Sprawa rozpoczęła się od zarzutów L'Oréal przeciwko firmie RN Ventures. L'Oréal oskarżyło ją o naruszenie patentu i zarejestrowanych wzorów wspólnotowych poprzez sprzedaż szeregu elektronicznych urządzeń do pielęgnacji skóry twarzy o nazwie „Magnitone”, które wykorzystują oscylującą okrągłą główkę z pierścieniami włosia ułożonymi w koncentryczne koła, z przeznaczeniem do głębokiego oczyszczenia porów.

W odpowiedzi na pozew, RN Ventures nie zakwestionowała ważności patentu europejskiego (nr 1,722,699 B1) L'Oréal, lecz próbowało dowieść, że go nie naruszyła, twierdząc przy tym, że gdyby jednak patent ten został naruszony, to oznaczałoby to, że nie posiada on poziomu wynalazczego i jest oczywisty w świetle innego, amerykańskiego zgłoszenia patentowego  nr 2002/0156401 (Woog). Patent L’oréal obejmował "urządzenie mechaniczne odpowiednie do leczenia trądziku poprzez usuwanie zatyczek łojowych z porów skóry", podczas gdy przeciwstawiony patent amerykański (Woog) obejmował "urządzenie do czyszczenia ultradźwiękowego i aplikatora do makijażu". 

Finalnie jednak Sąd brytyjski stwierdził, że patent L'Oréal nie był oczywisty w świetle przeciwstawionego amerykańskiego zgłoszenia patentowego (Woog) oraz uznał, że spółka RN Ventures naruszyła zastrzeżenie nr 1 przedmiotowego patentu poprzez zastosowanie tego samego rodzaju ruchu w urządzeniu „Magnitone”.  Stephen Franklin, profesor wizytujący na Uniwersytecie w Sheffield i ekspert L'Oréal, zidentyfikował w swoich raportach cztery rodzaje ruchów, które według niego były wykonywane przez kępki włosia w urządzeniu „Magnitone”.

Sąd doszedł do wniosku, że dwa z tych ruchów nie wchodzą w zakres zastrzeżeń patentowych z ze spornego patentu, jednakże, pozostałe dwa zawierają się w zakresie jego ochrony. W wyniku powyższego, koncern L'Oréal złożył również wniosek o zmianę zastrzeżenia nr 8 w spornym patencie, tak aby było ono wystarczająco jasne. Odnośnie naruszeń zarejestrowanych wzorów przemysłowych o numerach RCD 000407747-001 oraz  RCD 001175046-001, Sąd zdecydował, że urządzenia o nazwie  „Magnitone” wywierają "takie samo ogólne wrażenie" jak pierwszy wzór, tym samym je naruszając. 

Q&A do filmu "Czy użycie fragmentów cudzych filmów w moim filmie jest legalne?" Czy będzie legalne jak tylko podam źródło/autora? Czy mogę użyć hitu muzycznego jako podkładu dźwiękowego? Dozwolony użytek, prawo cytatu, wyjątki.
Subsktybuj nas na YouTube, zobacz pozostałe filmy [link]

Od maja 2016 roku dwaj znani producenci urządzeń elektronicznych, Samsung Electronics i Huawei Technologies pozostają w sporze. Zdaniem chińskiego Huawei, koreański konkurent naruszył szereg należących do Huawei patentów, dotyczących technologii 4G. W styczniu chiński sąd orzekł, że Samsung faktycznie naruszył dwa patenty i zakazał sprzedaży  naruszających te patenty produktów. Oczywiście Samsung odwołał się od tego orzeczenia. Jednocześnie wystąpił do amerykańskiego sądu z wnioskiem o wstrzymanie wykonania nakazu sądowego do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sporu. 

Zdaniem koreańskiego producenta smartfonów chiński nakaz jest w istocie kartą przetargową. W ocenie firmy, Huawei chciałby wymusić licencjonowanie przez Samsunga jego patentów na zasadach preferowanych przez Huawei. Wcześniej chińska firma nie sprostała tzw. zasadom (standardom) FRAND, tj. uczciwym, rozsądnym i niedyskryminującym (fair, reasonable and non-disctimatory) zasadom uzyskania licencji. Samsung zarzuca Huawei próbę uzyskania licencji w oparciu o nakaz sądowy, który miałby być manewrem proceduralnym. Miałby on na celu nękanie Samsunga i zmuszenie go do udzielenia licencji na korzystanie z patentów na zasadach nieodpowiadających standardom FRAND.

Głównym punktem wniosku skierowanego do amerykańskiego sądu jest twierdzenie, że „egzekwowanie przez Huawei chińskiego nakazu narusza amerykańskie przepisy antymonopolowe, które zakazują „wstrzymywania” patentów, jest sprzeczne z obowiązkami licencyjnymi wynikającymi z FRAND i grozi poważnym zakłóceniem handlu w USA. Rozprawa w tej sprawie odbędzie się 14 marca.

