Wyświetlenie artykułów z etykietą: spór o znak towarowy

środa, 30 sierpień 2017 09:05

Stadion Narodowy w teledysku Katy Perry!

Katy Perry to jedna z bardzo ostatnio popularnych gwiazd muzyki pop. Pod koniec sierpnia bieżącego roku piosenkarka, znana z takich hitów, jak „I Kissed a Girl”, „Hot n’ Cold” czy „Firework” wypuściła teledysk do swojej nowej piosenki pod tytułem „Swish Swich”. Co ciekawe i co bardzo mogło spodobać się polskim fanom artystki, w teledysku znalazł się wizerunek warszawskiego Stadionu Narodowego wraz z panoramą miasta. Sam klip nawiązuje bowiem do filmu animowanego „Kosmiczny mecz”, który opowiadał o zmaganiach koszykarza Michaela Jordana oraz drużyny bajkowych postaci z Królikiem Bugsem na czele z kosmitami o przykrym wyglądzie i niecnych zamiarach. W teledysku Katy gra koszykarkę, zaś występująca z nią w duecie Nicki Minaj – zagrzewającą ją do walki cheerleaderkę.

Okazuje się jednak, że właściciel obiektu nie wydał zgody na takie komercyjne wykorzystanie wizerunku Stadionu Narodowego. Jest to problem, ponieważ – jak wskazała rzeczniczka prasowa obiektu – zarysy elewacji stadionu i jego dachu są zarejestrowane jako znaki towarowe. To oznacza, że jeżeli jakiś podmiot będzie chciał wykorzystać wygląd stadionu w celach zarobkowych, nie tylko musi uzyskać zgodę jego właściciela, ale też uiścić opłatę licencyjną. Właściciel wskazuje, że kwota ta może wynosić od 13 do nawet 120 tysięcy złotych. Podobny koszt musiał uiścić chociażby właściciel marki Wólczanka, który korzystał z Narodowego przy okazji produkcji sesji reklamowej z udziałem piłkarza Roberta Lewandowskiego.

Sprawa wykorzystania przez katy Perry w jej teledysku nie skończy się jednak prawdopodobnie w sądzie. Rzeczniczka Stadionu Narodowego wskazała bowiem, że właściciel stadionu – oraz znaków towarowych – będzie chciał zakończyć całą sprawę polubownie.

Dział: Aktualności
wtorek, 29 sierpień 2017 10:45

Roślinne znaki towarowe

Pięć lat temu amerykański hodowca marihuany, Don Peabody przycinał swoje zbiory, kiedy odebrał telefon. Ku jego zdziwieniu, ręka Peabody’ego była tak lepka od żywicy, że gdy odłożył słuchawkę, ta nie chciała oderwać się od dłoni.

Peabody wytworzył z rośliny mocny klej, który nazwał Gorilla Glue #4. Okazuje się, że nie była to jednak najszczęśliwsza nazwa, ponieważ firma Peabody’ego, GG Strains, została uwikłana w proces dotyczący znaku towarowego przez firmę Gorilla Glue Co. z Ohio, producenta ciekłego kleju. W marcu 2017 r. ta firma zajmująca się produkcją kleju złożyła pozew, twierdząc, że działalność GG Strains narusza prawa do jej znaku towarowego.

Sprawa z Gorilla Glue mogłaby mieć dalekosiężne konsekwencje dla branży produkcji legalnej w niektórych stanach USA marihuany, w przypadku której - ze względu na zderzenia między przepisami prawa stanowego i federalnego - prawa własności intelektualnej pozostają w dużej mierze nierozstrzygnięte. Producenci marihuany już dawno zapożyczyli z kultury popularnej nazwy dla szczepów swoich roślin. Ich użytkownicy w USA mogą trafić na półkach sklepowych na produkty o nazwach Dirty Sprite czy AC/DC.

W większości branż właściciele danego produktu rejestrują jego nazwę jako znak towary jeszcze przed jego wypuszczeniem na rynek lub wkrótce potem. Rząd federalny nie rejestruje jednak znaków towarowych dotyczących marihuany, ponieważ narkotyk pozostaje federalnie nielegalny.

