Wyświetlenie artykułów z etykietą: znaki towarowe

wtorek, 29 listopad 2016 22:08

Świat niezarejestrowanych znaków towarowych

22 stycznia 2015 r. International Trademark spółka z ograniczoną odpowiedzialnością S.K.A. dokonała w Urzędzie Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) zgłoszenia unijnego graficznego znaku „eSmoking World”. Decyzją z 20 października 2014 r. ekspert odmówił dokonania rejestracji dla części zgłoszonych usług. International Trademark wniosła do EUIPO odwołanie od decyzji eksperta, w którym podnosiła, że element graficzny zgłoszonego znaku ma sam w sobie charakter odróżniający i wyrażenie „esmoking world” nie może zostać uznane za bezpośrednio opisowe dla rozpatrywanych usług oraz że fantazyjne połączenie elementów słownych i graficznych zgłoszonego znaku towarowego zwiększa jego zdolność odróżniającą. Jednocześnie, zgłoszenie zostało przeniesione na Chic Investments sp. z o.o. Piąta Izba Odwoławcza OHIM oddaliła odwołanie.

Izba Odwoławcza uznała, że litera „e” umieszczona przed elementem słownym „smoking” jest powszechnie używana jako prefiks w słowach takich jak „e-book” czy „e-cigarette” i oznacza „elektroniczny”. Ponadto stwierdziła ona, że wyraz „smoking” oznacza „palenie”, zwłaszcza papierosów. Wreszcie wskazała ona, że wyraz „world” oznacza „świat” w znaczeniu geograficznym lub w znaczeniu grupy podobnych rzeczy lub osób w jakiś sposób ze sobą powiązanych. W rezultacie Izba Odwoławcza doszła do wniosku, że jako całość wyrażenie „esmoking world” zostanie zrozumiane przez właściwy krąg odbiorców jako oznaczające „świat e-palenia”, czyli wszystko to, co wiąże się z papierosami elektronicznymi.

Sprawa trafiła przed Sąd UE, który wydał wyrok 29 listopada 2016 r. Z orzecznictwa wynika, że już minimum charakteru odróżniającego wystarczy do wyłączenia stosowania bezwzględnej podstawy odmowy rejestracji. Charakter odróżniający należy oceniać, po pierwsze, w stosunku do towarów lub usług, dla których znak towarowy został zgłoszony i po drugie, z uwzględnieniem sposobu postrzegania go przez właściwy krąg odbiorców.

Sąd wskazał, że zgodnie z orzecznictwem w przypadku wyrażeń słownych składających się z połączenia elementów ewentualny charakter opisowy może być badany po części dla każdego z tych elementów, rozpatrywanych odrębnie, jednak w każdym przypadku powinien zostać stwierdzony również w odniesieniu do tworzonej przez te elementy całości. W rezultacie w niniejszym wypadku kwestią rozstrzygającą jest to, czy wyrażenie „esmoking world” ma charakter opisowy względem rozpatrywanych towarów lub ich właściwości.

A zatem należy stwierdzić, że połączenie litery „e” i wyrazu „smoking” z wyrazem „world” nie wykracza poza sumę wskazówek, jakich słowa te dostarczają. Przeciwnie, wyrażenie „esmoking world” będzie rozumiane przez właściwy krąg odbiorców jako oznaczające „świat e‑palenia” i skłoni w konsekwencji do dokonania określonej interpretacji, obejmującej szeroki zestaw towarów i usług mających związek z papierosami elektronicznymi. Skarga została oddalona.

Dział: Aktualności
czwartek, 03 listopad 2016 12:46

Znaku towarowego trzeba pilnować!