środa, 21 luty 2018 11:36

Instagram pozwany za geolokację

UnitedCorp z siedzibą na Florydzie pozwała Instagram przed sąd federalny w Kanadzie w związku z naruszeniem jej praw patentowych. Korporacja z Miami ogłosiła to w piątek 2 lutego. United Corp jest właścicielem kanadyjskiego patentu numer 2 887 596, chroniącego wynalazek znany w oryginale jako

"User content sharing system and method with automated external content integration".

Pod tą enigmatyczną nazwą kryje się metoda dzielenia się  treściami cyfrowymi, takimi jak zdjęcia, która pozwala użytkownikom w automatyczny sposób dodawać do nich np. współrzędne geograficzne miejsca, w którym zdjęcia zostały zrobione. Dane te zapisują się w stopce fotografii.

Patent nr 2 887 596 to wynalazek prezesa United Corp, Benoita Laliberté. Licencję na jego wykorzystanie  korporacja udostępniła następnie kanadyjskiej firmie iFramed, zajmujacej się tworzeniem oprogramowania na smartfony. iFramed została ostatecznie przejęta przez UnitedCorp.

Tymczasem Instagram korzysta z podobnego rozwiązania - znaczników,  zwanych Geostickers. Zdaniem UnitedCorp to rozwiazanie narusza ich patent, co naraziło i nadal naraża ją na straty. Korporacja domaga się wyrownania strat i sądowego zakazu używania Geostickerów przez Instagram. Sprawa nie jest nowa. W zeszłym roku magazyn World Intellectual Property Review donosił, że UnitedCorp oficjalnie poinformował Instagram oraz Facebooka o naruszaniu swojego patentu. Prezes Laliberté oswiadczył wówczas: "Zarówno Facebook jak Instagram wydają się traktować sprawy własności intelektualnej bardzo poważnie. Swoim  użytkownikom obie firmy zapewniają cały szereg narzędzi, chroniących własność intelektualną tworzonych przez nich treści. Mam nadzieję - dodał - że w naszym przypadku obie korporacje zachowają się równie odpowiedzialnie.W przyszłości nie wykluczamy udostępnienia im naszej technologii, by mogły korzystać z niej legalnie."

Rosyjska spółka R-Line uznała, że jedna ze spółek zależnych koncernu Volkswagen AG bezprawnie używała konfuzyjnie podobnego do jej znaków towarowych R-Line i P-Line oznaczenia RLine. Swoją szkodę wyceniła na 500 milionów rubli (około 8,6 miliona USD).  Sąd I instancji oddalił pozew w grudniu 2017r. Powód nie złożył jednak broni i wniósł apelację. Wyrok jeszcze nie zapadł.

Wszystko zaczęło się od oddalenia przez Rospatent, tj. tamtejszy Urząd Patentowy wniosku o rejestrację  znaku towarowego RLine, zgłoszonego przez Volkswagen AG z uwagi na mylące podobieństwo do wcześniejszych znaków towarowych R-Line i P-Line. Volkswagen odwołała się od tej decyzji podnosząc, iż ochrona prawna przeciwstawionych znaków już ustała, z uwagi na stwierdzenie ich wygaśnięcia przez sąd własności intelektualnej. Postępowanie w przedmiocie wygaszenie tych znaków wszczął Volkswagen, jako że spółka R-Line nie używała ich przez okres 3 minionych lat. Zostały one zarejestrowane w 2003 r. w odniesieniu do szeregu towarów i usług, w tym w szczególności dla pojazdów. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że – jak zauważył Rospatent orzeczenie - sądu nie zapadło jeszcze w momencie wniesienia przez Volkswagena odwołania od decyzji o odmowie udzielania prawa ochronnego na znak towarowy RLine. Zatem kolizja nadal istniała.

poniedziałek, 19 luty 2018 10:57

Internetowe memy też mają swoje prawa.

Grumpy Cat” czyli inaczej „zrzędzący kot” to bohater popularnych ostatnio memów internetowych. Tą popularność postanowiła wykorzystać właścicielka kota, która założyła spółkę GrupyCat Limited i podpisała lukratywną umowę licencyjną na wykorzystanie wizerunku kota w promocji linii kawy z lukrem pod nazwą "Grumpy Cat Grumpuccino". 

Jednakże, jak w pozwie twierdzi właścicielka kota, Grenade Beverage umowę naruszyła używając wizerunku „Grumpy Cat” do promowania innej linii kawy oraz na koszulkach, czego umowa nie uwzględniała. GrumpyCat Limited postanowiła walczyć o swoje prawa w sądzie i ostatecznie wygrała 710.001 dolarów odszkodowania za złamanie umowy licencyjnej. 