Firma GG Strains otrzymała jednak znaki towarowe w stanach Nevada i Colorado i złożyła wniosek o rejestrację również w Kalifornii.  Jednak w związku z postępowaniem sądowym GG Strains jest zaniepokojona, że sprawa została wniesiona w sądzie federalnym w stanie Ohio, a nie w sądzie stanowym w stanie Nevada. Zarówno medyczne, jak i rekreacyjne konopie są legalne w Nevadzie, zaś stan Ohio zalegalizował medyczną marihuanę w 2016 r. Na razie nazewnictwo szczepów jest procesem nieformalnym, a nie ma przepisów wymagających dokładnego oznakowania szczepu w punkcie sprzedaży detalicznej. W miarę wzrostu rynku marihuany w USA coraz więcej firm stara się jednak chronić ich nazwy.

Dział: Aktualności
poniedziałek, 28 sierpień 2017 10:44

Sporny znak dla chińskiej herbaty

W ubiegłym tygodniu chiński sąd rozstrzygnął wojnę o znak towarowy pomiędzy dwoma największymi producentami napojów w tym kraju, orzekając, że firmy będą musiały dzielić się projektami opakowań, o które walczyły.

Rywale w sporze, chińskie firmy Wanglaoji i Jiaduobao produkują słodką herbatę ziołową. Poza podobnym smakiem, oba produkty mają długą i skomplikowaną historię. Obie firmy zajmujące się napojami - Guangdong Jiaduobao Drink & Food Co Ltd. (JDB) i Guangzhou Pharmaceutical Holdings Ltd. (GP) - współpracowały aż do ​​sporu dotyczącego znaków towarowych, który zaczął się w 2011 r.

Herbata ziołowa Wanglaoji pochodzi z 1828 r. Firma podzieliła się jednak w 1949 r., kiedy krewni założyciela przenieśli się do Hongkongu. Oddział w Hongkongu sprzedał oryginalną recepturę napoju firmie JDB, a w 1997 r. JDB rozpoczęła produkcję Wanglaoji w słynnej czerwonej puszce na podstawie umowy licencyjnej z GP, która następnie posiadła znak towarowy na terytorium Chin. Równocześnie GP rozprowadzała herbatę ziołową pod marką Wanglaoji, ale tylko w zielonych opakowaniach.

Umowa licencji znaku towarowego została przedłużona w 2003 r., do końca 2020 r. W 2011 r. GP zarzuciła dyrektorowi generalnemu JDB przekupstwo podczas negocjacji w sprawie przedłużenia ważności znaków towarowych i stwierdziła, że z tych względów należy unieważnić umowę. GP wszczęła też i wygrała sprawę arbitrażową, która doprowadziła do nakazania JBD zaprzestania używania znaku towarowego Wanglaoji.

W następnym roku JDB i GP pozwały się wzajemnie co do naruszenia znaków towarowych. W styczniu 2013 r. sąd w Guangzhou nakazał JDB zapłacić rywalowi 150 milionów juanów (około 24 milionów dolarów). Firma JDB zmieniła projekt i nazwę produktów, ale kontynuowała swoją krucjatę, odwołując się do sądu najwyższego. Firma twierdziła, że ​​klienci najbardziej kojarzyli znak Wanglaoji z napojem przygotowanym według przepisu, który posiadała JDB.

Poprzednie orzeczenia nie były korzystne dla JDB, częściowo dlatego, że GP jest przedsiębiorstwem państwowym. Jednak ten werdykt był inny, ponieważ chiński sąd najwyższy nadał równą ochronę obu stronom sporu. 

Dział: Aktualności

Spółka General Mills straciła właśnie szansę na rejestrację odcienia koloru żółtego jako znaku towarowego, który to kolor jest używany na opakowaniach  popularnych także w Polsce płatków śniadaniowych Cheerios. Producent płatków twierdził, że konsumenci w pełni identyfikowali ten konkretny odcień żółtego z marką Cheerios. Argumenty te nie przekonały jednak amerykańskiego urzędu patentowego.