Wraz z powstawaniem nowych produktów czy technologii potrzeba coraz więcej słów na ich określenie. Czasami są one wymyślane niezależnie, a czasem biorą się od nazw urządzeń bądź technologii. Mało który użytkownik internetu musiałby zastanawiać się, co znaczy słowo „wyguglać”. Chodzi oczywiście o wyszukanie danego hasła w wyszukiwarce internetowej. Czasem zachodzi też nieco inna sytuacja, kiedy znak towarowy konkretnego produktu zaczyna być tak popularny, że powoli staje się synonimem oznaczanego nim towaru. Taki stan rzeczy może być niebezpieczny dla właściciela tego znaku towarowego, ponieważ może grozić nawet utratą praw do niego.

Z takim działaniem walczy obecnie spółka Vorwerk Polska, producent urządzeń Thermomix stosowanych między innymi do gotowania na parze i przygotowywania potraw wymagających miksowania. Wszystko przez to, że w sieci sklepów Lidl pojawił się podobny robot kuchenny o wielokrotnie niższej cenie. Sprzęt ten przedstawiany jest w mediach jako „Thermomix z Lidla”, co nie podoba się producentowi oryginalnego urządzenia. Vorwerk boi się, że od teraz każde urządzenie o podobnych funkcjach będzie utożsamiane z Thermomiksem, co może też wprowadzać w błąd konsumentów co do pochodzenia nieoryginalnych produktów.

Działaniom właściciela znaku towarowego „Thermomix” nie ma co się dziwić. Istnieje wiele znaków towarowych, które straciły swój status ze względu na utratę charakteru odróżniającego i stanie się powszechnie używanym elementem języka. Takie oznaczenia to miedzy innymi „app” dla aplikacji oraz „AppStore”, zarejestrowane wcześniej na rzecz spółki Apple; „Aspirin” dla aspiryny, niemiecki znak „Thermos” czy „Cellophane” dla celofanu.

Dział: Aktualności
wtorek, 25 październik 2016 10:13

Grzywna za fałszywe autorstwo

Naruszenia znaku towarowego to nie tylko opatrywanie własnych produktów cudzym znakiem towarowym czy używanie znaku zbyt podobnego do oznaczenia wcześniejszego. Znak towarowy można też próbować przywłaszczyć, a później na nim zarobić. Taka właśnie sytuacja miała miejsce w przypadku Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Słupsku. Jego były prezes został oskarżony o próbę wyłudzenia znaku towarowego przedsiębiorstwa.

Prokuratura Rejonowa w Słupsku badająca sprawę ustaliła, ze były prezes PGK w Słupsku zlecił opracowanie z funduszy komunalnej spółki nowego logotypu. Miało to miejsce w 2008 r., kiedy były prezes urzędował jeszcze na stanowisku. Prawa autorskie do projektu przeszły na PGK. W 2012 r. Andrzeja G. odwołano z funkcji prezesa spółki, ale formalnie pozostawał jeszcze jej pracownikiem. W listopadzie tego roku Andrzej G. dokonał zgłoszenia logotypu PGK jako znaku towarowego, wskazując siebie jako uprawnionego do rejestracji i przypisując sobie autorstwo projektu. Zgłoszenie zostało złożone bez wiedzy Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej w Słupsku.

W 2014 r., po dokonaniu rejestracji, były prezes zażądał od Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej 300 tysięcy złotych za przekazanie praw do znaku towarowego. Zamiast deszczu pieniędzy spotkał go jednak zawód, gdyż spółka złożyła zawiadomienie do prokuratury. Andrzej G. nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. W październiku 2016 r. sąd wydał wyrok w jego sprawie, uznając byłego prezesa winnym i skazując go na karę 1000 zł grzywny. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Andrzej G. jest rozżalony wyrokiem. Podczas wystąpienia przed sądem zarzucił relacjonującym sprawę mediom, że od początku uznały go za winnego i tym samym złamały mu karierę.

Dział: Aktualności
poniedziałek, 24 październik 2016 19:53

Kontrola graniczna znaków towarowych

Mało kto wie, że towary podejrzane o naruszenie niektórych praw własności  przemysłowej oraz towary, co do których stwierdzono, że naruszyły takie prawa, mogą zostać zatrzymane na granicy w przypadku próby wwiezienia ich na terytorium państwa członkowskiego Unii Europejskiej.

