąg odbiorców uzna, że ​​dane towary i usługi" pochodzą od tego samego przedsiębiorstwa.

Xiaomi nadal ma możliwość odwołania się od tej decyzji do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, ale firma nie wskazała jeszcze, czy zamierza to uczynić. Nie skomentowała także  orzeczenia Sądu Unii Europejskiej, wydanego w sprawie.

Dział: Aktualności
poniedziałek, 18 grudzień 2017 07:03

Znak towarowy "360 stopni" nie dla Colgate-Palmolive!

7 grudnia Sąd Unii Europejskiej ostatecznie zakończył spór dotyczący znaku towarowego „360°”. Znak został zgłoszony przez znany z produkcji pasty do zębów koncern Colgate-Palmolive. Trzyosobowy skład sędziowski orzekł, że oznaczenie nie posiada charakteru odróżniającego.

Sąd przychylił się w ten sposób do wcześniejszych rozstrzygnięć, które zapadły w tej sprawie. We wrześniu 2015 r. Urząd Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) odmówił rejestracji znaku Colgate-Palmolive. Firma odwołała się od tej decyzji do izby odwoławczej EUIPO. Odwołanie zostało oddalone, a zgłaszająca znak firma złożyła skargę do Sądu UE.

Zdaniem Sądu „fakt, że zgłaszający używał znaku w sposób ciągły przez dłuższy czas nie jest wystarczający dla wykazania, że odbiorcy będą postrzegali ten znak jako oznaczenie pochodzenia określonych towarów”. Sąd stwierdził też, że z dowodów dostarczonych przez koncern wynika , że oznaczenie nigdy nie pojawia się samodzielnie, ale zawsze jest powiązane z nazwą „Colgate”.

Zgłaszający – w cenie orzekającego składu – nie przedstawił żadnego dowodu, który świadczyłby o tym, że znak jest adresowany do właściwego kręgu odbiorców, ani żadnego dowodu, który świadczyłby o tym, że znak nabrał charakteru odróżniającego.

Dział: Aktualności

Coca-Cola wygrała spór z Urzędem Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO), toczący się przed Sądem Unii Europejskiej.

Sprawa miała swój początek w 2010 roku. Syryjska firma posługująca się nazwą Mitico wystąpiła z wnioskiem o rejestrację oznaczenia słownego „Master” dla napojów i produktów żywnościowych. Coca-Cola złożyła sprzeciw. Firma twierdziła, że krój czcionki w zgłoszonym znaku jest podobny do tego, który zastosowano w słynnym oznaczeniu „Coca-Cola”.

Sprzeciw został oddalony. Urząd uznał, że znaki nie są podobne i nie istnieje ryzyko konfuzji, mimo faktu, że służą do oznaczania tożsamych towarów. W toku instancji sprawa trafiła do Sądu UE, który w 2014 r. unieważnił decyzję Urzędu. W 2015 Urząd wydał kolejną decyzję, której tym razem stwierdził, że Coca-Cola nie udowodniła ryzyka korzystania przez Mitico z reputacji słynnego znaku. Oczywiście i ta decyzja została zaskarżona amerykański przez koncern.

Ta skomplikowana sprawa została wreszcie rozstrzygnięta przez Sąd UE w wyroku z 7 grudnia 2017 na korzyść Coca-Coli. Zdaniem Sądu, Urząd zignorował dowody świadczące o tym, że Mitico zamierzało skorzystać z reputacji znaku Coca-Cola. Sąd zauważył też, że oznaczenie „Master” jest używane wyłącznie w Syrii i na Środkowym Wschodzie. Z tego powodu, Urząd powinien wziąć pod uwagę dowody dotyczące korzystania ze znaku poza Unią Europejską, by stwierdzić, czy korzystanie ze znaku na obszarze Unii Europejskiej mogłoby stwarzać ryzyko czerpania nieuprawnionych korzyści ze znaku Coca-Cola. Biorąc to ostatnie pod uwagę Sąd stwierdził, że takie ryzyko na terenie Wspólnoty zachodzi.