W tym tygodniu izba odwoławcza US Patent and Trademark Office ukróciła dwuletni bój General Mills o „kolor żółty występujący jako dominujący jednolity kolor tła” na pudełkach płatków śniadaniowych na bazie owsa. Inna decyzja mogłaby przyznać producentowi Cheerios wyłączne prawo do żółtych pudełek płatków owsianych.

Firma General Mills twierdziła, że zasługuje na przyznanie statusu znaku towarowego zgłoszeniu, ponieważ konsumenci identyfikowali kolor żółty na pudełkach płatków owsianych właśnie z Cheerios. Płatki te od 1945 r. są sprzedawane właśnie w żółtym opakowaniu. Pomimo to, amerykański urząd zauważył, że nie ulega wątpliwości, że pojedynczy kolor stosowany dla produktu lub jego opakowania może pełnić funkcję znaku towarowego i być uprawniony do rejestracji zgodnie z ustawą o znakach towarowych. Ale ma to miejsce tylko wtedy, gdy kolor ten stał się cecha charakterystyczną danego towaru w oczach konsumentów. Jako przykłady rejestracji znaków towarowych w postaci koloru na terenie USA można podać konkretne odcienie: koloru brązowego dla UPS, ciemnoróżowego dla T-Mobile czy pomarańczowego dla sieci sklepów Home Depot.

Jeśli chodzi o kolor pudełka Cheerios, urząd orzekł, że konsumenci niekoniecznie łączą żółtą kolorystykę opakowania z Cheerios, ponieważ płatki zbożowe często są pakowane w żółte opakowania. Dla porównania, T-Mobile ma tylko garstkę konkurentów, a żaden z nich nie używa koloru różowego jako głównego koloru marki.

Dział: Aktualności
środa, 23 sierpień 2017 10:39

Jak zaostrzyć smak sporu. Vegeta vs. Kucharek

Szczypta przypraw zawsze przyda się, żeby dodać potrawom smaku. Niektórzy smakosze preferują też bardzo ostre potrawy. Ostrości nie można także odmówić sporowi toczącemu się od 2014 r. przed czeskim sądem, który wszedł właśnie w kolejne stadium. Przedmiotem konfliktu są opakowania dwóch przypraw: dobrze nam znanej Vegety produkowanej przez chorwacką firmę Podravka i jej polskiego odpowiednika, oferowanego pod nazwą Kucharek. Oba produkty, składające się głównie z suszonych warzyw, sprzedawane są w opakowaniach w kolorze jaskrawoniebieskim, ze zbiorem warzyw na pierwszym planie oraz postacią kucharza, ewidentnie zadowolonego z występowania na woreczku przyprawy.

Vegeta jest produktem bardzo popularnym na czeskim rynku. Polski produkt, wytwarzany przez Grupę Prymat, trafił tam zaś za pośrednictwem czeskiej spółki Pekny-Unimex. Zdaniem czeskiego oddziału spółki produkującej Vegetę, Podravka-Lagris, opakowania, w jakich sprzedawana jest polska przypraw, zbytnio upodobnione zostały do jej chorwacki odpowiednika oferowanego na czeskim rynku. Zdaniem chorwackiej spółki, stanowi to czyn nieuczciwej konkurencji. W wyroku wydanym dwa lata temu przez czeski sąd uznano, iż opakowania Kucharka rzeczywiście są zbyt podobne do woreczków, w których znajduje się konkurencyjna przyprawa. Sąd nakazał więc Grupie Prymat zmianę opakowań produktów przeznaczonych na czeski rynek. Spółka uczyniła zadość wyrokowi i rzeczywiście zmieniła opakowania. Co prawda, nadal były w tym samy kolorze, ale warzywa były na nich ułożone już trochę inaczej, a kucharz – wyraźnie do tej pory starszy i wąsaty, został odmłodzony i pozbawiony wąsów.

 W tym roku Podravka dostała również 200 tys. koron czeskich (równowartość ok. 30 tys. zł) odszkodowania, co jednak nie usatysfakcjonowało chorwackiej firmy. W sierpniu bieżącego roku stwierdziła na łamach czeskiej gazety „Denik”, że producent Kucharka nadal w nieuczciwy sposób wykorzystuje rynkową popularność Vegety.

