wtorek, 05 styczeń 2016 14:10

Medialne slogany jako znaki towarowe

Napisał

newspaper-943004_1280Przełom roku to zazwyczaj moment wszelkich podsumowań. Nie można ich uniknąć również w temacie znaków towarowych. W ubiegłym roku fenomenem na rynku znaków towarowych były próby zarejestrowania oznaczeń związanych z różnymi wydarzeniami na świecie, budzącymi zazwyczaj emocje odbiorców w krajach na całym świecie. Przykłady takich oznaczeń to „Je suis Charlie” po paryskim zamachu terrorystycznym na redakcję czasopisma „Charlie Hebdo” w styczniu; „Cecil the Lion” związany z zastrzeleniem w lipcu przez myśliwego lwa Cecila, będącego symbolem parku narodowego w Zimbabwe, czy „Black Lives Matter”, które to hasło towarzyszyło nam w mediach w ramach kampanii przeciwko przemocy w USA wobec ludności afroamerykańskiej.

Tego typu oznaczenia w zdecydowanej większości nie przeszły poza fazę zgłoszenia we wszystkich urzędach, w których wnoszono o ich rejestrację. Zgłoszenia sloganów używanych w formie działań społecznych nie pełnią bowiem funkcji znaku towarowego i nie są w stanie odróżniać na rynku towarów i usług ich właściciela od ofert innych, konkurujących z nim przedsiębiorców. Nawet sama idea takich rejestracji wydaje się mijać z celem. Slogany te wiążą się bowiem z konkretnym wydarzeniem, które jest popularne medialnie tylko przez jakiś czas. Potem zainteresowanie nim wygasa. Istotą znaku towarowego jest zaś monopolizacja oznaczenia które ma być na rynku używane na tyle długo, aby wyrobiło sobie zaufanie u klientów.

Niektóre z nich nie są też rejestrowane jako niezgodne z dobrymi obyczajami. Dotyczy to zazwyczaj takich przypadków, jak te związane z zamachami czy katastrofami. Za taki przykład można podać usiłowania rejestracji przez podmioty azjatyckie znaków towarowych w postaci numerów lotów dwóch rejsów Malaysia Airlines, które zakończyły się w maju i lipcu 2014 r. katastrofami lotniczymi.

Czytany 1014 razy