Nie jest jednak pierwszy przypadek, w którym „mem” był przedmiotem sporu sądowego. 

Ludacris, aktor i muzyk amerykański, został pozwany o naruszenie praw autorskich po tym, jak udostępnił na swoim Instagramie nie swój ‘mem”. Powodem w sprawie była firma LittleThings  Inc., która twierdziła, że Ludacris wykorzystał jej ilustrację „kobiety stosującej dezodorant” bez zgody. LittleThings twierdzi, że Ludacris osiągnął nieuzasadnione korzyści w wyniku użycia „mema” chronionego prawem autorskim.

Twórcy memów „Keyboard Cat” i „Nyan Cat” także złożyli pozew przeciwko 5th Cell Media i Warner Bros. za naruszenie praw autorskich i znaku towarowego. Okazuje się, że oskarżeni używali postaci kotów bez zgody twórców w grze wideo „Scribblenauts” i jej kontynuacjach. Ostatecznie, sprawa została rozstrzygnięta poza sądem, a Warner Bros. korzysta z memów na zasadzie licencji.

Sąd Unii Europejskiej unieważnił decyzję Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO) o nieuwzględnieniu dowodów na renomę we wniosku o unieważnienie znaku towarowego i wydał wyrok na korzyść Philip Morris Brands Sàrl.  

W lipcu 2011 r. firma Explosal, cypryjski producent papierosów, złożył wniosek o rejestrację unijnego znaku towarowego w klasie 34 dla towarów takich jak  „tytoń i towary podobne”. Znak został zarejestrowany w maju 2013 r. Składał się z elementu słownego "Raquel" oraz grafiki w kształcie dwukolorowego pięciokąta. W styczniu 2014r. znany producent tytoniowy Philip Morris złożył wniosek o unieważnienie tego znaku twierdząc, iż jest on konfuzyjnie podobny  do znaku Marlboro. Z tym stanowiskiem nie zgodziło się EUIPO i oddaliło wniosek o unieważnienie.  Na skutek złożonego Philip Morris odwołania, sprawą zajęła się Pierwsza Izba Odwoławcza, która podtrzymała decyzję EUIPO.  Stwierdziła, że dominującymi elementami znaków są słowa "Raquel" i "Marlboro", a ciemny geometryczny kształt w formie dachu, o którym wspomniał Philip Morris, stanowi raczej element dekoracyjny niż wyróżniający.

Philip Morris nie złożył broni i postanowił interweniować w Sądzie Unii Europejskiej, gdzie podnosił, że nie miał możliwości przedstawienia w postępowaniu przed EUIPO dowodów na renomę znaku, które złożył z opóźnieniem i których Izba Odwoławcza nie uznała. Philip Morris twierdził, że "element graficzny w kształcie dachu" w znaku Marlboro ma "znaczącą renomę w całej Europie", w związku z czym Izba Odwoławcza błędnie oceniła, że "ciemny kolor geometryczny” będzie postrzegany jako dekoracja, której klienci nie zapamiętają". 

Sąd orzekł, że dowody złożone przez Philip Morris, choć spóźnione, mogły mieć istotny wpływ na wynik sprawy i dlatego powinny być rozpoznane.  W efekcie EUIPO ponownie zajmie się sprawą, z uwzględnieniem dodatkowych dowodów.

Get Wrecked Juices jest amerykańskim producentem liquidów do e-papierosów. 29 stycznia 2018r. firma została pozwana przez Wrigley - producenta gum do żucia. Wrigley jest również właścicielem znaków towarowych „Skittles” i „Starbust”. W pozwie zarzuca Get Wrecked Juices naruszenie praw do tych znaków i dochodzi odszkodowania. Zarzuty Wrigley dotyczą sprzedaży liquidów do e-papierosów o nazwach „Pink Starbust” oraz „Skeetlez”. Ten pierwszy jest oznaczony różowym kwadratem przypominającym kwadratowy cukierek „Starbust” produkowany przez Wrigley. Drugi jest oznaczany dwoma obrazkami – jednym z tęczą, drugim przedstawiającym cukierki „Skittles”.

Sprawa miała początek w czerwcu 2017 r., kiedy Get Wrecked Juices otrzymało pierwsze pismo wzywające do zaprzestania sprzedaży produktów naruszających znaki towarowe Wrigley. Pismo, podobnie jak trzy kolejne, pozostało bez odpowiedzi. Producent e-papierosów nie zaprzestał też sprzedaży liquidów „Pink Starbust” i „Skeetlez”. 