Na podstawie obowiązującego prawa celnicy, opierając się na swoim przypuszczeniu naruszenia praw  do znaku towarowego, zatrzymują towar lub zawieszają procedurę wprowadzania towaru do obrotu. Jeżeli zostanie stwierdzone, że właściciel tych praw wnioskował o ich ochronę (albo nawet nie wnioskował, ale jest on znany) to zostaje  poinformowany o zatrzymaniu chronionych towarów. Może on dochodzić odpowiednich roszczeń przed sądem, a jego bierna postawa skutkuje zwolnieniem towarów.

Dotyczy to również kontroli tak zwanych małych przesyłek, nadawanych także z krajów spoza UE. Jeżeli kontrola wykaże naruszenie praw własności przemysłowej, organy celne poinformują podmiot zgłaszający przesyłkę do odprawy celnej o jej zniszczeniu. W ciągu 15 dni od takiego zawiadomienia można się do niego ustosunkować: wyrazić zgodę na zniszczenie towarów (na koszt organów celnych) lub sprzeciwić się zniszczeniu. Właściciel naruszanych praw zostanie powiadomiony i będzie miał prawo podjąć odpowiednie kroki przed sądem. Milczenie zawiadomionego będzie oznaczać zgodę na zniszczenie. Tylko w razie braku reakcji ze strony właściciela praw  zatrzymane towary będą mogły być zwolnione.

Celnicy nie mają jednak obowiązku ani nawet możliwości kontroli wszystkich przewożonych  przesyłek, stąd wiedza o ewentualnych naruszeniach praw własności intelektualnej jest zazwyczaj częściowa. Taki stan rzeczy powoduje, że na terytorium unii Europejskiej nierzadko trafiają podrobione towary, najczęściej pochodzące z Chin.

Dział: Aktualności
środa, 21 wrzesień 2016 07:57

Znak towarowy wiecznie żywy

Muzyków śpiewających muzykę pop jest wielu. Niemało jest także gwiazd, mających rzesze fanów na całym świecie i zarabiających krocie. Jest jednak postać, zwana Królem Rock&Rolla, którą kojarzą chyba wszyscy, nawet niebędący jej fanami. Mowa oczywiście o nieżyjącym gwiazdorze, Elvisie Presleyu. Piosenkarz o charakterystycznym stylu i fryzurze, na koncertach którego masowo mdlały kobiety, zmarł w 1977 r., w swojej posiadłości nazwanej Graceland, w Memphis w stanie Tennessee.

Graceland mieści obecnie muzeum Elvisa. Odbywają się tam zorganizowane imprezy, szczególnie w rocznicę jego urodzin oraz śmierci („Elvis Week”). Jak się okazuje, Graceland nie tylko dba o pamięć piosenkarza, ale też skutecznie walczy o swoje prawa do znaków towarowych.

Henrik Knudsen, założyciel duńskiego muzeum Elvisa o tej samej nazwie, otwartego w 2011 r., musi ją teraz zmodyfikować, po wniesieniu przeciwko niemu powództwa dotyczącego naruszenia praw do znaku towarowego. Duńska replika jest dwa razy większa niż oryginał Graceland i znajduje się w Randers, 210 km na północ od duńskiej stolicy, Kopenhagi. W muzeum można zobaczyć prywatną kolekcję Knudsena złożoną z pamiątek po gwiazdorze, a także zrobić zakupy w sklepie z pamiątkami i zjeść obiad w restauracji. Rocznie odwiedza je około 130 000 gości. Zarządzająca posiadłością Presleya spółka Elvis Presley Enterprises, Inc. z siedzibą w Memphis zażądała w pozwie zmiany nazwy duńskiego muzeum i odszkodowania w wysokości 1,5 miliona koron (około 220 000 dolarów). Finalnie amerykańska spółka nie dostanie jednak aż tyle, ile chciała. Duński sąd zasądził bowiem w ramach odszkodowania 500 tysięcy koron (około 75 tysięcy dolarów). 

