poniedziałek, 12 listopad 2012 15:59

Przypadki łąckiej śliwowicy

Napisał

Po trzech latach starań, Krzysztof Mauer – przedsiębiorca z Łącka, jako pierwszy w gminie uzyskał akcyzę na legalną produkcję 70 – procentowej śliwowicy według specjalnej, łąckiej receptury, tak zwanej śliwowicy łąckiej. Jak sam mówi, kosztowało go to wiele cierpliwości i pracy. Na chwilę obecną pan Mauer podlega kontroli inspektora ochrony środowiska, SANEPID-u oraz służby celnej. W myśl przepisów antybimbrowniczych, każdemu mieszkańcowi gminy Łącko za nielegalne wytwórstwo i handel śliwowicy grozi kara do 2 lat więzienia oraz konfiskata aparatury potrzebnej do produkcji alkoholu.

Problem stanowi jednak prawo do używania nazwy „Łącka Śliwowica” oraz zwrotu „daje krzepę, krasi lica” przez pana Krzysztofa. Powyższe zwroty zostały zarejestrowane w styczniu 2012 r. przez Stowarzyszenie Łącka Droga Owocowa oraz gminę jako wspólny znak towarowy gwarancyjny. Oznacza to, iż zarówno gmina, jak i stowarzyszenie nie mogą posługiwać się znakiem towarowym „Łącka Śliwowica”, lecz mogą udzielić zgody na używanie znaku innym podmiotom. Oprócz takiej formy rejestracji można zarejestrować również wspólny znak towarowy oraz uzyskać wspólne prawo ochronne. Pierwsza opcja polega na używaniu w obrocie znaku towarowego zarówno przez organizację posiadającą osobowość prawną oraz zrzeszone w niej podmioty. Natomiast wspólne prawo ochronne zostaje udzielone na znak towarowy, którym posługuje się kilku przedsiębiorców zgłaszających go wspólnie.

Warto wspomnieć, że 6 lat temu proboszcz z Chełma pod Bochnią chciał zarejestrować „Chełmską Śliwowicę” na liście produktów tradycyjnych. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż duchowny przez 5 poprzednich lat służył w parafii w Łącku, gdzie poznał recepturę produkcji łąckiej śliwowicy i taki sam przepis chciał wykorzystać w produkcji własnego alkoholu. Władze Łącka stwierdziły, iż w celu ochrony regionalnego wyrobu będą musiały podjąć kroki prawne. Sprawę zakończyła tarnowska kuria, która stwierdziła, iż produkcja alkoholu nie jest zajęciem dla księdza.

Dlaczego więc Krzysztof Mauer, produkujący w legalny sposób śliwowicę z Łącka, nie może posługiwać się oznaczeniem „Łącka Śliwowica”? Jak tłumaczy sam wójt Łącka, Janusz Klag – gminie zależy przede wszystkim na tym, żeby indywidualni rolnicy mogli produkować alkohol na zasadach podobnych do tych obowiązujących w Austrii, czyli z obniżoną akcyzą oraz bez rejestracji działalności gospodarczej. W związku z tym zgodę na posługiwanie się znakiem „Łącka Śliwowica daje krzepę, krasi lica” przyznaje specjalna kapituła, w skład której wchodzą członkowie gminy, Stowarzyszenia Łąckiej Drogi Owocowej, a także eksperci wybierani wspólnie przez oba podmioty.

Krzysztof Mauer jest przedsiębiorcą, w związku z czym nie uzyskał wymaganej zgody na posługiwanie się znakiem towarowym. Dla produkcji własnego trunku używa więc nazwy „Śliwowica - okowita z łąckich śliwek”.

Pierwszy producent, który legalnie wytwarza śliwowicę w Łącku zwraca uwagę na zalewanie rynku tanimi, złej jakości podróbkami śliwowicy, co może wpłynąć na renomę tego słynnego trunku. W związku z tym zależy mu na legalizacji przydomowej produkcji tradycyjnych alkoholi.

Warto wspomnieć, iż w 1990 r. wojewódzki konserwator zabytków w Nowym Sączu uznał domową produkcję śliwowicy za „niematerialne dobro kultury”. Rok po wspomnianym wydarzeniu powstała spółka z ograniczoną odpowiedzialnością „Łącko”, która wystąpiła do Ministerstwa Rolnictwa o zgodę na rozpoczęcie eksperymentalnej produkcji. W tym samym roku spółka otrzymała niespełnioną finalnie promesę koncesji oraz rozpoczęła rozmowy z krajowymi i zagranicznymi kontrahentami. Produkcja nie doszła jednak do skutku.

Czytany 1057 razy