Dział: Aktualności
wtorek, 22 sierpień 2017 10:37

Atari wściekłe na Nestle

Co mają wspólnego gry komputerowe i czekoladowe batoniki? Najwyraźniej więcej niż tylko to, że można jeść jedno, grając w drugie. Nestle, producent popularnych batoników Kit Kat, musi obecnie bronić swoich racji w nowym procesie, w którym producent komputerów Atari oskarżył tę szwajcarską firmę o nieuczciwe wykorzystanie klasycznej serii gier wideo z lat siedemdziesiątych, co miało pomóc w sprzedaży Kit Katów.

Według umieszczonych w pozwie zarzutów, koncern Nestle miał zaszkodzić reputacji Atari na Facebooku, Twitterze i w telewizji, wykorzystując nazwę, wygląd i wyobrażenie gry „Breakout”. Pozew zarzuca Nestle naruszenie praw autorskich i praw do znaku towarowego. Atari twierdzi, że ​​Nestle i jej oddziały z USA i Wielkiej Brytanii dążą do tego, aby wykorzystać popularne obecnie skojarzenia z retro-grami komputerowymi.

Pierwszy baton Kit Kat został wyprodukowany w 1935 r., zaś koncern Nestle kupił pomysł na niego w roku 1988 od  brytyjskiego cukiernika nazwiskiem Rowntree. Gra „Breakout” została zaś stworzona przez współzałożyciela Apple, Steve'a Wozniaka, z pomocą Steve'a Jobsa, jako następca popularnej wtedy gry „Pong” i wymagała od gracza zbijania rzędów kolorowych klocków. Według firmy Atari, spółka Nestle zastąpiła po prostu kolorowe cegiełki brązowymi batonikami Kit Kat i użyła całości w reklamie  batonów Kit Kate Bites zatytułowanej „Kit Kat: Breakout”. Atari twierdzi, że takie działanie stanowi naruszenie jej praw własności intelektualnej, dla którego Nestle nie ma usprawiedliwienia. Reklama Kit Kat Bites była emitowana tylko w Wielkiej Brytanii i już została usunięta.

Firma Atari, założona w 1972 r. przez Nolana Bushnella i Teda Dabneya, była jednym z pionierów nowoczesnej kultury gier komputerowych. To producent konsoli do gier dominujących w latach 70. i 80. XX w. Podobnie jak wiele innych firm z branży, Atari padło ofiarą krachu związanego z grami komputerowymi z 1983 r., kiedy to odnotowano 97%-owe straty, z 3,2 mld USD do 100 mln USD w ciągu dwóch lat: od 1983 do 1985 r.

Dział: Aktualności
czwartek, 17 sierpień 2017 13:57

Avatar walczy nie tylko na Pandorze

Ten film Jamesa Camerona z 2009 r., stworzony w technice 3D, opowiadający o odbywającej się w przyszłości misji sparaliżowanego od pasa w dół żołnierza, którego jaźń w niebieskim ciele wyhodowanej hybrydy człowieka i kosmity zostaje wysłana na planetę Pandora, jest najbardziej dochodowym filmem w historii kina. Mowa oczywiście o super-popularnej produkcji „Avatar”. Teraz przez ten właśnie film ma kłopoty polska firma Digital Emotions.

Jej założyciel, Krzysztof Kieszkowski, stworzył technologię Avatar Live, przeznaczoną dla parków rozrywki. Bardziej znana poza Polską niż w jej granicach, technologia ta jest atrakcją jednego z największych parków rozrywki w Korei Południowej, Lotte World. Polega ona na wykorzystywaniu animowanej postaci sterowanej przez aktora, która może komunikować się z odwiedzającymi park rozrywki.