 

Dział: Aktualności

Spółka Forever 21 uderza w znaki towarowe Gucci. Przedmiotem sporu są znaki towarowe włoskiego domu mody Gucci w równoległe niebiesko-czerwono-niebieskie i  zielono-czerwono-zielone paski. W pozwie złożonym przeciwko Gucci w czerwcu w Sądzie Okręgowym Stanów Zjednoczonych dla Centralnego Dystryktu Kalifornii, Forever 21 podnosi, że Gucci wielokrotnie groził, że pozwie Forever 21 za korzystanie z wielu zarejestrowanych znaków towarowych. Gigant  mody sieciowej domaga się stwierdzenia, że jego odzież nie narusza znaków towarowych z paskami Gucci, aby Gucci nie miało powodu ani argumentów do wnoszenia sprawy o naruszenie znaków towarowych. Ponadto, w pozwie Forever 21 domaga się unieważnienia zarejestrowanych znaków towarowych Gucci z równoległymi paskami. Forever 21 przytacza ponad 100 przykładów odzieży i akcesoriów, które wykorzystują podobne paski. Powołując się m.in. na przykłady Louis Vuitton, Balenciaga, Tory Burch, J. Crew i Urban Outfitters, Forever 21 stara się pokazać, że konsumenci nie kojarzą „pasiastych” znaków towarowych  z Gucci. Pasiaste znaki towarowe Gucci są w zasadzie niezdolne do pełnienia funkcji znaków towarowych, ponieważ stanowią  element dekoracyjny. Poza tym paski Gucci są zbyt powszechne lub ogólne, by mogły służyć jako znaki towarowe. Zdaniem Forever 21, monopol Gucci na codzienne kombinacje kolorów zaszkodzi konsumentom i projektantom dlatego powinny  być dostępne dla wszystkich. Jaki będzie efekt – zobaczymy.

Dział: Aktualności
wtorek, 12 grudzień 2017 08:55

Call of Duty przed sądem. Dwukrotnie!

Gra komputerowa „Call of Duty” stała się ostatnio przedmiotem dwóch spraw z zakresu prawa własności intelektualnej.

Przed amerykańskim Urzędem Patentów i Znaków Towarowych toczy się obecnie sprawa znaku towarowegoCall of Doo Dee”. Znak zgłosiła w lipcu tego roku firma założona i prowadzona przez amerykańskie małżeństwo. „Call of Doo Dee” ma służyć do oznaczania usług z zakresu usuwania nieczystości po zwierzętach. Oznaczenie wydaje się przypominać brzmieniowo „Call of Duty”, czyli nazwę wspomnianej gry komputerowej, której wydawcą jest amerykańska firma Activision.

11 października amerykański urząd opublikował informację o zgłoszeniu. Następnie, po upływie 11 dni, firma zgłaszająca znak towarowy wystąpiła z prośbą o zaniechanie rozpoznania zgłoszenia. Mimo to, 31 października, znak towarowy został opublikowany w oficjalnym biuletynie Urzędu, w celu zgłoszenia sprzeciwu. 20 listopada Activision zwróciła się z prośbą o przedłużenie terminu na zgłoszenie sprzeciwu. Urząd przychylił się do tej prośby, termin zaś został przedłużony do 30 grudnia.

Druga sprawa dotyczy wykorzystana znaku towarowego w samej grze. AM General, firma produkująca pojazd Humvee (wielofunkcyjny samochód terenowy opracowany na potrzeby amerykańskiej armii), zarzuciła Activision wykorzystanie w „Call of Duty” znaku towarowego „Humvee” oraz samych pojazdów. AM General jest właścicielem dwóch znaków towarowych dotyczących tej nazwy. Znak towarowy nr 1697530 został zgłoszony dla ciężarówek, natomiast znak towarowy nr 2305256 dla zabawek. Powództwo w tym zakresie zostało wniesione do sądu na początku listopada i obecnie czeka na rozstrzygnięcie.

Dział: Aktualności
poniedziałek, 11 grudzień 2017 08:53

Sławne „Let it Go” plagiatem?

Kalifornijski muzyk, Jaime Ciero wystąpił z pozwem przeciwko Disney’owi. Sprawa dotyczy filmu animowanego „Kraina lodu”, a konkretnie pochodzącego  z tego filmu utworu „Let it Go”. Oprócz wytwórni filmowej, pozwani zostali także: wykonawczyni utworu – Demi Lovato, aktorka użyczająca głosu głównej postaci i wykonująca utwór w filmie – Idina Menzel, oraz autorzy utworu „Let it Go”. Pozew złożono 23 listopada 2017 roku.