W złożonym w styczniu pozwie Wrigley twierdzi, że znaki „Skittles” i „Starbust” są odróżniające, rozpoznawalne i kojarzone z branżą cukierniczą. Jego zdaniem Get Wrecked Juices zamiast podjąć trud stworzenia własnych nazw dla swoich produktów, wolało wypromować je używając istniejących znaków towarowych Wrigley, bez uzyskania licencji.

Nie jest to pierwsza sprawa Wrigley przeciwko producentom e-papierosów. W lipcu 2017 r. zarzucił firmie Ch-Town Vapers naruszenie znaków towarowych „Doublemint” i „Juicy Fruit”. Następnie, we wrześniu pozwał Dreamcore Enterprise zarzucając naruszenie znaku „Juicy Fruit”.

Koncern Colgate-Palmolive wszczął spór ze spółką Ranir – producentem szczoteczek do zębów o nazwie „Smile 360°”, czyli „Uśmiech 360°”. Koncern domaga się zakazu dalszej sprzedaży produktów zawierających to oznaczenie oraz zniszczenia produktów już wprowadzonych do obrotu.

Colgate jest właścicielem kilku znaków towarowych „360°” zarejestrowanych w Urzędzie Patentów i Znaków Towarowych Stanów Zjednoczonych (USPTO). Znaki zarejestrowano dla produktów związanych z higieną jamy ustnej. Zdaniem Colgate jego produkty oznaczone znakiem „360°” są na rynku wiodącymi produktami, są również szeroko reklamowane, chętnie kupowane oraz cieszą się renomą. Od 2005 r. Colgate sprzedaje szczoteczki do zębów oznaczone tym znakiem.

Tymczasem pod koniec roku 2017 spółka Ranir wprowadziła na rynek szczoteczki, paski wybielające i nici dentystyczne pod marką „Smile 360°”. Ranir do końca ubiegłego roku był podwykonawcą Colgate – produkował na rzecz tej firmy podróżne szczoteczki do zębów. Dlatego – jak twierdzi Colgate – wiedział, jakie prawa własności intelektualnej przysługują koncernowi. Amerykański gigant twierdzi także, że pomiędzy oznaczeniami „360°” a „Smile 360°” zachodzi konfuzyjne podobieństwo. Słowo „Smile” jest bowiem opisowe dla towarów przeznaczonych dla higieny jamy ustnej. Ponadto Colgate używa znaku „360°” samodzielnie jak i w połączeniu innymi elementami słownymi, takimi jak: „Enamel Health”, czy „Fresh ‘n Protect”. To oznacza, że konsument widząc produkt oznaczony jako „Smile 360°” uzna, że jego producentem jest Colgate.

Jak pisaliśmy już na blogu, sprawa znaku „360°” była też przedmiotem wyroku Sądu Unii Europejskiej. W grudniu zeszłego roku sąd poparł wcześniejsze decyzje Urzędu Unii Europejskiej ds. Własności Intelektualnej (EUIPO), w których EUIPO odmówiło rejestracji znaku „360°”. Przyczyną był brak dostatecznie odróżniającego charakteru tego znaku.

Amerykańska firma Paice, uważana za twórcę hybrydowych pojazdów, otrzymała cios w sporze patentowym z Fordem, po tym jak amerykański Sąd po raz kolejny w dużej mierze potwierdził, że patenty na wynalazki firmy Paice nie posiadają poziomu wynalazczego.

Wszystko zaczęło się w 2014 r., gdy firma Paice złożyła przeciwko Fordowi pozew o naruszenie patentu dotyczącego technologii pojazdów hybrydowych. W odpowiedzi Ford zwrócił się do Amerykańskiego Urzędu Patentowego i Komisji Odwoławczej (PTAB) o ponowne badanie szeregu patentów należących do firmy Paice.

We wrześniu 2015r. PTAB wydał liczne decyzje odnośnie przeprowadzonego postępowania, i poza nielicznymi, większość patentów Paice uznał za „oczywiście wynikające ze stanu techniki”, czyli nie posiadające poziomu wynalazczego.

Firma Paice odwołała się do Sądu Apelacyjnego, ale ten utrzymał w mocy decyzje o unieważnieniu sześciu z jej patentów, a jedną z nich uchylił. Unieważniono m.in. patenty dotyczące algorytmu wyboru trybów pracy w technologii pojazdów hybrydowych , które już w 1992 roku zostały ujawnione przez wynalazcę Alexa Severinsky'ego. Paice bronił się, że algorytm ujawniony przez Severinsky’ego dotyczy algorytmu prędkości bazowej, który różni się od algorytmu opartego na momencie obrotowym, zawartego w jej patentach. Ostatecznie jednak Sąd Apelacyjny podtrzymał decyzje o unieważnieniu.