Digital Emotions otrzymała od producenta „Avatara”, wytwórni 20th Century Fox, list ostrzegawczy wzywający do zaprzestania używania nazwy „Avatar Live”. Miało to bowiem naruszać prawa wytwórni do znaku towarowego „Avatar”, zarejestrowanego między innymi dla usług rozrywkowych. Sprawa jest o tyle ciekawa, że technologia Avatar Live została pierwszy raz wykorzystana w 2000 r. na EXPO 2000 w Hannoverze, a więc na 9 lat przed wejściem na ekrany hollywoodzkiego hitu. Ponadto, samo słowo „awatar” jest szeroko wykorzystywane przez internetową społeczność, na określenie postaci reprezentującej daną osobę w świecie wirtualnym, na przykład w grze komputerowej. Słowo to ma również konkretne pochodzenie – w sanskrycie „avatāra” oznacza cielesną formę bóstwa. Polska firma najwyraźniej nie chciała jednak mieszać się w sądowe spory. Digital Emotions zgodziła się z roszczeniami 20th Century Fox i zmieniła nazwę technologii na „Virtual Puppet”.

Dział: Aktualności

Międzynarodowy dom mody Gucci od ponad pół wieku wysyła na wybieg swoje ubrania ozdobione pasem złożonym z mniejszych pasków w kolorze niebiesko-czerwono-niebieskim i zielono-czerwono-zielonym. Podobne wzory z podobnymi pasami są jednak obecnie sprzedawane przez Forever 21, młodzieżową markę odzieżową, która niedawno pojawiła się również w Polsce. Dlatego też Gucci oskarża markę o naruszenie znaku towarowego. Podobno  naśladownictwo jest formą pochlebstwa, jednak najwyraźniej nie wtedy, gdy w grę wchodzą miliony dolarów.

Forever 21 twierdzi, że projektanci marki użyli w swoim produkcie losowo wybranych niebiesko-czerwono-niebieskich pasków. Oba projekty kurtki będącej przedmiotem sporu rzeczywiście są jednak bardzo podobne. Wykonana z błyszczącego materiału w srebrnym kolorze kurtka w obu wersjach posiada przy rękawach, kołnierzu i na dolnym ściągaczu ten sam motyw pasów w identycznym ułożeniu i kolorystyce. Trudno więc uwierzyć, iż jest to rzeczywiście dzieło przypadku.

Nie jest to pierwszy bój domu mody Gucci o znak towarowy. Gucci bił się miedzy innymi z innym producentem odzieży z wyższej półki, amerykańską firmą Guess, o literę „G”, rzekomo kojarzoną i rozpoznawaną przez klientów z logo Gucci. Była ona również wykorzystywana do sygnowania kolekcji obuwia przez Guess. W 2012 r. zakończyła się nowojorska sprawa, w której wyroku sąd uznał roszczenia powoda, zobowiązując Guess do zapłaty odszkodowania. Natomiast sąd mediolański orzekł rok później na korzyść marki Guess, nakazując jednocześnie unieważnienie kilku włoskich znaków towarowych zastrzeżonych przez Gucci, w tym charakterystyczny symbol podwójnego „G”. 

Dział: Aktualności
piątek, 11 sierpień 2017 07:38

Hulk Hogan na ringu z MGM

Wytwórnia filmowa MGM zgłosiła sprzeciw wobec wniosku amerykańskiej spółki Big Blondes LLC o rejestrację znaku towarowego związanego z postacią graną przez zawodnika MMA Hulka Hogana w super-popularnym filmie o młodym i pełnym ambicji bokserze – „Rocky”. Studio, któremu przysługuje prawo do franczyzy filmowej tej serii, sprzeciwiło się rejestracji znaku towarowego „Thunderlips” na rzecz Big Blondes LLC. Wniesiony sprzeciw zawiera wypowiedź, że MGM „posiada informacje i wiarę” w to, że to właśnie Hulk Hogan kontroluje i kieruje działalnością spółki Big Blondes.

MGM sprzeciwia się rejestracji ze względu na swoje prawa do filmowej franczyzy, twierdząc, że gdyby ktoś inny niż studio filmowe otrzymał prawa do takiego znaku towarowego, mogłoby to wprowadzać konsumentów w błąd. Hogan grał w filmie „Rocky III” postać o takim właśnie pseudonimie, co przyczyniło się do wzrostu popularności Hogana i jego sławy w branży zapaśniczej.