Jaime Ciero jest autorem utworu „Volar”. Jak stwierdza w pozwie „Volar” odniósł wielki, międzynarodowy sukces, dotarł do milionów słuchaczy, a także znalazł się na licznych listach przebojów najpopularniejszych i najczęściej granych utworów. Zdaniem muzyka utwór został następnie bezprawnie skopiowany i wykorzystany do stworzenia „Let it Go”.

Na czym polega zbieżność „Volar” i „Let it go”? W ocenie Ciero disnejowski hit zawiera kombinacje i struktury nutowe, fragmenty melodii, słowa, czy tematy, które są co najmniej w dużym stopniu podobne do tych, które zawarł w „Volar”. Podobieństwa tych dwóch utworów są tak uderzające, że „wykluczają możliwość uznania, że „Let it Go” jest niezależnie stworzonym utworem”, twierdzi Ciero.

To nie pierwszy raz, kiedy twórcy „Krainy lodu” spotykają się z zarzutami. W 2014 roku na drogę sądową wystąpiła pisarka Isabella Tanikumi. Autorka zarzucała filmowi naruszenie jej autorskich praw majątkowych do autobiografii „Tęsknoty serca” („Yearnings of the Heart”). Twierdziła, że w filmie pojawia się 18 przypadków przeniesienia z jej książki: postaci, wątków głównych i pobocznych, fragmentów fabuły. Jednakże rozpatrujący sprawę sąd nie dopatrzył się zarzucanych naruszeń.

Zarzuty pod adresem filmu wysunęła też reżyserka Kelly Wilson. Twierdziła, że zwiastun „Krainy lodu” był w znacznym stopniu podobny do jej krótkometrażowego filmu „Bałwan”. Natomiast w 2015 roku „Kraina lodu” sama stała się przedmiotem potencjalnych naruszeń. Sprawa dotyczyła piosenki przygotowanej na zimowe igrzyska olimpijskie w Pekinie, konkretnie rzekomego naruszenia przez tę piosenkę praw autorskich do utworu „Let it Go”. Część użytkowników serwisu Youtube, po przesłuchaniu chińskiego utworu, stwierdziła, że korzysta on z popularności filmu i pochodzącego z niego utworu „Let it Go”. W konsekwencji utwór przygotowany na igrzyska został usunięty z serwisu.

Tymczasem sprawa z powództwa Jaime Ciero czeka na rozstrzygnięcie. Muzyk domaga się udziału w zyskach z filmu, a także z muzyki filmowej i reklam. Sam zaś film w skali świata zarobił około 1,3 bln dolarów.

Dział: Aktualności

Bezprzewodowe ładowanie, kamera na podczerwień i rozpoznawanie twarzy to niektóre z funkcji, w jakie został zaopatrzony nowy iPhone X. Niestety, odświeżenie kultowego urządzenia amerykańskiej spółki przyniosło jej kłopoty prawne. Apple został pozwany w związku z wykorzystaniem w iPhonie X nazwy „animoji”.

Z powództwem wystąpiła japońska firma Emonster, produkująca oprogramowanie. Jak się okazuje „animoji” to zarejestrowany na jej rzecz znak towarowy. Firma zarzuca Apple naruszenie prawa do tego znaku
Na czym polega animoji? W wersji zastosowanej w iPhonie X, jest to funkcja, która umożliwia animowanie emotikonów przedstawiających wyraz twarzy, czyli po prostu określoną emocję. Do celu animacji funkcja używa technologii rozpoznawania twarzy. Podczas premiery iPhone’a X, we wrześniu bieżącego roku, szef marketingu Apple’a przedstawił animoji jako „niezwykłe doświadczenie” w komunikacji z rodziną i przyjaciółmi.

Tymczasem, w złożonym pozwie, japońska firma twierdzi, że znak towarowy „animoji” został zarejestrowany przez nią już w 2014 roku, dla oznaczenia aplikacji służącej pisaniu smsów. Aplikacja została wprowadzona na rynek. Co istotne, aplikacja była dostępna w Apple App Store. A to oznacza, że Apple wiedział o jej istnieniu.