Dział: Aktualności
czwartek, 01 wrzesień 2016 07:49

Uber poci się przed sądem

Samochody, które naprawdę jadą same, bez udziału kierowcy, to podobno przyszłość motoryzacji. Jednym z zajmujących się nimi start-upów jest spółka założona przez byłych pracowników Google’a. Stworzyli oni samojezdny pojazd o nazwie Ottomotto, natychmiast kupiony przez mało lubiane przez taksówkarzy przedsiębiorstwo Uber. Zamiast zysków, Uber ma jednak aktualnie przez Ottomotto problemy – na tle znaków towarowych.

Okazuje się bowiem, że producent konkurencyjnego tego typu pojazdu, spółka Clearpath Robotics, posiada zarejestrowany dla pojazdów znak towarowy „Otto”. Clearpath Robotics pozwała więc Ubera ze względu na naruszanie praw do zarejestrowanego znaku towarowego. Spór toczy się na terytorium Stanów Zjednoczonych. Pozywająca Ubera spółka wskazuje, że nadmierne podobieństwo oznaczeń może ze względu na tożsamość opatrzonych nimi towarów powodować wprowadzenie konsumentów w błąd co do ich pochodzenia.

Clearpath Robotics złożył wniosek o rejestrację znaku towarowego „Otto” w lutym 2016 r. Uber miał pecha lub nie sprawdził dokładnie sytuacji ewentualnych zgłoszeń, ponieważ dokonał swojego zgłoszenia, ale o miesiąc później.

Prawnicy Ubera będą mieli w najbliższym czasie co robić, szczególnie, że obok postępowania na tle znaków towarowych muszą też poradzić sobie z toczącym się obecnie postępowaniem gospodarczym. W sierpniu 2016 r. amerykański sąd federalny odrzucił warunki zawarcia ugody sądowej przedstawione przez Ubera, opiewającej na 100 milionów dolarów. Ugoda miała być zawarta z kierowcami Ubera ze stanów Kalifornia i Massachusetts. Jej przedmiotem jest stwierdzenie, czy kierowcy zatrudniani przez spółkę powinni być traktowani jako pracownicy, czy jako niezależni współpracownicy.

Dział: Aktualności
wtorek, 23 sierpień 2016 09:42

Znaki towarowe gwiazd sportu

22 sierpnia 2016 r. zakończyły się XXXI Letnie Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Przez cały czas ich trwania mogliśmy podziwiać wyczyny sportowców z różnych dyscyplin oraz kibicować ich poczynaniom. Zarówno faworytów tych sportowych rozgrywek, jak Michael Phelps, jak i nowe twarze, którym występ na Igrzyskach zapewnił start w wielkim świecie sportu, prawdopodobnie niedługo będziemy widzieć na plakatach i w reklamach. Znani sportowcy podpisują bowiem nierzadko lukratywne kontrakty, na mocy których firmują swoją twarzą produkty z różnorodnych branż.

Czasami sportowcy również sami prowadzą dodatkową, pozasportową działalność i wtedy przydają im się odpowiednie do tego narzędzia. Jednym z nich jest rejestrowanie znaków towarowych, dzięki którym pseudonimy czy charakterystyczne powiedzonka pozostają zmonopolizowane komercyjnie na rzecz ich prawowitego właściciela. Z rejestracji znaków towarowych słyną głównie sportowcy amerykańscy, choć i w Polsce nie jest to nieznana tendencja. Można tu wspomnieć choćby o jeszcze gorącym, bo ciągle do końca nierozstrzygniętym, sądowym sporze byłego boksera Dariusza „Tigera” Michalczewskiego, który walczył o swój pseudonim jako znak towarowy zarejestrowany dla napojów energetycznych.

