Próby rejestracji koloru jako znaku towarowego podejmowali niemalże wszyscy, od Christiana Louboutin po Cadbury. Ale czy faktycznie jest to gra warta świeczki? Okazuje się, że w odniesieniu do kreowania marki, kolor to jedno z najpotężniejszych narzędzi, które można mieć na wyłączność. Psychologia koloru jest tematem niekończących się od lat badań, z których generalnie wypływa na pewno jedna podstawowa zasada, że ludzie emocjonalnie reagują na kolory. Na przykład kolor czerwony jest postrzegany jako podnoszący puls, a ten jest przecież chętnie wykorzystywany przez Coca-Colę czy Vodafone. Z kolei niebieski, kojarzony jest ze spokojem i rzetelnością, dlatego jest niezwykle popularny wśród banków, instytucji finansowych czy służbie zdrowia.
Nie dziwi więc, że wiele firm chce posiadać kolory, których używają do budowania swojej marki, na wyłączność. Pomiędzy firmami toczyło się wiele batalii sądowych, dotyczących naruszeń praw do koloru. Jednakże, stosunkowo niewiele wśród nich jest historiami zakończonymi faktycznym sukcesem.
W końcu co to za sukces Christian'a Louboutin'a, gdzie Federalny Sąd Apelacyjny, w sprawie przeciwko Yves Saint Laurent orzekł, że Louboutin ma prawo chronić swoje buty z rozpoznawalną czerwoną podeszwą, skoro orzeczenie to nie ma zastosowania w przypadkach naruszeń, gdzie reszta buta też jest czerwona? Podobnie było w przypadku długotrwałego sporu Nestlé przeciwko Cadbury w 2013 r., gdzie Nestle udało się obalić rozstrzygnięcie umożliwiające Cadbury uzyskanie praw do koloru fioletowego jako znaku towarowego.
Każdy ma swoje strategie marketingowe, jednakże warto się zastanowić, czy nie lepszą inwestycją dla firm byłoby jednak wydanie pieniędzy na dobre wzornictwo albo opracowanie strategii marki, a nie udział w kosztownych sporach prawnych.