MGM wietrzy również złą wiarę po stronie spółki Big Blondes. Studio filmowe wskazuje, że w chwili złożenia wniosku wnioskodawca wiedział, że oświadczenie złożone w Urzędzie Patentowym i Znaków Towarowych Stanów Zjednoczonych wskazujące, że to właśnie ta spółka miała prawo do wykorzystania oznaczenia „Thunderlips” i że  nie narusza to żadnych cudzych praw - było fałszywe, ponieważ zgłaszający wiedział o wcześniejszych prawach MGM do marki „Thunderlips” dla identycznych i podobnych towarów.

Wniosek o znak towarowy został złożony już w marcu 2017 r., ale początkowo został oddalony przez sam urząd, ponieważ firma nie wykazała używania znaku towarowego w związku z określonymi usługami wymienionymi jako "Rozrywka, a mianowicie usługi świadczone przez zawodowego zapaśnika, zapasy, aktorstwo”.

Dział: Aktualności
środa, 16 sierpień 2017 07:32

Dior wygrywa przed NSA

Luksusowa marka Dior wygrała niedawno spór o znak towarowy z Urzędem Patentowym przed Naczelnym Sądem Administracyjnym. 30 marca 2012 r. do Urzędu Patentowego RP wpłynął sprzeciw Parfums Christian Dior wobec decyzji o udzieleniu prawa ochronnego na znak towarowy "A ADORATION" na rzecz Interton Sp. z o.o., zarejestrowany głównie dla kosmetyków. Wnoszący sprzeciw stwierdził, iż produkty wymienione w wykazie znaku spornego należą do kosmetyków objętych ochroną znaku towarowego "J'ADORE", w związku z czym należy je uznać za towary identyczne. Ponadto, jego zdaniem, porównywane oznaczenia zbudowane są z tego samego trzonu słownego "ADOR" (ADORE/ADORA-), co ma istotny wpływ na tożsamość ich postrzegania przez odbiorców. W ocenie wnoszącego sprzeciw dodatkowe elementy takie jak: litera "J", apostrof w znaku wnoszącego sprzeciw oraz końcówka -"TION" w znaku spornym nie eliminują podobieństwa pomiędzy ww. oznaczeniami w zakresie członów "ADORE-ADORA".

UP dokonał analizy porównywanych znaków i uznało, iż znaki towarowe "A ADORATION" i "J'ADORE" nie są do siebie podobne w stopniu rodzącym ryzyko konfuzji, pomimo, iż posiadają pewne elementy wspólne. Dior odwołał się od tej decyzji, a Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie wyrokiem z 31 marca 2015 r. uwzględnił skargę i uchylił zaskarżoną decyzję Urzędu Patentowego RP. Wyrok został jednak zaskarżony skargą kasacyjną, którą jednak NSA oddalił.

NSA wskazał, że istota sporu w rozpoznawanej sprawie sprowadza się do ustalenia metodologii badania kolizji spornego znaku towarowego ze znakami przeciwstawionymi, a w szczególności ustalenia, czy renoma wcześniejszego znaku towarowego powinna być badana w pierwszej kolejności przed przejściem przez organ do oceny identyczności lub podobieństwa spornego znaku towarowego do renomowanego znaku towarowego z wcześniejszym pierwszeństwem. W ocenie Naczelnego Sądu Administracyjnego, sąd I instancji słusznie stwierdził - powołując się na orzecznictwo NSA - że prawidłowa wykładnia wymaga, w zakresie badania identyczności lub podobieństwa znaków towarowych, już na wstępie ustalenia, czy znak wcześniejszy ma status znaku renomowanego, gdyż w przypadku stwierdzenia takiej okoliczności, ocena podobieństwa powinna zostać dokonana przy pomocy innych, względniejszych kryteriów. Okoliczność taka stanowi zatem przesłankę zastosowania szerszej ochrony, właściwej dla znaków o ustalonej renomie.

Dział: Aktualności