Wykraczając poza granice Polski, można zainteresować się znakami towarowymi największych sportowych sław świata. Przykładowo, biegacz Usain Bolt posiada znaki przedstawiające jego imię i nazwisko pisane różnymi czcionkami, jak również zarejestrował frazę „Bolt to the world” wraz z rysunkiem charakterystycznej, często przez niego przyjmowanej pozy. Wspomniany wcześniej pływak Michael Phelps posiada jako znaki towarowe stylizowane logo „MP” oraz oznaczenie „Michael Phelps Swim School”. Jednym ze znaków kolarza Lance’a Armstronga jest „Livestrong”, używany przez założoną przez niego w 1997 r. charytatywną fundację. Ciekawy znak posiada koszykarz LeBron James – jest to oznaczenie „Home Court by LeBron James” zarejestrowane dla mebli. Jego kolega po fachu, Shaquille O'Neal, posiada znaki „Shaquille O'Neal All Star Comedy Jam”, „Dunkman” dla odzieży, „ShaqFu” dla książek, napojów i gier wideo oraz „Shaq Attaq” dla odzieży i obuwia. 

Dział: Aktualności
wtorek, 16 sierpień 2016 12:29

Moda na znaki towarowe

Hasło „znak towarowy” wielu osobom kojarzy się głównie bądź to z nazwa samego przedsiębiorcy, bądź z nazwami oferowanych przez niego produktów. Czasami jednak przedsiębiorcy, w szczególności zajmujący się projektowaniem - na przykład przedmiotów związanych z modą - starają się zarejestrować jako znaki towarowe również najbardziej charakterystyczne cechy swoich projektów. Udaje im się to z mniejszym lub większym powodzeniem.

 Jakiś czas temu głośno było o usiłowaniach Christiana Louboutin, znanego z tworzenia niebotycznie wysokich butów obcasie, będących przedmiotem pożądania niejednej gwiazdy, dokonania rejestracji jako znaku towarowego charakterystycznych czerwonych podeszw projektowanych przez niego butów. Znak ten został później użyty jako argument w sporze pomiędzy projektantem a domem mody Yves Saint Laurent, który także oferował kilka modeli butów z czerwoną podeszwą. YSL bronił się twierdzeniem, że czerwona podeszwa jako znak towarowy nie ma wystarczającego stopnia charakteru odróżniającego. Sąd rozstrzygający sprawę uznał jednak, że czerwona podeszwa zarezerwowana jest dla towarów Christiana Louboutin, z wyjątkiem butów w jednolitym kolorze czerwonym, gdyż w tym przypadku zbytnio zlewa się ona z resztą buta i nie wyróżnia go w taki sposób, w jaki powinien to robić znak towarowy.

Innym przykładem takich działań może być spółka Levi Strauss & Co oferująca jeansy pod marką Levi’s. Zarejestrowała ona na swoja rzecz przedstawienie naszywki ze skóry, umieszczanej na kieszeni spodni, o konkretnym wyglądzie. Luksusowa marka Hermes International również zarejestrowała element jej produktów jako znak towarowy – jest to charakterystyczna sprzączka używana w torebkach i paskach marki Hermes.

Jak widać, marki modowe chronią swoje oznaczenia i charakterystyczne projekty jak tylko mogą. Niestety, walka z podróbkami zalewającymi rynek to - jak do tej pory - syzyfowa praca, nawet pomimo prawnych obostrzeń.

Dział: Aktualności
poniedziałek, 08 sierpień 2016 15:28

Bayern Monachium mówi NIE polskim kibicom

Piłka nożna generuje wiele gorących emocji. Najbardziej widać to podczas mistrzostw Europy czy świata, prowadzonych na szeroką skalę, ale emocje są też widoczne nawet w rozgrywkach ligowych, gdzie każdy kibic zdziera gardło, dopingując swoją ulubioną drużynę. Kibice chcą też dzielić się swoimi radościami, smutkami i przemyśleniami z innymi osobami podzielającymi ich pasję. W tym celu zakładają internetowe fankluby, zbierające i publikujące materiały prasowe czy treści stworzone przez fanów na temat danej drużyny i grających w niej piłkarzy.