Zdaniem Emonster posłużenie się nazwą „animoji” przez Apple stanowi podręcznikowy przykład umyślnego naruszenia: „Apple – twierdzi w pozwie Emonster – przejął nazwę „animoji” i udaje, że pochodzi od niego”. Japońska firma domaga się odszkodowania i zakazu używania przez czas procesu terminu „animoji”.

Rzecznik prasowy Apple odmówił komentarza w sprawie.

Dział: Aktualności

Komisja ds. Sprzeciwów Japońskiego Urzędu Patentowego (JPO) odrzuciła sprzeciw ze strony Mattel, Inc. - producenta znanej na całym świecie lalki Barbie - która twierdziła, że ​​znak "Salon BARBIES" może powodować prawdopodobieństwo wprowadzenia konsumentów w błąd co do pochodzenia, a konkretnie wywoływać skojarzenia ze słynną lalką Barbie.

Sporny znak został zgłoszony w JPO w dniu 10 marca 2016 r., dla towarów i usług w klasie 35 i 43, w tym restauracji, usług zakwaterowania, analizy zarządzania przedsiębiorstwem i innych. JPO udzieliło ochrony na sporny znak, ponieważ w trakcie rozpatrywania zgłoszenia nie wystąpiły podstawy do odmowy. Znak opublikowano w dniu 11 października 2016 r.

W dniu 12 grudnia 2016 r. Mattel, Inc., sprzeciwiła się wnioskowi o rejestrację znaku „Salon BARBIES”. W sprzeciwie Mattel jako podstawę wskazał dwa wcześniejsze znaki towarowe: słowny  znak "BARBIE" nr 5383631 (klasy 9, 14, 18, 24, 25, 28, 35) oraz słowno-graficzny „BARBIE” nr  589632 (klasy 9, 15, 20, 21, 25, 28).

Mattel argumentował, że znaki BARBIE są tak znane, że każdy przeciętny konsument uzna, że znak „Salon BARBIES” pochodzi od Matell . Mattel argumentował również, że sporny znak osłabia lub narusza  renomę znaków „BARBIE”.

Dokonując analizy ogromnych ilości materiałów dowodowych, w tym kilku artykułów, słownika, gazet i czasopism dokumentujących wartość i renomę znaku „BARBIE” (476 milionów USD) i sprzedaż na poziomie ponad miliarda lalek i kostiumów na całym świecie, JPO przyznało, że ​​znaki „BARBIE” cieszyły się renomą  dla towarów w postaci lalek w czasie zarówno złożenia wniosku o rejestrację spornego znaku, jak i jego rejestracji.

Niemniej jednak JPO nie uznała podobieństwa porównywanych znaków na płaszczyźnie wizualnej, fonetycznej i koncepcyjnej. Jeżeli chodzi o aspekt wizualny – sporny znak składa się z elementu graficznego i słów "Salon BARBIES". Różnica między porównywanymi znakami w tym zakresie jest znacząca w oczach konsumentów. W kwestii brzmieniowej różnica w liczbie sylab i wymowie obu znaków także nie jest bez znaczenia, nie może powodować konfuzji. Z kolei w zakresie warstwy koncepcyjnej, JPO uznało, że ​​sporny znak nie ma żadnego konkretnego znaczenia, stąd też nie ma  on związku ze znakami BARBIE.

Biorąc pod uwagę wyraźną odmienność znaków, JPO stwierdziło, że zarówno profesjonaliści (handlowcy) jak i konsumenci prawdopodobnie nie będą mylić lub wiązać usług sygnowanych znakiem „Salon BARBIES” z Mattel lub podmiotami z nim powiązanymi. Jako, że nie zachodzi prawdopodobieństwo wprowadzenia w błąd, sprzeciw oparty właśnie na zarzucie podobieństwa towarów i znaków oraz  związanego z tym wprowadzenia w błąd oddalono.

Podobnie stwierdzono w odniesieniu do zarzutu Mattel, opartego o znak renomowany konkludując, że nie zostały przedstawione dowody na to, że późniejszy znak został zgłoszony w złej wierze, czego wymagał powoływany przez Mattel przepis.

Dział: Aktualności