Jednym z takich portali był jeszcze do niedawna bayern.munchen.pl. Był, bo teraz zmienił nazwę na dieroten.pl. Bayern.munchen.pl to największy polski serwis zajmujący się drużyną Bayern Monachium. Niedawno jednak prawnicy reprezentujący niemiecką drużynę wystąpili do polskiego serwisu fanowskiego o zmianę jego nazwy, ze względu na rzekome naruszenie praw do znaków towarowych Bayern Monachium. Zdaniem pełnomocników klubu, taka działalność to wykorzystywanie jego znaków towarowych przez podmiot trzeci, który nie dostał na to zgody właściciela oznaczeń, w celach zarobkowych. Być może chodzi o reklamy umieszczane na stronach serwisu, z których zapewne czerpał on zyski.

Z informacji przedstawionych przez polski serwis wynika, że prowadzi on obecnie negocjacje z niemiecką drużyną, aby serwis był kontynuowany pod domeną dieroten.pl. Choć takie działanie ze strony Bayern Monachium może się wydawać niesprawiedliwe polskim fanom drużyny, to jednak jest ono zgodne z przepisami prawa, które dają właścicielowi zarejestrowanego znaku towarowego możliwość zakazania jego używania osobom trzecim w celach zarobkowych. Rejestracja znaku towarowego polega bowiem na nadaniu zgłaszającemu znak rynkowego monopolu na jego komercyjne używanie. 

Dział: Aktualności
wtorek, 02 sierpień 2016 11:03

Sparing o znak towarowy CrossFit

Dla wielu osób trwające lato wiąże się z odpoczynkiem nad wodą i plażowaniem. Takie wyjazdowe plany często owocują odpowiednio zaplanowanymi wizytami na bieżni czy siłowni, aby nad egzotycznym morzem zaprezentować zdrową i wysportowaną sylwetkę. Jedną z bardzo popularnych obecnie aktywności sportowych jest CrossFit. Jest to system bardzo wysiłkowych ćwiczeń, prowadzących do szybkiego wyrzeźbienia sylwetki. Choć ten rodzaj aktywności jest w Polsce popularny od niedawna, powstał on już kilkanaście lat temu. Jednak największa popularność zyskał po podpisaniu przez jego twórcę umowy z firma Reebok w 2010 r.

Wynalazca CrossFitu, Greg Glassman, dba nie tylko o budowę ciał swoich klientów, ale i o różne formy zarejestrowanego na jego rzecz znaku towarowego „CrossFit”. Aby móc używać tego oznaczenia, zainteresowane siłownie i kluby fitness muszą podpisać z firmą Glassmana umowę, na mocy której mają prawo do wykorzystywania znaku towarowego „CrossFit” dla świadczonych przez siebie usług, ale też słono za to płacą. Wiele podmiotów chce uniknąć takich kosztów i w nieuczciwy sposób przyciągnąć klientów, oferując podobne systemy ćwiczeń pod podobną nazwą – na rynku można znaleźć wiele zajęć pod nazwą „CrossTrening” czy „CrossGym”. Co ciekawe, na oficjalnej stronie internetowej CrossFitu możliwa jest opcja zgłoszenia naruszeń prawa do znaku towarowego.

Obecnie w USA toczy się proces o naruszenie praw do znaku towarowego „CrossFit”, wszczęty ze względu na naruszenie praw do znaku towarowego i czyny nieuczciwej konkurencji dotyczące reklamy zajęć sportowych. Pozwani Jeff i Mikki Martin żądają oddalenia powództwa i zwrotu kosztów postępowania. Co ciekawe, para prowadzi tego typu zajęcia, w tym pod nazwą CrossFit Kids, już od dziesięciu lat. Na używanie znaku „CrossFit” mieli oni rzekomo ustną zgodę Glassmana.

Dział: Aktualności